Napięcie. O serialu „Kolej podziemna”
Opublikowano:
7 czerwca 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Filmy Barry’ego Jenkinsa opowiadają o zwykłych ludziach, którzy pozostają w cieniu wielkich narracji, są nieuprzywilejowani i muszą poradzić sobie z trudną do zniesienia codziennością. Czy to odkrywają swoją seksualność w społeczności, która przychylna LGBT+ nie jest, jak w „Moonlight”, czy starają się walczyć z niesprawiedliwością systemu więziennictwa, jak w „Gdyby ulica Beale umiała mówić”.
Opowiadają historie młodych czarnych Amerykanów i Amerykanek i, co z kolorem skóry jest nierozerwalnie związane, dotykają (w mniejszym lub większym stopniu) problemu rasizmu w Stanach. Oba tytuły są też opowieścią o ucieczce. Chiron w „Moonlight” stara się uciec od swojego homoseksualizmu, a Tish i Alonzo od codziennej nienawiści białych do nich, by móc cieszyć się własną miłością i po prostu żyć. Obie ucieczki są niemożliwe. Tymczasem Cora, bohaterka najnowszego obrazu Jenkinsa, serialu „Kolej podziemna”, ucieka naprawdę.
Niewolnica
Oparta na nagrodzonej Pulitzerem powieści Colsona Whiteheada o tym samym tytule produkcja to historia wyzysku czarnych Amerykanów i Amerykanek, których zniewolenie przez białych jest częścią składową DNA Stanów Zjednoczonych, płynie w krwiobiegu kraju, którego kamieniem węgielnym jest wyzysk.
„Kolej podziemna” to historia wspomnianej Cory (fenomenalna Thuso Mbedu), niewolnicy na plantacji w Georgii w połowie 1800 roku, której matka Mabel (Sheila Atim) lata temu porzuciła ją, uciekając od katorżniczej pracy na polach bawełny, nie dała się złapać, a teraz słuch po niej zaginął.
Cora żyje w cieniu matki, ponieważ historia tamtej funkcjonuje na poły jako legenda, na poły jako świadectwo, że wyzwolenie jest możliwe. To promyk nadziei całej społeczności na farmie Randalla (Benjamin Walker), więc i plany o ucieczce się pojawiają. Jednak kiedy Ceasar (Aaron Pierre) proponuje dziewczynie pójście w ślady matki, ta waha się, bo wie, co dzieje się ze złapanymi na próbie ucieczki. Jak z Big Anthonym, którego ciało rozrywają pejcze, a następnie – ku przerażeniu pozostałych niewolników_czek i uciesze gości_ń – Randall podpala je. Jednak właśnie to wydarzenie motywuje Corę do przyjęcia propozycji Ceasara i ruszenia w drogę do podziemi, gdzie pędzi tytułowa kolej.
Ucieczka
Kolej tak naprawdę nigdy nie istniała fizycznie. W ten sposób nazywano sieć stworzoną przez wyzwoleńców_czyń i abolicjonistów_stki, którzy pomagali przy ucieczce z Południa. Mit o istnieniu podziemnych torów i zwrotnic materializuje się na kartkach powieści Whiteheada i tym samym oglądamy ją w serialu. Ten wątek, który wpisać można w konwencję realizmu magicznego, jest bezpieczną przystanią dla bohaterów_ek, po ucieczce choć na moment mogących odsapnąć od niewolniczej pracy i białych ludzi.
Zapłatą za podróż jest ich historia zapisywana dla przyszłych pokoleń.
Cora podróżuje między stanami Ameryki – z Georgii trafia do Karoliny Południowej i Północnej, Indiany oraz Tennessee – poniekąd reprezentującymi różne etapy niewolnictwa w kraju, różne podejścia do czarnych mieszkańców_ek. Nawet tam, gdzie na pierwszy rzut oka panuje wolność, a czarni Amerykanie_nki spacerują, zarabiają i uczą się pisać i czytać (za co w Georgii grozi śmierć), okazuje się, że swoboda jest tylko pozorna, jest pozłotkiem wolności. Cora bardzo szybko się o tym przekona. Natomiast już w następnym stanie posiadanie innego niż biały koloru skóry jest równoznaczne z karą śmierci.
Bohaterka przemierza piekło na ziemi w poszukiwaniu bezpiecznego schronienia i gdy już myśli, że je znajduje (jak w społeczności winarzy_rek), zaraz wydarza się coś, co pokazuje, że równość białych i czarnych w Stanach to ułuda.
Tym bardziej, że śladem Cory z plantacji bawełny wyrusza łowca niewolników Ridgeway (Joel Edgerton), który nie spocznie, nim nie złapie uciekinierki (ma ku temu osobiste powody – motywuje go zraniona duma).
Pułapka
Serialowi towarzyszy nieustające napięcie i wrażenie przebywania w pułapce, z której nie ma już ucieczki. Jednocześnie, mimo poczuciu bezsensu, kibicujemy Corze, która po każdym upadku podnosi się i biegnie dalej. Każdy odcinek nie tylko pozwala opowiedzieć historię uciekinierki, ale też zagłębić się w biografię innych, nawet epizodycznych, bohaterów_ek. Jenkins oddaje głos tym, którym był on zabierany. Nawet Ridgeway nie jest jednowymiarowym antagonistą (w dużej mierze zasługa w tym gry Edgertona), któremu zdarza się uratować Corę z opresji.
Daleko mu do stereotypowego przedstawienia białego uprzywilejowanego mężczyzny z czasów poprzedzających wojnę secesyjną, jednocześnie nie jest to też opowieść o „białym zbawicielu”.
„Kolej podziemną” dopełnia fenomenalna ścieżka dźwiękowa autorstwa Nicholasa Britella. Muzyka miesza się z odgłosami cykad, kucia żelaza, strzałów… Dzięki temu niemal zanurzamy się w codzienności Cory. Dźwiękom towarzyszą hipnotyzujące zdjęcia Jamesa Laxona.
Operator odwraca perspektywę białego spojrzenia (związanego ze zdjęciami z linczów, na których patrzącym prosto w obiektyw białym towarzyszą zwłoki czarnych Amerykanów_ek) – teraz to niewolnicy_czki patrzą prosto na widza_ki.
Jenkins nie ucieka od naturalizacji przemocy wymierzonej czarnej społeczności. Jednak, jak przyznaje w wywiadach, wybiera tylko te momenty, które są, według niego, istotne do zobrazowania czasów, o których opowiada. Dlatego daleko serialowi do pornografizacji przemocy (pokazywania na ekranie przemocy dla samej przemocy, co charakteryzowało chociażby inną produkcję – „Oni: Pakt”).
Mimo tego emocje, które towarzyszą sensowi są trudne do opisania.
Nawet jeśli napiszę, że przygnębienie miesza się z fascynacją, wrażenie obcowania z nowatorskim serialem z nerwami charakterystycznymi dla kina przygodowego, nie będzie to wystarczająca charakterystyka. Na koniec otrzymujemy zalążek, jeśli nie happy endu, to spełnienia – oto dostaliśmy serial, który wypełnia lukę mikrohistorii w opowiadaniu o wielkich wydarzeniach z przeszłości. Tym razem to nie biali i uprzywilejowani mówią i kształtują obraz przeszłości, tylko osoby, którymi pogardzali.
„Kolej podziemna”, reż. Barry Jenkins, 2021, Prime Video