Wielkopolscy gondolierzy
Opublikowano:
20 czerwca 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Jest w naszym regionie kilka miejsc, które – choć pozbawione spektakularnej architektury i wielkiej historii – mają swoich gondolierów. Nie są może tak bardzo „pocztówkowi”, tak bardzo rozpoznawalni, z rzadka przewożonym przez siebie osobom śpiewają rzewne „canzone”, lecz ich praca i miejsca z nimi związane, mają w sobie osobliwy, dzisiaj wręcz unikatowy romantyzm.
Wody płynące były od zawsze ważnym elementem szeroko rozumianej komunikacji – od spławiania nimi drewna czy zboża, przez miejsca połowów, a więc i handlu, wreszcie na stanowieniu granic między majętnościami, regionami, państwami skończywszy. Za sprawą pobieranych przy przeprawach przez nie opłat – myta – stanowiły również ważną składową dochodu kasy królewskiej, miast, klasztorów czy możnowładców i szlachciców.
Dzieli i łączy
Współcześnie, zwłaszcza w Wielkopolsce, służą komunikacji głównie między mniejszymi miejscowościami. Nierzadko są jedyną alternatywą w sytuacji zablokowania większych dróg. Zarazem spajają – jak przed wiekami – wsie i brzegi. Jest w ich nieśpiesznym przemierzaniu wartkich nurtów wiele romantyzmu, wynikającego z faktu łączenia dwóch, z pozoru identycznych brzegów, nad którymi rozpościerają się światy odrębnych wiosek i miasteczek. Rzeka, która je dzieli, zarazem jest łącznikiem.
Kiedyś głównie piechurzy, dzisiaj kierowcy czekający na przybicie promu do ich brzegu, spoglądają – odruchowo i niemal wszyscy z podobnymi odczuciami – ku drugiemu brzegowi. Jest w tym wpatrywaniu się – które często można zaobserwować – coś pierwotnego. Objawia się ono przyjemnością z możliwości wjechania lub zjechania z promu jako pierwszy. Nieco pierwotnej konkurencji i współzawodnictwa, nieco z dziecięcej przyjemności wyścigu. Kierowcy pojazdów mają obowiązek wyjścia z pojazdów, kiedy te znajdują się na promie.
Wielu zagląda wówczas do niewielkich kabin „motorniczych” czy też może właściwiej „promowych”, zainteresowana sposobem uruchamiania przeprawy. Bardziej dociekliwi dopytują o historie „promowych wilków rzecznych”. Nie brakuje dociekań o to, czy kiedykolwiek prom zatonął, auto się z niego zsunęło, czy może rzeka wyschła. To jeden z typów rzecznych wędrowców.
Drugi to „lokalsi”, osoby często, czasem codziennie korzystające z tego udogodnienia. Ci „promowych” znają najczęściej od lat, więc kilkuminutowy czas przepłynięcia to okazja do pozdrowienia, wymienienia uwag, zdobycia najświeższych wieści. Dla osoby „z zewnątrz” jest to ciekawa okazja do obserwacji. Starsi najczęściej i – z tego co mi wiadomo wyłącznie Panowie operujący przeprawami – mają w sobie coś surowego. Z pozoru są małomówni, chociaż zagadnięci chętnie opowiadają o swojej pracy. Niewielkie „budki” na krawędzi pokładu, na ogół nieszczególnie dokładnie wysprzątane, pooklejane karteczkami, instrukcjami, ale i wypełnione osobistymi drobiazgami, przykuwają uwagę. Na ogół są zbyt ciasne na pierwszy rzut oka, tak jakby z definicji nie było wstanie pomieścić historii i opowieści sterników w nich zasiadających.
Wielkopolskie okręty rzeczne
Średnia nośność promów w Wielkopolsce waha się między 3,5 a 15 ton. Niegdyś, największe promy mogły zabrać na swój pokład zaprzęgnięte dwukonne furmanki czy kompanię wojska (60-110 żołnierzy). Dzisiaj rzeczne przeprawy zabierają jednorazowo do czterech aut. Większość z nich opiera się na wykorzystaniu nurtu rzeki oraz lin naciąganych między brzegami. Odpowiednie ustawienie, mechanicznie przesuwanych komór przepływowych, powoduje poruszanie się promu w odpowiednim kierunku.
Warunkiem działania promu jest rzecz jasna odpowiedni poziom wody. Powtarzające się susze hydrologiczne powodują, że w wielu rzekach poziom ich wód okresowo drastycznie spada, unieruchamiając promy i ich kapitanów na brzegach, gdzie wpatrzeni w górny bieg rzeki, tęskno wyczekują najmniejszej chociaż fali, która by im pozwoliła na powrót wypłynąć w kolejny, krótki na ogół rejs.
Współcześnie w Polsce działa nieco ponad 50 promów. Ich ekonomiczna rentowność jest znikoma. W większości utrzymywane są przez samorządy, które muszą dopłacać do ich utrzymywania i konserwacji. Coraz częstsze są też głosy mówiące, iż stają się one problemem dla mieszkańców – kursują nieregularnie, wydłużają podróż, czasem wymuszają wybór innej, nierzadko okrężnej drogi.
W przeliczeniu na jedno auto, średni koszt jego przeprawienia wacha się między 8 a 11 złotych, co jest dość dużą kwotą dla operatorów przepraw, które w zdecydowanej większości, są bezpłatne dla podróżnych. Coraz częściej w miejscu promów buduje się mosty, które w naturalny sposób eliminują je z naszego krajobrazu.
W Wielkopolsce wiele promów nadal funkcjonuje w okresie sezonowym, wakacyjnym, stając się atrakcją turystyczną. Nie ma co prawda w naszym regionie promów o osobliwej konstrukcji, jak te z napędem boczno-kołowym przypominające parowce, które można spotkać na Kujawach, jednak i rodzime „rzeczne okręty” mają swój urok.
Mimo że postęp coraz szybciej wkracza w każdy obszar naszego życia, mimo że przemieszczamy się coraz szybciej i sprawniej, to jednak w wielu pasażerach promów tli się cicha, niczym uderzająca o burty toń wodna, nadzieja, że nadal będzie można niespiesznie przemieścić się między brzegami – tego, co wczoraj, co dziś i co jutro…
Przeprawy promowe w Wielkopolsce
Funkcjonują:
1. między Kozubowem a Osiną, stanowiącą część wsi Brzozówka – obsługiwana przez Zarząd Dróg Powiatowych w Turku;
2. między Wakami a Ksawerowem – obsługiwana przez Gminę Kościelec;
3. między Pogorzelicą a Nową Wsią Podgórną – obsługiwana przez Zarząd Dróg Powiatowych we Wrześni;
4. w Czeszewie – obsługiwana przez Nadleśnictwo Jarocin.
Ponadto okresowo działają lub działały przeprawy:
1. między Biechowami a Pierskiem;
2. między Wolą Podłężną a Ladorudzem;
3. między Sławskiem a Węglewskimi Holendrami;
4. między Sługocinem a Lisiniecem;
5. w Ciążeniu;
6. w Dłusku;
7. między Dębnem a Orzechowem;
8. między Chojnem-Wsią a Karolewem;
9. między Wartosławem a Aleksandrowem;
10. między Starym a Nowym Zatomem
11. na pograniczu województwa wielkopolskiego i łódzkiego między Księżymi Młynami a Łęgiem Piekarskim.