„Ja tylko tworzę przestrzeń, której używają ludzie.”
Opublikowano:
13 maja 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Nieczęsto mamy możliwość spotykać ludzi, których znamy z książek czy podręczników, którzy zapisali się na kartach historii. Miałam to wyjątkowe szczęście poznać takiego człowieka, architekta Jerzego Gurawskiego.
Jerzy Gurawski (1935–2022) – urodzony we Lwowie, po przystankach w Bielsku-Białej, Krakowie i Opolu na prawie pięćdziesiąt lat osiadł w Poznaniu i niewątpliwie wpłynął na architektoniczny kształt tego miasta.
W centrum stanęły zaprojektowane przez niego budynki nowej części Akademii Muzycznej czy Akademii Wychowania Fizycznego, ale także foyer – łącznik między głównym budynkiem a Malarnią Teatru Polskiego.
Morasko
Jego dziełem – wspólnie z Marianem Fikusem – jest też kampus uniwersytecki wraz z towarzyszącymi mu osiedlami na Morasku, który w Poznaniu miał niezasłużenie kontrowersyjną opinię.
Profesor Gurawski mieszkał na jednym z nich, co jest świadectwem, że projektował tę przestrzeń tak, by chętnie się w niej żyło. Czy może być wyrazistszy dowód jakości architektury niż sam jej twórca ją użytkujący?
Sam zresztą deklarował w wypowiedzi dla Poznańskiego Archiwum Historii Mówionej:
„Ja jestem zakochany w tym miejscu, w Morasku. Tutaj są przecudowne łąki, kolorowe, różne, wspaniałe, kwitną zioła”.
Też jestem mieszkanką tej okolicy, korzystam z kampusu i bardzo lubię tę przestrzeń otwartą na las. Lustrzana ściana Centrum NanoBioMedycznego UAM odbija znajdującą się obok niej przyrodę. W czasie śnieżnych zim obraz, jaki się na niej tworzy, przypomina „Myśliwych na śniegu” Pietera Brueghla Starszego.
Odbijające się zamarznięte jezioro z łyżwiarzami, łagodny pagórek z saneczkarzami i ciemne kontury drzew dzięki tej ścianie nie są zamknięte przez budynek, ale odwrotnie – otwierają krajobraz, unoszą go ponad poziom ziemi, tworząc gigantyczny gabinet luster nadający rzeczywistości magicznego poloru.
Doktor przestrzeni w teatrze
Jerzy Gurawski został zapamiętany głównie jako architekt, ale dla osób zajmujących się teatrem to przede wszystkim „doktor przestrzeni teatralnej”, jak została nazwana poświęcona mu wystawa w Centrum Scenografii Muzeum Śląskiego.
Uleczył przestrzeń teatralną dzięki młodzieńczej współpracy ze światowej sławy reżyserem Jerzym Grotowskim i jego Teatrem Laboratorium 13 Rzędów. Mimo iż współpraca trwała zaledwie sześć lat – od „Siakuntali” (1960) do „Księcia Niezłomnego” (1965) – Gurawski zapisał się wśród największych reformatorów teatru XX wieku.
Rysunki jego prac znajdują się w podręcznikach teatralnych na całym świecie, także dzięki temu, iż o kilka lat wyprzedził to, co stało się elementem teatru poszukującego, kontrkulturowego drugiej połowy lat 60. XX wieku – teatru environmentalnego.
Przez wiele wieków przestrzeń w teatrze, czyli połączone ze sobą miejsca akcji i obserwacji, podporządkowana była wzrokowi. Zapewnienie dobrej widoczności tego, co działo się na scenie, oraz podporządkowanie dekoracji perspektywie malarskiej napędzało przemiany architektury teatralnej.
W swoich projektach Gurawski zdecydował się włączyć w przestrzeń działań aktorskich także tę, której nie sposób zobaczyć, czy też taką, która nie wspiera zmysłu wzroku, ale która tworzy równie ważną warstwę imaginacyjną przedstawienia. To, czego nie widać, też jest elementem inscenizacji spektaklu.
Obecnie wydaje się to oczywiste – że do każdego z przedstawień można stworzyć przestrzeń od nowa tak, by była ona elementem znaczącym, współtworzącym inscenizację i przydzielającym rolę widzom, w tak radykalnym wydaniu było „wynalazkiem” Jerzego Gurawskiego.
To, że przyszedł do teatru jako architekt, a nie dekorator czy scenograf, spowodowało, iż przestrzeń przedstawiona musiała funkcjonować, działać podobnie jak inne elementy spektaklu. W tym sensie była konkretną przestrzenią, a nie teatralną iluzją tejże.
Projekty do „Dziadów”, „Akropolis”, „Tragicznych dziejów doktora Fausta” czy „Kordiana” wyznaczyły myślenie o roli wspólnej sceno-widowni w teatrze na długie lata.
Właśnie z powodu jego miejsca w historii teatru zapraszaliśmy często Jerzego Gurawskiego na spotkania ze studentami. Potrafił ich zaczarować tym, jak opowiadał o współpracy z Grotowskim, a zwłaszcza całkowitym brakiem zadęcia w mówieniu o wielkim reformatorze teatru.
Również swoją rolę w tej reformie zdawał się traktować z przymrużeniem oka, opowiadając o niej z uśmiechem, czasem z ironią, która neutralizowała wszelki potencjał budowania pomnikowości obu Jerzych.
Myślenie przestrzenią
Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek widziała prof. Gurawskiego bez uśmiechu na twarzy. Bezpośrednio rozmawiał ze studentami, których ujmowało to, że wielki człowiek traktuje ich tak otwarcie, a zarazem poważnie.
Równocześnie w owych rozmowach, opowieściach o architekturze i projektach teatralnych widać było, iż Jerzy Gurawski myśli przestrzenią.
Jeśli nie rysował czegoś na tablicy, to przynajmniej kreślił palcami niewidzialne linie na stole albo też własnym ciałem, rękoma układał proste, ukośne lub płaszczyzny. Ze swojego mówienia o architekturze, dzięki ruchowi oraz barwnym i pełnym życzliwej ironii słowom tworzył fascynujący dla widzów – słuchaczy teatr.
W czasie jednego z takich spotkań, tym razem w pracowni architektonicznej Jerzego Gurawskiego, zdobyłam się wobec niego na niecodzienną prośbę.
Potrzebowałam do projektu, w jakim brałam udział, materiałów wizualnych dotyczących przemian przestrzeni teatralnej, w tym projektów przestrzeni z czasów teatru Laboratorium. Miałam problemy z uzyskaniem zgody na ich użycie od ówczesnej dyrekcji Instytutu Grotowskiego. Zapytałam więc twórcę rysunków, czy posiada może jakieś w swoim archiwum.
Jerzy Gurawski przez chwilę się zastanawiał, po czym zapytał, których szkiców potrzebuję. Odpowiedziałam, że jakichkolwiek. Odpowiedź, jaką otrzymałam, wprawiła w zdumienie nie tylko mnie, ale i towarzyszących mi studentów:
„Szybciej będzie, jak to na nowo narysuję”.
I na naszych, pełnych zdumienia i podziwu oczach, odtworzył swoje znane szkice sprzed lat. W ten sposób stałam się posiadaczką oryginalnych rysunków – projektów przestrzeni do spektakli Jerzego Grotowskiego.