Solidarność LGBT+
Opublikowano:
7 września 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Dzięki zjawisku dragu zaczynasz rozumieć, że nie jesteśmy ani kobietą, ani mężczyzną. Wszystko jest do ubrania. Na co dzień wchodzimy w rolę, która nie jest naturalna” – mówią Nina Krawczak i Ola Krosnowska, twórczynie filmu „Polish Drag Project”.
Jakub Wojtaszczyk: Opowiedzcie o początkach Polish Drag Project…
Nina Krawczak*: Pomysł zrodził się z tego, że na ostatnią chwilę musiałam wymyślić konspekt pracy dyplomowej na moich studiach, czyli grafice na Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych w Warszawie. Chciałam zrobić jakąś identyfikację wizualną do filmu, marki, fajnej kampanii. Najchętniej takiej, która miałaby do czynienia ze środowiskiem nieheteronormatywnym. Z braku osoby, która w tym momencie robiłaby coś takiego, pomyślałam, że sama zrobię taki film. Od tego się zaczęło. Skontaktowałam się z Olą i zaczęłyśmy rozmawiać na ten temat. Zgodziła się pomóc. Później ruszyły spotkania z bohaterami, research…
JW: Dlaczego postawiłyście na wybór dwóch poznańskich drag Loli Eyeonyou Potocki i Babci oraz warszawskiej Shady Lady?
N.K.: Finalny efekt wyszedł w praniu. Osoby, które widzisz w filmie, nie były od początku tak dobrane. Spotkałam się też z innymi polskimi performerami. Jednak od początku chciałam, żeby film pokazywał przekrój zjawiska dragu, ale z naciskiem na podejście do niego samych artystów.
Dlatego zależało mi, aby każdy z bohaterów robił trochę inny drag. Na przykład Shady jest drag queen bardziej komercyjną, choć to pojęcie się źle kojarzy. Po prostu taką fishy…
Ola Krosnowska*: …amerykańską.
N.K.: Dokładnie. Następnie mamy zupełnie inne podejście Loli, które jest bardziej aktywistyczne. W swoich performance’ach zawiera bardzo dużo zaangażowanych przesłanek. Na koniec jest Babcia, która reprezentuje już zupełnie inne pojęcie dragu.
JW: Jakie?
N.K.: Opiera się na ekspresji wewnętrznej, która jest spowodowana wieloma emocjami, traumami. Mam odczucie, że jej sposobem na kreowanie postaci jest skupianie się na tej wewnętrznej stronie, docieranie do głębokich odczuć, trochę taka psychoterapia. Ten drag nie opiera się też mocno na płci, chociaż oczywiście również, jednak to nie jest w tym przypadku pierwszorzędne.
JW: Wspomniałaś, że spotkałaś się też z innymi osobami z dragowego światka. Robiłaś casting?
N.K.: (śmiech) Nie, nie robiłam castingu, ale spotykałam się z wieloma performerami na rozmowy… powiedzmy, że rekrutujące, ale działało to w drugą stronę. Na przykład rozmawiałam z Grażą Grzech. Skoczyłam na głęboką wodę…
JW: Dlaczego?
N.K.: Wiedziałam, że istnieje polska scena drag queen, ale nie zdawałam sobie do końca sprawy, jak się ona różni, jakie podejście mają poszczególne osoby itd.
Graża była pierwszą performerką, z którą się spotkałam. Po rozmowie pomyślałam, że ten film nie będzie wcale taki łatwy.
Może powinnam spełnić trochę więcej kryteriów produkcji filmowej. Ale jednocześnie wiedziałam, że będzie to produkcja amatorska, nie mieliśmy na nią pieniędzy i nie miałam przestrzeni, aby szukać sponsorów…
JW: Graża cię demotywowała?
N.K.: Absolutnie nie. Aby zechciała uczestniczyć w naszym projekcie, musiałby być on bardziej oficjalny, z jakimkolwiek budżetem. To jest normalne, kiedy jesteś aktorem i występujesz komercyjnie. Mimo to Graża mnie bardzo wspierała. Następnie spotkałam się z Shady Lady, która od razu się zgodziła i tak samo Lola i Babcia z Poznania, w tych przypadkach też od razu się rozumiałyśmy. Bardzo jestem zadowolona z efektu.
