fot. Mariusz Forecki

Sztuka chodzi na szczudłach

Teatr uliczny stawił czoła stereotypom i nabiera coraz większego rozpędu. Dziś bez większego problemu można zawiesić aktorów w powietrzu, by mogli zagrać „spektakl na niebie” – mówi Andrzej Tylczyński, pomysłodawca i organizator Międzynarodowego Festiwalu Artystycznych Działań Ulicznych „La Strada” w Kaliszu, który w tym roku obchodzi swoje 25-lecie.

SEBASTIAN GABRYEL: W tym roku pański festiwal obchodzi 25-lecie i może pochwalić się naprawdę piękną historią. Zresztą, historia stoi już za samą jego nazwą…

ANDRZEJ TYLCZYŃSKI: To prawda, „La Strada” to kawał mojego życia. Nazwę festiwalu zaczerpnąłem z klasycznego dramatu Federica Felliniego z połowy lat pięćdziesiątych, o tym samym tytule. Film opowiada historię cyrkowego siłacza Zampano, który kupuje ubogą dziewczynę Gelsominę. Występuje z nią we włoskich miasteczkach, dopiero odbudowujących się po niszczącej wojnie, wprowadzając do smutnej codzienności ich mieszkańców ogromną radość i atmosferę święta. Kiedy na początku lat dziewięćdziesiątych zrodziła się idea, by zorganizować w Kaliszu festiwal teatru ulicznego, od razu pomyślałem sobie, że ta nazwa będzie szalenie adekwatna.

 

Czy od początku miał pan jasno sprecyzowaną wizję, jakim festiwalem ma być „La Strada”?

Zawsze uważałem, że wydarzenia składające się na program mojego festiwalu nie mogą być dziełem przypadku. W poszukiwaniu inspiracji jeździłem po teatrach i festiwalach w całej Polsce, jednak wszystko zaczęło się od Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych w Jeleniej Górze. To był pierwszy polski festiwal sztuki ulicy, organizowany przez nieocenioną Alinę Obidniak – długoletnią dyrektorkę tamtejszego Teatru im. Norwida. Pamiętam, że całymi godzinami wystawałem na spektaklach odbywających się w jego ramach. Można powiedzieć, że czułem teatr w nogach (śmiech).

 

I w sercu.

 plakat Festiwalu „La Strada”

Tak, te przedstawienia były dla mnie ważnym bodźcem do działania. Z Jeleniej Góry wyniosłem też cenną lekcję, że jako przyszły organizator dużej imprezy plenerowej muszę pamiętać, że widzowie mają swoją odporność – również fizyczną (śmiech). W tamtym czasie, teatr uliczny był w Polsce kojarzony przede wszystkim z występami artystów, których na Zachodzie określa się mianem „buskerów” – grających do kapelusza kuglarzy, żonglerów, mimów, iluzjonistów, klaunów, brzuchomówców… Ja z kolei chciałem zorganizować festiwal, który pokaże sztukę uliczną od nieco innej, a niemniej ważnej strony – spektakli dużych, ambitnych i zapadających w pamięć.

 

Podejrzewam, że początki ich organizowania wiązały się z potem na czole, który ocierał Pan z szerokim uśmiechem.

Na pewno było to duże wyzwanie, ale i ogromna przyjemność oraz taka zwykła, ludzka satysfakcja, którą zresztą odczuwam do dziś. Wciąż mam przed oczami niezapomniany widok tłumów przed ratuszem, na placu przed Centrum Kultury i Sztuki… Nie będę ukrywał, że pierwsze lata festiwalu wspominam z największym sentymentem. Nigdy nie zapomnę wysypywanej mąki, tworzącej umowną granicę pomiędzy miejscem dla występujących artystów a strefą dla publiczności (śmiech). To były zupełnie inne czasy…

 

