Klasyka żywa
Opublikowano:
6 lipca 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„'I nie ma szczęścia w małżeństwach' - dodawała po cichu panna Izabela, której młode mężatki opowiedziały niejeden sekret domowy. Dzięki nawet tym opowiadaniom nabrała dużego wstrętu do małżeństwa i lekkiej wzgardy dla mężczyzn."
„Mąż w szlafroku, który ziewa przy żonie, całuje ją mając pełne usta dymu z cygar, często odzywa się: 'A dajże mi spokój’ , albo po prostu : 'Głupia jesteś!…’ – ten mąż, który robi hałasy w domu za nowy kapelusz, a za domem wydaje pieniądze na ekwipaże dla aktorek – to wcale nieciekawe stworzenie. Co najgorsze, że każdy z nich przed ślubem był gorącym wielbicielem, mizerniał nie widząc długo swej pani, rumienił się, kiedy ją spotkał, a nawet niejeden obiecywał zastrzelić się z miłości.” Bolesław Prus, Lalka
Stalker
To pytanie nurtowało mnie jeszcze w czasach szkolnych: dlaczego Izabela Łęcka jest tym złym charakterem w „Lalce” Bolesława Prusa? Dlaczego to ona, według niektórych interpretacji, miałaby być tytułową lalką? Bo nie chciała zbliżyć się (także w sensie fizycznym) ze Stanisławem Wokulskim? Przecież jego zabiegi wokół niej, wedle dzisiejszych kryteriów kulturowych, to w zasadzie prześladowanie i molestowanie.
Wokulski współcześnie jawi się jako typowy stalker, wykorzystujący swoje pieniądze, które dają mu władzę nad Izabelą, by ją nękać.
Wokulski wie, że Łęcka jest osamotniona, kłopoty finansowe jej ojca, który przeputał nawet jej posag, odsunęły od niej towarzystwo oraz absztyfikantów. Liczy na to, że ona – jako pozbawiona wsparcia zarówno środowiska, jak i finansów – stanie się dla niego łatwym łupem. Nie próbuje dać jej czasu, by mogła go poznać, idzie na skróty próbując ją po prostu kupić. Oczekuje, że skoro on ją chce, to ma prawo nękać ją swoją obecnością, ścigać wzrokiem, a w podziękowaniu za to, że wyciąga z długów jej ojca, ona powinna mu ulec.
Izabela nie ma wątpliwości, że to „uczucie” jest traktowane jak transakcja. Jasno stwierdza:
„więc mam wahać się pomiędzy sprzedaniem siebie i serwisu?”
Śmiało podejmuje rękawicę:
„Chce mnie kupić? dobrze, niech kupuje!… przekona się, że jestem bardzo droga… Chce mnie złapać w sieci?… Dobrze, niech je rozsnuwa… ale ja mu się wymknę, choćby – w objęcia marszałka…”
Wiemy – bo tak napisał to Prus, że Izabela nie chce siebie sprzedać – czy nie ma do tego prawa?
Ona ma lat osiemnaście, on – czterdzieści parę. Jak na realia XIX wieku on to niemal stojący nad grobem starzec, ona – wchodząca w życie kobieta. Ona skarży się, iż wszędzie, gdzie się ruszy, widzi jego oczy wpatrzone w nią i nie czuje się z tym komfortowo. Dobrze wyczuła, że poczciwy Stach tak naprawdę oplata ją siecią zależności, w której za moment będzie tak zaplątana, iż w zasadzie nie będzie miała innego wyjścia niż wyjść (za niego). Chyba, że znajdzie sobie jakieś wyjście awaryjne, ale o tym za chwilę.
Dlaczego ona nie ma prawa nie chcieć mieć męża?
Przecież nie traktuje Wokulskiego gorzej, niż innych kręcących się wokół niej mężczyzn – wszystkich trzyma na dystans i – jak mówi narrator:
„panna Izabela tyranizowała mężczyzn chłodem”.
W tej chwili życia, w jakiej poznajemy ją w powieści Prusa, nie chce wychodzić za mąż. Odrzuciła hrabiego, odrzuciła magnata z Podola a także amerykańskiego milionera oraz swojego kuzyna Kazia Starskiego. Kiedy król Wiktor Emanuel pocałował jej dłoń, zmusiła ojca do natychmiastowego wyjazdu z Rzymu.
