Chopin. Pytania i emocje
Opublikowano:
28 października 2015
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Chopin i dwójka znakomitych pianistów. Dojrzały, spokojny, ale też żarliwy, Charles Richard Hamelin oraz Georgij Osokins – fascynujący, trudny, powikłany i tajemniczy, który o zawał serca przyprawia purystów muzycznych. Koncert orkiestry Amadeus z laureatami Konkursu Chopinowskiego należał do tych, które pamięta się do końca życia.
Poniedziałkowy koncert Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus nosił miano nadzwyczajnego. I taki rzeczywiście był, z kilku przynajmniej powodów. Nadzwyczajność polegała na występie – u boku poznańskich kameralistów – laureatów Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego im. Fryderyka Chopina: Charlesa Richarda Hamelina oraz Georgija Osokinsa. Na tym jednak nie koniec nadzwyczajności.
Tak szczelnie wypełnionej po brzegi auli UAM, z pełnymi balkonami oraz słuchaczami siedzącymi na estradzie, dawno już nie widziałem. Publiczności, która tak gorąco, wprost frenetycznie oklaskuje artystów, też dawno nie spotkałem. Chopinowski duch i emocje udzielały się w ostatnim czasie każdemu melomanowi, a poniedziałkowy wieczór spędzony z Amadeusem był jednym z tych, które zapadają w pamięć do końca życia.
Koncert rozpoczął się występem Georgija Osokinsa, który w Konkursie Chopinowskim został zaledwie wyróżniony. Łotewski pianista wykonał Koncert e-moll Fryderyka Chopina. Kto miał do tej pory wątpliwości, mógł się ich definitywnie pozbyć – Osokins nie wychodzi na estradę, aby zachwycić publiczność piękną grą, przynajmniej w powszechnym tego słowa znaczeniu. Ponad walory estetyczne, pianista stawia względy intelektualne, przejawiające się w zupełnie rewolucyjnym podejściu do Chopinowskiego tekstu. Stawia tym samym pytania nie tylko sobie, ale i słuchaczom. Czym jest interpretacja? Czy przestrzeganie jej kanonu jest czymś wystarczającym do stworzenia najwyższych przeżyć artystycznych? Wreszcie – czy muzyka ma pieścić zmysły, czy też skłaniać do intelektualnej szermierki? Kim jest artysta? Maskotką, słuchającej go publiczności, czy też stymulatorem i kreatorem myśli?
Osokins zaprasza publiczność do niełatwej podróży wyboistą i trudną drogą w głąb swojej duszy.
Co ciekawe, jeśli przyjmiemy to zaproszenie, nikt nie gwarantuje, że podróż przyniesie nam poznawczy pożytek. Aby uchwycić istotę gry Łotysza, należy w sposób szczególnie czuły nastawić swój radar. Jest to bowiem osobowość z jednej strony ogromnie ciekawa, z drugiej trudna, powikłana i tajemnicza. Podstawowe problemy ze zrozumieniem koncepcji gry i budowanej przez Osokinsa dramaturgii polegają na jego niejednoznaczności, a może i po części na przewrotnej naturze. Wszelkie opinie, że pianista nie rozumie zamysłów muzyki Chopina, należy włożyć między bajki. Rzecz się ma wręcz odwrotnie.
Osokins wyraźnie wyczuwa to, co większość z nas nazwałaby tradycją chopinowskich wykonań, udowodnił to nie raz. Na przykład podczas poniedziałkowego wykonania Koncertu e-moll – zwłaszcza w jego drugą część włożył wiele uczucia. Piękne legato i cantabile, zrównoważone i czytelne prowadzenie frazy, szlachetna perlistość – świadczą o znakomitym wyczuciu stylu Chopina. Dlaczego jednak Osokins nie idzie drogą, którą podąża większość pianistów? Dlaczego tak często wprowadza zaburzenia rytmu i metrum? Dlaczego stosuje nieoczekiwane zawieszenia dźwięku, dlaczego jego pedalizacja jest niemalże perkusyjna i agresywna?
