fot. Mariusz Forecki

Frida Kahlo – autokreacja w cierpieniu

Chcieliśmy zaprezentować dzieła Fridy i Diego w sposób nietuzinkowy, celem była wystawa o bardzo unikalnym charakterze. Nie będzie przesadą powiedzieć, że taka wystawa nigdy przedtem się nie wydarzyła i zapewne już nie wydarzy – mówi Anna Hryniewiecka, dyrektorka CK Zamek, gdzie 28 września otwarta zostanie ekspozycja „Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst”.

SEBASTIAN GABRYEL: André Breton, francuski poeta, filozof i teoretyk sztuki porównał twórczość Fridy Kahlo do wstążki, którą przewiązano bombę. Sama zainteresowana odniosła się do tej metafory dość sceptycznie. Postrzeganie meksykańskiej malarki jako surrealistki to kardynalny błąd, czy może rzeczywiście jest coś na rzeczy?

ANNA HRYNIEWIECKA: Postrzeganie malarstwa Fridy Kahlo jako sztuki surrealistycznej, na pewno nie jest błędem. Choćby dlatego, że jej twórczość niesie za sobą nie tylko bardzo różne konotacje, ale i bardzo specyficzną stylistykę. Chociaż sama artystka twierdziła, że dopóki André Breton – „papież surrealizmu” – jej tego nie uświadomił, nie wiedziała, że jest surrealistką. Powtarzała, że jej malarski świat jest zapisem jej własnej rzeczywistości i wolała być określana jako artystka o odrębnym, egzotycznym języku. Jednak przez współczesnych ta sztuka była kojarzona i nadal może się kojarzyć z nurtem surrealistycznym, ale też z drugiej strony – z nurtem sztuki prymitywnej czy etnicznej.

 

Sztuki naiwnej, „nieprofesjonalnej”.

Właśnie. Jednak dzieła Kahlo posługują się takim językiem artystycznym, który jest zupełnie wyjątkowy. Trudno porównać go do czegokolwiek innego, a nawet przypisać do wcześniej przywołanych nurtów. Rodzaj świadomie stosowanego prymitywizmu pozwalał jej podejmować tematy w sztuce nieobecne, czy wręcz objęte tabu.

Malarstwo Fridy jest jedyne w swoim rodzaju i dlatego tak często staje się wielkim źródłem inspiracji. Inni artyści powtarzali – i wciąż powtarzają – cały szereg motywów, które możemy odnaleźć w jej sztuce. W podobny sposób starają się przekładać emocje na język artystyczny, wplatać metafory w swoje obrazy… Strefa metaforyczna sztuki Kahlo jest bardzo często powielana i przejmowana przez współczesne pokolenie artystów. Jest przestrzenią chętnie przez nich podejmowaną, dzięki czemu artystka wciąż pozostaje żywa, także w masowej wyobraźni. Świetnie pokazała to ogromna ilość prac, nadesłanych na zorganizowany przez nas konkurs pt. „Inspiruje mnie Frida”.

 

Czy którąś z nich szczególnie Pani zapamiętała?

Jest ich zbyt wiele i zbyt wiele wartościowych, by móc jedną wyróżnić. Wielu uczestników konkursu zainspirowało się Fridą, idąc w kierunku właściwym dla współczesności, a więc w stronę popkultury i wyrosłego z niej pop-artu.

 

Zapytana o swoje inspiracje, Kahlo odpowiedziała: „Nigdy nie malowałam fikcji. Malowałam swoją rzeczywistość”. Które części życiorysu tej artystki można określić mianem najistotniejszych w kontekście jej twórczości?

Niewątpliwie najbardziej wyrazistym motywem była jej choroba, a także wynikające z niej cierpienie i różnego rodzaju ograniczenia. Fizyczność i emocjonalność wydają się być dwoma filarami, na których opiera się twórczość Fridy, choć nie można zapominać o jej burzliwym związku z Diego Riverą i licznych romansach, które również stanowiły dla niej ważne źródła inspiracji. Miała ogromną determinację w podejmowaniu wyzwań, w dochodzeniu do punktów granicznych, ostatecznych. Podejrzewam, że próbom emocjonalnym, które „przelewała” później na obrazy, w przeważającej większości poddawała się bardzo świadomie.

 

Dlaczego Pani zdaniem Frida tak ukochała sobie autoportrety?

Z pewnością miała ogromną potrzebę autokreacji.

 

Tłumaczyła, że maluje siebie, bo najlepiej siebie zna.

