Kruche medium. Rozmowy o fotografii
Opublikowano:
6 kwietnia 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Od grudnia na rynku dostępny jest drugi tom „Kruchego medium” – zbioru rozmów z postaciami świata fotografii, które prowadził Maciej Frąckowiak, zadając artystom i animatorom to samo, powracające pytanie – „czy rzeczywistość można zmieniać?”. Czy fotografia może inicjować lub powstrzymywać procesy społeczne? Jak, jeśli w ogóle, kierować wpływem praktyki fotograficznej na świat? Jakie warunki muszą być spełnione, by fotograficzna praca mogła realnie zadziałać na swoje otoczenie?
Takie podejście sytuuje praktykę fotograficzną daleko od kwestii samego medium, od hermetycznych rozważań charakterystycznych dla poszczególnych fotograficznych nurtów. Tutaj chodzi o co innego – o kontekst, w jaki fotografia się wpisuje, o to jak jej używać, jak realistycznie myśleć o jej społecznym potencjale. 13 rozmów z pierwszego i 10 z drugiego tomu składa się w przekrojową panoramę takich strategii.
Właśnie z tego powodu rozmowy Macieja Frąckowiaka mogą służyć za drogowskaz. Gdy zmienia się społeczna rzeczywistość, tak dramatycznie jak w dzisiejszym kontekście, również artystyczną, dokumentalną czy animacyjną praktykę fotografii czekają poważne przetasowania.
„Kruche medium” nie daje na nie recept, ale pozwala sprawdzić, jakiego rodzaju modele zaangażowania są możliwe, jak wyobrażają sobie społeczny sens swojej pracy najwybitniejsi praktycy. Te kwestie już teraz nabierają niespodziewanej aktualności, a dla fotografii próbującej nadążyć za dramatyczną rzeczywistością już za chwilę okażą się kluczowe.
Michał Sita: W „Kruchym medium” poszukujesz sytuacji, w których fotografia zmienia świat. Jak to się dzieje?
Maciej Frąckowiak: Taka zmiana jest bardziej skomplikowana, niż może się nam wydawać. Oczekiwanie, że wpłyniemy na jakąś rzeczywistość zgodnie z założeniami, rzadko się sprawdza. Tak jak rozumienie zmiany charakterystyczne dla instytucji finansujących kulturę – planujemy pewne inicjatywy, wdrażamy te plany i oczekujemy na przełomowe efekty – to nie zadziała.
Podobnie jak założenie, że zmiana poprzez fotografię polega na heroicznym geście – ktoś resztką sił naciśnie spust migawki w odpowiedniej chwili, i już, to wystarczy, zmienimy świat, zatrzymamy wojny.
Co więcej, podobne myślenie i oczekiwania niekoniecznie pomagają zmianom na lepsze, które o wiele częściej wydarzają się jako skutek splotów nieprzewidzianych okoliczności niż jako rezultat pojedynczej intencji.
MS: Zmiany społeczne, o które pytasz, nie wynikają też po prostu z politycznych motywacji, twoi rozmówcy nie starają się dopasować rzeczywistości do własnych preferencji.
MF: Tak. Może to już mój nawyk, że mówiąc o zmianach, mam na myśli coś, co można by nazwać interwencjami. W rozmowach do „Kruchego medium” nie interesowały mnie socjotechniki, propaganda albo fotografia reklamowa, ale działania na rzecz zmian, które upodmiotawiają osoby mające być ich uczestnikami albo odbiorcami. Tego rodzaju inicjatywom kibicuję, obojętnie czy sprawiają, że ktoś się nad czymś zastanowi głębiej, czy zobaczy coś nowego, czy będzie miał szansę pobyć z innymi i wymienić się punktami widzenia.
MS: Zadając to samo pytanie – „czy rzeczywistość społeczną można zmieniać i czy fotografia może być w tym pomocna?”, skompletowałeś przegląd postaw artystów, animatorów, organizatorów, funkcjonujących w bardzo różnych obszarach fotografii. Rozmowa ze Zbigniewem Liberą, artystą krytycznym, dotyczy zupełnie innego zakresu aktywności niż z Witoldem Krassowskim, reporterem.
