Ostateczne śpiewy w Ruszkowie Pierwszym
Opublikowano:
13 grudnia 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
XXI w. naznaczony jest nagłymi i szybkimi zmianami w każdej sferze życia. Wraz ze zmianami społecznymi przemianie ulega także kultura. Rozbudowane niegdyś formy ulegają redukcji. Niegdyś było oczywistym, że społeczność brała czynny udział np. w pogrzebach. Niedopełnienie tej ostatniej posługi było nie do pomyślenia. Przy czym każdy miał tutaj swoją rolę, którą znał, wiedział co i kiedy należy czynić.
Przewodnikami obrzędów byli niegdyś śpiewacy pogrzebowi. Panowie z Ruszkowa Pierwszego k. Koła są ostatnimi w swoim regionie, którzy do dziś taką właśnie ostatnią posługę czynią wobec zmarłych. Jak sami podkreślają nie jest to usługa – nikt im za to nie płaci. Antoni Śliwka, Szczepan Sochacki, Zdzisław Śmiglewski, Kazimierz Urbaniak i Józef Kuźnik śpiewają razem od najmłodszych lat.
To już tak w wieku 12-13 to już się chodziło, i już człowiek się uczył (Kazimierz Urbaniak), nie było telewizorów, a modlitwy to były bardziej pospolite można powiedzieć (Szczepan Sochacki).
Zgodnie twierdzą, że do tej profesji należy mieć powołanie, lubić śpiew. Niektórzy uważają, że potrzebne jest odpowiednie usposobienie. Konieczna jest znajomość porządku obrzędu oraz odpowiednich modlitw i pieśni, a także ich kolejności i przeznaczenia. Niegdyś śpiewacy prowadzili całe trzy dni czuwania przy zmarłym, kondukt pogrzebowy i złożenie do grobu. Do każdego momentu były odpowiednie pieśni, czynności, powinności. Dziś śpiewa się jedynie różaniec i kilka pieśni w kaplicy, w dzień przed pogrzebem, jeśli taka jest chęć rodziny zmarłego, a później nad grobem jedną, dwie pieśni. Czasem Antoni Śliwka odpowiedzialny jest także za mowę pogrzebową.
Mowa taka winna zawierać odwołanie do osobistych wątków życia zmarłego, a także podziękowanie i pożegnanie w imieniu zmarłego.
Może zawierać przypomnienie o nieuchronności śmierci każdego człowieka – motyw memento mori oraz apel o nieosądzanie życia zmarłego, by ten mógł odejść w pokoju. Wszelkie osądy, żale w jego kierunku mogłyby bowiem zatrzymać go na tym świecie, co jest wielce niepożądane. Do dziś mówi się, że nie należy źle wypowiadać się o zmarłym.
Mieliśmy tu bardzo dobrego znajomego, który się powiesił, po tygodniu czy dwóch, to żeśmy go znaleźli, ale było wtedy troszkę mrozu i powiesił się tam na, w lasku, tam w swoim poszedł. I tam ja mu też wtedy taką skromną przemowę powiedziałem, że dziękując wszystkim za przybycie na pogrzeb i tak dalej, załamanie psychiczne i tak dalej, nie może przekreślać całkowicie czynów człowieka, który czasami nieraz dobrze robił, a był moment, coś się zakręciło i poszedł na, jak to mówią, w drugą stronę, bo ile ludzi tak jest, że był dobrym człowiekiem, a zaś coś pęknie i na złą drogę (Antoni Śliwka).
Specyfikę Ruszkowa badamy od 2018 r. Panowie wówczas byli bohaterami audycji radiowych w Programie Drugim Polskiego Radia w magazynie “Źródła”, zarówno u Justyny Piernik, gdzie wypowiadali się o dawnych pogrzebach, jak i u Adama Struga, gdzie skupiono się w szczególności na pieśniach. Mimo tego śpiewacy nie są znani, nie występują w przeglądach folklorystycznych, nie są formalnym zespołem muzycznym.
W Ruszkowie odbywają się majowe śpiewy przy kapliczce, Wiliorze – czyli kolędowanie w specjalnych strojach w Wigilię Bożego Narodzenia, psikusy Wielkanocne, a także śpiewy do Świętego Bogumiła – patrona parafii w Dobrowie. Praktykuje się także zwyczaje związane z zasiewem i rolą na Matki Boskiej Zielnej czy Świętego Szczepana.
Śpiewacy z Ruszkowa wysoko cenią pieśni do świętych które wykonuje się zależnie od potrzeb i intencji.
Święty Bogumił jest patronem okolicy, jego relikwie znajdują się na tzw. puszczy w Koźminie. Znane są opowieści o cudach, które czynił, w tym także całkiem niedawno. W Dobrowie śpiewa się przez cały miesiąc godzinki do Św. Bogumiła. Do świętego Mikołaja śpiewa się w intencji osób potrzebujących pomocy, Święta Barbara i Józef są patronami dobrej śmierci, do Świętej Marii Magdaleny odwołują się w pokucie, do Abrahama, kiedy jest susza, a codzienne troski i radości powierza się Matce Boskiej. Śpiew i pieśni nadal spełniają tutaj żywą funkcję społeczną.
Dzięki programowi „Kultura w drodze” nie tylko my (Joanna Skowrońska, Joanna Szaflik) miałyśmy okazję poznać śpiewaków. Chciałyśmy, by szansę tę mieli także inni zainteresowani tematem. Spotkanie z osobami, które czynnie praktykują takie obrzędy do dziś, świetnie pamiętają dawne formy, zwyczaje, pieśni i jednocześnie potrafią dostosować się do zmieniających się warunków jest niezwykle cenne.
