Marek S. Bochniarz

Każdy ma swojego Woyzecka

Pewnego razu wydawało mu się, że jakiś głos mówił do niego, a pomiędzy nimi odezwał się trzeci głos: opowiadają sobie coś nawzajem. Przez większość czasu miał wrażenie, że to dwie osoby kłóciły się ze sobą, jedna ostrzegała go, a druga próbowała sprowadzić na manowce. Wyobrażał sobie czasem, że to głos sumienia, ale on nie mógłby przecież mówić głośno. Kilkakrotnie użył tego wyrażenia swoich opowieściach: to krzyczało na niego.
D
Kontrast Wyłącz ruch