MF: Jednak kiedy oddalisz się nieco od estetyki ich prac czy od sposobu, w jaki o sobie opowiadają, to okazuje się, że rozmowy z nimi dwoma są akurat bardzo do siebie podobne.
MS: Właśnie. Krassowski i Libera, jak tylko mogą, uciekają od pytania o projektowanie zmian w świecie. Zamiast tego proponują podobne rozumienie funkcji swojej pracy – ich podstawowym zadaniem jest tworzenie sytuacji, w której dostarczą materiału do przemyślenia. To odbiorca odpowiedzialny będzie za wyciąganie wniosków. To charakterystyczna postawa – funkcją fotografii rozumianej w ten sposób jest inicjowanie refleksji, nie zmiany.
MF: Pytałem o zmianę, jaką fotografia może powodować, ale nigdy nie uważałem, że taka zmiana sama w sobie jest najwyższą wartością. Nie zadawałem też tego pytania z intencją, by usłyszeć entuzjastyczne odpowiedzi, że tak, że można wywierać zbawienny wpływ, że nasze działania zmieniają świat na lepsze. Rozmówcy się asekurowali, co rozumiem i cenię. Chodziło mi jedynie o to, by dowiedzieć się, na jak różne sposoby można na ten temat myśleć.
Dobrym na to przykładem jest praca Mariusza Foreckiego, który nie stara się uruchomić swoimi zdjęciami żadnych procesów społecznych, ale poprzez wieloletnią, upartą dokumentację transformacji zwraca po prostu uwagę na to, że jakieś niewielkie i łatwe do przeoczenia zmiany zachodzą w naszej codzienności.
Fotografia wcale nie zawsze musi działać na rzecz zmian, by miała sens. Czasem jej wpływ na rzeczywistość polegać może po prostu na zachęcie, by się nad nią zastanowić, zerwać z tym, co oczywiste i w ten sposób uczulić na alternatywy. W ten kontekst można wpisać pracę zarówno Libery, jak i Krasowskiego, którzy odpowiedzieliby zresztą, że świadomość swoich odbiorców starają się raczej rozbudzać niż kierować w jakąkolwiek stronę.
Ale są też i takie rodzaje działań wokół fotografii, gdzie nie chodzi o nią samą, ale o pretekst do spotkania. Fotografia staje się czymś, co może rozbudzić ciekawość świata albo zachęcić do wymiany z innymi ludźmi. Paweł Kula, prowadząc warsztaty animacyjne, na których można nauczyć się wykonywać zdjęcia jedną z proponowanych przez niego, niecodziennych technik, stawia sobie cele właśnie w ten sposób. Jemu chodzi, jeśli dobrze to czuję, o to, by wspólnie spędzić czas i nauczyć się czegoś. Jeśli tak podejść do sensu własnej pracy, to jej efekt będzie oczywisty i pojawi się natychmiast. Jeśli natomiast jesteś dziennikarzem, który ma takie życzenie, że chce uczulać na problem głodu na świecie, to efekty tej pracy będą raczej niewidoczne, oddalone w czasie i trudne do zweryfikowania.
Ja, jako badacz, starałem się po prostu gromadzić i zrozumieć te różne strategie i sposoby myślenia po to, by pokazać, że jest ich wiele.
Składając je razem, z książki wynika prosty wniosek – trzeba nieco skromniej myśleć o tym, co za pomocą fotografii można osiągnąć, bo paradoksalnie – taka skromność powoduje, że o wiele więcej realnie udaje się uzyskać.
MS: Analizy tego, co robią fotografowie, można prowadzić w ramach historii sztuki czy analizy mediów. Ty jednak podchodzisz inaczej do samego przedmiotu badań. Fotografia nie funkcjonuje przecież tylko na ścianach galerii czy w gazetach, ale przede wszystkim objawia się w swoich bezrefleksyjnych manifestacjach – w formie selfie, na instagramowym profilu, w wiadomości MMS. Działa w świecie społecznym. Interesują cię więc działania poprzez fotografię – warsztaty, inicjatywy edukacyjnie, sposoby, na jakie można za jej pomocą budować społeczność. Klasyczne rozumienie prac fotograficznych jako zamkniętej całości, dzieła określającego swój język, treści i inicjującego intymny dialog z odbiorcą – chyba cię nie bardzo ciekawi.
