Audio-widzenie
Opublikowano:
5 stycznia 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Nie boimy się bawić sztuką, staje się wtedy nam bliższa” – deklaruje Bartek Lis, inicjator projektu „Sztuka w ciemno” realizowanego przez Centrum Praktyk Edukacyjnych w Centrum Kultury ZAMEK, a skierowanego nie tylko do osób z dysfunkcjami sensorycznymi, lecz także wszystkich gotowych zasłonić oczy.
Barbara Kowalewska: Jest pan jednym z inicjatorów cyklu akcji, którą realizujecie w Centrum Praktyk Edukacyjnych. Jakie są korzenie tego projektu?
Bartek Lis: Historia tej inicjatywy jest dłuższa niż to, co robimy teraz. Zaczęło się w 2013 roku w Muzeum Współczesnym Wrocław, gdzie byłem kuratorem projektów społecznych i tam z Magdą Skowrońską, która jest obecna także przy tym projekcie, wpadliśmy na pomysł, żeby zrobić warsztaty sensualne do wystawy rzeźb Pawła Althamera „Polietylen. W ciemności”.
Spróbowaliśmy nakłonić kuratorkę, Dorotę Monkiewicz, żeby można było te eksponaty dotykać, oczywiście ręką uzbrojoną w rękawiczkę. Konserwatorka okrzyczała nas, ale dyrektorka stwierdziła, żeby zapytać samego artystę, i Paweł Althamer zgodził się.
Polietylen to plastik, który ma swój zapach, można go różnie uformować, można tworzyć z niego rozmaite formy, np. nakładając na twarze, co daje doświadczenie haptyczne, dotykowe. Na początku myśleliśmy wąsko, żeby udostępniać sztukę osobom niewidzącym, ale nie chcieliśmy z kolei tworzyć getta, od początku miało to być wydarzenie również dla widzących, pod warunkiem, że zgodzą się zasłonić oczy na czas wejścia na wystawę. Już wtedy ekspozycji towarzyszyły warsztaty. Opracowaliśmy w ten sposób kilkanaście wystaw, niektóre były prawdziwym wyzwaniem, jak ekspozycja fotografii Gordona Parksa, 2017 rok; trzeba było poszukać innego języka, by w sposób ciekawy opowiedzieć materię stricte wizualną.
BK: Od kiedy takie pomysły realizujecie w Poznaniu?
BL: Od 2018 mieszkam tu i pracuję w CK ZAMEK. Kiedy tu przyjechałem, przekonywałem Anię Hryniewiecką i Zofię Starikiewicz, które bardzo szybko zgodziły się, by do każdej wystawy odbywały się tego typu warsztaty. Dwukrotnie udało nam się z Magdą Skowrońską zrealizować działania podobne do tych we Wrocławiu przy wystawach artystów czechosłowackich ( „Poza miastem! Sowiniec jako nieoficjalne centrum czechosłowackiej kultury 1974–1989”) i Sophie Taeuber-Arp („Wkraczając w nowy wymiar”). Sztuka Taeuber-Arp to są lata 30. Proste strukturalne obrazy, ciekawe, ale zadawaliśmy sobie pytanie, co z tym zrobić? Wiedząc, że artystka była też tancerką, przywołaliśmy sferę dźwiękową z lat 20. i 30., okazało się, że na obrazach „widać” ten taniec.
Trzeba pamiętać, że ruch jest niezbędnym elementem tworzenia sztuki. Staje się to bardziej czytelne, gdy się zasłoni oczy.
Mieliśmy więc tu taniec, ale też kostki domina, odwzorowujące elementy figuratywne, które pojawiają się na pracach artystki. Żeby to opowiedzieć, można wręczyć niewidzącym te kostki do rąk. Jednym z ważnych elementów takiego zwiedzania jest audiodeskrypcja, niezbędna dla osób, które nie widzą. Muszą mieć to jakoś opowiedziane, żeby sobie wyobraziły to, czego nie są w stanie zobaczyć.
BK: Audiodeskrypcja nie jest niczym nowym. Czy zatem możemy mówić o różnicy między audiodeskrypcją „zwykłą”, opisową a audiodeskrypcją artystyczną? Ktoś może opisać obraz na zasadzie „tu są kropki i kreski, kropki są czarne, a kreski czerwone”, a ktoś inny opowie to w sposób pobudzający wyobraźnię. Czy tu mamy do czynienia z tym drugim sposobem?
BL: Dziękuję, że zwróciła pani na to uwagę, bo to nam się wydaje bardzo ważne. Audiodeskrypcja jest pewnym uproszczeniem. Mówi się o dwóch szkołach audiodeskrypcji: białostockiej – mamy tu suchy, techniczny opis, pozbawiony dodatkowej opowieści, i warszawskiej, w której zakłada się stworzenie jakiejś interpretacji tego, co widzimy. Wolę tę drugą, bo ona nie udaje, poza tym opis sztuki musi wzbudzać jakieś emocje, bo to nie jest opis łóżka.