Tak, działała na zasadzie: znam siebie, więc siebie analizuję. Nieustannie „badała” swoje stany fizyczne i psychiczne. Można powiedzieć, że wynikiem tych „badań” były właśnie autoportrety. To było bardzo przemyślane działanie, bo Frida doskonale wiedziała, jak świadomie kreować swój wizerunek, robiła to z ogromną siłą i z bardzo ciekawym efektem. Proszę zauważyć, że w czasach, w których dane jej było żyć, w tych burzliwych i napiętych okolicznościach historycznych i społecznych, taka świadomość była czymś niemal bezprecedensowym. Przecież pojęcie autokreacji zaczęło pojawiać się dopiero od połowy XX wieku!

Warto również wspomnieć o fascynacji Kahlo ludową kulturą meksykańską, jej słabości do przebierania się w piękne, kolorowe stroje, bo w owych czasach to również było bardzo oryginalne. Najbardziej lubiła strój tehuański, strój kobiet z regionu Tehuantepec, gdzie panuje tradycja matriarchatu, który był symbolem kobiecej siły. Ta inspiracja przeplatała się u niej z potrzebą maskulinizacji i emancypacji. Ich wyrazem był choćby garnitur, zakładany przez nią raz na jakiś czas…

 

Skoro o tym mowa – dlaczego to właśnie z twórczością Kahlo utożsamia się tak wiele kobiet na całym świecie?

Bo była artystką o niezwykle silnej i wyrazistej osobowości. Bardzo niezależną, a jednocześnie łatwo poddającą się emocjom. To, co robiła w życiu, odciskało na niej coraz większe piętno, eksploatowało ją fizycznie i emocjonalnie. Jej działalność artystyczna, polityczna i społeczna była przyczyną narastającego zmęczenia i sukcesywnego pogłębiania się choroby. Była jednak człowiekiem, który chciał decydować o sobie od początku do końca – bez względu na wszystko. Dlatego poddawanie się pewnym sytuacjom czy wpływom różnych  ludzi, również należy oceniać jako dobrowolne i świadome decyzje. Nic dziwnego, że dla kobiet – również tych współczesnych – jest ona prawdziwą ikoną.

 

Nawet autorytetem.

Zwłaszcza, jeśli chodzi o kwestie kobiecej autonomii. Poza tym, trzeba podkreślić jej bardzo krytyczny stosunek do nurtów, obecnych wówczas w sztuce, a także do całego środowiska artystycznego. Można pomyśleć, że ostre sądy wydawane na ich temat, świadczyły o jej bucie i pysze. Nawet jeśli tak jest, to świadczyły również o sile. Frida potrafiła powiedzieć wprost, że coś jej nie interesuje, że jakieś zachowanie jest jej obce. Zawsze mówiła swoim językiem.

 

Jej zamiłowanie do ideologii komunizmu to fakt, z którym trudno polemizować.

Takie są fakty historyczne. Frida Kahlo bardzo świadomie podpisywała się pod manifestami promującymi porządek lewicowy oraz ideologię komunistyczną. Jednoznacznie oceniała je jako te, które są w stanie zmienić rzeczywistość społeczną na lepsze. To nie był jej chwilowy flirt, ale poważny – i znów, bardzo świadomy – związek z tą ideą.

 

Śmierć, samotność, przemoc – to tylko niektóre przykłady trudnej tematyki podejmowanej przez malarkę. W dzisiejszych czasach takie tematy często są ignorowane przez społeczeństwo. A jednak obrazy Kahlo zdołały przebić się do powszechnej świadomości, uwiodły ludzi na całym świecie, a ona sama stała się jedną z ikon popkultury. Co jest największą siłą jej malarstwa?

To, że miała odwagę mówić i malować to, o czym my często nawet nie mamy odwagi pomyśleć. Jej niezależność, barwność, emocjonalność, trudne życie, liczne romanse i zdolność autokreacji – wszystkie te aspekty powodują, że jest ona postacią szalenie atrakcyjną. Z życiorysu Fridy można „powyciągać” naprawdę wiele rzeczy, które mogą być przekonywujące dla znacznie szerszej grupy ludzi aniżeli koneserzy sztuki. Ona przełamywała ograniczenia i schematy, które – w wielu przypadkach – obowiązują do dziś.

 

Wystawa „Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst” to dla Pani największy powód do dumy jako dyrektorki CK Zamek?

To dla mnie wielka satysfakcja, jednak na pewno nie powiedziałabym, że ta wystawa jest dla mnie największym powodem do dumy. Zadowolenie czerpię przede wszystkim z codziennej działalności CK Zamek. Mówię to zupełnie szczerze! Wystawę traktuję jako bezcenną szansę – wierzę, że przyjdzie na nią również wiele osób, które jeszcze Zamku nie odwiedziły. Chciałabym, aby mogli zobaczyć, jak wiele się u nas dzieje. Wierzymy, że dzięki wystawie o Fridzie uda się nam pozyskać wiele nowej publiczności.

 

Pokazanych zostanie ponad 200 prac, w tym prawie 40 dzieł Fridy i Diego. Również te powszechnie znane, jak „Autoportret z naszyjnikiem”, „Portret Diego Rivery” czy „Autoportret MCMXLI”.

