Przeszłość i przyszłość
Opublikowano:
25 lipca 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Wydawnictwo Poznańskie udostępniając polskim czytelniczkom i czytelnikom twórczość Abdulrazaka Gurnaha, noblisty z 2021 roku, wydało właśnie kolejną jego powieść – „Nad morzem”. Jesteśmy wśród znanych tematów i przestrzeni, a jednocześnie widzimy je z nowej perspektywy.
W poprzednio wydanych powieściach Gurnaha, „Powróceni” i „Raj”, byliśmy we wschodniej Afryce i poznawaliśmy odwrotną stronę historii opisywanej wcześniej jako realizacja misji cywilizacyjnej. Losy bohaterów i bohaterek tych książek pozwalały zmierzyć się z wieloma utrwalonymi przekonaniami na temat kontynentu, zrewidować wyobrażenia o zamieszkujących go ludziach, ukazać nieoczekiwane aspekty dziejów XX wieku.
Zanurzone były w historii i komentowały ją z afrykańskiej perspektywy. „Raj” był swoistą polemiką z „Jądrem ciemności” Josepha Conrada.
„Nad morzem” to otwarcie nowych obszarów refleksji i problemów. To także pierwszoosobowa perspektywa zdarzeń, pozwalająca w porównaniu do wcześniejszych zobiektywizowanych opowieści głębiej wniknąć w problemy, motywacje i perspektywy bohaterów powieści.
Aktualna perspektywa
Jako że na początku mamy do czynienia z perspektywą uchodźcy, Gurnah proponuje przyjrzeć się jej uważniej, odkryć wymiary zwykle niewidoczne. Mimowolnie lokuje to tę powstałą prawie przed ćwierćwieczem powieść w najzupełniej aktualnym kontekście. I w kontekście tekstów odnoszących się do uchodźctwa powstałych w ostatnim czasie.
Saleh obserwuje sposoby obchodzenia się z nim.
Zakładając, za radą pośrednika – „nie zdradzaj, że znasz angielski” – maskę zdanego w zupełności na innych migranta, może słyszeć niekamuflowane konwenansami (nie obowiązują, bo przecież druga strona, nie znając języka, nie zna ich, nie może się do nich odwołać) nadużycia, przesądy i oczekiwania.
Zostaje mu odebrana, zawłaszczona skrzyneczka z kadzidłem – ostatnia cenna rzecz, jaką posiadał, łącznik z dawnym życiem. To łatwe, bo nie będzie w stanie protestować, poskarżyć się. Z góry zostaje orzeczone, że przyjechał korzystać z socjalnych zabezpieczeń: bo wszyscy tego tylko chcą.
Przebywając w ośrodku pośrednim, zostaje obdarzony imieniem, „bo kiedyś już ktoś taki jak ty tutaj mieszkał”, nikomu nie chce się zapamiętać jego rzeczywistego imienia. Nikt go o to nie pyta, ale każdy wie, że dobrze się czuje i dobrze sobie radzi. Adaptuje się i dogaduje – choć przecież nie mówi po angielsku. Bardzo wyraźnie dostrzega, że aby być dobrze jako uchodźca przyjęty, powinien mieć za sobą heroiczną historię: zmagania z systemem niepozwalającym mu żyć, zagrażającym jego egzystencji. Jako uchodźca musi być postacią niemalże tragiczną.
Saleh odsłania drugą stronę medalu. Jeśli wymyśla sobie przeszłość, to wiedząc, że tylko odpowiednia kreacja otworzy mu drzwi do innego świata. Gurnah tego nie czyni, ale uwyraźnić ten obraz mógłby odwrotny przykład. Europejczycy mogą się osiedlać w egzotycznych krajach, bo chcą coś w swoim życiu zmienić, poczuć wiew egzotyki, spełnić swoje fantazje, z europejskimi środkami wygodnie i dostatnio żyć w pięknych okolicznościach przyrody. Nie muszą się nikomu spowiadać, opowiadać prawdziwych bądź zmyślonych historii, by zyskać prawo pobytu.
To zapewne uproszczenie, oddaje jednak rzeczywiste napięcie.
Kolonialna edukacja
Gurnach snując swoją opowieść, stale, ale subtelnie, czasami w jednym zdaniu, zaznacza problemy związane z dziedzictwem kolonializmu. Latif odkrywa w którymś momencie, że przywołana w liście od korespondencyjnego znajomego z Europy postać arabskiego autora jest mu nieznana. Zna Keatsa, Whitmana, ale nazwisko Iqbal nic mu nie mówi. Uznaje, że to charakterystyczne dla „skolonizowanej niewiedzy”.
Kolonialna edukacja stworzyła i wpajała swoim podopiecznym uniwersalny model wiedzy odpowiadający w rzeczywistości kanonowi zachodniemu, pomijający doświadczenia i dokonania Innych.
Poprzez to przemilczenie wytwarzała przekonanie, że wszystko, co istotne, przychodzi z Europy. Pojawia się refleks kolonialnych wyobrażeń o świecie i niewiedzy na temat rzeczywistości, kiedy jedna z postaci pyta Latifa o powody, dla których opuścił swój piękny kraj, mając przed oczyma spełnione marzenie o raju, nie myśląc o prawdziwym życiu po kolonializmie, z jego dziedzictwem.
Opowieść o zwykłym życiu
Przede wszystkim jednak jest „Nad morzem” powieścią o zmienności opowieści, jaką jest życie. Saleh i Latif pochodzą z tego samego miasta. I choć są z różnych pokoleń, dzielą wspólne wspomnienia zdarzeń i osób. Odmiennie jednak na tę przeszłość spoglądają, inaczej ją interpretują. Zaszłości stawiają ich naprzeciw siebie jako poróżnionych.
Spotkanie – w okolicznościach, w których ta przeszłość jest faktycznie przeszła, bo teraz żyją w innym świecie, wśród innych ludzi, i za sobą pozostawili realne okoliczności zdarzeń – pozwala na skonfrontowanie pamięci, jej korektę. Daje okazję, by lepiej zrozumieć to, co dotychczas było niejasne, zapośredniczone cudzymi perspektywami, i zyskać nowy obraz. Historie, które różniły, zbliżają Saleha i Latifa.
W dwóch ciągach wspomnień, choć dotyczą zwykłego życia, dostajemy opowieść pokazującą złożone konstelacje relacji, w których bohaterowie funkcjonują, uwarunkowania ich działań. Zmieniają się tak, jak zmienia się świat wokół nich. To, co miało być stałe, ukazuje swoją płynność.
Poza tym, jest to dalszy ciąg historii fragmentu Afryki pokazanej z oddolnej perspektywy, z perspektywy codzienności, dalekiej przy tym od jednoznaczności. „Nad morzem” tworzy z „Powróconymi” i „Rajem” swoistą całość. Jednocześnie otwiera nową przestrzeń.
Saleh i Latif pochodzą z nadmorskiego miasta i morze odgrywa w ich historiach dużą rolę. Jest żywiołem burzliwym, nieprzewidywalnym, ale przy tym łączącym. W dwugłosie głównych bohaterów powieści dostajemy próbkę innego podejścia do historii.
Przeszłość nie jest tu stała i jednoznaczna. Jeśli coś jest tu stałego, to zmienność. Dwaj migranci negocjują i tworzą swoją historię. Spotykają się na brzegu nowej.