MF: Nie powiedziałbym tego tak ostro. Ale faktycznie, aż tak bardzo nie interesuje mnie fotografia jako obraz. W tym sensie masz rację. Proponuję inny rodzaj opowieści o fotografii, na pierwszym planie stawiając jej miejsce w zbiorowościach.
MS: Te społeczne sposoby użycia fotografii są dziś po prostu ważniejsze? Dlaczego?
MF: Chciałbym nie opowiadać tu rzeczy oczywistych; o tym, że zmieniły się formaty upowszechniania fotografii, że pojawiła się sieć i my sami zaczęliśmy używać zdjęć nie tylko do upamiętniania ważnych sytuacji, ale też do tego, by zanotować, gdzie zaparkowaliśmy samochód albo skopiować listę zakupów. Wolałbym odpowiedzieć inaczej:
Wcale nie jestem przekonany do tego, co powiedziałeś, że w świecie sieci jesteśmy skazani wyłącznie na społeczne użycia fotografii i nie ma w niej miejsca na autorski program dla tego medium.
Takie miejsce nadal istnieje. W dalszym ciągu są przecież fotografki i fotografowie, także w Polsce, którzy robią szalenie ważną robotę – i w fotoreportażu, i w sztuce. Biorąc pod uwagę ich pracę, nie da się zgodzić ze stwierdzeniem, że każda fotografia jest dziś równie ważna – tak po prostu nie jest. Ale – musimy sobie zdać sprawę, że tak zwany autorski program fotografii nie wymaga już tylko troski o dobór tematu, o sposób jego ujęcia, o techniczną warstwę tego, co robisz, ale domaga się też zagospodarowania całej sytuacji odbioru. Na przykład program PIX.HOUSE, z którym jesteś związany, rozumiem jako realizację funkcji fotografii prasowej w warunkach, w których prawie już nie ma prasy. Nagle ta sama opowieść budowana jest na ścianach galerii. I to jest istotne – elementy otoczenia, w jakim dzisiejsza fotografia funkcjonuje są kluczowe, bo zmieniają jej sens, zasięg oddziaływania i to, co ona znaczy dla odbiorców. Pomnożyły się strategie i konteksty funkcjonowania fotografii, i ta sytuacja od nas wszystkich wymaga bardziej świadomych decyzji dotyczących tego, jak i do czego chcielibyśmy fotografii używać.
MS: Nie mówisz tego wprost, nie budujesz manifestu, ale mimo to mam wrażenie, że dość jednoznacznie opowiadasz się po stronie społecznych aktywności animowanych za pomocą działań okołofotograficznych. To one wydają się właściwą drogą?
MF: Stawiam raczej taką tezę – która wcale nie jest oryginalna ani zaskakująca dla osób zastanawiających się nad swoimi fotograficznymi działaniami – że jeśli ktoś proponuje fotograficzny przekaz, to musi brać pod uwagę realny kontekst jego odbioru. Czy praca fotoreportera trafi do odbiorcy siedzącego w fotelu i czytającego gazetę? A może taka sytuacja kontaktu jest już dziś tylko fantazją? Po drugie, wcale nie uważam, że to, co można nazwać animacją czy edukację fotograficzną, to nie są autorskie programy.
Cała sztuka zmienia się w tym kierunku – okazuje się, że formy społecznych aktywności i sposoby bycia z innymi są dziełami sztuki, wymagają czasu, planu i pomyślunku, intuicji i wrażliwości.
