Batalion kłopotliwych
Opublikowano:
28 grudnia 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Na otokach rogatywek nosili trupie czaszki. Było ich ponad trzystu, a wszyscy mieli trudności z zachowaniem wojskowej dyscypliny.
Zostali zesłani do formacji, którą nazwano „ochotniczą” – do Poznańskiego Batalionu Śmierci. Nazwa wzięła się z trupich czaszek na otokach ich czapek. Po raz pierwszy szerzej wspomniał o nich Marek Rezler w monografii „Powstanie Wielkopolskie 1918–1919. Spojrzenie po 90 latach” – a więc dopiero w 2008 roku.
„Na temat owego oddziału prawie milczą monografie powstania wielkopolskiego, autorzy unikają tej sprawy w obawie o naruszenie jednoznacznie patriotycznego obrazu wielkopolskich wydarzeń z lat 1918–1919” – napisał.
Groził im sąd wojenny
Oddział powstał w kwietniu 1919 roku na rozkaz generała Józefa Dowbora-Muśnickiego – głównodowodzącego armii powstańczej. W istocie był to oddział karny. Dowbor-Muśnicki już jako dowódca I Korpusu Polskiego na froncie wschodnim I wojny światowej zbierał pod jedną komendą żołnierzy „sprawiających trudności”.
Wiosną 1919 roku stanął przed koniecznością powtórzenia tego rozwiązania w Poznaniu. W Armii Wielkopolskiej, wtedy już z poboru, znaleźli się bowiem również mężczyźni nieskorzy do wykonywania rozkazów oficerskich – lub wręcz z przeszłością kryminalną.
Wraz z przybyciem w styczniu 1919 roku generała, wywodzącego się z armii carskiej, w oddziałach powstańczych skończyły się demokratyczne stosunki. Dowódców nie wybierano już na zebraniach żołnierskich. Wprowadzono twardą dyscyplinę: do dowódcy zwracano się teraz per „pan”, a do szeregowca per „wy”. Nie wszystkim to odpowiadało. Największe problemy sprawiała kompania marynarzy Adama Białoszyńskiego, zrewoltowana i głosząca hasła kojarzone z bolszewikami. Marynarze nie zamierzali słuchać rozkazów Dowbora-Muśnickiego.
Wśród buntowników nie zabrakło też poety i satyryka, porucznika Romana Wilkanowicza, czy barwnej postaci porucznika Stanisława Nogaja.
Dowbor-Muśnicki zdecydował się odizolować „awanturników” od „zdrowej” tkanki armii. Nie chciał, by „bolszewicka zaraza” znalazła więcej wyznawców. Rozrabiaków zamknięto w jednym z poznańskich fortów. Trafił tam m.in. zbuntowany pododdział pod dowództwem Stanisława Nogaja, wycofany z frontu północnego. Zatrzymanych internowano. Zapowiadało się na sąd wojenny – bez pewności, czy sprawa zakończy się łagodnymi wyrokami.
Trupia czaszka pod orzełkiem
W tym samym czasie – wiosną 1919 roku – do Poznania nadchodziły z Warszawy prośby o wsparcie w walce z bolszewikami.
„Głównodowodzący zastosował się do tych nalegań, a jednocześnie znalazł sposób na pozbycie się niewygodnych żołnierzy z Wielkopolski w ogóle: postanowił utworzyć z nich oddział ochotniczy, który jako formacja posiłkowa zostałby skierowany na front wschodni” – napisał Marek Rezler.
W marcu 1919 roku z frontu litewsko-białoruskiego przyjechał ponad 70-letni podpułkownik Feliks Józefowicz, weteran powstania styczniowego, a potem żołnierz I Korpusu Polskiego w Rosji. Chciał zebrać „ochotników” do walki z bolszewikami. 17 kwietnia 1919 roku oddział internowanych przebrano więc w nowe mundury i zaprowadzono na plac Bernardyński. Tam dokonano ich ponownego zaprzysiężenia, choć podczas czytania fragmentu roty o posłuszeństwu Naczelnej Radzie Ludowej batalion zamilkł.
