Zagadnąć samego siebie
Opublikowano:
12 lipca 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Kilka tygodni temu wydawnictwo Officyna opublikowało „Dzienniki” Franza Kafki w przekładzie Łukasza Musiała poznańskiego naukowca, tłumacza i znawcy twórczości tego jednego z najważniejszych twórców dwudziestowiecznych, który z pewnością swoim znaczeniem przekracza ów skromny horyzont jednego wieku.
Dziennik to osobliwa forma. Z jednej strony najbardziej osobista, bo rejestrująca to wszystko, co dla sporządzającej zapiski osoby ważne, znaczące bez względu na wszelkie okoliczności zewnętrzne i opinie innych ludzi, a dodatkowo także w sposób niepoddany zewnętrznej kontroli (a przynajmniej tak można sobie rzecz wyobrażać). Jest lustrem, w którym na bieżąco przeglądać się może pojedyncze życie w swojej unikalności.
Z drugiej strony, jako zapis, jest dziennik formą wyprowadzenia intymności myśli, wrażeń, reakcji na forum, sposobem upublicznienia. Pierwszym czytelnikiem jest piszący. W pewnych okolicznościach za nim mogą iść kolejni. Prywatne staje się publicznym.
Ja
Jest w tym szczególna dwuznaczność. I pokusa, by ją literacko wykorzystać. Gombrowicz, Herling-Grudziński (by tylko ich wymienić) uczynili z dziennika formę par excellence literacką. Może być sposobem wyeksponowania doświadczenia jednostki poprzez narzędzie jak najbardziej jednostkowej ekspresji.
Sposobów doświadczania świata może być wiele. Dziennik daje możliwość oddania jednego z nich bez obawy zarzutu jednostronności, bo z gruntu jest jednostronny i trudno, żeby był inny. Tworzy – w takim literackim wydaniu – pozór dostępu do sfery prywatnej. Pozór, bo taki literacki dziennik jest kreacją, a autor nie jest sobą, tylko pisarzem.
Dziennik jest być może najdalej idącą próbą namysłu nad jednostką. Namysłu, czym jesteśmy, kim jesteśmy, kiedy jesteśmy w świecie. Dziennik Gombrowicza zaczyna się przecież: „Poniedziałek – ja. Wtorek – ja. Środa – ja. Czwartek – ja”.
W świecie, w którym JA jest wyeksponowane jako najważniejsze, a bycie SOBĄ jawi się jako obowiązek każdego, dziennik staje się sposobem pracy nad sobą, tworzenia siebie. Wykorzystując zapiski jako lustro życia i doświadczenia, jednocześnie urefleksyjniamy własne istnienie. Nadajemy mu sens. Możemy mu nadać kształt. Przeglądając się w kolejnych dniach, mamy sposobność stworzenia dla siebie opowieści o sobie, o swoim życiu. Dziennik staje się kuźnią tożsamości.
W negliżu
Liczbie wydawanych dzienników różnych osób – pisarzy, polityków, artystów, świadków wydarzeń – odpowiada zainteresowanie nimi czytelników. Choć wiele jest książek będących swego rodzaju pamiętnikami, wspomnieniami, podsumowaniami, dziennik ma walor szczególny – zapisu ulotnej chwili.
Te pierwsze to w sposób konieczny i jawny konstrukcje – należy pisząc je, dokonać wyboru spośród wszystkich przypadków życia tych najważniejszych, ubrać to w opowieść. Dziennik to niepoddany takiej obróbce surowy materiał. Nagie życie.
To być może przyciąga odbiorców – sposobność wejrzenia w prywatne życie. W negliżu, nieupudrowane. Dla różnych celów – by zobaczyć w drugiej osobie kogoś bliskiego, ludzkiego, równie niedoskonałego; albo by te niedoskonałości uwydatnić i orzec, że ktoś na sławę i atencję nie zasłużył – samemu poczuć się lepiej; bądź też, by zobaczyć inny zupełnie świat – odległy niekoniecznie w czasie, ale z pewnością w doświadczeniu.
Tak czy inaczej lektura dzienników stwarza wrażenie wejścia w najbardziej własną przestrzeń osoby je piszącej. Przełamuje tym samym barierę oddzielającą każde pojedyncze ja od innego, wydaje się szczeliną pozwalającą nawiązać więź z innym istnieniem. W medium dziennika monady tracą osobność.
