Gościnne progi Galerii na Glince
Opublikowano:
23 września 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Jest w Koninie takie miejsce, w którym kolor jest ucieczką od szarości dnia codziennego. Miejsce przepełnione dobrymi wibracjami, pozytywnym nastawieniem, otwartością, uśmiechem i gościnnością właścicielki.
Energia emanuje z prac malarskich, które rozgościły się na każdej ze ścian tak, że trudno znaleźć wolne miejsce, stoją one także w rzędach na podłodze. Energia emanuje również z założycielki Galerii na Glince, Krystyny Ruminkiewicz, witającej odwiedzających z otwartymi ramionami. A na gości zerka z obrazów ukryte na większości z nich oko.
Niektórzy mają moje prace i nie wiedzą o nim. A to moje oko gdzieś tam na nich patrzy. Najszybciej dzieciaki je zauważają. Patrzą bardziej analitycznie – komentuje artystka.
Kto przekroczy próg, znajdzie się w miejscu bajecznym, barwnym, sprzyjającym rozmowom i tworzeniu. Ciepła, domowa atmosfera, kanapa i fotele obiecujące wygodne chwile. Kolekcja lalek, porcelany, na półkach artystyczne bibeloty. Podczas rozmowy wodę pije się ze szklanek z wizerunkiem Fridy Kahlo.
Chciałam, żeby ludzie, gdy tu przyjdą, dobrze się czuli, tak jak ja – podkreśla Krystyna Ruminkiewicz.
Odsiedzę tu dożywocie
Galeria na Glince w Koninie działa od ponad 13 lat.
Rozpoczęłam tutaj taki etap mojego życia, że mogę śmiało powiedzieć, że to są najszczęśliwsze lata, najbardziej intensywne. Różne rzeczy w życiu robiłam, ale właśnie tutaj znalazłam to, czego poszukiwałam. Już tu chyba odsiedzę dożywocie. Kiedy tworzę, to nie istnieje dla mnie cały świat. Nie jem, nigdzie nie wychodzę. Dlatego koleżanka dba o higienę mojego życia i żebym nie umarła w oparach farb, wyciąga mnie na spacer – żartuje Krystyna Ruminkiewicz.
Wygospodarowana przestrzeń, w której dawniej działał sklep, to jednocześnie miejsce tworzenia i wypoczynku, azyl i centrum spotkań, pracownia i galeria.
Jeśli miejsce to porównać do łąki, właścicielka jest najbarwniejszym kwiatem.
Ma kolorowy strój, którego każdy element dobrano ze smakiem i znawstwem. Kiedyś nawet myślałam o tym, żeby zostać projektantką – komentuje. Choć razem z mężem prowadziła firmę, ciągnęło ją do świata plastyki. Na początku były to martwe natury, pejzaże i kwiaty, pastele i akwarele. Były na tyle dobre, że Krystyna Ruminkiewicz otrzymała główną nagrodę w Konkursie o Złotą Sztalugę, organizowanym przez Centrum Kultury i Sztuki w Koninie.
Przez lata artystka wypracowała własny rozpoznawalny styl. Odważne żywe kolory, grube witrażowe kreski, „kwiecizm” – jak mówi autorka – i kobiecość.
Romantyczne, zamyślone, tajemnicze, subtelnie uśmiechnięte kobiety z portretów spod jej pędzla przywodzą na myśl postaci z obrazów Modiglianiego. Podobnie jak u niego mają długie szyje i wydłużone nosy.
Pasją do malarstwa zaraziła mnie Danusia Drzewiecka. Od niej wszystko się zaczęło. Nasze dzieciaki przyjaźniły się i kiedyś Danusia do mnie weszła i mówi, że otwiera galerię. Będą warsztaty. Zaczęłam tam chodzić i tak się wkręciłam, że jeden dzień w tygodniu było mi za mało. Każdą wolną chwilę poświęcałam na malowanie – wspomina artystka.
Artystyczne wyprawy
Ważne miejsce w jej życiu zajmują artystyczne wojaże.
Już nie cieszy mnie wyjazd gdzieś na wczasy z basenem. Takie bierne leżenie to byłaby dla mnie kara – mówi Krysia Ruminkiewicz.
