Fascynujący świat grzybów
Opublikowano:
20 stycznia 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
W Polsce występuje około 3600 grzybów wielkoowocnikowych. Zazwyczaj zbieramy kilka gatunków. Do koszyka przeciętnego Polaka trafiają podgrzybki, borowiki, koźlarze, kurki, kanie i na tym nasza wiedza na temat grzybów się kończy.
Tymczasem świat grzybów jest fascynujący. Barwy, kształty i struktura grzybów potrafią przyprawić o zawrót głowy. Trzeba tylko szeroko otworzyć oczy.
Agnieszka Krawczyk
Agnieszka Krawczyk ze Złotowa swoją przygodę z grzybami zaczęła pięć lat temu. Zaczęło się od spaceru z pewnym mężczyzną. Podczas owego spaceru w brzozowym zagajniku natrafili na całą kolonię koźlarzy pomarańczowożółtych. To był ten moment, o którym po latach się mówi, że to było spotkanie z przeznaczeniem.
Po tym spacerze był kolejny, potem jeszcze następny i Agnieszka zupełnie wsiąkła.
Zaczęła kupować atlasy grzybów. Czytać o grzybach. Zrobiła kurs grzyboznawcy. Chodzi po lesie, wyszukuje kolejne gatunki. Ma swoje „pewniaki” czyli miejsca, w których na pewno w odpowiedniej porze znajdzie określone grzyby.
Lasy wokół Złotowa nie mają przed nią tajemnic. Zdeptała leśne ścieżki pod Kujanem, Śmiardowem, Nowinami. Jeździ pod Krępsko i Brokęcino.
Przez jesień i zimę w lesie bywa w weekendy, bo po pracy jest już ciemno. Wiosną i latem nie ma dnia, żeby nie wybrała się na grzyby. Mówi, że najbardziej lubi las bukowy. Zdecydowanie jest najciekawszy jeśli chodzi o gatunki grzybów, które można w nim znaleźć, choć, jak zastrzega:
„Nie ma lasu, do którego nie chodzę.”
Nauka uważności
Zdecydowanie przy grzybobraniu przydaje się telefon z dobrym aparatem fotograficznym. Zwykły aparat jest zazwyczaj ciężki i nieporęczny Po kilku godzinach chodzenia po lesie z koszykiem w ręku, ten ciężar daje się we znaki. Szczególnie, gdy grzybów jest dużo i ciężar do dźwigania wzrasta z każdym krokiem.
Aparat w telefonie pozwala na powiększenie obrazu i przyjrzenie się małym grzybom od razu w lesie. Daje też szansę na zrobienie świetnych zdjęć bez konieczności dźwigania dodatkowego sprzętu. Skazą naszych czasów jest słabość widzenia. Mamy popsute oczy przez pracę w zamkniętych pomieszczeniach i przy komputerach.
Mamy też popsutą uważność patrzenia na świat. Brakuje nam umiejętności bycia tu i teraz. Chodzenie za grzybami tej uważności uczy.
Szczególnie wtedy, gdy człowiek zaczyna się rozglądać za gatunkami, których wcześniej nawet nie zauważał.
„Uwielbiam jeść grzyby – mówi Agnieszka – a to wcale nie jest takie oczywiste bo część grzybowych pasjonatów lubi je zbierać, ale już konsumować niekoniecznie.”
Zbiera przedstawicieli około pięćdziesięciu gatunków – borowika ceglastoporego, wodnichę późną, kępkowca jasnobrązowego, gąsówkę fioletowawą, lakówkę ametystową, pieprznika trąbkowego, lejkowce dęte, kolczaki rudawe. Nazwy urzekają i poruszają wyobraźnię.
„Jemy także sromotnika smrodliwego czyli czarcie jaja, który na etapie kulistego owocnika jest jadalny, a później, kiedy wyrasta i kształtem zaczyna przypominać męskiego członka, straszliwie śmierdzi. Mimo fatalnej nazwy grzyb ten jest określany jako najbardziej leczniczy w Europie.”
Tej wiedzy o właściwościach grzybów nabywa się z czasem.
„W dawnych czasach to by dziewczyny spalili na stosie za tą wiedzę, którą posiadają.” – żartuje Marek Zaleski, grzybowy pasjonat i artysta zajmujący się rzeźbieniem
Grupa na Facebooku
Agnieszka dołączyła do facebookowej grupy „Grzyby, grzybiarze, grzybobranie” założonej przez Beatę Bilską-Zaleską ze Szczecinka.
Grupa liczy sobie obecnie 64 tysiące członków.