ANDRZEJ TYLCZYŃSKI – pomysłodawca i szef artystyczny Międzynarodowego Festiwalu Artystycznych Działań Ulicznych „La Strada” w Kaliszu. Studiował na Wydziale Filozoficzno-Historycznym Uniwersytetu Wrocławskiego, posiada dyplom w specjalności: praca kulturalno-oświatowa. Od 1978 roku pracuje w Centrum Kultury i Sztuki w Kaliszu jako główny specjalista. Od 1998 roku reżyseruje i odpowiada za scenografię plenerowego „Misterium Męki Pańskiej” w Kaliszu i okolicznych miejscowościach. W latach 80-tych kilkukrotnie tworzył scenariusze i współrealizował plenerowe widowisko „Noc Świętojańska” w Gołuchowie. W 2008 roku wziął udział w międzynarodowym projekcie „Statek komediantów” (artystyczny rejs z Moskwy do Sankt Petersburga z okazji 300-lecia powstania miasta). W 2012 roku zasiadał w Jury II Międzynarodowego Festiwalu Klownów „Komediada” w Odessie (Ukraina). Autor cyklu imprez pn.: „Kalendarium Polskie”. Współautor międzynarodowego projektu wyszehradzkiego „Gateway to La Strada – Brama do La Strady” (2012, 2014, 2015, 2017). Przygotowywał wydawnictwa: „Misterium Pasyjne w Kaliszu w latach 1998 – 2006” (CKiS, Kalisz 2007), „La Strada news” – magazyn teatru ulicznego w Polsce i Europie (od 2010 roku). Autor książki „Rok z Poezją” (2015). Z okazji jubileuszu przygotował wydawnictwo albumowe „Międzynarodowy Festiwal Artystycznych Działań Ulicznych LA STRADA. 25 lat teatru na ulicach Kalisza”.

Nic dziwnego, że są one wspólnym mianownikiem tegorocznego programu. W ramach jubileuszu, zaprosicie teatry i zaprezentujecie spektakle, które zapisały się w historii „La Strady”. Przypomnicie choćby „Zapach czasu” czy „Arkę”. Te sztuki – podobnie jak sama „La Strada” – przetrwały próbę czasu?

Myślę, że jak najbardziej. Wymienił pan jedne z najważniejszych tytułów dla tego festiwalu, to właśnie one nadały mu charakteru. Podczas ubiegłorocznej edycji Międzynarodowego Festiwalu Teatrów Ulicznych Ulica w Krakowie, swoją koncepcją jubileuszu podzieliłem się z Jerzym Zoniem, dyrektorem tamtejszego Teatru KTO. Zapytałem go, czy nie chcieliby zagrać na 25-leciu „La Strady”. Nie chcę przypisywać sobie jakichś zasług, ale w wyniku naszej rozmowy Zapach czasu powraca nie tylko do Kalisza, ale został w tym roku przypomniany też krakowskiej publiczności i będzie grany w wielu krajach Europy i Azji.

 

„La Strada” to nie tylko przyjaźń z Krakowem, ale również stolicą naszego regionu.

Oczywiście, jej związek z Poznaniem jest niemniej ważny. Kiedy przymierzałem się do organizacji pierwszej edycji festiwalu, w jakiś sposób chciałem powiązać go z Międzynarodowym Festiwalem Teatralnym Malta. Warto przypomnieć, że w pierwszych latach jego koncepcja była zorientowana przede wszystkim na przedstawienia plenerowe. W jego ramach prezentowano spektakle choćby Teatru Biuro Podróży czy Teatru Ósmego Dnia, które również na La Stradzie gościły od samego początku. Ten pierwszy, z okazji naszego jubileuszu, przypomni swoją klasyczną już sztukę Carmen Funebre  z 1994 roku, w reżyserii Pawła Wiktora Szkotaka. Ten drugi – monumentalny spektakl Arka, pierwszy raz wystawiony u nas w 2001 roku.

 

To niejedyni przyjaciele, którzy będą z wami świętować.

Cieszę się, że jubileusz odbędzie się z tak licznym ich udziałem. Ceniony przez naszą publiczność kijowski Teatr Highlights – dawniej działający pod nazwą Teatr Eksperymentalnyj – zaprezentuje Korowód Tańca. Lwowski Teatr Woskresinnia zagra Wiśniowy sad, którego prapremiera odbyła się pięć lat temu, właśnie w ramach La Strady. Nie zabraknie też warszawskiego Teatru Akt, Zdrojowego Teatru Animacji z Jeleniej Góry, krakowskiego Teatru Nikoli czy Teatru Snów z Gdańska. Każdy z nich występował na naszej ulicznej scenie już wiele razy, więc nie wyobrażałem sobie, by mogło ich zabraknąć w tak ważnym dla nas momencie.