Spoglądamy zatem na pracę i tworzymy opowieść o niej. Informacje zwrotne od użytkowników potwierdzają, że im to odpowiada, że odbierają to jako część przedstawienia, jak oddzielny gatunek.
Jedna z prac Sophie to był obraz złożony z okienek, gdzie każde z nich ma inny kształt i wielkość. Opisując ją, odwoływałem się do różnych doświadczeń osób niewidzących z czasów, gdy coś jeszcze widziały. Wydaje mi się, że kluczem do sukcesu jest tu sięganie do analogii. U końca mojej rozbudowanej, wielowątkowej audiodeskrypcji poczęstowaliśmy uczestników kostkami czekolady, bo również takie skojarzenia budził obraz. Połączyliśmy przez to różne zmysły: słuch, smak, zapach. To rodzaj manipulacji, ale przecież każda sztuka jest manipulacją w tym sensie, że ma nas gdzieś emocjonalnie poprowadzić. Przy odbiorze sztuki każdy stan jest lepszy niż neutralność.
BK: Dodatkowym wyzwaniem jest realizowanie takich projektów w czasie pandemii, kiedy posługujemy się głównie środkami wizualnymi w przekazie zdalnym. Zadaliście sobie pytanie, jakie mogą być inne kanały dotarcia do osób z niepełnosprawnościami sensorycznymi. Ale też twierdzicie, że nadal brakuje wobec tych osób uważności. Skąd się wzięło to twierdzenie?
BL: Jako socjolog robiłem w kwietniu wspólnie z Katarzyną Chajbos badania dla Wydziału Kultury Urzędu Miasta Poznania, dotyczące tego, jak funkcjonował system kultury w tych pierwszych miesiącach izolacji, jakie działania były podejmowane przez różne instytucje i organizacje nieformalne. Zobaczyliśmy, że pandemia obnażyła naszą nieuważność na osoby z dysfunkcjami sensorycznymi. Na szczęście w Internecie jest coraz więcej materiałów z tłumaczeniem na język migowy, ale w przypadku osób niewidzących jest gorzej. Instytucje kultury, przechodząc na funkcjonowanie w formie zdalnej, zapomniały o osobach z dysfunkcjami sensorycznymi. Na kanwie tych obserwacji powstał projekt w ogłoszonym przez ministerstwo konkursie „Kultura w sieci”, aby wyjść naprzeciw głównie osobom niewidzącym.
BK: Osoby niesłyszące w „świecie obrazkowym” lepiej sobie dają radę?
BL: Nie jest to takie proste. Mogą one w świecie zdominowanym przez obraz lepiej funkcjonować, ale nie musi to dotyczyć przeżywania sztuki. Uczestniczyłem w projekcie warszawskim, w którym osoby niesłyszące mówiły, że sztuka nie jest dla nich potencjalnie atrakcyjna, bo w systemie edukacji, gdy trafiają do szkół specjalnych, uważność na sztukę nie jest priorytetem. Więc potem jako dorośli nie traktują tego jako coś interesującego. Mimo to wydaje mi się, że warto próbować. Dlatego z dziesięciu nagrań w ramach naszego projektu „Sztuka w ciemno” cztery ostatnie są już nagraniami wideo, które pokazują, jak prowadzimy taki warsztat, mają one też tłumaczenie na język migowy. Chcemy być jak najbardziej dostępni dla osób z różnymi dysfunkcjami.
BK: Jak przebiega nawiązywanie kontaktu z odbiorcą podczas tych słuchowisk?
BL: Nie jest tak, że wybrane przez nas techniki pracy wybraliśmy arbitralnie. Ważne było to, jak dochodziliśmy do realizacji tych nagrań. Towarzyszył temu warsztat wstępny, w którym brały udział osoby z Zamku, znające wystawy, osoby zajmujące się tematyką niepełnosprawności Marcin Halicki z Fundacji „Miłych Ludzi”, ale też dr Kamil Pietrowiak, który robił doktorat na temat osób niewidomych i dostarczał nam informacji, na co zwrócić szczególną uwagę. Wspólnie naszkicowaliśmy wstępny warsztat, a Kamil przeprowadził potem rozmowy z czterema osobami, naszymi potencjalnymi odbiorcami, pytając, jak oceniają pomysł i co można jeszcze zrobić, żeby to lepiej funkcjonowało.
Feedback był bardzo ważny, wiedzieliśmy na przykład, czego nie robić. To wszystko potem wzięliśmy pod uwagę, tworząc konkretne scenariusze.