Chcąc ukazać różne strategie podchodzenia do zmiany, dopytywałem o cały proces. Co działo się po kolei, jak prace na rzecz zmiany przebiegały, z czego się składały? Robiłem to między innymi po to, by pokazać, jak wielu ludzi jest zaangażowanych w jakikolwiek, nawet najbardziej skromny efekt. Starałem się więc podważyć ten wąski sposób myślenia o zmianie poprzez fotografię, który sprowadza się do mitu jednego człowieka, dysponującego ogromną wiedzą i czułością, który w jednej minucie, w jakimś olśnieniu, coś zmieni. Zależało mi na tym, by pokazać bardziej złożony proces i rolę, jaką odgrywa w nim sposób myślenia o wywieraniu wpływu na rzeczywistość.
MS: Które z rozmów najlepiej to ilustrują?
MF: Przychodzi mi do głowy na przykład rozmowa, w której Michał Szlaga w podobny sposób opowiada o swoich zdjęciach. W pewnym momencie same fotografie Stoczni Gdańskiej przestały być dla niego istotne. Przyjął standardowy sposób fotografowania charakterystyczny dla dokumentacji zabytków, po to, by jego praca mogła być traktowana jako dowód w sprawie. Powstawały zdjęcia, powstawały książki, z którymi Szlaga osobiście trafiał do różnego rodzaju decydentów. Organizował spotkania z politykami po to, żeby oni nie mogli już powiedzieć, że o sprawie niszczenia zabytkowej stoczni nie wiedzą. Masz tu przykład fotografa, który doskonale wie, że jeżeli chce ratować zabytki, to nie wystarczy, że będzie fotografował ckliwe pocztówki w nadziei, że ktoś zwróci na nie uwagę. On ma pełną świadomość, jak działa jego praca w społecznym kontekście. I inwestuje czas nie tylko w fotograficzną pracę, ale też w zdarzenia, które mogą mieć realne efekty.
Inny przykład – świadomość obezwładniającego efektu, jaki niesie ze sobą konsekwentne, seryjne fotografowanie. Myślę tutaj o Wojciechu Wilczyku. On wie, że aby wywrzeć wpływ, trzeba poświęcić czas, trzeba odczekać i setki razy powtórzyć proces obserwowania i rejestrowania rzeczywistości, jaka go interesuje.
Przychodzi mi też do głowy rozmowa z Cecylią Malik z pierwszego tomu „Kruchego medium”, gdzie zastanawia się nad sposobami panowania nad mediami społecznościowymi, by zachęcać za ich pomocą do pewnych działań, w jej przypadku była to obrona Zakrzówka.
MS: Pytasz o impakt pracy twórczej na rzeczywistość społeczną. Dlaczego akurat fotografów należy w tej sprawie wysłuchać, bardziej niż na przykład aktorów teatralnych albo malarzy?
MF: Ponieważ często o zmianie społecznej myślimy tak jak o fotografii w jej romantycznym wydaniu. Zakładamy, że zmiana to coś bardzo autorskiego, co da się zrobić w pojedynkę, co generuje spektakularne i dobrze od razu widoczne efekty, że wynika z kompetentnego użycia technologii, że zmianę da się precyzyjnie planować… A ja uważam, że zarówno z taką wizją zmiany, jak i z taką wizją fotografii należy walczyć. Bo zmiana na lepsze to coś, co wydarzy się raczej dzięki współpracy niż autorskim, pojedynczym inicjatywom.
Druga rzecz – fotografowie i fotografki to nie jedyny świat, który mnie interesował. W podobny sposób, w innej sytuacji, starałem się zajmować na przykład architekturą.
Za każdym razem stawiałem sobie pytanie: jak motywują się do działania ludzie, którzy chcą coś uczynić? Jak w chaotycznym świecie, o którym mówi się, że wszystko jest ze sobą powiązane, wszystkim steruje rynek i niewiele da się zaplanować – odnajduje się jednak motywację pchającą w stronę robienia czegoś wartościowego?
Pamiętaj, że pytałem o zmianę poprzez fotografię w nieco innych czasach. Wywiady powstawały przed 2015 rokiem. Nie czuło się wtedy, przynajmniej w naszej, spokojniejszej części świata, by działo się dookoła coś, co wymaga natychmiastowej reakcji. To nie był moment ani tzw. kryzysu uchodźczego, ani wielkiej dyskusji o kryzysie ekologicznym, ani wreszcie czas kryzysu epidemiologicznego. Oczywiście, były problemy, niesprawiedliwości i wiele osób żyło w trudnych warunkach, ale nie był to czas ogólnospołecznej traumy czy poszukiwania natychmiastowych rozwiązań.
