Wizytówka regionu
Opublikowano:
2 listopada 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Gra w kapeli dudziarskiej jest czymś nietypowym. Może się wydawać, że to archaiczna muzyka, ale staramy się ją upowszechniać też w innych formach i adaptować z innymi instrumentami” – mówi muzyk i tancerz ludowy Paweł Zawadzki.
Jakub Wojtaszczyk: Co jest takiego pociągającego w kulturze ludowej?
Paweł Zawadzki*: Musiałbym się cofnąć do czasu, kiedy miałem jedenaście lat. Wtedy to była ciekawość nieznanych instrumentów. Zaczynałem grać na skrzypcach podwiązanych, którym towarzyszyły dudy wielkopolskie. Było to coś nowego i nietypowego. Kiedy się jest młodym, to chce się być oryginalnym.
JW: To chyba bardzo nietypowe hobby jak dla nastolatka…
PZ: Tak, wynikało ono też z tego, że widziałem parę lat starsze ode mnie osoby, które już grały w kapeli i wyjeżdżały z nią muzykować. Razem z kolegami byliśmy ze wsi, gdzie podróżowanie nie było czymś powszechnym. Dlatego granie na instrumentach dało nam możliwość wyrwania się i zwiedzenia kawałka świata.
JW: Jak pan trafił na innych muzyków?
PZ: Przez zajęcia w szkole z ówczesną dyrektor domu kultury w Stęszewie, panią Barbarą Bawer. Wspomniała, że można tam uczyć się gry na instrumentach ludowych u pana Romualda Jędraszaka. Opowiadała o wyjazdach, nietypowości samej gry, a jeden z naszych kolegów, który już wcześniej zaczął grać, nawet dał małą próbkę swoich umiejętności.
Poszliśmy na próbę do wspomnianego domu kultury. Jak pan widzi, dużo zależy od działalności w samorządowych instytucjach.
Trzeba nadmienić, że w naszym regionie gra na instrumentach i muzyka ludowa nie są tradycją powszechnie żywą w rodzinach; częściowo została odtworzona i jest kontynuowana, bo nasz mistrz, Romuald Jędraszak, przekazuje ją dalej.
JW: Dlaczego gra pan na takim, a nie innym instrumencie?
PZ: W kapeli dudziarskiej w Stęszewie grało się na dudach wielkopolskich albo na skrzypcach. Na początku uczyłem się grać na sierszeńkach, takiej mniejszej wersji tego pierwszego instrumentu. Ale po pierwszej próbie z zazdrością spoglądałem na skrzypce. Byłem chuderlakiem, więc dudy były dla mnie trochę za duże. Skrzypce od razu mi przypasowały.
JW: Gdzie w tym wszystkim jest talent?
PZ: Do nauki gry na każdym instrumencie w dużej mierze potrzebna jest praktyka. Oczywiście talent również warto mieć. W muzyce ludowej istotny jest też bardzo dobry słuch, ponieważ nie stosuje się zapisu nutowego, a melodię trzeba pamiętać. Jeżeli ktoś ją zagra w celu przypomnienia, trzeba umieć ją na bieżąco odtworzyć. Taką umiejętność zdobywa się przez długi czas.
Na początku najważniejsze jest opanowanie gry na instrumencie. Osoba wie, gdzie położyć palec, aby uzyskać konkretny dźwięk. Jeżeli ktoś nie ma poczucia rytmu, a także świadomości dźwięku, jest to trudno zrobić.
Co prawda jesteśmy w stanie go zapamiętać poprzez próby i praktykę, ale zawsze będzie brakowało tego czegoś, tego talentu.
JW: Czym wspomniane przez pana skrzypce różnią się od takich klasycznych?
PZ: Różnica tkwi w ich budowie. W piątej pozycji skrzypiec podwiązanych pojawia się próg podwyższający tonację, tak jak kapodaster w gitarze od strony kluczy, są one przewiązane sznurkiem. Struny naciągnięte są na ten próg. Wynika to z bardzo praktycznego podejścia, ponieważ dudy grają w tonacji B. Skrzypek musi nastroić sobie tak wysoko instrument, a nie może zbyt mocno naciągać strun, bo mogłyby pęknąć, dlatego nasi przodkowie je przewiązali i tak już zostało. Dawniej zdarzało się, że z dudami grały mazanki. Były to instrumenty ręcznie robione. Dawało się je nastroić wyżej, ale i tak najczęściej spotykało się skrzypce podwiązane.
JW: Kiedy w pana życiu pojawił się taniec?
