Po obu stronach Odry
Opublikowano:
17 czerwca 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Filharmonia Poznańska co rusz koncertuje w Niemczech. Jeszcze częściej pojawia się na antenie ogólnoniemieckiej Deutschlandfunk Kultur. Miłe to, zwłaszcza że bohaterami ostatnich prezentacji w tym cyklu byli: szamotulanin z urodzenia – Franz Xaver Scharwenka, poznaniak z wyboru – Feliks Nowowiejski i Karol Szymanowski, kompozytor, którego dwa wielkie dzieła miały swoje prawykonania w Poznaniu.
Zaginione i zapomniane
Łukasz Borowicz lubi antykwariaty, archiwa i biblioteki. Z jego inicjatywy Filharmonia Poznańska stała się poniekąd promotorem zapomnianego kompozytora niemieckiego, który urodził się w Szamotułach. Scharwenka był pianistą wirtuozem, który na przełomie XIX i XX wieku miał w świecie status gwiazdy, by nie rzec celebryty. Ale był też utalentowanym kompozytorem, o czym świadczą między innymi jego koncerty fortepianowe, z których IV został nagrany przez Orkiestrę Filharmonii Poznańskiej i François-Xaviera Poizata (Naxos 2009). Podczas 496. Koncertu Poznańskiego filharmonicy pod batutą Łukasza Borowicza zagrali parafrazę symfoniczną z opery „Mataswintha” Scharwenki, której premiera odbyła się 1897 roku w Metropolitan Opera w Nowym Jorku. Minęła moda ma kompozytora i styl muzyczny, który uprawiał, a teatry operowe o niej zapomniały. Skoro jednak zabrał się do tego dzieła Borowicz, można mieć nadzieję, że wkrótce usłyszymy je być może w cyklu „Zapomniane opery”. I już się na to cieszę, ponieważ ten zaledwie kilkuminutowy fragment zwiastuje, że było to opera interesująca, choć nosi ślady wpływów Richarda Wagnera zarówno w warstwie tematycznej, jak i muzycznej, ale niepozbawiona jest śladów oryginalności. Tego samego wieczoru publiczność poznańska była świadkiem prawdopodobnie pierwszego wykonania autorskiej wersji Koncertu wiolonczelowego op. 55 Feliksa Nowowiejskiego zrekonstruowanego na podstawie mikrofilmu autografu znajdującego się w Bibliotece Raczyńskich w Poznaniu (w tece kompozytorskiej Feliksa Nowowiejskiego utwór ten figuruje jako Koncert na wiolonczelę i orkiestrę op. 55. Autograf znajduje się Bibliotece Raczyńskich w Poznaniu (BR DN 38, a kopia z naniesieniami kompozytora BR DN 37, DN 40). W przeszłości dzieło to prezentowali inni wiolonczeliści: Roman Suchecki (1977), Paweł Panasiuk (2016) i Jan Czaja (2016 i 2017)).
Kompozytor zadedykował dzieło powstałe w 1938 roku Dezyderiuszowi Danczowskiemu, ale ten nigdy go nie wykonał. W Poznaniu na instrumencie tego legendarnego wiolonczelisty zagrał Bartosz Koziak. Koncert wiolonczelowy op. 55 należy do okresu późnego twórczości Nowowiejskiego, odbiegającego stylistycznie od tego, który znamy i lubimy choćby z „Quo vadis” czy „Legendy Bałtyku”. Kompozytor zwrócił się w latach trzydziestych XX wieku ku modernizmowi, stąd w dziele tym można usłyszeć nie tylko echa folkloru, ale także wszelakie nowe techniki kompozytorskie tamtych czasów. Partia wiolonczeli jest bardzo rozbudowana, słychać w niej niemal wszystkie możliwe techniki gry na tym instrumencie.
Jedynego, czego mi zabrakło, to pięknych melodii, kojarzących się z kompozycjami, w których wiolonczela odgrywa główną rolę. Nie ukrywam, że masa dźwiękowa przytłaczała nie tylko Bartosza Koziaka, ale także mnie – słuchacza.
Szymanowski w Poznaniu… trochę jak u siebie
Nigdy nie mieszkał w stolicy Wielkopolski, ale to tutaj doszło w 1932 roku do prawykonania IV Symfonii koncertującej, podczas którego przy fortepianie zasiadł sam kompozytor, i w 1938 roku polskiej prapremiery baletu „Harnasie”. Niestety, Szymanowski nie doczekał rodzimej inscenizacji baletu, który był dla niego niezwykle ważnym krokiem w karierze. W liście do Zofii Kochańskiej twórca IV Symfonii koncertującej pisał:
„(…) z największą łatwością i ochotą pracuję nad tym Koncertem (jeszcze raz proszę o absolutny sekret, że to koncert – można mówić, że to IV Symfonia) i notabene mam wrażenie, że to będzie sztuczka pierwszej klasy”.
Miał rację. Utwór zawieszony jest między koncertem a symfonią. Pod względem budowy bliżej mu do koncertu, ale ze względu na rozbudowaną orkiestrę pełną pomysłów brzmieniowych i wyrazowych zbliża się do symfonii. Ta „sztuczka pierwszej klasy” nawet dziś jest nieoczywista i daje duże pole interpretatorom, z czego skorzystał dyrygent Łukasz Borowicz i przede wszystkim pianista Jacek Kortus.
Trudno o lepszy wybór, ponieważ solista w pracy naukowej zajmuje się zagadnieniem symfonizacji brzmienia fortepianu u takich kompozytorów jak Beethoven, Liszt i Strawiński. U Szymanowskiego to zagadnienie również się pojawia. W interpretacji Jacka Kortusa dało się wysłyszeć, jak pięknymi kolorami opalizuje IV Symfonia koncertująca Szymanowskiego, jak pięknie może brzmieć dźwięk fortepianu w dialogach ze skrzypcami (Anna Ziółkowska) czy całą orkiestrą.
Kortus kojarzony w powszechnej świadomości z muzyką Chopina daje sygnał, że inne rejony muzyki nie są mu obce i ma w tym względzie wiele do powiedzenia.
Po olśniewającym wykonaniu Szymanowskiego pianista zagrał na bis fragment „W grocie Króla Gór” ze suity „Peer Gynt” Edwarda Griega, którym udowodnił, że jest również showmanem.
Za granicą także sukces
Program Koncertu Poznańskiego był wielkim sukcesem filharmoników poznańskich i solistów – Bartosza Koziaka i Jacka Kortusa. Następnego dnia został powtórzony we Frankfurcie podczas otwarcia Musikfesttage an der Oder 2022 i doczekał się bardzo pochlebnych recenzji za Odrą. Jeśli dodamy retransmisję Deutschlandfunk Kultur, to możemy powiedzieć o udanej promocji muzyki polskiej w Niemczech.
Po obu stronach Odry
496. Koncert Poznański
Orkiestra Filharmonii Poznańskiej pod dyrekcją Łukasza Borowicza
Soliści:
Jacek Kortus – fortepian
Bartosz Koziak – wiolonczela