Dlaczego ona nie ma prawa być taka, jaka chce?
Te odmowy na propozycje matrymonialne świadczą przecież raczej o tym, że nie goniła za pieniędzmi. Przecież jej fatalna sytuacja finansowa jest zasługą jej ojca – to on popadł w długi. Czy on ma prawo traktować córkę jak żywy kapitał, dzięki któremu wyjdzie z tarapatów? Dlaczego to nie jego, który podsuwa córkę Wokulskiemu, a ją przedstawia się na lekcjach jako godną potępienia? Dlaczego stalking w wykonaniu Wokulskiego przedstawiany jest nadal jako akceptowalna forma zalotów?
Współczesne interpretacje
O tym, iż mimo upływu lat interpretacja postaci Izabeli Łęckiej na lekcjach języka polskiego wcale się nie zmieniła, można przekonać się stosunkowo łatwo – wystarczy zajrzeć na strony, gdzie znajdują się konspekty lekcji do „zdalnego nauczania”. Możemy się z nich dowiedzieć, że:
a) Izabela sama winna była swojej samotności, bo „brak adoratorów jest konsekwencją publicznego szydzenia z zakochanych w niej mężczyzn”
b) była „wybredna w wyborze męża” (normalnym by było, gdyby każdą propozycję małżeństwa przyjmowała z wdzięcznością i grzecznie dziękowała za honor),
c) „panna Izabela nigdy nie była zakochaną” (no jak tak można, oni się w niej zakochują, a ona nie odpowiada tym samym?)
d) nie podoba się jej w Wokulskim to, że działa nieszablonowo i że ją osacza (odkąd to ktoś nie ma prawa nie lubić być osaczanym i jaki współczesny dziaders nazywa osaczanie „działaniem nieszablonowym”).
Szkoła, jak wiadomo, raczej nie jest ostoją swobodnej myśli, a bardziej maszynką wtłaczania w schematy myślowe. Nic więc dziwnego, że mimo zmieniającego się czasu, norm kulturowych i społecznych postawę panny Izabeli cały czas interpretuje się w duchu:
„bo to zła kobieta była”
nie próbując nawet zrozumieć jej zachowania i przyjmując bezkrytycznie perspektywę Wokulskiego (czyli tak naprawdę tworzącego go Bolesława Prusa).
Szkoła nie jest jednak jedynym miejscem, w którym interpretuje się literaturę. Innym może być na przykład teatr.
To właśnie ostatnie wizyty w teatrze spowodowały, iż wróciły do mnie moje pytania i wątpliwości, jakie pojawiły się w szkole średniej (czyli dawno temu).
Marta Majchrzak – autorka raportu „Przyszłość dla dziewczynek” w rozmowie z Moniką Tutak-Goll zamieszczonej w Wysokich Obcasach z 5.06.2021 przedstawiła pokrótce wyniki swoich badań. Już pierwszy wniosek jest zatrważający – 80% dziewczynek czuje się bezużytecznych. Jednym z powodów tak niskiej samooceny są bardzo żywotne stereotypy:
„Pierwszy to stereotyp perfekcyjnej dziewczynki, który jest identyczny jak w przypadku dorosłych kobiet. Według niego dziewczynki powinny być perfekcyjne, bo tylko wtedy zadowolą nauczycieli i rodziców (…) Ten stereotyp pokazuje, że od małego jesteśmy socjalizowane, by zadowalać innych.”
„Mamy stereotyp grzecznej i pilnej – w teorii nauczyciele wymagają od wszystkich uczniów odpowiedniego zachowania na lekcjach, w praktyce zarówno nauczyciele, jak i rodzice oczekują od dziewczynek, że będą grzeczniejsze i pilniejsze niż chłopcy.”
„Jest także stereotyp dziewczynki pilnej, ale mniej inteligentnej niż chłopcy. Mówi o tym, że dziewczynki dobrze się uczą, ale zawdzięczają to swojej ciężkiej pracy, a nie wrodzonej inteligencji.”