Wszystkie wyprawy połączone są ze zwiedzaniem oraz poznawaniem malarstwa. Ostatnio udało się zobaczyć wystawę w Muzeum Barberini w Poczdamie, zorganizowaną w 140. rocznicę urodzin Amadeo Modiglianiego.
To jest niezbyt duża galeria, o której mało kto wie. A tam znajduje się piękna stała wystawa impresjonistów. Przeżyłam prawdziwy szok. Monetów jest prawie tyle, co w Luwrze czy w d’Orsay. Przed obrazami Modiglianiego prawie że klękałam, bo mogłam zobaczyć fakturę, jak on farbę kładł, gdzie suchym pędzelkiem pracował – opowiada.
Jeśli wyprawy, to oczywiście również plenery!
Poznaję tam wspaniałych ludzi. Przez te lata tak cudowne przyjaźnie nawiązały, a emocje i pomysły podczas tych wyjazdów są fantastyczne – komentuje Krystyna Ruminkiewicz.
Przed artystką w tym roku jeszcze dwa plenery: w Muzeum Romantyzmu w Opinogórze oraz w dworku w Podstolicach.
Rozmowy z mistrzami
Krystyna Ruminkiewicz pracuje obecnie nad cyklem „Dialog z mistrzami”. Czytam wszystkie dostępne na rynku biografie, jednocześnie oglądam albumy, żeby wiedzieć, o czym się mówi w książce, robię szkice. Później wymyślam sobie obraz w dialogu z malarzem – opowiada artystka.
Nie są to jednak kopie. Obrazy mistrzów są pretekstem do całkiem nowego spojrzenia, inspiracją i punktem wyjścia do rozmowy.
Z jednymi się lepiej gada, z innym mniej. Najlepiej się rozmawia z Modiglianim – ocenia. Krystyna Ruminkiewicz ucięła już sobie pogawędkę z Alfonsem Muchą, Gustavem Klimtem, Jerzym Nowosielskim, Paulem Gauguinem, Edgarem Degasem, Rafaelem, Fridą Kahlo i wieloma innymi. Modiglianiego połączyła na przykład z van Goghiem, choć tak naprawdę artyści ci nie mogli się spotkać. Na jednej z prac widzimy doktora Gacheta i „Modigliankę”.
Bardzo lubię ten obraz. Ta para pasuje do siebie. On taki smutny, ona zamyślona. Zrobiłam też doświadczenie techniczne. Na podłożu akrylowym malowałam kredkami olejnymi, których rzadko używam, a nawet specjalnie nie lubię tego medium. A tu mi tak fajnie wyszło. Wykończyłam jeszcze niektóre rzeczy farbami olejnymi i teraz nie wiem, jak to zagruntuję – opowiada malarka.
Zresztą każdy z obrazów Krystyny Ruminkiewicz to oddzielna historia. Jest na przykład płótno, które powstało pod wpływem myśli, jak Modigliani sportretowałby Krysię, gdyby się znali. Są „Gracze w karty” Edgara Degasa, którym partnerują kobiety.
Dialog z mistrzami, wówczas tak jeszcze nienazwany, zaczął się jednak nieco wcześniej.
Uczepiłam się Bolesława Biegasa. To artysta bliski mojemu sercu. „Persefona z granatem i kwiatem” jest taka bardzo biegasowa. Są tam kółka i kropki, taki trochę pointylizm, ale w nawiązaniu do Biegasa – wyjaśnia malarka.
Obrazy z cyklu „Dialog z mistrzami” pokazywane były m.in. w Europejskim Centrum Artystycznym im. Fryderyka Chopina w Sannikach.
Okazało się, że kandydatki do tytułu Miss Polski miały sesję zdjęciową właśnie tam, na tle moich obrazów. Znajomi, którzy nawet nie wiedzieli, że mam w Sannikach wystawę, od razu poznali prace – śmieje się artystka.
A my czekamy na kolejne wystawy Krystyny Ruminkiewicz, bo jak mówi sama artystka: – Moja twórczość to nieustanne poszukiwanie.