Taka młoda, a już poetka
Opublikowano:
9 stycznia 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„To poezje zebrane, a nie – wszystkie, bo wciąż mam nadzieję, że odnajdą się jeszcze kolejne wiersze Ginczanki” – tak o wydanej przez Marginesy książce poetyckiej mówi Izolda Kiec, wieloletnia badaczka spuścizny nieżyjącej poetki i autorka nowego opracowania jej wierszy.
Wokół postaci Zuzanny Ginczanki narosły legendy, od kiedy została odkryta dla kultury polskiej przez Izoldę Kiec, dzięki jej pracy badawczej w archiwach i pozyskiwaniu źródeł dokumentacji od różnych osób. Istniejące wcześniej publikacje (tom w opracowaniu Jana Śpiewaka z lat 50. i jego recenzja autorstwa Michała Głowińskiego) miały charakter incydentalny i do początku lat 90. poetka była mało znana i właściwie nie istniała w świadomości odbiorców kultury.
W 1990 roku wyszedł zbiór poezji Ginczanki, a cztery lata później „Zuzanna Ginczanka. Życie i twórczość”, obie książki autorstwa Izoldy Kiec. Od tego czasu poetka stała się gwiazdą, interpretacją jej wierszy zajmowało się wiele osób (m.in. Agata Araszkiewicz i Jarosław Mikołajewski), a różni artyści do dzisiaj inspirują się jej twórczością.
Wydań poezji Ginczanki było co najmniej kilka, ale najnowsze zasługuje na wyjątkową uwagę i docenienie z kilku powodów.
Nie zamykać rozdziału
Jednym z nich jest odkrycie przez Izoldę Kiec przy pracach archiwalnych nowych wierszy Ginczanki: to odnaleziony przypadkowo w nieznanym rękopisie biblioteki Poznańskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk (w Tekach Wilkanowiczów) poemat „Pieśń nad Pieśniami” oraz kilka wierszy publikowanych w prasie z lat 30., a nieprzedrukowanych wcześniej: „Czekam wiosny”, „Zwycięzcy”, „Myśli zayoyane”, „Phaedrus, lis i bocian”, „Gwiazdka” oraz „Powołania”.
Pieśń nad Pieśniami
Sulamitka
Niech swemi wargi pali usta moje;
Słodsza pierś Jego nad winne napoje.
**
Imię twe wonnym pachnidłem pisane
I przez dzieweczki wielce miłowane.
**
Podaj mi rękę, pobieżem oboje
Tam kędy mieszka jasne szczęście Twoje.
**
Wprowadził mnie Król na swoje komnaty
gdzie jeno radość, wesele i kwiaty.
**
Czarnam od dżdżów i słońca spiekoty
Jak skóra Salomona i Cedar namioty.
**
Czarnam ci, lecz piękniejsza z cór Jerozolimy
Ubierały mnie w krasę i lata i zimy.
**
Powiedz mi o najmilszy: kędy pasiesz trzody
I gdzie ci południowe dają spocząć chłody.
[…]
„Wierzę i dzisiaj – pisze autorka opracowania – że żaden zbiór wierszy Ginczanki nie będzie ostatecznie zamknięty. Że w którejś z bibliotek, w zbiorach archiwum, w starej, odziedziczonej po rodzicach albo dziadkach szafie – rękopisy poetki czekają na odkrycie”.
Dlatego daty ramowe poezji zebranych w obecnym tomie Izolda Kiec ustaliła pomiędzy latami 1931 (debiut czternastoletniej poetki) a 1944 (data jej śmierci), chociaż ostatni odnaleziony wiersz pochodzi z 1942 roku. Obecna edycja zawiera zatem wszystkie dotąd opublikowane oraz nowo odnalezione wiersze z trzech okresów twórczości Zuzanny Ginczanki: 1. „Szkatuła” (1931–1936), 2. „Przed Trybunałem” (1936–1939) i 3. „Ucieczka” (1939–1944). Wszystkie trzy części opatrzone zostały osobnymi wprowadzeniami, ukazującymi bogate konteksty powstawania tej poezji.
„Scenografie” do wierszy
Owe konteksty – przedruki z dawnej prasy, plakaty wydarzeń, satyryczne rysunki, mapy, okładki i fragmenty szkolnych podręczników i książek literackich, zdjęcia, polityczne hasła, rękopisy listów i wierszy Zuzanny – stanowią tak bogate tło dla zebranych tekstów, że ma się wrażenie, jakbyśmy oglądali gotową scenografię do filmu o czasach, w których żyła poetka.
Każdy z takich „rekwizytów” ma tu swoje przemyślane miejsce. Poszczególne dokumenty towarzyszą wierszom w taki sposób, że uzupełniają je o wiedzę kontekstową, w jakich powstawał dany utwór.
I tak, na przykład, przy wierszu z czasów szkolnych „Nad mapą” mamy reprodukcję jednej z map autorów Książnicy-Atlas, z których mogła korzystać w gimnazjum poetka. W sąsiedztwie wiersza „Gramatyka” przedrukowano stronę z „Wiadomości Literackich” z 1934 roku, z rozstrzygnięciem Turnieju Młodych Poetów, w którym Zuzanna Ginczanka otrzymała wyróżnienie. Satyrom towarzyszą fragmenty lub karykatury ze „Szpilek”, w których regularnie publikowała. Szkolny wiersz „Erotofizyka” z aluzjami do prawa Newtona o przyciąganiu się ciał został zestawiony ze stronami podręcznika fizyki dla uczniów gimnazjów z tamtych czasów.