JW: Olu, a na jakim etapie ty się pojawiasz?
O.K.: Kiedy były już ustalone bohaterki. Studiowałam produkcję filmową na warszawskiej filmówce. Nina do mnie napisała z pytaniem, czy mam ochotę pomóc jej przy „Polish Drag Project”. Od razu się zgodziłam.
JW: Interesowałaś się wcześniej dragiem?
O.K.: Tak, ale bardziej zagranicznym, niemieckim czy amerykańskim. Zaplanowałyśmy preprodukcję, czyli gdzie jedziemy i kiedy. Działam z Niną od września zeszłego roku. Dzieliłyśmy się pracą, prócz montażu, bo nie oganiam komputerów (śmiech). Przejęłam też stronę organizacyjną.
JW: Jaki miałyście pomysł na wywiady?
N.K.: Przygotowałam ścieżkę wywiadów „Polish Drag Project”, którą starałam się zachęcić rozmówców do podjęcia różnych tematów. Co ciekawe, nikt nie odpowiadał wprost na postawione pytania. Ich konkluzje były bardzo ciekawe. Zakładałam, że te wywiady będą płynąć dosyć dynamiczne.
Chciałam być taką osobą, która tylko trochę kontroluje rozmowę, ale w dużej mierze pozwala na dygresyjność.
O.K.: Wychodziliśmy ze schematu, aby dalej szło naturalnie.
JW: Zaskoczyło was coś?
O.K.: Dyskryminacja wewnątrz środowiska LGBT+. Wiedziałam, że ona jest, ale nie sądziłam, że na taką skalę. Właśnie Lola podjęła ten temat, bo jest dyskryminowana ze względu na płeć. Z kolei Babcia dlatego, że przedstawia inne pojęcie dragu.
N.K.: Mnie to nie zaskoczyło, bo rozmawiałam z nimi jeszcze przed wywiadami. Uczuliły mnie, że takie zjawisko istnieje. Jest dla nich najbardziej intensywne i problematyczne w odbiorze polskiego dragu. Jednak zauważyłam rzeczy, które zaczęły mnie inspirować.
JW: Na przykład jakie?
N.K.: Drag jest fantastyczną formą ekspresji i zdziwiłam się, dlaczego tak mało osób go robi. Co prawda w ogóle nie jestem osobą sceniczną i nie wyobrażam sobie siebie w tej roli, ale dla mnie drag jest połączeniem wszystkich możliwych form ekspresji w jedną. Przeistaczasz się w postać, którą nie jesteś na co dzień i przez tę ekspresję możesz dosadnie powiedzieć bardzo wiele rzeczy. Tak jak Victoria Sin pośrednio dzięki dragowi zrozumiała, że jest niebinarna.
Tak samo my wszyscy możemy uświadomić sobie, że dzięki zjawisku dragu nie jesteśmy ani kobietą, ani mężczyzną. Wszystko jest do ubrania. Na co dzień wchodzimy w rolę, która nie jest naturalna. Zaczęłam rozumieć to w trakcie kręcenia filmu.
O.K.: Sama lepiej rozumiałam drag. Chociaż dla mnie była to forma estetyczna, nie treść. Wtedy interesowałam się „RuPaul’s Drag Race” i postrzegałam to zjawisko bardziej wizualnie. Dzięki naszym bohaterkom dowiedziałam się, że ta forma ma dużo mniejsze znaczenie. Ważniejsza jest ekspresja i edukacja. Treść ich występów jest główną funkcją dragu, który robią. Nawet Shady Lady, będąca na pierwszy rzut oka amerykańska, polished, na równi z wyglądem stawia aktywizm i pomoc innym.
JW: Drag dywersyjny?
O.K.: Wydaje mi się, że tak. Ludzie prędzej przyjdą na występ Shady Lady niż na Babci, bo będą patrzeć tylko na zdjęcia. Przez aktywizm na występach tej pierwszej nie tylko dowiedzą się więcej, ale też poznają inną koncepcję dragu. W taki sposób mogą szybciej trafić na Babcię i jej pokazy.