PZ: Myślę, że było to około 2013 roku. Wtedy już od kilku lat razem z moim przyjacielem Piotrem Góreckim tworzyliśmy kapelę dudziarską; on grał na dudach, ja na skrzypcach.
Nasz mistrz, Romuald Jędraszak, z kolei grał w zespole folklorystycznym „Wielkopolanie”. Zespół prezentuje różne układy taneczne z całego regionu Wielkopolski, między innymi te roboczo nazwane Biskupizną.
Przyśpiewkom i zabawom z regionu Biskupizny towarzyszą dudy i skrzypce. Pan Jędraszak, kiedy odchodził z „Wielkopolan”, zaproponował mnie i Piotra na swoje miejsce. Tak się znaleźliśmy w tym zespole. Zawsze bardzo zazdrościłem jego tancerzom, więc po kilku latach sam zacząłem uczyć się układów i bardzo szybko się wdrożyłem.
JW: Opowiadał pan o podróżowaniu. Pamięta pan pierwszy nastoletni wyjazd z kapelą ze Stęszewa?
PZ: Pierwszy występ publiczny był w Kościanie na Turnieju Dudziarzy Wielkopolskich. Wtedy nie miałem jeszcze stroju, tylko czarne spodnie i białą koszulę. A taki dalszy wyjazd był prawie nad morze, bo do Goleniowa, gdzie odbywał się Festiwal Hanzeatycki. Stamtąd pojechaliśmy do Dziwnowa, aby wykąpać się w Bałtyku. To był mój drugi w życiu wypad nad morze, wielka frajda dla młodego człowieka. Później sporo wyjeżdżaliśmy, m.in. na Węgry, Białoruś, do Niemiec, Austrii, a nawet Szkocji.
JW: Z „Wielkopolanami” odwiedził pan też inne, znacznie odległe kraje, prawda?
PZ: Tak, byliśmy w Korei, Meksyku, Tajlandii… Troszeczkę zwiedziliśmy i zaprezentowaliśmy nasz folklor.
JW: To są festiwale muzyki ludowej z różnych krajów?
PZ: Tak, np. w Korei byliśmy dwukrotnie. Pierwszy raz na festiwalu, na którym na wielkim stadionie codziennie odbywały się inne koncerty, ale też wyjeżdżaliśmy do pobliskich miejscowości i tam występowaliśmy. Drugi raz pojechaliśmy w delegację z Urzędu Marszałkowskiego. Prezentowaliśmy nasz folklor i występowaliśmy z zespołami koreańskimi. Natomiast w Meksyku odwiedzaliśmy miasta i miasteczka z różnymi zespołami z Ameryki Południowej.
JW: Jak teraz zachęcić młodych ludzi do kontynuowania tradycji gry na ludowych instrumentach?
PZ: Wydaje mi się, że dziś każdy chce być oryginalny.
Gra w kapeli dudziarskiej jest czymś nietypowym i na pewno nie każdy może się tego nauczyć. Nie jest to lekka praca.
Może się wydawać, że to archaiczna muzyka, ale staramy się ją upowszechniać też w innych formach, m.in. tanecznych, i adaptować z innymi instrumentami. Wprowadzanie muzyki na nowy tor jest szansą na upowszechnianie i zainteresowania nią innych osób. Muzyka ludowa cały czas się rozwija, aczkolwiek dbamy o to, aby nadal była oryginalna. To ogromna wizytówka naszego regionu.
Paweł Zawadzki – doktorant na Politechnice Poznańskiej, muzyk i tancerz ludowy, członek Kapeli Dudziarskiej „Koźlary”, działającej przy Domu Kultury w Stęszewie. Od 2005 roku propaguje tradycje muzyczne regionu poprzez grę na skrzypcach, skrzypcach przewiązanych oraz mazankach. Uczeń mistrza muzyki dudziarskiej Romualda Jędraszaka. Tańczy w Zespole Folklorystycznym „Wielkopolanie” działającym przy WBPiCAK w Poznaniu. Założyciel Kuźni Tradycji – szkoły kontynuującej tradycje gry na instrumentach ludowych z regionu Wielkopolski. Jako artysta ludowy koncertował i tańczył na festiwalach na całym świecie, m.in. w Korei Południowej, Tajlandii czy Meksyku. Współtworzył publikacje książkowe oraz muzyczne poświęcone folklorowi, wydane przez lokalne ośrodki kultury. W ramach programu stypendialnego odbędzie studia podyplomowe z zakresu etnologii na UMK w Toruniu, podczas których zdobędzie wiedzę i umiejętności związane z technikami oraz metodologią pracy stosowaną w badaniach etnologicznych.