fot. redakcja

Jak brzmi Rawicz

Odpowiedź jest krótka – Rawicz brzmi dobrze. Może się o tym przekonać każdy, kto zapozna się z kompozycjami muzyków z projektu Strojownia Orkiestra. Album „Brzmienie mego miasta” to nietypowa pocztówka muzyczna, pełna przetworzonych dźwięków otaczającej nas rzeczywistości. Dla wielu słuchaczy jej zawartość może okazać się nie lada wyzwaniem...

Nagrywanie przeróżnych odgłosów otaczającego nas świata to popularny zabieg producencki, stosowany przez artystów, uprawiających wiele gatunków muzycznych. O tym, że na samplu – fragmencie wcześniej dokonanego nagrania muzycznego – opiera się spora część muzyki rozrywkowej, z pewnością nie trzeba nikogo przekonywać. Nie każdy jednak wie, że field recording to technika, która już sama w sobie jest odrębnym gatunkiem. Chris Watson, Jacob Kirkegaard, Francisco López, Geir Jenssen, Steve Roden, Janek Schaefer i wielu innych, stworzyło rozległą scenę, zdolną zaintrygować każdego, kto choć raz zatrzymał się na dłużej przy albumach z takich działów jak „ambient”, „drone”, „soundscape”, „sound art”, „lowercase” czy „musique concrète”.

Pejzaże dźwiękowe, plątaniny odgłosów przyrody albo miejskiego gwaru, znalazły olbrzymie zastosowanie w muzyce alternatywnej, awangardowej i eksperymentalnej. Swoją unikalnością skusiły twórców, najczęściej działających daleko na peryferiach sztuki muzycznej – choćby spektralnej. Field recordingowe albumy, zawierające nagrania rzęsiście padającego deszczu czy majestatycznych fal rozbijających się o brzeg morza, były zaledwie początkiem.

Z czasem producenci na całym świecie zaczęli szukać dźwięków w pozornie bezdźwięcznych przedmiotach – przykładając mikrofony do mostów, budynków, a nawet drzew czy ziemi. Polowanie na takie dźwiękowe artefakty zatacza coraz szersze kręgi. To, co zapoczątkował John Cage słynnym utworem „4’33”„, znajduje liczne kontynuacje w muzyce XXI wieku.

Estetyka field recordingu stanowiła punkt wyjścia również dla autorów płyty „Brzmienie mego miasta”.

 

Album jest finalnym efektem warsztatów muzycznych, których głównym celem była autorska wypowiedź artystyczna, w większości oparta o dźwięki zarejestrowane wyłącznie w przestrzeni Rawicza.

W realizacji materiału, wydanego w formie cyfrowej i fizycznej, brało udział aż kilkanaście osób. Strojownia Orkiestra to nie tylko członkowie eksperymentalnego zespołu Strefa Niskich Ciśnień z Krzysztofem Matysiakiem na czele, ale również młodzież z rawickiego i sierakowskiego gimnazjum. Nagrywanie odgłosów dobrze znanego im otoczenia było zaledwie pretekstem do dalszego konstruowania utworów, które – choć może zabrzmi to jak banał – wyraźnie wymykają się klasyfikacjom. Bo muzyczna pocztówka Rawicza to nie tylko szumy i trzaski…

Krążek zawiera osiem odrębnych kompozycji, których wspólnym mianownikiem jest nowoczesne brzmienie, przemyślana narracja i wpleciony w nią miejski klimat. Z jednej strony – naturalny, wręcz surowy, z drugiej – zdehumanizowany i bardzo niejednoznaczny.

Wyobrażenia na temat poszczególnych części płyty nasuwają już same ich tytuły. W otwierającej „Windzie” złowrogi szum elewatora splata się z ciężkim elektronicznym basem i freejazzowym instrumentarium. Jeszcze ciekawiej jest na „Skrzyżowaniu” – awangardowej krzyżówce, w której rozwiązaniu przeszkadzają hałaśliwa trąbka i żywa perkusja, wyskakujące nagle z cyfrowo przetworzonych dźwięków, których pochodzenia możemy się tylko domyślać.

Strojownia Orkiestra umiejętnie żongluje stylistykami. „Rawicz Wschód” to utwór oparty przede wszystkim na przystępnej gitarowej melodii, stylem nawiązujący do orient, desert i fuzz rocka. Trudno wyłapać w nim jakichkolwiek oznak field recordingu, w przeciwieństwie do „Peronu 0”.

 

Fundamentem tej dość neurotycznej kompozycji są gęsto poszatkowane sample, gnające na złamanie karku. Niejako wyrwane z kontekstu peronu rawickiego dworca, a razem brzmiące jak industrialna wariacja na temat twórczości Republiki, a zwłaszcza jej lidera, Grzegorza Ciechowskiego.

Z kolejnymi zaskoczeniami wiążą się krótkie przerywniki: „Rawiczuuu” – deklamacja wiersza Henryka Pawłowskiego o tym samym tytule, przy dźwiękach tonowej klawiatury i „Jelito grube kaloryfera” – niepokojące pomruki klarnetu na tle odgłosu cieknącego grzejnika. Album zamyka klekot „Maszyny” do pisania, połączony z brzmieniem klasycznego automatu perkusyjnego 808 oraz przekorna „Noc cicha”. Kropkę nad „i” stawia pochodem bezlitosnych przesterów, którego nie powstydziłby się nawet Merzbow, japoński mistrz muzyki noise.

Być może „Brzmienie mego miasta” okaże się zaledwie pierwszą częścią studyjnych przetworzeń najrozmaitszych dźwięków, zarejestrowanych na ulicach Rawicza. Mają one wielki potencjał, którego nie sposób spożytkować na jednej, niewiele ponad dwudziestominutowej płycie. Tym bardziej, że przecież miejski field recording to pasmo niekończących się odkryć…

 

Strojownia Orkiestra, płyta CD „Brzmienie mego miasta”, 2016

Legalny odsłuch płyty dostępny jest na stronie internetowej: tutaj

Projekt dofinansowano ze środków Narodowego Centrum Kultury w ramach programu „Bardzo Młoda Kultura”.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0