Sama strona internetowa, na której słuchowiska są zawieszone, została przygotowana z uważnością na potrzeby osób z dysfunkcjami sensorycznymi. Szukaliśmy specjalnie firmy, która ma w tym zakresie doświadczenie. Deskrypcje fotografii są w tzw. tekście alternatywnym, tzn. każde ze zdjęć w galerii jest opisane. Osoby niewidome, najeżdżając myszką na zdjęcie, będą miały odczytany jego opis. Nawet w fazie przygotowywania samego narzędzia informatycznego realizatorzy strony konsultowali się z osobami niewidomymi, żeby uzyskać odpowiedź, czy to jest przygotowane tak, że łatwo się im po niej poruszać. Powstał produkt, który może być rozwijany – taka jest nasza ambicja. Mam nadzieję, że po pandemii będziemy mogli wrócić do warsztatów również w realu. Badawcza perspektywa w CPE w tym projekcie jest równie ważna, bo chcemy się dowiadywać, jak to, co robimy, sprawdza się. Będzie więc też zewnętrzna ewaluacja tego projektu – jesteśmy gotowi na rozwój.
BK: Jak przebiega taki warsztat teraz, w formie zdalnej?
BL: Forma każdego z nich zmienia się w zależności od tematu: są to cztery audycje do wystawy impresjonistów oraz po trzy do ekspozycji Izabeli Gustowskiej i Doroty Nieznalskiej. Jest też audycja wprowadzająca. Pojawia się tu właśnie audiodeskrypcja o charakterze interpretatywnym. Proponujemy również moją rozmowę z Magdą Skowrońską realizowaną w studio radiowym, gdzie wybrane elementy z prac artystycznych czynimy tematem dyskusji, odwołując się do doświadczeń naszych słuchaczy.
Zadajemy pytania do refleksji albo prosimy o wykonanie jakiegoś prostego ćwiczenia fizycznego lub wykorzystanie prostych rekwizytów, np. kartki papieru. Zgniatając ją, możemy słuchać, jak to brzmi, tak jak możemy oddać dźwięk deszczu przez szkicowanie ołówkiem.
Realizatorzy strony brzmieniowej, członkowie Kolektywu Artystycznego „wju”, słuchali naszych wskazówek co do dodatkowego udźwiękowienia i nagrywali potrzebne odgłosy, które słychać w tle i to wzmacnia efekt. Fajnym pomysłem uzupełniającym każde z nagrań jest czytanie fragmentów literatury przez Basię Prądzyńską, której zadaniem było poszukanie fragmentów poezji czy prozy, które rezonowałyby z głównym tematem warsztatu, jak „bliźniaczość” czy „norma” – u Nieznalskiej czy Gustowskiej.
Dajemy też słuchaczom możliwość włączenia się ze swoją reakcją – mogą dzielić się obserwacjami na temat audycji, bo strona internetowa pozwala na to, by anonimowo wpisać swój komentarz, przemyślenie, skojarzenie.
Wiem, że to nie jest na takim poziomie interaktywności, jaki chcielibyśmy uzyskać, ale wciąż uczymy się, chcemy doskonalić formę przekazu.
BK: Jak to wygląda technicznie, czy wystawy w ramach w projektu można zwiedzić tylko w jakimś określonym czasie, czy są dostępne na stałe w sieci?
BL: Po zrealizowaniu są już w internetowym archiwum. Będziemy kontynuować nasze działania przy kolejnych wystawach. Do tych audycji, które już są w „mediatece”, jest stały dostęp na stronie www.sztukawciemno.pl. Można je wybierać jak książki z półki w bibliotece. Wszystko jest czytelne, na pasku górnym mamy zakładki o projekcie, poszczególnych wystawach, można kliknąć na określoną kategorię, np. impresjonizm, lub wejść na zakładkę z wszystkimi 14 warsztatami. Umieściliśmy też galerię zdjęć dokumentujących, jak wyglądał proces pracy, dostępną z deskrypcją. Strona jest intuicyjna i dobrze się nawiguje.
BK: Może przy okazji pozwoli to na powstanie nowego gatunku sztuki? Ważne jest dla was nie tylko udostępnienie sztuki, ale przybliżenie jej innym.
BL: Tak, zwracamy uwagę na kontekst, żeby nie było typowej sytuacji tworzenia sztuki dla sztuki. Każde dzieło jest o czymś, a że lubimy słuchać opowieści, to chcemy się tym narzędziem posłużyć w naszej pracy. Nie boimy się mówić, że warto się sztuką bawić i ta zabawa nie odejmuje szacunku artyście, a jego dzieła mogą w ten sposób stać się bliższe i łatwiejsze w odbiorze. Chodzi o to, żeby sztuka była między ludźmi. Zresztą fakt zasłonięcia oczu ułatwia to zadanie, bo nie czujemy się zobligowani, żeby zaraz coś interpretować; możemy też zapomnieć o swoich uprzedzeniach związanych ze sztuką współczesną. To trochę tak, jak z dzieckiem – gdy zasłoni oczy, wydaje mu się, że znika.
Bartek Lis – kurator projektów społecznych w Centrum Praktyk Edukacyjnych w Centrum Kultury ZAMEK w Poznaniu, socjolog (doktor nauk społecznych), edukator i animator kultury.