Pytałem więc z intencją, by złożyć kolekcję skutecznych strategii użycia fotografii w szerszym kontekście, sposobów rozumienia sensu własnej pracy i jej społecznego znaczenia.
Być może dlatego, w takim spokoju i dystansie, udało się zebrać katalog punktów widzenia problemu społecznej roli i interwencyjnych potencji fotografii. I właśnie dlatego, być może dzisiaj, niektóre z nich mogą okazać się przydatne. Może będą wskazówką, jak można się zachować, jaką strategię obrać wobec nowej sytuacji, jak definiować sens naszej pracy, gdy zmienia się jej kontekst i odbiór, bo zmieniają się zewnętrzne warunki?
Ostatnie dni sprawią, że również fotografie i ich funkcje będziemy musieli przemyśleć od nowa. Może spędzając czas w izolacji, po prostu będziemy mieli czas obejrzeć zdjęcia, które już zostały zrobione? Może istotna okaże się najprostsza dokumentalna funkcja fotografii – ktoś widząc zapełniony oddział szpitalny, zdecyduje się jednak zostać w domu?
A może odosobnienie sprawi, że pojawi się więcej intymnych historii, które da się zrealizować w czterech ścianach?
Jeśli chodzi o efekty tej książki, o mikrozmiany, jakie mogła one wywołać – to podstawową jest zdanie sobie sprawy z tego, że zmianę społeczną można rozumieć i próbować inicjować czy powstrzymywać na bardzo różne sposoby.
Maciej Frąckowiak – urodzony w 1985 roku, socjolog, zainteresowany formami aktywności i bezczynności społecznej w miastach, edukacją w kulturze, a także obrazem, który próbuje traktować jako narzędzie i pretekst do badań oraz zmiany relacji społecznych. Autor tekstów, kurator i inicjator działań w tych obszarach. Współredaktor książek „Badania wizualne w działaniu”, „Kolaboratorium. Zmiana i współdziałanie”, „Smutek konkretu”. Współautor książki „Narzędziownia. Jak badaliśmy (niewidzialne) miasto”. Pracownik Wydziału Socjologii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza, wcześniej School of Form – Katedry Wzornictwa Uniwersytetu SWPS. Redaktor działu badań i raportów w czasopiśmie „Notes Na 6 Tygodni”.
Kruche medium. Rozmowy o fotografii. Tom I i II.
Autor: Maciej Frąckowiak
Projekt graficzny: Andrzej Dobosz
Redakcja wstępna: Anna Molter
Redakcja i korekta: Iwona Torbicka
Wydawca: PIX.HOUSE, tom II: PIX.HOUSE, współwydawca – Galeria Miejska Arsenał
Miejsce i data wydania: Poznań 2017 – Tom I, 2019 – Tom II
Tom I: Wywiady z Konradem Pustołą, Krzysztofem Pijarskim, Mariuszem Foreckim, Bogusławem Biegowskim, Cecylią Malik, Wojciechem Wilczykiem, Agnieszką Pajączkowską, Anną Beatą Bohdziewicz, Katarzyną Czarnotą, Pawłem Szypulskim, Krzysztofem Millerem, Michałem Szlagą i Adrianem Wykrotą. Wywiady podsumowuje tekst Rafała Drozdowskiego.
Tom II: Tomasz Rakowski, Iwona Kurz, Agnieszka Chlebowska i Robert Ogurkis, Agnieszka Czerwińska, Zbigniew Libera, Maciej Herman, Witold Krassowski, Jerzy Kośnik, Paweł Kula oraz Marek Grygiel, podsumowanie Marka Krajewskiego.
W związku z pandemią i koniecznością zdalnego uczestniczenia w kulturze, wydawca udostępnił obszerne fragmenty książek za darmo, w formie cyfrowej. Można je znaleźć: tutaj.