„Gdy dziewczynki wypełniają polecenia nauczycielek, postrzegane są jako konformistyczne. I choć nie wiem jak by się starały, będą uznane za przeciętne. A jeśli się wyłamują, są uznawane za awanturnice, łobuziary. Ale to nie jest łobuzerski chłopak, który budzi sympatię, bo jest osobowością. To jest sprawiająca kłopoty dziewczynka, która budzi niepokój i złość.”
Podsumowując Majchrzak mówi:
„To mi bardzo przypomina wyniki badań nad dorosłymi kobietami, z których jasno wynika, że jakąkolwiek drogę kobieta wybierze, to i tak spotka się z krytyką i odrzuceniem. Jeśli będzie łączyć macierzyństwo z pracą, to źle, bo według wielu jej dziecko na tym ucierpi, jeśli zostanie w domu z dzieckiem, to bardzo niedobrze, bo będzie niesamodzielna finansowo, jeśli nie urodzi dziecka, to też oczywiście fatalnie. Bycie kobietą to bycie nieustannie ocenianą.”
Czy to podobne stereotypy wpłynęły na ocenę postawy Izabeli Łęckiej? Ona wyłamuje się ze stereotypów – nie chce wyjść za mąż, więc budzi „niepokój i złość”. Możemy przypuszczać, że cokolwiek by wybrała (zarówno ślub z Wokulskim, jak i odrzucenie jego awansów) i tak spotkałaby się z „krytyką i odrzuceniem”.
Placówki edukacyjne nie chcą dostrzegać w Izabeli kobiety wyłamującej się ze schematów, ale dlaczego podobnie patrzą na nią (czy też szerzej na postaci kobiece w inscenizacjach prozy z czasów, gdy jednym z postulatów społecznych była „emancypacja kobiet”) twórcy teatralni?
Do tych rozważań skłoniło mnie obejrzenie dwóch przedstawień, których premiery dzieli rok: „Lalki” w reżyserii Piotra Ratajczaka w Teatrze Współczesnym w Szczecinie oraz „Nad Niemnem” w reżyserii Jędrzeja Piaskowskiego w Teatrze im. Osterwy w Lublinie.
Migrena
Oba spektakle ogląda się dobrze, estetycznie są bardzo ciekawe, ale zastanawiała mnie w obu bardzo „klasyczna” interpretacja postaci kobiecych, tych uznawanych za „złe wzory osobowe” – wspomnianej już Izabeli oraz Emilii Korczyńskiej (oraz jej przyjaciółki Teresy).
Emilia wciąż ukazywana jest jako „marudna dama z pretensjami”, która „cierpi” (bo nikt poza Teresą nie traktuje poważnie jej dolegliwości) na „globusa”. A przecież dziś już dobrze wiemy, że staromodny „globus” to dzisiaj znana pod nazwą „migreny” jednostka chorobowa. Równie realna jak inne choroby – rwa kulszowa, zapalenie krtani czy polio.
Czy współcześnie na scenie jako osobę budzącą zniecierpliwienie, przedstawiano by mężczyznę, który w konsekwencji choroby Heinego-Medina, bardzo mocno utyka, ma wykrzywione ciało i trudności z oddychaniem?
To dlaczego nadal przedstawia się „globusa” Korczyńskiej jako wymyśloną przez nadwrażliwą kobietę urojoną chorobę. Przecież migrena to nie tylko ból głowy, ale także zaburzenia wzroku, nudności prowadzące do wymiotów, światłowstręt i wiele innych dolegliwości. Nic dziwnego, że osoba cierpiąca na tę przewlekłą chorobę często kładzie się do łóżka, żeby odpocząć. Trudno funkcjonować kiedy świat dookoła wiruje i wszystko widzi się niewyraźnie.
Dziś już to wszystko wiemy, dlaczego więc Emilia nadal pokazywana jest na scenie jako osoba, która symuluje i nawet mąż ma pełne prawo mieć do niej pretensje, że „ciągle leży”?
Dlaczego na współczesnej scenie Izabela nie może być młodą kobietą, która chce przeżyć życie po swojemu, a nie dać się sprzedać za długi ojca. Czy ma się poddać tylko dlatego, że ktoś, kto przedstawiany jest jako wcielenie cnót wszelkich, raczy po nią sięgać – wcale jej nie znając, zachwycając się jedynie jej powierzchownością?
