O wystawie, której nie było
Opublikowano:
22 listopada 2021
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Czasami tak jest, że coś nie ma się zdarzyć. Dlaczego? Tylko bogowie to wiedzą, jeśli jacyś są. Może łatwiej jest powiedzieć, że to przeznaczenie po prostu. Wszystko jest po coś. Albo zwyczajnie się nie zdarza.
Tak też było z wystawą Dariusza Kujawskiego, która miała być zorganizowana w Gminnym Domu Kultury w Miasteczku Krajeńskim.
Najpierw na przeszkodzie stanęła pandemia ze wszystkimi towarzyszącymi jej ograniczeniami.
Potem okazało się, że z powodu trzydziestoletnich zaszłości, w budynku domu kultury nic nie można robić. Teraz czasu już nie wystarczy na to, by przed nadchodzącymi zmianami wystawa się odbyła. Wszystko jest po coś. Albo po prostu zwyczajnie się nie zdarza.
Marta Konek: Kiedy stajesz naprzeciwko płótna wiesz już, co chcesz namalować? Czy przykładasz pędzel do białej płaszczyzny i pozwalasz się nieść wyobraźni?
Dariusz Kujawski: W zasadzie to jest to impuls. Po prostu czuję, że mam malować. Ponieważ lubię abstrakcje, to łatwo mi jest zacząć, a potem to już farby same podpowiadają.
Im dalej, tym bardziej pokręcony staje się świat wyobraźni i domysłów.
Dla mnie jest ważne to, że w tym czasie nie istnieje nic poza. Jestem ja, wolność i emocje. Efekty może są czasem opłakane, ale… spróbuj sama.
MK: Czy masz jakieś ulubione motywy? Jakiś temat, wokół którego nieustannie krążysz, który wraca w kolejnych obrazach?
DK: Myślę, że w swoich pracach doszukuję się ukrytych postaci i twarzy. Nie potrafię odpowiedzieć dlaczego. Gdzieś w podświadomości mam zapewne zakodowany jakiś obraz. Różnica między malarzem a artystą jest taka, że malarz maluje co może sprzedać, a artysta to, co chce. Staram się być tym drugim. I nie, żebym sobie dodawał, chodzi po prostu o niezależność.
MK: Co czujesz, malując? Co czujesz, kiedy kończysz obraz?
DK: Dobre pytanie. Ludzki umysł jest tak skonstruowany, że zaledwie kilka godzin na dobę jest w stanie uśpienia. Przez resztę czasu myśli. Ciągle coś w głowie się dzieje. Trwa ciągły monolog.
Przyjrzyj się kiedyś ludziom chodzącym po parku czy galerii. Oni w dużej mierze prowadzą wewnętrzny monolog, ciągle myślą o wszystkim i o niczym.
To ich, a właściwie nasza, słodka tajemnica. Są dwie czynności które pozwalają mi być poza, jazda na rowerze i malowanie. Absolutna wolność i bezczas. Tego można się nauczyć, polecam. Lody z bitą śmietaną przy tych doznaniach to pikuś…
MK: Skąd Ci się to malowanie wzięło?
DK: Rodzony jestem w Bydgoszczy lub jak kto woli – Bydgoszczu. Pochodzę z pokręconej, artystycznej rodziny. Socjalizm miał to do siebie, że fajnie wtedy działały (a w moim mieście na pewno) koła zainteresowań, domy kultury.
Zawsze byłem nadpobudliwy, moja pasja, ekspresja, muszą gdzieś znajdować ujście, więc Tato zapisał mnie na malarstwo.
Ta przygoda ze sztalugą trwała chyba jakieś siedem lat. Potem szkoła średnia w Brzostowie. Zamieniłem pędzle na widły i takie tam inne przyjemności. Było warto.
Życie sprawiło, że malowanie odłożyłem na bok. Strach to mówić, ale rzeczywistość jest taka, że 4o lat minęło mi bez sztalugi, farb, blejtramów, pędzli. Jakieś dwa lata temu trafiłem na filmik o malarstwie akrylowym. No i poszło jak lawina.
MK: Obrazy sprzedajesz w zasadzie na pniu. Jak myślisz, dlaczego ludzie kupują Twoje obrazy? Czy opowiadają Ci o tym, co ich w danym obrazie urzekło?
DK: No z tym pniem to bym może nie przesadzał. Nie wiem, może z litości? A może mój urok osobisty mąci im w głowach? (śmiech) Przyznaj sama, że gdybym miał ze sobą swoje obrazy, chciałabyś je mieć.
MK: Przyznaję!
DK: Pewnie, że opowiadają. Dzięki temu wiem, że takich szalonych jak ja, jest więcej. Wiele razy dają mi możliwość spojrzenia na obraz z ich perspektywy, a to już jest wyzwanie.