Nieformalnym dowódcą jednostki został porucznik Jan Kalinowski, poznaniak, który świetnie znał swoich nowych podwładnych. Szefem sztabu był Wilkanowicz.
Oddział składał się z trzech kompanii szturmowych, posiadał własny sztandar i oznakę. Była nią trupia główka z blachy, umieszczona na otoku rogatywki, tuż pod orzełkiem. Miało to stanowić nawiązanie do symboliki oddziałów szturmowych armii niemieckiej.
W dokumentach i źródłach oddział Józefowicza występuje pod nazwami: Batalion Śmierci, Batalion Poznański, Oddział Poznański przy Dywizji Litewsko-Białoruskiej lub Oddział Ochotniczy z Wielkiego Księstwa Poznańskiego. Ochotniczy rzekomo charakter formacji podkreślano, by zbudować wokół batalionu przychylną atmosferę.
Same kłopoty
Poznański Batalion Śmierci pojechał przez Łódź, Warszawę i Białystok na front litewsko-białoruski, pod Wilno.
„Już w drodze sprawiali trudności z dyscypliną, a na miejscu też raczej nie byli zaliczani do oddziałów wyborowych. W rezultacie żaden dowódca odcinku frontu nie chciał ich mieć pod swoją komendą”
– opisuje ich późniejsze dzieje Rezler. W Łodzi niektórzy z żołnierzy Batalionu Śmierci po raz pierwszy zobaczyli na własne oczy ortodoksyjnych, pejsatych Żydów w chałatach. Postanowili więc… zgolić Żydom brody bagnetami. Do antysemickiego incydentu doszło też w jednej z łódzkich restauracji. Żołnierze batalionu poczuli się gorzej po libacji, więc… oskarżyli żydowskiego właściciela o próbę otrucia. W Białymstoku z kolei wywołali rozróbę w kinie oraz obrabowali jubilera.
Nic dziwnego, że – według legendy – podpułkownik Feliks Józefowicz chodził pomiędzy swoimi podwładnymi z kijem w garści, twardo egzekwując nim dyscyplinę.
Batalion Śmierci był jednak potrzebny na polu walki. W końcu kwietnia 1919 roku przeszedł chrzest bojowy na odcinku litewskim, gdzie zluzował wyczerpane polskie jednostki. Oddział wzmocnił Grupę Wileńską, dowodzoną przez generała Edwarda Rydza-Śmigłego, walcząc w składzie 6. Pułku Piechoty Legionów. Niestety, wielu z żołnierzy batalionu symulowało choroby lub dezerterowało. A część batalionu szykowała się nawet do przejścia na stronę bolszewików.
Z powodu strat, ale również problemów z dyscypliną, we wrześniu 1919 roku batalion rozwiązano, a jego sztandar przekazano do kaplicy Matki Boskiej Ostrobramskiej w Wilnie. Żołnierzy rozesłano pomiędzy różne pułki.
Szukało ich Gestapo
Historycy są zgodni, że Batalion Śmierci chwały Armii Wielkopolskiej nie przyniósł. Niektórzy z jego żołnierzy walczyli później w powstaniu śląskim, w bitwie o górę św. Anny.
Jan Kąkolewski, Jan Kalinowski czy Stanisław Nogaj sprawdzili się w roli konspiratorów na Górnym Śląsku. W latach II wojny światowej wielu z nich było poszukiwanych przez Gestapo. Stanisław Nogaj trafił do obozu, który przeżył.
Podporucznik Tadeusz Paczkowski został po wojnie znanym dziennikarzem sportowym, współorganizatorem Unii (dziś Warty Poznań) i Poznańskiego Związku Hokeja na Trawie. Kilku żołnierzy Batalionu Śmierci zasiadało w Krajowej Komisji Weteranów Powstania Wielkopolskiego, działającej przy ZBOWiD.
Piotr Bojarski – pisarz i publicysta, autor powieści o powstańcach wielkopolskich: „Cwaniaków” i „Na całego”.