Czy nadal mamy podtrzymywać przekonanie, że małżeństwo jest naturalną i oczywistą drogą dla kobiety oraz że powinna ona otaczać wdzięcznością dowolnego mężczyznę, który uczyni jej ten zaszczyt i poprosi o rękę? Czy obie te panie wyłamujące się ze stereotypów postaci kobiecych, których zadaniem jest zadowalać innych, nie mają teraz, po przeszło stu latach, prawa do tego, by potraktować je poważniej? By spróbować popatrzyć na nie z perspektywy herstory?
Klasyka żywa
Oba przywołane przeze mnie spektakle uczestniczą w Konkursie na Inscenizację Dawnych Dzieł Literatury Polskiej “Klasyka Żywa”. Czy spektakle mają podtrzymywać jako „żywe” takie klasyczne wzory interpretacji zachowań kobiecych, idąc w ten sposób ręka w rękę z zachowawczą interpretacją utworów literackich narzuconą przez program nauczania?
Sądząc z moich obserwacji na oba spektakle tłumnie nadciągnęła młodzież licealna i nie mam wątpliwości, że przyszła do teatru, by „zobaczyć lekturę”.
Dlaczego teatr nie miałby być przestrzenią subwersji i wykorzystując fakt, iż będzie miał przed sobą licealnych widzów, pokazać im inny punkt widzenia niż ten z podstawy programowej? Liczę, że postawieni przed dwoma różnymi perspektywami musieliby zacząć myśleć i wybierać, a to zwykle dobrze wpływa na ludzi.
Ja sobie na przekład lubię myśleć, iż zakończenie związku z Wokulskim w taki sposób, jak to przedstawił Prus, było zaplanowanym przez Izabelę grande finale. Osaczający ją ze wszystkich stron Wokulski nie miał dostępu do jednej tylko przestrzeni, jaką dysponowała Izabela, nic więc dziwnego, że właśnie tam się chroniła.
Uciekała w przestrzeń obcego mu języka – Wokulski nie znał angielskiego.
Izabela zrobiła dokładnie to, co zapowiedziała:
„Chce mnie złapać w sieci?… Dobrze, niech je rozsnuwa… ale ja mu się wymknę”.
Żaden stalker nie może spokojnie przejść obok tego, iż istnieje taka przestrzeń, w jakiej obiekt jego prześladowań jest dla niego nieosiągalny. Wokulski nauczył się angielskiego. Mógł teraz zakradać się w rejony wcześniej dla niego niedostępne. Współcześni stalkerzy zdobywają numery telefonów, adresów mailowych, by ofiara nigdzie nie mogła się przed nimi skryć.
Chodzą za nią po mieście, zaskakują w miejscu pracy czy na uczelni. Dzwonią do domu i po znajomych. Wyczekują na dzieci ofiary pod szkołą. Czym to się różni od zachowania Wokulskiego, który pojawiał się wszędzie tam, gdzie Izabela? A teraz mógł także wkradać się do ostatniego bastionu Izabeli – przestrzeni konwersacji, w których – co jasno dawała do zrozumienia – nie chciała go widzieć.
Kiedy Wokulski dostał się i tam, wpadł z zasadzkę.
Usłyszał to, czego na pewno wolałby nie usłyszeć i co nie było przeznaczone dla niego. Może Izabela, która wszak odrzuciła raz zaloty Starskiego, użyła go do tego, by się ostatecznie wymknąć Wokulskiemu? Z uporem wchodził tam, gdzie go nie chciano i spotkała go za to kara. Niestety dla Izabeli żadne wymknięcie się stereotypom nie może pozostać bez przykładnej kary.
Prus umieszcza ją w klasztorze, czym definitywnie przekreśla jej szanse na zamążpójście utożsamiane ze szczęściem i przeznaczeniem kobiety. Jak każda:
„sprawiająca kłopoty dziewczynka, która budzi niepokój i złość”
Izabela jest poddawana krytyce od stu lat. Nawet teraz, w czasach zwiększonej świadomości dotyczącej emancypacji kobiecej. Klasyka żywa będzie trzymać przy życiu stereotypy stawiające kobietę w roli tej, której naczelnym zadaniem jest zadowalać innych?
Może po prostu „klasyczne dzieła” nadal czekają na interpretatorów/orki umiejące wydobyć perspektywę herstory?