Uwielbiam ludzi z pasjami i nie cierpię tych, którzy marnują czas.
Kocham marzycieli i omijam tych, co widzą wszystko w czarnych barwach. Życie jest za krótkie by być pesymistą. Z realizmem też radziłbym uważać.
MK: Czy na Twoich obrazach pojawia się miejscowość, w której mieszkasz?
DK: Maluję głownie abstrakcje, pejzaże inaczej. Gdybym namalował Miasteczko Krajeńskie, to musiałbym je podpisać. Raczej nikt by się nie domyślił, że tak widzę fragment tej miejscowości.
Jeśli natura stworzyła coś, co jest piękne, to po co to poprawiać?
Choćbym namalował tysiące obrazów natury, to ich nie zabiorę ze sobą w zaświaty. Szkoda więc mi czasu na kopiowanie i wolę się napawać ich widokiem. Przyjąć z pokorą piękno samo w sobie, to też sztuka.
MK: Byłeś nauczycielem, dyrektorem szkoły. Teraz energię przekierowałeś na bycie terapeutą. Czego nauczyły Cię doświadczenia z pracy zawodowej? Czy i jak zmieniły Twoje życie? Czym chcesz się dzielić z innymi?
DK: Wolę mówić, że zajmowałem stanowisko dyrektora, ale to już było i tyle. Nauczycielem się jest chyba na całe życie. Staram się żyć tak, by mi było dobrze, bym czuł się bezpieczny i spełniony.
W tym wszystkim mam nadzieję, że nie krzywdzę innych. Żyjemy by doświadczać. Im więcej tym lepiej.
Mam już swoje lata, myślę tu o bagażu doświadczeń, nie o tym jak się czuję, a więc mam się czym dzielić i robię to chętnie. W szkole nauczyłem się oceniać sprawiedliwie, a jako terapeuta nauczyłem się nie oceniać człowieka. Jest takie powiedzenie:
,,Chcesz mnie oceniać , to poznaj najpierw moją historię”.
To są słowa, nad którymi się warto pochylić. Może zostawmy to tak, w ciszy…
MK: O czym marzył mały Darek? O czym marzył Darek nastoletni? O czym marzy dorosły Dariusz, radny, przedsiębiorca, artysta?
DK: Uczono mnie od dziecka twardo stąpać po ziemi. Stawiano cele i dawano instrukcję, jak je osiągnąć. Chyba brakowało nam czasu na takie rzeczy jak marzenia. Nam, dzieciakom, chodziło o dobrą zabawę. Płakaliśmy kiedy dzień się kończył i nie mogliśmy dospać do ranka. Takie moje obecne małe marzenie, być takim beztroskim jak wtedy, gdy miałem kilka lat. Reszta to cele, ale zostawmy je w sferze intymności.
MK: Gdyby wystawa, której nie było, jednak się odbyła, to co byś powiedział o sobie publiczności?
DK: Jak wiesz jedną wystawę mam już za sobą. Odbyła się ona nie po to, by pokazać moje, ok, nazwijmy to obrazy, ale po to by powiedzieć, że nie wolno się bać i że warto ryzykować.
Pewnie, bądź przygotowany na słowa krytyki!!! Dobra krytyka jest konstruktywna i wręcz motywuje do pracy nad sobą.
Zawsze możemy być lepsi i niekoniecznie idealni. W życiu trzeba być trochę szalonym. Ludzie stateczni, spokojni grzeczni do bólu są dla mnie ok, ale jednak nudni. Świat i życie jest kolorowe jak moje obrazy.
MK: Masz jakiś obraz, który jeszcze nie powstał, a który chciałbyś namalować?
DK: Wiedz, że gdybym chciał go namalować, to już bym to zrobił. Więc może, nie wiem co mam namalować, a może nie chcę tego namalować? Może postawmy tu taki znak zapytania, niech Czytelnicy rozstrzygną to niedopowiedzenie, jeśli odczują taką potrzebę.
Wiem, wiem wiele razy użyłem słów ,,zostawmy to”. To taki mój sposób na spowolnienie życia, czas na zastanowienie się nad sobą. Ty też masz wiele pasji, dlatego miło się z tobą rozmawia. Dziękuję za miło spędzony czas.
A dla czytelników przypomnienie:
Żyjemy tylko raz, drugi taki fart nam się nie przydarzy!
Dariusz Kujawski – nauczyciel, były dyrektor Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego w Brzostowie, terapeuta, jeden z założycieli Ośrodka Terapii Uzależnień LAPIDES w Miasteczku Krajeńskim. Radny, społecznik i artysta o niezwykłej wrażliwości i umiejętności przekazywania emocji obrazem.