Człowiek – trochę większa bakteria
Opublikowano:
5 marca 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Premiera online „Walki o ogień i wzrost gospodarczy”, emitowana 26 i 27 lutego, wpisuje się w hasło programowe Polskiego Teatru Tańca na rok 2021 „Człowiek-roślina”. Spektakl stawia pytania o miejsce człowieka w ewolucji życia na Ziemi i o jej dalszy przebieg. Ludzkie sny o potędze zderzone zostają z biologią.
Zaledwie drżenie
Szarość i skąpe światło w niewyraźnej, lekko przydymionej przestrzeni towarzyszą rodzeniu się pierwszych form życia – ruch jest pierwotny, to mikroruchy, zaledwie drgawki, które można obserwować u jednokomórkowców pod mikroskopem. Po pewnym czasie ruchome twory rozmnażają się i rozprzestrzeniają, zajmując coraz większą przestrzeń.
Ruch przyspiesza, zyskuje większy wolumen, komplikuje się. Oprócz kilku ciemnych, obłych form workowatych rekwizytów, jesteśmy w pustce między czarną podłogą a betonową ścianą, jakby przed czasem albo poza czasem.
Ascetyczność każe nam zwrócić całą uwagę na biologiczność ruchu – czystą cielesność, która w teatrze tańca może się wydawać oczywista, ale tu zyskuje inny wymiar: wydaje się, że tancerze wyszli z roli i stali się wielkim pulsującym żywym organizmem. Ciało opowiada samo siebie.
Wehikuł przez czas
Twórcy przedstawienia „Walka o ogień i wzrost gospodarczy” wygrali w 2020 roku konkurs na realizację premiery ogłaszany co roku przez Polski Teatr Tańca. Tytułowa „walka o ogień” nawiązuje do znanego filmu w reżyserii J.-J. Annauda z 1981 roku (na podstawie powieści o tym samym tytule napisanej przez braci Boex pod pseudonimem J.-H. Rosny), ale chodzi tu także o – jak wyjaśnia reżyser Szymon Kaczmarek:
„walkę człowieka o przetrwanie, to, ile nas kosztowało, by znaleźć się w tym miejscu i jakie mogą być tego koszty w przyszłości”.
Początkowo zamierzony apokaliptyczny wydźwięk sztuki jej autorzy złagodzili, zawieszając wyrok i zostawiając widzowi pole do interpretacji.
Pracę z tancerzami Polskiego Teatru Tańca twórcy spektaklu nazwali „obozem ewolucji i ciekawości międzygatunkowej”. Dramaturg Żelisław Żelisławski uważa, że owa ciekawość pozwala na mentalną podróż w wyobraźni – próbę „wejścia” w motorykę innych gatunków. Umożliwia to wydostanie się z pułapki antropocentryzmu. Słowo mówione nie pojawia się w przedstawieniu, mimo inspiracji literaturą antropologiczną (m.in. holenderskiego prymatologa Fransa de Waala), wehikułami dla tej podróży międzygatunkowej są wyłącznie ciała tancerzy.
Ciekawość międzygatunkowa
Próbę oddania owych motoryk innych form życia choreograf Mikołaj Karczewski zrealizował w oparciu o metodę pracy zwaną body mind centering, która pozwala tancerzowi przejść ruchowo różne stadia rozwoju od jednokomórkowców i meduz poprzez płazy, gady, ptaki aż po pozycję stojącą człowiekowatego.
Ten ewolucyjny ciąg przekształceń ruchowych widoczny w spektaklu pokrywa się też z jednostkowym nabywaniem zdolności ruchowych przez każde dziecko: od pozycji leżącej, turlania się, poprze pełzanie, czworakowanie, siadanie i wreszcie próby chodzenia. Widzimy, jak to, że jesteśmy istotami cielesnymi, determinuje nasz sposób istnienia w świecie. Dyskretna muzyka elektroniczna (Kamil Tuszyński) pozwala słyszeć cały repertuar odgłosów ciał pełzających, drgających, uderzających o podłogę.
Ciekawe są imitowane i wyobrażone formy różnych gatunków lub ich fantastycznych hybrydowych postaci, które widz może sam odgadywać lub współtworzyć imaginacyjnie, oglądając ogromną liczbę układów poszczególnych ciał i ich grupowych zestawień. Z wielości gatunkowej, jak z fazy snu rodzi się człowiekowaty, nieporadny w swojej dwunożności i przerażony światem. Gdy widzimy jego późniejszy rozwój – nabywanie różnych sprawności, determinację w walce o swoje miejsce i eksplorację przestrzeni, rodzenie się hierarchii grupowej, łączenie się w pary i podgrupy – ten pierwszy obraz – stanięcia na nogach – jawi się nie tylko jako sukces gatunkowy, ale też osiągnięcie, które będzie miało także dla naszego gatunku dramatyczne konsekwencje.
Zmęczenie ludzkości
Proces rozwoju człowieka eskaluje w tyleż groteskowych, co smutnych popisach zręczności, siły fizycznej, władzy, wdzięku, wyglądu i co tam jeszcze ludzkość w swoim wyścigu za wzrostem gospodarczym (i nie tylko) wymyśliła.
Choreograficzne etiudy tej fazy, w której każdy z tancerzy ma swoją partię solową, pokazują, jak wiele inwencji wkłada człowiek w odróżnianie się od innych podczas przysłowiowej walki o „ogień” i że walka ta wcale się nie zakończyła. Widz ma tu duże pole do interpretacji, bo twórcy, tak jak w fazie „ciekawości międzygatunkowej”, unikają dosłowności.
Uniwersalny wydźwięk spektaklu wydaje się czytelny: nieustający pęd, który nazywamy „wzrostem”, prowadzi do zmęczenia ludzkości, zmęczenia pojedynczych organizmów zdeterminowanych przez biologię, którymi wszyscy jesteśmy. W spektaklu nie ma odpowiedzi na pytanie, co robić, odezwy. Ekran, który wyłania się z mroku, jest pusty. Przywodzi to na myśl „Bliskie spotkania trzeciego stopnia” w reżyserii Stevena Spielberga albo „Odyseję kosmiczną” Stanleya Kubricka. Można też humorystycznie powiedzieć: „i wtedy ludzkość znieruchomiała, bo wynalazła telewizor, a potem komputer”. Widz jednak zostaje sam ze swoją decyzją / pytaniem o ciąg dalszy, tak jak z tym pytaniem i koniecznością podjęcia decyzji pozostał człowiek jako rzekoma „korona stworzenia”, organizm trochę większy – ale niekoniecznie sprytniejszy – od bakterii.
„Walka o ogień i wzrost gospodarczy”, Polski Teatr Tańca, premiera 26–27 lutego 2021; reżyseria: Szymon Kaczmarek; dramaturgia: Żelisław Żelisławski; choreografia Mikołaj Karczewski; scenografia: Kaja Migdałek; muzyka: Kamil Tuszyński.