Kafka
Jak w takim wyobrażeniu o dziennikopisarstwie mieszczą się „Dzienniki” Kafki? Ich pierwsze zdanie brzmi:
„Widzowie zamierają, gdy pociąg przejeżdża tuż obok”.
Uzupełnione to jest przypisem – przypuszczeniem, że może chodzić o odniesienie do filmu braci Lumière i reakcji pierwszych widzów.
Każdy dziennik potrzebuje dodatkowych objaśnień identyfikujących pojawiające się w nim postacie, odwołania do zdarzeń czy artefaktów. W tym przypadku zostajemy od razu skonfrontowani z zagadką. Bo przecież przypuszczenie z przypisu jest tylko jedną możliwości. Równie dobrze może to być to zapis faktycznego zdarzenia, może pomysł fabuły, słowa zasłyszane i zanotowane dla ich brzemienia, skojarzenia.
Nie dostajemy klucza i to pokazuje, jak wbrew oczekiwaniom możemy spotkać się poprzez dziennik z osobą, która nie przestaje być zagadką, z barierą, która nie znika.
Wiele jest takich miejsc zerwań i nieciągłości. Jakby zaznaczały, że wyobrażenie, które sobie stworzyliśmy na temat Franza Kafki (bądź kogokolwiek innego), jest tylko tym i niczym więcej. Pisarz wciąż stawia nas wobec problemów, których nie sposób rozwiązać. Czy urwane zdania miały dokądś zmierzać? Dlaczego pozostały niedokończone?
Przy tym wydaje się, że dla samego Kafki problemem było stworzenie spójnej wizji samego siebie. Od początku zapisków zagaduje samego siebie i z sobą dyskutuje na różne tematy: pragnień, planów, tożsamości. „Dzienniki” są świadectwem nieustającego procesu uzgadniania siebie i niemożności zakończenia tego starania. Także wyobrażania sobie siebie na różne sposoby. Kiedy już wydaje się, że Kafka staje się zrozumiały, wymyka się, myli tropy, ucieka. Przed sobą i nami, czytającymi te zapiski.
Kafka wciąż nieznany
Jeszcze inną warstwą tekstu jest obecność w nim licznych fragmentów będących wprawkami do planowanych i pisanych utworów. Mamy kilka wariantów jednego motywu, rozbudowany zaczątek innego. Zmazuje to granicę pomiędzy literaturą a rzeczywistością. A może raczej uwidacznia niemożność przeprowadzenia takiej granicy. Każdy dziennik, nawet kogoś, kto literatem nie jest, już jest literaturą, bo stanowi fikcję na temat własnej osoby. Opowieść o kimś, kto nie istnieje realnie. Kto sam siebie wyobraża w słowach. Sam siebie śni.
Nie jest to lektura łatwa nie tylko ze względu na problemy, jakich nastręcza, nadwerężając oczekiwania czytelnika pragnącego spotkać się z Kafką, poznać go i zrozumieć. Nie ma tu nie tylko spójnej wizji siebie, nie ma też języka, który sugerowałby chociaż jej istnienie.
„Dzienniki” przypominają stos okruchów, z których trudno złożyć całość. A w przypadku każdej takiej próby rezultaty mogą być i będą inne. W tym kształcie jest też zakwestionowaniem klasycznej formy literackiej opowieści. To propozycja poetyki fragmentu, odprysku – bo całości nie ma. Tym samym – paradoksalnie – mogłoby to zbliżać do prawdy ja bardziej niż wszelkie spójne opowieści o sobie.
Otrzymujemy w przypadku tego wydania nie nowe tłumaczenie czegoś, co jest już znane. Wprawdzie dzienniki Franza Kafki zostały już swego czasu opublikowane, jednak pomijając kwestię samego tłumaczenia, wydanie to było oparte na klasycznej edycji tekstu. Po śmierci pisarza jego spuścizną zajął się Max Brod i jako opiekun – w dobrej woli być może – przekroczył swoje uprawnienia. Dotknęło to w tej samej mierze tekstów literackich i zapisków dziennika.
Podając do wydania, redagował tekst, przycinał go i uładzał – dokonywał zabiegów stwarzających Kafkę, jakim go dla czytelników chciał widzieć Brod, i mających wpływ na sposób lektury jego tekstów.
Łukasz Musiał pracował na krytycznym już wydaniu i ta edycja uzupełniona jest o szkice wprowadzające zarówno w związane z tym szczegóły, jak i w nowe możliwości odczytania utworów. Otrzymujemy tym samym Kafkę nowego. Dotychczas nieznanego. Wciąż nieznanego. Nie do poznania.