fot. Off Book. Agencja Kreatywna, Damazy Gandurski

Julia na rowerze

„W moim przypadku muzyka wpływa najlepiej na postrzeganie świata, humor i nastrój. Ona towarzyszy mi w każdej wykonywanej czynności! Nawet kiedy idę wyrzucić śmieci, to zakładam słuchawki!” – mówi poznańska piosenkarka, tekściarka i aktorka Julia Rover, która po bardzo obiecujących singlach już niedługo wyda swój debiutancki album.

Sebastian Gabryel: Jak narodziła się Julia Rover? Z tego co wiem, to podobno z miłości do rowerów, aktorki Julii Roberts i zespołu Led Zeppelin…?

Julia Rover*: Tak! Zdecydowanie tak, ale jesteś przygotowany…! (śmiech) Rowery zawsze były w moim życiu. Od najmłodszych lat rodzice wysyłali mnie na różnego rodzaju obozy rowerowe, zloty kolarzy i turystów. Oni są zapalonymi sakwiarzami, więc chcąc nie chcąc, też musiałam być z tym związana.

 

Oczywiście wyjazdy rowerowe wiązały się też z wieloma nieprzyjemnymi incydentami, ale o tym może kiedy indziej…

A co do Julii Roberts, to moja ulubiona aktorka, ja ubóstwiam tę kobietę! I tu ciekawostka – gdy wpisuje się w Google hasło „Julia Rover”, wyskakuje „Julia Roberts” (śmiech). A co do Led Zeppelin, to właśnie „The Rover” jest ich moim ulubionym kawałkiem, który już lata temu skradł moje serce.

 

Julia Rover fot. Julia Szafarowicz

Julia Rover fot. Off Book. Agencja Kreatywna, Damazy Gandurski

SG: Zatrzymajmy się na chwilę przy rowerze. Wiele osób uwielbia to uczucie, kiedy mknie na nim z słuchawkami na uszach. Czy dobrze podejrzewam, że to właśnie wtedy łapiesz czasem najlepszą wenę? Z jakich chwil powstają twoje piosenki?

JR: Zawsze, kiedy mam gorszy dzień, jakieś wewnętrzne rozterki, to wybieram się na taką rowerową przejażdżkę. Zakładam słuchawki i zmierzam na przykład na poznańskie Szachty. I tak jak powiedziałeś, wtedy słuchawki zawsze są obowiązkowe, ja nawet nie potrafię wyjść bez nich z domu.

 

Wiem, że to trochę niebezpieczne, ale no cóż…

W moim przypadku muzyka wpływa najlepiej na postrzeganie świata, humor i nastrój. Ona towarzyszy mi w każdej wykonywanej czynności! Nawet kiedy idę wyrzucić śmieci, to zakładam słuchawki! Zdaję sobie sprawę, że być może omija mnie przez to wiele ciekawych sytuacji, jednak dzięki nim redukuję poczucie przebodźcowania, łapię balans, na chwilę „zatrzymuję się w sobie”.

SG: Można powiedzieć, że w twoim przypadku do muzyki wiedzie wiele dróg – choćby i przez słodycze (śmiech). Twoim zdaniem to ważne – łapać krótkie chwile i przerabiać je w coś trwałego, na przykład w muzykę?

Julia Rover fot. Off Book. Agencja Kreatywna, Damazy Gandurski

JR: Tak! Staram się łączyć wszystkie aspekty życia, które sprawiają mi przyjemność i radość. Mówiąc o słodyczach, masz pewnie na myśli moją piosenkę „Karmel”. Lato kojarzy mi się przede wszystkim z dusznymi, długimi wieczorami, które swoją mdłością i ciągłością od zawsze pozostawiają we mnie posmak karmelu…

 

SG: W twoich piosenkach pobrzmiewają echa retro – choćby francuskiej zimnej fali, synth- i dream popu. Przyznajesz też, że lubisz czasem zasłuchać się w Halinie Frąckowiak. Skąd w tobie ta miłość do lat osiemdziesiątych?

JR: Słucham ogromnej ilości muzyki, z różnych, czasem bardzo odległych od siebie galaktyk.