Bogactwo tego rodzaju nawiązań sprawia, że jest to już nie tylko książka poetycka, ale opowieść z wieloma głosami w tle, do której można powracać wielokrotnie, odkrywając co chwila nowe powiązania i uzupełniając swoją wiedzę o kontekście, w jakim żyła i tworzyła poetka. Wyłania się z tej scenografii młoda erudytka, obeznana w ówczesnej kulturze, sztuce i polityce, o zmyśle krytycznym i odwadze cywilnej.
„Biografia językowa” poetki
Oprócz owych wizualnych komentarzy teksty wzbogacone zostały również o istotne dla odbioru noty edytorskie: datowanie wierszy, informacje o rękopisach i pierwodrukach oraz o komentarze filologiczne i objaśniające. Izolda Kiec umieściła także nienachalną, otwartą na czytelnika autorską propozycję interpretacji utworów. Mamy też efekt żmudnej pracy archiwisty: odniesienia do różnych wydanych już tekstów interpretacyjnych, nie tylko najnowszych, ale i starszych.
Najważniejsze jednak, że autorka opracowania oddała głos Zuzannie Ginczance w takim stopniu, jak to tylko możliwe: zmieniła jedynie dawną ortografię i fleksję na współczesną, skorygowała pomyłki z różnych wydań, ale przywróciła oryginalną wersję wierszy, w które mocno ingerowali na przykład Adam Ważyk, Jan Śpiewak czy Julian Przyboś w niegdysiejszych opracowaniach, wykreślając i zmieniając słowa czy całe fragmenty tekstu oryginalnego. Badaczka spuścizny Ginczanki argumentowała to uznaniem prawa twórcy do swojego sposobu wypowiedzi, zgodnie z teorią solecyzmu profesora J. Ziomka, który nawet błąd autora uważa za jego ważny „ślad”.
Phaedrus, lis i bocian
Na ucztę swą zaprosił raz bociana lis
I poczęstował go w najpłytszej z swoich mis.
A bocian zaś (tak przynajmniej głosi wieść),
Choć głodny był, nic w żaden sposób nie mógł zjeść.
Zaprosił więc do siebie lisa bocian nasz,
Roztarty pokarm wlał do jednej z wąskich czasz
Swym długim dziobem łatwo sam się najadł dość,
A głodem dręczył się niesyty jego gość.
Gdy lis daremnie lizał szyjkę czaszy tak,
Udzielił nam nauki w dal lecący ptak:
„Gdy naśladuje ktoś wasz jakiś dawny czyn,
Spokojnie trzeba znieść owoce własnych win”.
Obecne wydanie opiera się na zweryfikowanych zapisach z rękopisów i pierwodruków, zawiera nawet odniesienia do skreśleń i zmian dokonywanych przez Ginczankę w procesie tworzenia.
Dzięki takiemu – pełnemu pokory – podejściu Izoldy Kiec do poetki mamy do czynienia nie z katalogiem wierszy, ale z tym, co ona sama nazywa „biografią językową” – poprzez zmagania autorki wierszy ze słowem widzimy proces rozwoju Zuzanny, jej sposób myślenia i zmysł krytyczny.
Mówienie w imieniu
Dla Izoldy Kiec spotkanie z Ginczanką poprzez jej poezję było ważne również bardzo osobiście i o takim osobistym dialogowaniu z poetką ma być jej kolejna książka „Szoszana znaczy Niewinna”, którą, jak mówi, napisała z potrzeby serca, trochę dla siebie. Tom, która za chwilę ukaże się nakładem Wydawnictwa Instytut Kultury Popularnej, ma być opowieścią o tym, jak się pisze czyjąś biografię i jakie mamy prawo mówić o kimś lub w czyimś imieniu.
Izolda Kiec przygotowuje również dla Wydawnictwa Marginesy kolejną biografię Zuzanny Ginczanki. Nie będzie to jednak reedycja pozycji z 1994 roku, bo, jak argumentuje jej autorka: „nie chodzi tylko o to, że odnaleziono nowe dokumenty, ale to również kwestia tego, że ja już jestem kimś innym i muszę pisać zupełnie od nowa”. Znakiem szacunku badaczki dla nieżyjącej poetki jest jej pełna oburzenia prośba, by „nie uśmiercać po raz drugi zmarłych tragicznie poetów” poprzez etykietki, którymi uraczono Ginczankę, w rodzaju: „Tuwim w spódnicy”, „pop star” czy „feministka”.
Zmysłowy przedmiot
Tom poezji zebranych, który gorąco polecam wszystkim z wyżej wymienionych powodów, jest świadectwem uważności i szacunku autorki opracowania wobec kogoś, kto może bronić się już tylko poprzez pozostawioną, w dodatku nie w pełni zrekonstruowaną twórczość. Poza tym ta publikacja jest wizualnie dopracowanym, pięknym „edytorskim przedmiotem”, zachęcającym do wielokrotnego przeglądania. W czasach powszechności e-booków tradycyjna książka jako estetyczny wytwór sztuki wydawniczej ma dodatkowy walor. Na mojej poetyckiej półce to jedna z ważniejszych pozycji.
„Zuzanna Ginczanka. Poezje zebrane (1931–1944)”, wstęp i opracowanie: Izolda Kiec, Wydawnictwo Marginesy, Warszawa 2019