fot. Marta Baszewska (fotoedycja)

Felieton Wojtaszczyka. Kochankowie z Warszawy

To istny kryminał, który kryminałem nie jest. Raczej reportaż, ale trzymający w napięciu, dążący do rozwikłania zagadki „dlaczego nie ma teczek SB Michela Foucault, skoro wiadomo, że były” i „kim był Jurek, który przyczynił się do wydalenia filozofa z Polski”. Zagadka zawarta jest w książce „Foucault w Warszawie”, a detektyw to Remigiusz Ryziński.

Francuski filozof odwiedził stolicę kilkakrotnie, jednak to przełom roku 1958 i 1959 jest kluczowy dla omawianej książki. Właśnie wtedy, podczas tzw. małej stabilizacji, Foucault spędził w Warszawie dziesięć miesięcy, ponieważ powołano go na dyrektora Ośrodka Kultury Francuskiej przy Uniwersytecie Warszawskim. Władzy średnio to było w smak, chociaż odwilż po czasach stalinowskich na dobre zagościła w ówczesnych mediach i sercach obywateli.

Wiadomo dwie rzeczy: Michel był jawnym gejem oraz to, że wtedy i wtedy był w Polsce. Nic poza tym. Dlatego też pobyt filozofa jest pretekstem do opowiedzenia o społeczności gejowskiej lat 50. i 60. Ryziński, skończywszy kwerendę w IPN, szuka osób, których personalia wyczytał w teczkach z nadzieją, że nie tylko zweryfikuje to, co znalazł, ale również odpowie na kolejne pytania: Czy oni znali Foucaulta? Czy byli jego kolegami lub/i kochankami? I znowu: dlaczego nie ma teczek Francuza?

Warszawa była wtedy smutna i szara, tylko niektóre jej części rozświetlały neony. Wybrane kawiarnie mamiły przebywaniem w innej czasoprzestrzeni, z dala od niedoborów, biedy, nieodbudowania, czyli całego syfu komuny. Pomiędzy gośćmi lokali, szaletów miejskich i parkowych zaułków, w których spotykali się homoseksualiści, wtyczki SB. Ich zadaniem była inwigilacja gejów, tylko dlatego, że ci mają inną orientację seksualną.

Ryziński rozmawia z wieloma homoseksualistami, których młodość przypada na lata ‘58 i ‘59. Część z nich znała Foucaulta, inni tylko o nim słyszeli, jednak każdy z nich ma swoją prywatną mitologię ówczesnych czasów.

Czy wiedzieli o inwigilacji? Tak, część z nich sama donosiła. Remigiusz Ryziński w jednym z wywiadów powiedział, że „intymność ludzka to bardzo dobry towar”, dlatego też SB z taką łatwością wykorzystywała homoseksualistów do współpracy, a zastraszania były na porządku dziennym.

Reportażysta przytacza smaczki z teczek na temat osób nieheteronormatywnych (oczywiście wtedy nie używano takiego słownictwa), np.:

„Homoseksualne paczki, bractwa i związki stały się obsesją agentów SB. Autorzy raportów starają się powiązać inwigilowanych mężczyzn w pary i grupy – w myśl zasady, że wykluczeni tworzą koligacje, które stają się alternatywą dla relacji rodzinnych”,

 

albo:

„te [homoseksualne – przyp. K.W.] tendencje powodują lub są źródłem różnego rodzaju przestępstw natury kryminalnej, zwłaszcza zabójstw (…) rabunków itp. (…) okoliczności te mogą być również wykorzystywane w oddzielnych przypadkach do działalności antypaństwowej” (może się mylę, ale odblask takiego myślenia obecny jest po dziś dzień, wystarczy wspomnieć „homolobby”).

To właśnie romans miał przyczynić się do wydalenia Michela Foucaulta z Uniwersytetu. Romans spreparowany, bo Jurek od początku był „wynajęty” do tego zadania, mało tego – najprawdopodobniej nie był nawet gejem. Zastawiono na filozofa zasadzkę w Bristolu, posądzono o prostytucję (kodeks karny zakazywał męskiej prostytucji, a Jurek zeznał, że otrzymał wynagrodzenie za seks).

Do tego Ryziński dochodzi stopniowo. Najpierw pojawiają się kolejne postaci, teraz wiekowi mężczyźni, często znani w gejowskim środowisku stolicy, którzy niegdyś znaleźli się na orbicie Foucaulta. Nic dziwnego, że do niego lgnęli. Po pierwsze był znanym obcokrajowcem, Francuzem, posiadającym dużo pieniędzy. Ryziński mówi w kolejnym z wywiadów:

„[Foucault – przyp. K.W.] nie miał żadnych ograniczeń, chciał przyjemnie spędzać czas, więc przyciągał młodych, których generalnie interesowało to samo. W tamtym czasie Polacy mieli problemy ze zdobyciem podstawowych produktów, a on je po prostu miał – albo ze sklepów zarezerwowanych dla służb dyplomatycznych, albo z zagranicy”.

Rozmówcy autora książki dzielą się z nim wspomnieniami, często zabawnymi, sentymentalnymi, ale też dramatycznymi. Są historie o podrywaniu żołnierzy przy Grobie Nieznanego Żołnierza (którzy bardzo często i z wielką chęcią „szli” za wódkę i kiełbasę), domówkach u Foucaulta i innych znajomych, w końcu przemierzamy „szlak ciot” (środowiskowe określenie, niepejoratywne),  który usłany był przybytkami – teraz powiedzielibyśmy – LGBT friendly.

„Foucault w Warszawie” to niezwykle barwny i ciekawy reportaż, pod pretekstem sprawy francuskiego filozofa ukazujący czytelnikom zupełny inny aspekt życia w PRL-u, o którym na pewno nie dowiemy się na lekcjach historii. 

„Foucault w Warszawie”, Remigiusz Ryziński, Wydawnictwo Dowody na Istnienie, 2017

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0