JW: Kiedy miałyście pierwszy pokaz?
O.K.: W czerwcu, w dniu, kiedy miała odbyć się Parada Równości w Warszawie, ale została odwołana przez coronę. „Polish Drag Project” pokazałyśmy w Lunaparku, czyli takiej przestrzeni barowej przy Wiśle. Odbywała się tam Sobota Równości, event wypełniony queerowymi wydarzeniami.
JW: Z jaką reakcją ludzi się spotkałyście?
N.K.: Na pokazie pojawiło się wielu przypadkowych ludzi, którzy przyszli do Lunaparku na imprezę, a nie na film. Jednak oglądali z zainteresowaniem. Ja, po czterech miesiącach montażu, gdy znam każde słowo na pamięć, myślałam, że „Polish Drag Project” ma skłonności do przynudzania.
Byłam mile zaskoczona. Część odbiorców miała już wcześniej do czynienia z dragiem, a druga coś tam słyszała, ale nie miała o nim pojęcia, byli po prostu otwarci.
Właśnie ta druga grupa była pozytywnie zaskoczona tym, że takie zjawisko w Polsce istnieje. Bardzo zależało mi na tej wartości edukacyjnej.
O.K.: Tak, to zaskoczenie było super. W naszym kraju zobaczyć drag o normalnie porze, a nie o drugiej w nocy i nie w klubie, jest po prostu trudne.
JW: Niedługo „Polish Drag Project” pokazujecie w Poznaniu…
O.K.: Tak, na początku września w Lokum Stonewall. Jeszcze dogrywamy szczegóły.
N.K.: Poza tym skróciłyśmy nasz film do trzydziestu minut i zgłaszamy go na różne festiwale. Staramy się wychodzić z nim do większej przestrzeni.
JW: Myślicie, że przez wzrost homofobii w naszym kraju paradoksalnie wasz film może być bardziej popularny?
O.K.: I tak, i nie. Z jednej strony przez walkę o równość więcej osób interesuje się tematyką LGBT+. Z drugiej, prawaki mogą wykorzystać „Polish Drag Project”, aby głosić swoje hasła o homopropagandzie. Chociaż staram się myśleć pozytywnie.
N.K.: Niestety sytuacja w naszym kraju sprzyja odbiorowi filmów jak nasz. Mówię „niestety”, bo sytuacja w Polsce jest beznadziejna. Nie wiem, czy możemy to rozpatrywać jako coś pozytywnego. Wolałabym, aby „Polish Drag Project” wzbudził mniejsze zainteresowanie, a my moglibyśmy żyć spokojnie. Dlatego takie projekty, jak nasz, są teraz bardzo potrzebne. Widoczność i nagłaśnianie mają ogromnie znaczenie, bo generują solidarność.
O.K.: I pokazują, że środowisko LGBT+ nie jest takie, jak pokazuje się je w telewizji.
*Nina Krawczak: Prawie absolwentka Polsko-Japońskiej Akademii Technik Komputerowych w Warszawie, na Wydziale Sztuki Nowych Mediów. Podczas trzech lat edukacji artystycznej próbowała poszukiwać ekspresji w różnych obszarach: malarstwo, animacja, grafika oraz brała udział w wielu projektach z tych dziedzin. Film zaczęła realizować rok temu, zaciekawiona i oczarowana środowiskiem polskich queerowych performerów oraz zainspirowana możliwościami ekspresji wizualnej. Po wyprodukowaniu swojego pierwszego filmu ma potrzebę kontynuowania tej drogi i pracy nad następnymi projektami w roli reżysera.
*Ola Krosnowska: Studiowała w Warszawskiej Szkole Filmowej na kierunku Organizacja Produkcji Filmowej i Telewizyjnej. W roku 2019 zaczęła pracę nad projektem „Polish Drag Project” ze względu na wieloletnie zainteresowanie kulturą drag i społecznością LGBT. Uczestniczyła w licznych projektach dotyczących tej tematyki. Obecnie pracuje nad dokumentem opisującym polską scenę muzyki hardcore, a w przyszłości pragnie kontynuować współpracę z Niną Krawczak.