Muszę podkreślić, że taka liczba prac obojga artystów wynika wyłącznie z naszych ograniczeń finansowych. Gdyby nie one, prezentowanych prac byłoby jeszcze więcej. Od początku wiedzieliśmy, że nie jesteśmy w stanie zorganizować wystawy wszystkich dzieł Fridy, albo tak okazałej jak te, które odbywają się w największych miejscach wystawienniczych w Europie. Wiedzieliśmy też, że chcemy zaprezentować dzieła Fridy i Diego w sposób nietuzinkowy, naszym celem była wystawa o bardzo unikalnym charakterze. Nie będzie przesadą powiedzieć, że taka wystawa nigdy przedtem się nie wydarzyła i zapewne już nie wydarzy.

 

Stąd polski kontekst?

No właśnie, powstała idea przedstawienia prac Kahlo i Rivery w kontekście artystek polskiego pochodzenia, z którymi oni współpracowali. W ich bliskim otoczeniu znajdowały się dwie artystki: malarka i graficzka Fanny Rabel – jedna z czterech najzdolniejszych uczennic Kahlo oraz Bernice Kolko – fotografka, która towarzyszyła Fridzie w ostatnich latach jej życia.

W kontekście relacji Polski i Meksyku, warto też powiedzieć o jeszcze jednym istotnym elemencie wystawy – przywołującym pamięć o warszawskiej Wystawie Sztuki Meksykańskiej w 1955 roku. W tamtym okresie była ona jednym z najważniejszych wydarzeń artystycznych, przyciągnęła ponad 300 tysięcy osób! Nie każdy wie, że właśnie na tej wystawie zaprezentowany został „Zraniony stół” – największy obraz, jaki kiedykolwiek namalowała Frida. Co ciekawe, po wystawi ślad po nim zaginął.

 

Niektórzy uważają, że gdyby nie Diego Rivera, to Frida Kahlo nigdy nie stałaby się artystką, którą podziwia świat. Zgadza się Pani z tym? Wiadomo, że Rivera był jej mistrzem, mentorem, przewodnikiem, nauczycielem, bożyszczem, ale za jego życia wciąż pozostawała w cieniu.

Trudno powiedzieć, jakie byłyby jej losy, gdzie nie Rivera. Frida Kahlo zajmowała się malarstwem na długo zanim go poznała, jednak to on umocnił w niej tę pasję. Chętnie słuchała jego rad i niewątpliwie liczyła się z jego zdaniem, zwłaszcza jeśli chodzi o kwestie artystyczne. W jego otoczeniu pozostała do końca swojego życia. Warto pamiętać, że za życia nie była rozpoznawalna nawet w środowisku artystycznym rodzimego Meksyku. Owszem, jej prace spotykały się z pozytywnym odbiorem, jednak zawsze postrzegane były przez pryzmat twórczości Rivery.

 

Wystawie prezentującej ich sztukę towarzyszyć będą lekcje muzealne, wykłady, zwiedzanie i warsztaty twórcze. Dlaczego warto z nich skorzystać?

Bardzo zależy nam na tym, aby program edukacyjny związany z wystawą był jak najbogatszy i przeznaczony dla różnego odbiorcy. Chcemy pokazać, jak istotne jest nie tylko obcowanie ze sztuką, ale również pogłębianie wiedzy na jej temat. Warto nauczyć się czytać dzieła sztuki, bo to daje o wiele więcej możliwości do ich pełnego przeżywania. Mam nadzieję, że nam się to uda!

 

CK Zamek, wystawa „Frida Kahlo i Diego Rivera. Polski kontekst”, czynna od 28 września 2017 do 21 stycznia 2018

 

ANNA HRYNIEWIECKA– dyrektorka Centrum Kultury ZAMEK. Historyczka sztuki, absolwentka studiów podyplomowych z Zarządzania Przedsiębiorstwem na Akademii Ekonomicznej w Poznaniu. Od 1992 roku pracowała jako sekretarz redakcji i dziennikarz w Radiu „S” – pierwszej w Poznaniu prywatnej rozgłośni radiowej, a następnie w poznańskim oddziale Telewizji Polskiej, gdzie realizowała m.in. reportaże i programy dokumentalne. Od 1999 roku zastępca dyrektora ds. programowych Centrum Kultury Zamek w Poznaniu. W latach 2000 – 2006 pełniła funkcję rzecznika prasowego Międzynarodowego Festiwalu Teatralnego Malta. Od 2012 roku dyrektorka CK Zamek. Była jedną z inicjatorek powstania Sztabu Antykryzysowego na rzecz poznańskiej kultury, a następnie współorganizowała Poznański Kongres Kultury

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
1
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0