Po jakimś czasie znajomość internetowa przeniosła się do świata realnego i dziewczyny zaczęły razem wyprawiać się na grzyby. Zresztą nie tylko one. Beata organizuje zloty grupowiczów, w których bierze udział po sto i więcej osób. Mają też grupę przyjaciół, z którymi regularnie spotykają się w różnych częściach Polski. Wyprawiają się razem w Bory Tucholskie, nad morze na borowiki wysmukłe nazywane złotakami.
Każda okazja do spotkań jest dobra – Dzień Kobiet, Sylwester, urodziny kogoś z członków grzybowej brygady. Pasja pozwoliła im poznać świetnych ludzi. Ba, mówią nawet, że pasja stoi za niektórymi małżeństwami.
Beata opowiada, że ma ksywę „Bagienka” po pamiętnej przygodzie w lesie, kiedy to przeskakując przez strumień zapadła się w muł. Najadła się wtedy strachu, bo oczywiście sama wędrowała po lesie i sama musiała się z tego bagienka wygrzebać, ale to nie zniechęciło jej do kolejnych wypraw. Ani to, ani kontuzja kolana. Grzyby się po prostu kocha i już. Uzależniają. I naprawdę są niezwykle piękne.
Wszystkie grzyby są jadalne, ale niektóre tylko raz
„Gdyby nasi małżonkowie zeszli z tego świata przez zatrucie grzybami, byłybyśmy głównymi podejrzanymi.” – śmieją się podczas dyskusji o grzybach jadalnych tylko raz
Trujących grzybów w Polsce naprawdę nie ma dużo. Najgroźniejszy jest muchomor zielonawy, o którym w atlasach piszą, że łatwo jest go pomylić z kanią. Zdaniem dziewczyn łatwiej jest pomylić go z gołąbkami, ale co by nie mówić, co roku ten właśnie muchomor pociąga kilka ofiar śmiertelnych.
Płomiennicę zimową można pomylić z maślanką wiązkową, łuskwiaka zmiennego z hełmówką jadowitą, pieprznika jadalnego z lisówką pomarańczową.
Dlatego ciągle trzeba się dokształcać, sprawdzać, a w razie wątpliwości pytać tych, którzy o grzybach wiedzą prawie wszystko.
To zastrzeżenie „prawie” jest konieczne, bo jak tłumaczą dziewczyny, oznaczanie grzybów nie jest łatwe, bo niektóre szczegóły z ich budowy można zobaczyć jedynie przez mikroskop. A właśnie te szczegóły decydują o tym, czy grzyb zostanie przypisany do tego, czy innego typu.
Grzybowa poezja
„Moim ulubionym grzybem jest muchomor czerwieniejący. Ma pyszny smak, intensywny, nieporównywalny z żadnym innym grzybowym smakiem.” – mówi Agnieszka
Zachwyca się śluzowcami, one są po prostu jak z innego świata. Fascynują ją monetki bukowe i ogromne czasznice. Cieszy się jak dziecko, gdy znajdzie piaskowce modrzaki, szyszkówki świerkowe, rozszczepki pospolite, pochwiaki jedwabnikowe.
Te nazwy to sama poezja po prostu, a na dodatek w jakich cudownych okolicznościach przyrody!
Podczas naszego spaceru w okolicach Górznej, Agnieszka bez trudu znajduje tak zwaną trójcę zimową, czyli płomiennice, uszaki bzowe i boczniaki ostrygowate. Dziewczyny pokazują mi chrząstkoskórnika purpurowego, boczniaka łyżkowatego, gwiazdosza, żylaka promienistego, łycznika ochrowego, drobnoporka modrego, łycznika późnego, trzęsaka pomarańczowożółtego.
Czuję, jak otwiera się przede mną świat, o którym nie miałam pojęcia.
Słucham z zapartym tchem opowieści o żółciaku siarkowym, który niszczy drzewa, na których rośnie. Słucham o mleczaju chrząstce, który w zasadzie jest niejadalny, szczególnie dla osób o wrażliwych żołądkach, ale można go przecież zakisić.
Słucham o nalewkach z grzybów, o grzybowych rzeźbach których autorem jest Marek, oglądam koszulki z grzybowymi motywami, setki zdjęć grzybów w telefonach.
Jednak przede wszystkim słyszę pasję, która łączy tych troje. Rzucają jakąś nazwę, oczy się rozjaśniają, na twarzach pojawiają uśmiechy.
„A pamiętasz jak tam przy tamtym drzewie… A jak to było jak znalazłaś… A tam się udało to świetne zdjęcie zrobić…” – wymieniają się wspomnieniami
Słońce jest coraz niżej, a oni ciągle idą, zaglądają pod kolejne leżące na ziemi gałęzie, bo przecież i tam można różne cuda znaleźć.
Las szumi, słońce prześwieca przez sosnowe gałęzie. Dobrze jest. Pięknie jest.