 

Lata osiemdziesiąte i dziewięćdziesiąte to był przełomowy czas, a muzyka i filmy z tego okresu już od najmłodszych lat idealnie wpasowywały się w moje gusta.

Ten blask, błysk, wykorzystanie elektronicznych instrumentów, stroje i te zimne oldskul’owe brzmienia są czymś, co mnie i Brata Wita najbardziej inspiruje, a czasem i przyprawia o dreszcze czy łzy. 

 

SG: Muzycznie wydajesz się bardzo marzycielska. Prywatnie również taka jesteś? A może działa to u ciebie na zasadzie przeciwwagi i tak naprawdę to niezłe z ciebie ziółko? (śmiech)

JR: (śmiech) Na pozór jestem bardzo energiczną i dowcipną osobą, ale gdy ktoś już pozna mnie bliżej, dostrzega tę romantyczność, którą na co dzień zbytnio nie emanuję.

Julia Rover fot. Julia Szafarowicz

SG: Nie każdy wie, że pierwsze kroki stawiałaś nie na scenie muzycznej, ale teatralnej. Jakie momenty zapamiętałaś najlepiej ze swojego teatralnego życia? I co tak naprawdę sprawiło, że w końcu coraz bardziej zaczęłaś zwracać się w stronę muzyki?

JR: Tak, od pierwszej klasy podstawowej brałam udział w konkursach recytatorskich.

 

Przez osiem lat grałam w Teatrze Drewniana Kurtyna w Żarach.

Najbardziej zapamiętałam etapy ogólnopolskie w Ostrołęce i Słupsku, konkursy recytatorskie oraz monodramowe, podczas których poznałam wiele wspaniałych i inspirujących ludzi. W tamtym czasie z muzyką miałam wiele wspólnego, jednak bardziej skupiłam się na niej, gdy kilka razy z rzędu nie dostałam się do szkoły aktorskiej…

 

SG: Właściwie kim czujesz się najbardziej – piosenkarką, aktorką czy autorką tekstów?

JR: U mnie każda z tych form się ze sobą łączy. Teatr, z którym jestem bardzo mocno związana, w krótszym czasie pozwolił mi oswoić się z koncertami na żywo. Myślę, że do powstania Julii Rover przyczyniły się teatr, teksty, poezja oraz możliwość wydobycia z siebie dźwięków.

Julia Rover fot. Off Book. Agencja Kreatywna, Damazy Gandurski

SG: Co jest dla ciebie największą wartością muzyki? Taką, której nie znajdziemy choćby w teatrze?

JR: W muzyce najbardziej podoba mi się fakt, że samemu można zadecydować o swojej postaci, wizerunku. W niej sama spełniam swoje wizje i od nikogo nie jestem uzależniona, jak bywa to w przypadku teatru.

 

Oczywiście, to również jest trudne, by zaprosić kogoś do „wyłącznie swojego” świata i sprawić, by chciał zostać w nim na dłużej.

Jednak wraz z Witkiem jesteśmy na to przygotowani i mam nadzieję, że podążamy dobrą drogą.

 

SG: W tym roku poczęstowałaś nas już dwoma singlami – „Koszmary” i „Toniemy”, jednak debiutanckiego albumu wciąż nie widać na horyzoncie… Kiedy otrzymamy debiutancki album?

JR: Prace nad płytą wciąż trwają. Wraz z Bratem Witem chcielibyśmy, aby była ona wyjątkowa, wszystko rozwija się dynamicznie, a pomysłów na pewno nam nie brakuje. Póki co planujemy wydać jeszcze dwa, może trzy single, które zostaną podsumowane albumem. Wypatrujcie!

 

*Julia Rover – poznańska aktorka, piosenkarka oraz autorka tekstów. Jej muzyka koi zimną falą, brzmieniami synthwave i synth-popową przebojowością w stylu lat osiemdziesiątych, zaś innym razem nostalgiczną retro-popową piosenką przywołującą romantyczne wspomnienia. Julia nie stroni też od elektronicznych faktur. Wszystko spaja jej głos, odzwierciedlający piosenki z dawnych lat.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0