Goście Radziwiłłów: Witold Banach
Opublikowano:
22 lutego 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
W październiku 2022 roku, w ramach programu pt. "Goście Radziwiłłów", odbyła się trwająca cztery tygodnie rezydencja literacka. W jej trakcie, pięć osób pracowało nad autorskimi utworami lub przekładami.
Program „Goście Radziwiłłów” został zainicjowany przez Samorząd Województwa Wielkopolskiego w roku 2020.
Rezydentów zaprosił Pałac Myśliwski Książąt Radziwiłłów w Antoninie – Dom Pracy Twórczej.
Jednym z uczestników Programu „Goście Radziwiłłów” był pisarz Witold Banach, który w czasie pobytu w Antoninie pracował nad książką pt. „Kroniki literackie Antonina”, na którą złożyły się utwory opowiadające o osobach, które gościły w Antoninie w przeszłości. Poniżej prezentujemy jej fragmenty:
Rok 1824
Epizod Podróży bez celu Fryderyka Skarbka,
z Mikołajem Chopinem w tle
Uważany jest za polskiego pioniera liberalizmu gospodarczego, porównywano go nawet do Adama Smitha, ponieważ podobnie jak szkocki myśliciel łączył problematykę polityczną ze społeczną, ujętą w historię danego kraju, w przypadku Skarbka – Polski. Pochodził z rodziny wywodzącej się ze starego rycerskiego rodu Awdańców, którego pierwszym znanym przedstawicielem był Jakub Skarbek z Góry, dowodzący chorągwią pod Grunwaldem.
Nasz bohater był jednym z czworga dzieci Kacpra Skarbka, kasztelanica inowrocławskiego, rotmistrza kawalerii narodowej Rzeczypospolitej i bogatej mieszczki Ludwiki z Fengerów, córki bankiera toruńskiego. Przyszedł na świat 15 lutego 1792 roku. Do 1798 roku rodzina Skarbków mieszkała w grodzie Kopernika, później przeniosła się do dóbr rodzinnych w Izbicy Kujawskiej i Żelazowej Woli. Pierwszych dwóch nauczycieli Fryderyk Skarbek wspominał bardzo źle, byli niedbale wykonującymi swoje obowiązki obłudnymi oszustami. Dopiero, gdy los zetknął młodego Skarbka z Mikołajem Chopinem, ojcem przyszłego kompozytora, życie chłopca odmieniło się.
Fryderyk Skarbek w swoich Pamiętnikach wystawił mu piękną opinię:
Nie był on przejęty zasadami przesadzonej wolności republikańskiej, ani udawaną bigoterią emigrantów francuskich, nie był także rojalistą bałwochwalczą czcią dla tronu i ołtarza przejętym, ale był moralnym i poczciwym człowiekiem, który poświęciwszy się wychowaniu młodzieży polskiej, nie zakładał sobie nigdy tego, aby ją przekształcać na Francuzów i wpajać w nią zasady we Francji górujące. (…) Pod tym czcigodnym nauczycielem, który dozgonnie był najlepszym moim i całej rodziny mojej przyjacielem, otrzymałem najpierwsze moje naukowe usposobienie, które, w chwili gdym do szkół przechodził, zasadzało się więcej na ogólnem rozwinięciu władz umysłowych, niż na szczegółowym wyuczeniu moich przedmiotów naukowych. (…)
Rok 1829
Antonińskie „najazdy”
Ucieczka w ukojenie
Pałac w Antoninie miał być dla Radziwiłłów ucieczką z Berlina, ale też z Poznania i śląskiej siedziby w Ruhberg. Historia nadziei na małżeństwo ich córki z synem króla Prus zakończyła się serią kolejnych ekspertyz, uniemożliwiających jego zawarcie. Król ostatecznie zdecydował: Wilhelm nie może się ożenić z Elizą, a posłuszny jego woli syn skapitulował i 24 czerwca 1826 roku napisał do Radziwiłłów patetyczny list, kończąc go słowami:
Żegnam się więc z Wami, z Elizą, koniec z moim związkiem, który czynił moje życie szczęśliwym! Węzeł miłości między mną i Elizą jest rozwiązany – nich pozostanie mi jej przyjaźń – aż do śmierci.
Księżna Luiza napisała już wcześniej do króla, poirytowana jego niezdecydowaniem w sprawie zgody na małżeństwo i zlecaniem kolejnych ekspertyz badającym godność rodu jej męża. Teraz w odpowiedzi pisze list pełen goryczy i wyrzutów, z trudem panuje nad niezbędną formą, jaka powinna być zachowana w zwracaniu się do władcy, docenia czułość ojca, ale podkreśla:
Bólu matczynego serca nie jesteście w stanie pojąć.