Nie ma prostych odpowiedzi na te pytania. Sądzę, że Georgij Osokins widzi w Chopinie znacznie więcej i usiłuje to wydobyć. Być może robi to niezgrabnie, wpada w spiralę własnych pomysłów i pytań, na które sam nie znajduje odpowiedzi. Jedno jest pewne, nie jest to kuglarz, który tanim dowcipem pragnie zaskoczyć publiczność. To artysta wysokiej próby, który staje przed publicznością z całą paletą pytań, a, jak powiadał Dariusz Czaja, wybitny polski badacz współczesnej kultury:
„Kto przychodzi bez własnych pytań, recytuje jedynie po raz kolejny interpretowany tekst, kto zadaje własne pytania i umie słuchać, nie ma co prawda nadziei na poznawczą pewność, ale może być przynajmniej pewnym, że nie obcuje z trupem”.
Jak się okazało, wszystkie moje podejrzenia okazały się słuszne. Prawdziwa scena miłosna pianisty z fortepianem, rozegrała się w czasie bisów, do których zachęciła artystę oklaskująca go na stojąco publiczność. Najpierw zabrzmiał Polonez As-dur op. 53, jeden z najtrudniejszych i najbardziej wymagających polonezów, napisanych przez Chopina. Dla purystów muzycznych, była to pewnie interpretacja nie do przyjęcia! Ale to właśnie w tym utworze Osokins pokazał swoje wnętrze, dramatyczne, pełne sprzecznych nastrojów na granicy operowej histerii.
Osokins bowiem nie gra, on opowiada, być może krzyczy. Jego interpretacja nie była spontaniczna, tylko zaplanowana w najdrobniejszych szczegółach. Można tego rodzaju ekspresji nie akceptować, ale nie można przejść obok niej obojętnie.
Jedna tylko rzecz wydaje mi się trudna do przełknięcia. O ile rozumiem, że artysta pragnie jak najwięcej opowiedzieć o sobie, o tyle musi pamiętać, że jeżeli gra z orkiestrą, powinien jej także dać szansę wypowiedzi. Tymczasem Osokins nie jest czujnym partnerem, co może obracać się przeciwko niemu. Z ogromnym szacunkiem myślę o orkiestrze Amadeus i dyrygującej Agnieszce Duczmal, którym w wielu momentach nie było łatwo.
Po przerwie batutę dyrygencką przejęła Anna Duczmal-Mróz, a przy fortepianie zasiadł laureat drugiej nagrody, Charles Richard Hamelin. To artysta o zupełnie odmiennej wrażliwości, dlatego też wszelkie porównania byłby śmieszne i nie na miejscu.
Hamelin ujmuje swoją dojrzałością i spokojem, choć nie brak mu wigoru i iskier pod palcami.
W interpretacji Koncertu f-moll pianista połączył dwa żywioły, namiętność wirtuoza o fenomenalnej technice, co objawiło się z wielką mocą w przetworzeniu allegra sonatowego. Drugim komponentem tej fascynującej, pełnej romantycznego nastroju interpretacji, była żarliwość i pełen szlachetnej krągłości dźwięk, którym Kanadyjczyk zaczarował publiczność w zmysłowym Larghetto, przywołując pełne erotycznego uniesienia nastroje. Podobnie jak pierwszy z solistów wieczoru, Hamelin został nagrodzony owacjami na stojąco, za co odwdzięczył się dwoma bisami mazurków z opusu 30.
Oddzielne słowa uznania należą się dyrygentce Annie Duczmal-Mróz, która stworzyła wyrazisty i pełen żywych kolorów obraz orkiestry.
CZYTAJ TAKŻE: Akademia Gitary 2018: Wsłuchać się w siebie
CZYTAJ TAKŻE: Dobre powroty i nowe wyzwania. Festiwal „Pamiętajmy o Osieckiej”
CZYTAJ TAKŻE: Nie interesuje mnie narracja mistrzowska, lecz ludzka. Rozmowa z Mithu Sen