fot. domena publiczna, na zdj. galeriowiec przy Górnośląskiej 10 w Kaliszu, PRL

Merino, ach Merino!

Wpisał się w krajobraz miasta tak samo mocno jak wrył się w pamięć kaliszan. Merino stało się na przestrzeni lat swojego istnienia i później, po transformacji ustrojowej, nazwą dla bloku przy Górnośląskiej 10, w którym miał swoją siedzibę. I dziś usłyszeć „ spotkajmy się przy Merino” nie jest wcale trudno, choć deficytowych - a więc luksusowych tekstyliów na garnitury i garsonki tutaj już nie kupimy.

Nie ma też świetlnej tuby – symbolu domu towarowego z najlepszymi gatunkami wełny. Nocny ornament – żarzący się barwą jasno czerwoną neon, zniknął z elewacji na przełomie lat 80. i 90. ubiegłego wieku.

 

„Dziesiątka” przy Górnośląskiej z wełnianą tożsamością to manifest nowoczesności w PRL.

Każde wojewódzkie miasto w Ludowej Rzeczpospolitej, dążyło do otwarcia filii Merino. Popularność sklepu napędzała lokalny rynek i pomagała w propagandzie lepszej twarzy PRL. Marka i napis Merino pisany czcionką „królowej szos” i Warszawy to ikona, dzisiaj wspominana z nostalgią.

Maszyna do mieszkania

W Polsce galeriowce wznoszono już przed wojną – m.in. w latach 30-tych XX wieku na poznańskich Zawadach. W niemieckim wówczas Wrocławiu galeriowiec pojawił się jako jeden z przykładów nowoczesnego budownictwa wystawy mieszkaniowej z 1929 r. Sam pomysł wejścia do pomieszczeń z klatki prowadzonej po otwartym z jednej strony korytarzu liczy jednak o wiele więcej lat. Wystarczy spojrzeć na krużganki zamkowe.

 

Deseń PRL, fot. domena publiczna

Deseń PRL, fot. domena publiczna

Galeriowce nie są budynkami najbardziej ekonomicznymi pod względem rozmieszczenia mieszkań, bo w przeciwieństwie do tzw. korytarzowców, lokale są umiejscowione tylko po jednej stronie. Dzięki galeriom możliwe jest jednak doskonałe doświetlenie korytarza światłem naturalnym przy jednoczesnej budowie budynku o niemal nieskończonej długości, co doskonale wykorzystano na polskim wybrzeżu, nadając gdańskim galeriowcom kształt nasuwający skojarzenia z falami.

Dokumentem, który zawierał wytyczne, jak realizować nową zabudowę powojenną była Karta Ateńska, przygotowana przez Le Corbusiera w 1943 r. i będąca zbiorem wniosków z IV Międzynarodowego Kongresu Architektury Nowoczesnej. Zakładała ona przede wszystkim budownictwo zgodne z hasłem „słońce, przestrzeń, zieleń”, osiągnięte poprzez wysokie domy z mieszkaniami o takim samym standardzie, nadanie określonym przestrzeniom miasta funkcji mieszkaniowej, usługowo-administracyjnej lub przemysłowej oraz dużego udziału zieleni.

 

Wdrożenie wizji Le Corbusiera musiało w Polsce przeczekać epokę stalinizmu. Po wojnie z góry narzuconym stylem architektury był bowiem socrealizm, choć i on czerpał garściami z modernizmu.

Luksusowo pod nr 10.

Po odwilży w 1953 r., postulaty Le Corbusiera w końcu zaczęto realizować również nad Wisłą. Tytułowy galeriowiec przy Górnośląskiej 10 wzniesiono w roku 1959 według projektu architekta Tadeusza Frątczaka – jednego z najaktywniejszych kaliskich budowlańców w początkach Ludowej Polski a także przy zaangażowaniu inżyniera Henryka Kinastowskiego.

O ile zdjęć z wejściem do Merino zachowało się kilkanaście, to wnętrze sklepu znamy wyłącznie z jednego fotosu. Liczna niegdysiejsza jego klientela przychodzi z pomocą w uzupełnieniu charakterystyki sklepu „od środka”. Od otwarcia w 1959, relacjonując głosem wielu, był to synonim nowoczesności.

Wspomina Małgorzata Kowalczyk:

 

„Wnętrze Merino było surowe i jednocześnie eleganckie. Biel sufitu i ścian oraz ciemnografitowe półki, lada rozciągnięta na niebotyczną długość, oraz modne wtedy szlifowane kamienne płyty na podłodze.”