Co z jej słów pełnych troski o córkę, dających do zrozumienia, jak bardzo została skrzywdzona, zrozumiał król, którego sześcioletnie niezdecydowanie spowodowało katastrofę w życiu rodziny księcia Antoniego Radziwiłła, tak wiernego i zawsze lojalnego wobec pruskiego dworu? Księżna Luiza nie miała odwagi pokazać listu królewskiego Elizie w Poznaniu, ale nie sposób było teraz w tym dużym mieście funkcjonować w otoczeniu ludzi, którzy wiedzą już, co się stało. Chciała zaoszczędzić córce tych spojrzeń pruskich urzędników, przechodniów, otoczenia dworu poznańskiego. Czekam tylko na okazję, by wyjechać na wieś, gdzie ból mojej córki nie będzie mieć świadków – napisała Luiza do króla. (…)
Rok 1843
Zimny prysznic od księżnej Dino
W 1711 roku zmarł Fryderyk Wilhelm Kettler, władca polskiego lenna Kurlandii. Dodajmy, bardzo efektywnego w samodzielnej ekspansji. W przeszłości pośrednią drogą dało ono Polsce – na krótki czas – jedyne w jej historii kolonie: na wyspie Tobago i u ujścia rzeki Gambii. Kettler nie pozostawił męskiego potomka, co doprowadziło do zawiłej gry między stanami kurlandzkimi, Petersburgiem, Dreznem i Warszawą, o schedę po wygasłej dynastii. Ten pojedynek, ostatecznie wygrał protegowany Rosji Ernst Jan Biron, a później – w czasach panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego – jego syn Piotr. Jego trzecią żoną została Anna Karolina Charlotta Dorota von Medem, która w chwili ślubu, w 1779 roku, miała osiemnaście lat i od pana młodego była młodsza o lat trzydzieści siedem.
W kilka miesięcy po ślubie Bironowie udali się do Berlina, gdzie zostali przyjęci przez rodzinę królewską i tam również pierwszy raz spotkała ich jedenastoletnia księżniczkaLuiza, przyszła żona księcia Antoniego Radziwiłła. Zapamiętała i opisała w Pamiętnikach swoje wrażenia związane z poznaniem książęcej pary.
W tym samym sezonie stary książę Kurlandzki ze śliczną małżonką przejeżdżali przez Berlin, jadąc do Włoch. Młoda, pełna wdzięku, dobroci, słodyczy, nieposzlakowanego charakteru, była zupełnym przeciwieństwem swego męża, ostrego i nieznośnego.
Jej osoba oczarowała wszystkich, a nawet moją mamę, która była bardzo wymagająca. Miała wówczas dwadzieścia lat. Obdarzała mnie szczególną łaską i pozwalała często przychodzić do siebie. Przyjaźń jej napawała mnie dumą.
Od czasu śmierci Fryderyka Wilhelma Kettlera los Kurlandii – jako odrębnego bytu politycznego – stał pod znakiem zapytania. W czasach Sejmu Wielkiego część posłów Rzeczypospolitej pragnęła odzyskania kontroli nad lennem, o którym dotąd decydowała Katarzyna. Caryca miała jednoznaczne plany względem tego obszaru. W 1790 roku, w wieku niespełna czterech lat, zmarł jedyny syn Bironów. Niepewny los ich dziedzictwa sprawił, że już Ernst Jan jeszcze w 1735 roku „zakupił wolne państwo stanowe Syców”, a jego syn Piotr w 1786 dokupił jeszcze lenno żagańskie. Miał też podberlińską posiadłość Friedrichsfelde i pojezuickie dobra otyńskie koło Zielonej Góry.
Rok 1875 i dalej
Księdza Śmigielskiego zabawy w chowanego
(także w antonińskim pałacu)
Dla progresywnych aktywistów ta historia może wydawać się nieciekawa.
Kto wie, może niektórzy rację przyznaliby Bismarckowi, co chciał oddzielić Kościół od państwa. To zwłaszcza z dzisiejszych realiów III RP należy uznać za ideę słuszną. Jednakże Bismarck rozdział realizował jako podporządkowanie Kościoła państwu i wyłączenie wszelkiego wpływu Rzymu na jego organizację. A to już pachnie skompromitowanymi systemami XX wieku.
Chciał też Bismarck odseparować duchowieństwo od agitacji politycznej, co też z dzisiejszej perspektywy może kusić akceptacją, ale w realiach sytuacji ludności polskiej z zaboru pruskiego walka kanclerza z Kościołem miała oblicze walki z polskością.