Żadne nagrania, filmy nie zastąpią bowiem przekazu bezpośredniego.
Można nauczyć się wówczas nie tylko techniki śpiewu, emisji, wymowy, wariantów, lecz przede wszystkim u źródła dowiedzieć się o kontekście obrzędu i wspólnie zastanowić się nad jego dalszym losem.
Śpiewacy często przypominali, że są ostatnimi, którzy wykonują takie pieśni na pogrzebach w tym regionie i nie mają uczniów i kontynuatorów. Stąd też zależało im na spotkaniach z młodymi ludźmi i transmisji tej tradycji kolejnemu pokoleniu. Po prześpiewaniu odpowiedniego czasu razem można było zabrzmieć tak jak dawnej. Panowie zaczynali, dołączali młodzi mężczyźni, a powtóry śpiewały kobiety.
Nikt wówczas nie męczył się śpiewaniem długich, często kilkunastozwrotkowych pieśni. Wcześniej, gdy śpiewanie trwało kilka dni, miało to ogromne znaczenie.
Długość pieśni i specyficzne, transowe melodie wprowadzają w odpowiedni stan zadumy, pozwalają także nieznającym repertuaru włączyć się w śpiew, chociażby przy powtórach. Zgranie w dźwięku w popularnych modlitwach, śpiewanych na tutejsze melodie, wymagało jednak więcej pracy. Takie unisono można stworzyć śpiewając ze sobą naprawdę długo.
Tekst w pieśniach ma również ogromne znaczenie, niegdyś był przewodnikiem między światami, uczył pokory wobec śmierci, moralizował, zwracał ku lepszym uczynkom, w końcu pocieszał żywych, niósł nadzieję i przygotowywał do własnej śmierci.
Dziś niektóre teksty mogą wydawać się zbyt archaiczne, lecz nadal wskazują uniwersalne wartości.
Przypominając o wątłości ludzkiego żywota.
Wszystkie pieśni śpiewaliśmy ze śpiewników – zeszytów, które panowie przepisywali od swoich starszych kolegów lub odziedziczyli po innych śpiewakach. Udało nam się wcześniej zrobić ich skany i złożyć je w podręczny śpiewnik pdf, który każdy mógł mieć w swoim telefonie komórkowym. Dzięki temu śpiewaliśmy z jednej – ruszkowskiej – wersji, zgadzała się ich numeracja i strona. Niektóre pieśni bowiem nie występują w śpiewnikach, są unikalne jeśli chodzi o tekst i melodię dla tejże wsi.
Oczywiście nauka takich pieśni wymaga czasu. Panowie jednak bardzo chętnie przekazują wiedzę, dzielą się pieśniami, mając poczucie, że ich tradycja nie zostanie zapomniana.
Wszystko odbywało się w przyjaznej atmosferze, pełnej humoru. Śpiewacy mają nadzieję, że ich pieśni będą kontynuowane. Zdają sobie sprawę ze zmian społecznych, które przemieniły pogrzeb w – jak mawia Antoni Śliwka – ekspresowe usługi. Jednak młodzi ludzie, którzy pojawili się na spotkaniach także mieli wrażenie, że pieśni te są ważną częścią naszej tradycji. Niekoniecznie muszą występować w starych formach trzydniowego czuwania nad zmarłym w domu – to odeszło bezpowrotnie. Jednak śpiew na pogrzebie, śpiewy zaduszne, spotkania w szczególnych przypadkach, kiedy trzeba coś wyprosić na górze, jak mawiają panowie – to wciąż temat otwarty.
Obecność w pieśni dawała wszystkim – mimo trudnego tematu – ogromną radość.
Tym samym powracał wciąż temat wspólnoty, potrzeby bycia razem. Uniwersalność tego repertuaru pomaga choć w małym stopniu rodzinie, krewnym i znajomym zmarłego w przeżyciu straty. Obecnie nie ma bowiem czasu, narzędzi ani przestrzeni na należyte przyjrzenie się żałobie, a także po prostu ogólnie – trudnym doświadczeniom. Społeczność dawała niegdyś takie wsparcie. Pomagała zorganizować cały obrzęd, zajmowała się jego przebiegiem, zostawiała przestrzeń i czas rodzinie. Ksiądz przebywał dopiero do kaplicy, na cmentarz. Do takiego domowego charakteru obrzędu, poczucia bliskości i uszanowania potrzeb tęsknimy i dziś.
Nikt nie chce umierać sam, a najgorzej to już w szpitalu. Niektóry to nawet woli już umrzeć, byle w domu (Antoni Śliwka).
Wielopokoleniowe spotkanie daje niezwykłą atmosferę, dzięki której stwarzane są specyficzne okoliczności.
Niespodzianką dla wszystkich było przypomnienie sobie dawnego repertuaru wojenkowego i patriotycznego, który w ich przekonaniu jest młodzieżowy i żyw, a którego nie śpiewali od młodzieńczych lat.
Spotkania ze śpiewakami mogą wiele nauczyć. Przede wszystkim dają poczucie, że to my sami odpowiedzialni jesteśmy za przekaz kulturowy. W tym nie tylko za naukę pieśni, lecz także umiejętność towarzyszenia sobie w trudnych doświadczeniach.