 

Czym różniła się Polska lat dziewięćdziesiątych od tej współczesnej w kontekście teatru ulicznego?

Najwyraźniejsza jest różnica mentalnościowa. Przez te wszystkie lata zmieniała się relacja aktor-widz i teraz kontakt między nimi jest bardziej bezpośredni. Rola odbiorcy ewoluowała, zaś sam teatr uliczny stawił czoła kilku dawnym stereotypom i obecnie nabiera większego rozpędu. Scenografie stają się coraz bardziej imponujące, wciąż pojawiają się nowe rozwiązania technologiczne. Dziś bez większego problemu można zawiesić aktorów w powietrzu na ileś metrów, by mogli zagrać spektakl na niebie. Niestety, istnieje też druga strona medalu, a są nią różnego rodzaju niedostatki, spowalniające rozwój teatrów ulicznych. Najboleśniej odczuwają to młodzi, dopiero debiutujący artyści, których często zwyczajnie nie stać na tworzenie wielkich scenograficznie widowisk. Nie zawsze udaje im się pozyskać patrona, choćby w postaci władz miasta czy samorządu. Ich finansowanie często stoi pod dużym znakiem zapytania, co sprawia, że zamiast rozwijać swoje umiejętności i cieszyć nimi publiczność, stoją w miejscu. Polski rynek teatru ulicznego to wciąż przede wszystkim duże i sprawdzone marki, działające już od wielu lat.

 

Czy działalność artystyczna w przestrzeni miejskiej potrafi ją naprawić, odmienić? A może potrafi zmienić mieszkającą w niej społeczność?

Osobiście nigdy nie miałem tego rodzaju ambicji, choć z całą pewnością jest to możliwe. Mówię to ze swojego doświadczenia, choćby organizowania pierwszych widowisk na Głównym Rynku w Kaliszu. Tego rodzaju przemiany są najbardziej widoczne w przypadku dzieci, które chłoną nasze spektakle całym sobą. I to na tyle, że z ich powodu doszło nawet kiedyś do przerwania występu! Jeden z artystów – klaun Pinezka, czyli Przemek Grządziela – został przez nie obrzucony kulkami zrobionymi z ulotek, które nierozważnie im rozdaliśmy (śmiech). Trzeba było zobaczyć, z jaką pasją one to robiły! (śmiech) Kiedyś przed dziećmi musieliśmy też ratować aluminiowego smoka… Teatr uliczny potrafi wzbudzić naprawdę wielkie emocje (śmiech).

 

Na projektach artystycznych, wpisanych w kontekst uliczny, zna się pan jak mało kto. Co najmocniej przyciąga pana akurat do tego rodzaju sztuki? Co sprawia, że ona wciąż „przytrzymuje” pana przy sobie?

To chyba wynika z mojego życiorysu (śmiech). Na początku lat siedemdziesiątych skończyłem pedagogikę kulturalno-oświatową. To była epoka Edwarda Gierka, a więc swego rodzaju odwilż w dziedzinie kultury. Pierwsze spektakle obejrzałem w ramach wrocławskiego Festiwalu Teatru Otwartego, organizowanego przez studencki Teatr Kalambur. Moja fascynacja teatrem alternatywnym zaczęła się od zaprezentowanego tam spektaklu pt. Wołanie ludu o mięso, autorstwa teatru lalkowego Bread and Puppet Petera Schumana. I ten zachwyt, mimo upływu tylu lat, nigdy mnie nie opuścił.

 

„La Strada” to dzieło pańskiego życia?

La Strada to już półtora pokolenia kaliszan. Cieszę się, że ta nazwa jest dla mieszkańców o wiele bardziej rozpoznawalna w kontekście mojego festiwalu niż filmu Felliniego, od którego się wzięła (śmiech). To jeden z moich największych powodów do dumy.

 

CZYTAJ TAKŻE: Szansa bycia razem. Rozmowa z Pawłem Szkotakiem
CZYTAJ TAKŻE: 59. Kaliskie Spotkania Teatralne – Festiwal Sztuki Aktorskiej
CZYTAJ TAKŻE: Ćwiczenia ze społecznej rehabilitacji

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0