Między innymi o zmaganiach Polaków z Bismarckiem opowiadał serial „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy”, emitowany na początku lat 80. XX wieku. W całości poświęcony zmaganiom Polaków z zaborcą pruskim od czasu pokonania Napoleona, aż po zwycięskie powstanie wielkopolskie 1918 roku. Jednym z bohaterów filmu był ksiądz Walenty Śmigielski, zapamiętany w Ostrowie przez powstałą w czasie jego proboszczowania monumentalną farę, obecnie konkatedrę. W 1920 roku, podczas kilkutygodniowej służby wojskowej w Ostrowie, zachwycał się nią Jarosław Iwaszkiewicz.
Strasznie miłe, czyste miasteczko, kościół nowy trochę niemiecki, ale najładniejszy z kościołów współczesnych, jaki widziałem, szczególnie we środku biały marmurowy, taki wykończony artystycznie w każdym szczególe, że robi nadzwyczajne wrażenie – pisał w liście do matki ówczesny skamandryta.
Zanim jednak Śmigielski został proboszczem, na początku kariery duchownego, był przez kilka lat – z punktu widzenia i prawa cesarskich Niemiec – nielegalnym księdzem misjonarzem. (…)
Rok 1956
Pan Gustaw dostrzega w Antoninie szansę dalszej kariery literackiej
Zabawa w romanse pana wicestarosty
W latach dwudziestych XX wieku był pochłonięty swoją twórczością bardzo specyficzną, ale chyba traktowaną jak najbardziej poważnie. Pierwsze próby podejmował bodaj już podczas Wielkiej Wojny, gdy zmartwychwstała Polska, rozpisał się na dobre. Sądził, że pisane przez niego romanse przyniosą mu sławę, popularność i może nawet pieniądze. Wreszcie pierwszą ukończoną powieść Banknoty Marjanki przesłał krakowskiemu księgarzowi Janowi Czerneckiemu, wydawcy, który pod Wawel przybył z pobliskiej Wieliczki. Wsławił się pierwszymi fotografiami słynnej kopalni.
Wkrótce – w roku dwudziestym – książka się ukazała, w niezłym towarzystwie. Na tylnej stronie okładki wydawca polecał również między innymi: Balzaca Córkę Ewę, Boya Szopkę krakowską Zielonego Balonika, Gautiera Pannę de Maupin, Grabińskiego Na wzgórzu róż i Demona ruchu. Powieść pana Bojanowskiego nawet dość dobrze się sprzedawała, chociaż z pewnością nie wyróżniała się wyrafinowanym stylem, ważnym przesłaniem społecznym czy prawdą psychologiczną. Romans raczej z dolnej półki, trochę banalny, trochę nierzeczywisty. Już same tytuły debiutanckiego i kolejnych romansów ostrowskiego literata wiele mówiły o ich zawartości. Po Banknotach Marjanki ukazały się jeszcze: Wstyd, Dziewczyna z raju, Pasztet z dziewczęcego serca, Kropla krwi panieńskiej, Farsa o szalonym tańcu. Banknoty… miały dwa wydania, Pasztet… miał ponoć szansę na sfilmowanie. Echo tej pogłoski znajdujemy w satyrycznym pisemku „Pokrzywy”, w wierszyku na okoliczność Świętego Mikołaja życzono natchnionemu Gustawowi, aby nakręcono film z jego dzieła Pasztet z dziewiczego serca. Czy tytuł przekręcono świadomie, czy uczyniono to bezwiednie lub z woli freudowskiej podświadomości, tego się już dzisiaj nie dowiemy.
Pisał romanse w najbardziej niewinnym tego słowa znaczeniu. Nie były pornograficzne, daleko im do wyuzdania, żadne tam Życie domów publicznych czy Spowiedź studentki. Cała frywolność w jego powieściach ograniczała się do licznych figurek nagich Wenus i tańczących Efebów; kochankowie co najwyżej „przylegali ustami rozchylonych warg”, „słodkimi i wilgotnymi”; dziewczęta miały „pysznie wykrojone łydki” i „małe nerwowe stópki”. Jedna z „najmocniejszych” fraz to słowa kuzyna Karola do Piotra, który porzucił kobiece uroki na rzecz rozkoszy dobrego jedzenia:
– Piotrusiu, powiedz szczerze: czy ty istotnie przekreśliłeś miłość? Czy rozkosze stołu zastąpiły ci na zawsze puchy dziewiczego łona? (…)