 

Spoglądając na zachowaną fotografię, dostrzeżemy stylowy dodatek prosto z katalogu: krzesło tzw. „siatkę”. Monochromatyzm wyposażenia wnętrza ożywiały potężne wałki najrozmaitszych barw wełny. Z technicznej strony, opis sklepu warto wzbogacić jeszcze o wspomnienie lamp jarzeniowych oraz ustawionych rzędem pod oknami charakterystycznych grzejników typu „faviera”.

 

Wewnątrz kaliskiego Merino. Fotografia z lat 70. XX wieku

Wewnątrz kaliskiego Merino. Fotografia z lat 70. XX wieku

Do sklepu prowadziły dwa wejścia; główne, zaakcentowane neonem, oraz boczne, przy lewym narożniku budynku. Wrażenie dużej przestrzeni wewnątrz wzmagał znacznie wyżej niż obecnie zawieszony sufit.

Pozostaje jeszcze jedna ciekawostka. Najbardziej widoczną, ale nie jedyną reklamą Merino był jaskrawy neon. Drugim neonowym identyfikatorem sklepu była instalacja w formie kłębka wełny, zamontowana na wystającym przed elewację „dziesiątki”, kiosku. Wysunięty niczym mostek kapitański – kiosk, to dumny popis modernistycznych form i treści. Budynek miał być ultranowoczesny i „wychodzić” do klienta – w tym przypadku w przestrzeń ciągu pieszego.

Galeriowiec przy Górnośląskiej to także przykład zerwania z kanoniczną wręcz zasadą urbanistów jaką było stawianie budynków równolegle do ulicy. Postulat ojca modernizmu – Le Corbusiera mówiący o stwarzaniu w centrach miast wolnych przestrzeni spacerowych spełnia założenie urbanistyczne które tworzy blok z byłym Merino. Nowatorskość tego projektu tkwi także w zorientowaniu „dziesiątki”, nierównolegle do osi ulicy. Budynek wraz ze stojącym naprzeciw niego, są odchylone od osi ulicy o około 30°. Oto śmiałe zerwanie z tradycją, mocno zakorzenioną w prastarym Kaliszu.

Raczej drogo

W Merino nie było tanio. Ten argument pada często. Przeciętna pracująca rodzina korzystała ze sklepu raz w roku lub raz na kilka lat. Raz jeszcze, cytując jedną z bywalczyń w Merino:

 

„Szczęście klienta mierzono wtedy przy pomocy drewnianego patyka którym odmierzano metry materiału na wymarzoną kreację.”

 

Dopowiada Janina Woźniak:

 

Neon Merino w Poznaniu, fot. domena publiczna

Neon Merino w Poznaniu, fot. domena publiczna

 

„Sprzedawano tu pierwsze gatunki wełny z merynosów – materiale latem oddychającym i nie pozwalającym na przegrzanie organizmu, zimą natomiast grzejącym i chroniącym przed deszczem, śniegiem i niską temperaturą. Prócz tego flausz, flanelę, gabardynę, krepę, watolinę a później również bawełnę.”

 

Klientką Merino była również Dorota Swinarska – Miłek:

 

„Ściany stroiły tkaniny – rzecz jasna. Jak na warunki socjalistyczne, klimat sklepu odstawał od szarego sąsiedztwa pełnego braku zaopatrzenia. Sklep ten miał podpisaną umowę o zaopatrzeniu bezpośrednim z zakładem Runotex – produkujących m.in. sztruks i plusz. (…) Plusz ubraniowy był wtenczas hitem mody męskiej. Z kolei o plusz dekoracyjny zabiegały wzorowe panie domów – był wymarzonym materiałem na zasłony. Ciekawostką z Merino pozostaje fakt, że jednym z kanałów dystrybucji był rynek dewocjonaliów. Wspomniany Runotex prowadził linię kilimów o tematyce sakralnej – to jest z wizerunkiem Jana Pawła II wyboranego na stolicę apostolską – rozchodziły wówczas się jak cytrusy.”

 

Zapoczątkowana w 1989 r. zmiana ustroju państwowego w Polsce rozpoczęła proces głębokich reform gospodarczych. Zasadniczym celem owej transformacji było przekształcenie gospodarki centralnie planowanej w gospodarkę rynkową, w której dominującymi podmiotami gospodarczymi są przedsiębiorstwa prywatne. Widmo bankructwa zawisło wtedy na wielu mniejszych i tych potężnych państwowych firmach.

 

Znacjonalizowane sieci sklepów o najróżniejszym asortymencie, z synonimu luksusu jaki posiadały we wczesnym PRL, stały się kulawymi przestarzałymi „muzealiami” nie radzącymi sobie ze zjawiskiem jakiego dotąd nie znały – konkurencją rynkową.

To najogólniejszy czynnik, który zapoczątkował upadek Merino i jemu podobnych. W 1990 r. sklep rozwiązał się jak jego symbol – kłębek wełny.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
2
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0