fot. z archiwum Latarni na Wenei

Biennale i Kurierka z gnieźnieńskiej Wenecji

Sztuka jest wszędzie! Otula lub drażni nas swoją formą, kolorem czy refleksją. Wzbogaca sensem i różnorodnością. Abstrakcyjna, realistyczna, symboliczna lub jakakolwiek inna, która bywa krytyczna, ale też uwrażliwia na drugiego człowieka czy wytycza drogę dla społecznej równości, zaś jej najdoskonalszą emanacją może być... Kurierka.

Mnóstwo  zadziało się w tym roku w plenerowym, społecznym i niezależnym ośrodku kultury Latarnia na Wenei w Gnieźnie, gdzie oprócz koncertów, spotkań autorskich, jogi czy warsztatów – odbywały się niekończące wystawy sztuki.

 

Hasłem przewodnim tegorocznego, zresztą już piątego sezonu kulturalnego w Latarni stało się bowiem „Biennale na Wenecji”.

Nawiązanie do jednej z największych imprez artystycznych, czyli Biennale we włoskiej Wenecji, nie było przypadkowe, gdyż gnieźnieńska Latarnia leży nad jeziorem Jelonek zwanym Weneją. I choć, jak przyznają jej twórczynie i twórcy, gnieźnieńskie podwórko nie jest placem św. Marka, zaś Wenei w przeciwieństwie do włoskiego akwenu przydałoby się raczej podniesienie poziomu wody – to moc wyobraźni, zaangażowania i pasji sprawiła, że tutejsze Biennale nie miało się czego wstydzić.

Syrena, wycinanki i Społeczne Drzwi Gnieźnieńskie

Na początku tego piątego sezonu była ona – Syrena . Taki był przynajmniej „pierwszy cynk” od Piotra Bąkowskiego, prezesa Stowarzyszenia Ośla Ławka, które prowadzi Latarnię. Poinformował on bowiem, że do muralu na ścianie budynku należącego do Przedsiębiorstwa Wodociągów i Kanalizacji w Gnieźnie domalowany zostanie kolejny.

 

fot. z archiwum Latarni na Wenei

fot. z archiwum Latarni na Wenei

Ten pierwszy, który powstał parę lat temu i przedstawia kilka postaci płynących na łódce i rozświetlających sobie drogę naftowymi lampami, stworzony został przez podopiecznych Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii w Gnieźnie.

Ten drugi zaś, czyli Syrena Wenecka, wygrał w głosowaniu członkiń i członków Oślej Ławki jako jeden z lepszych projektów. Tak narodziła się utrzymana w szaroniebieskich barwach postać, która z jednej strony nawołuje ludzi do przyjścia do Latarni, z drugiej zaś świetnie komponuje się z artystkami i artystami występującymi na tamtejszej scenie. Jej wykonanie to znów dzieło młodzieży, ale tym razem z sekcji malarstwa i rysunku prowadzonej przez Julię Graczyk w Centrum Kultury „Scena To Dziwna”.

 

Co więcej, przed otwarciem tego, jak i poprzednich sezonów, nie mogło też zabraknąć latarniowych dekoracji, w tym wycinanek autorstwa niejakiej Marty Konstancji Konefki, która z tym miejscem związana jest właściwie od początku przez różnego rodzaju warsztaty dla dzieci i dorosłych, a dzięki swym zdolnościom plastyczno-manualnym dba również o wspomniane dekoracje Latarni. Jej „Cuda, wianki, wycinanki” to w dużej mierze motywy roślinne, czyli kwiaty i zioła; kobiece – jak dziewczyny z błyskawicą, albo kulturalne, co rodzą się po konkretnych wydarzeniach. Bo wycinanka musi mieć temat.

 

I wreszcie znów wspólnotowym, ale tym razem otwartym dosłownie na każdego działaniem – okazały się Społeczne Drzwi Gnieźnieńskie.

 

Powstałe podczas warsztatów z Konstancją Konefką, miały być odpowiedzią na liczbę kopii Drzwi Gnieźnieńskich, znajdujących się w dwóch lokalnych muzeach, gdzie jak wiadomo, widnieje religijna historia ze średniowiecza, zaś nigdy nie opowiedziano dziejów zwykłych gnieźnian, a już na pewno tych współczesnych. Społeczne Drzwi stworzone przez dzieci, młodzież i dorosłych oraz ich różnorodne opowieści wypełniają ten brak.

PS, „upadłe książki” oraz Totem dla Jarka

Kolejna praca prezentowana koło Wenei i kryjąca się pod anglojęzycznym tytułem „Offline Destructible Environment” to nic innego jak pomnik logotypu Play Station. „Widmowe logo”, jak określa je twórca rzeźby Piotr Macha, „będące symbolem kultury gamingowej”, zostało wyjęte „z własnej sfery wirtualnego komfortu” i umieszczone na terenie Latarni.

 

Przy czym otoczenie rozumiane jest tu szerzej jako przestrzeń publiczna, gdzie na co dzień widzimy inne pomniki – zazwyczaj poświęcone męskim postaciom z klasy uprzywilejowanej. Dzieło Machy wyłamuje się z tego schematu, a dodatkowo odwołuje się do modernistycznej rzeźby plenerowej oraz prowokuje nieoczywistymi funkcjami i nietrwałą formą, która „zapewne rychło poddana zostanie recyklingowi”.

Co ciekawe, te funkcje oraz zapowiedź recyklingu najbardziej do serca wzięli sobie najmłodsi bywalcy latarniowych imprez, którzy kilkakrotnie sprawdzali trwałość rzeźby, wyładowując na niej swoje emocje.

Piotr Macha, artysta poruszający się w różnych dziedzinach sztuki, jak malarstwo, rysunek, film czy instalacja, pozostawił na Wenei jeszcze jedną pracę. To neon z angielskim napisem „Each book will fall” („Każda książka upadnie”), którego tytuł  brzmi „There’s king in smoking, but more in drinking” („Jest król w paleniu, ale bardziej w piciu”) i dzięki temu zestawieniu tworzy prostą i logiczną całość, którą można zinterpretować wprost, że z używkami przegrywa także literatura. Choć niewykluczone, że znaczeń jest tu więcej.

 

fot. z archiwum Latarni na Wenei

fot. z archiwum Latarni na Wenei

Natomiast czarna jak smoła, bo polepiona ze spalonych elementów rzeźba Klaudii Figury nie budzi  zbyt wielu wątpliwości.

Jej „Totem dla Jarka” został bowiem dokładnie opisany przez autorkę i nawiązuje do smutnej i przerażającej zarazem historii tytułowego bohatera, którego życie oraz relacje zdemolował alkoholizm. Osmolona konstrukcja, w której dostrzec można kable, druty i śmieci, to z jednej strony cały „majątek” Jarka, a z drugiej okrutny obraz choroby, która między innymi sprawia, że człowiek podpala swoje mieszkanie czy zbiera odpady.

Światło, laurka i pawilon z miękkimi obiektami

Tegoroczne warsztaty z robienia lampionów, które utworzyły dzieło pt. „Światło Latarni”, były bodaj najcieplej i najbardziej entuzjastycznie promowane przez opiekunkę artystyczną Latarni i połowę Siksy – Alex Freiheit, ale i właściwie przez całą Oślą Ławkę. Dlaczego? Bo przeprowadziły je osoby, które nie są w pełni samodzielne i którym zazwyczaj dedykuje się warsztatowe działania. A tu nie dość, że zrobiły to same, to tym razem wystąpiły w roli instruktorów, a nie uczestników.

 

fot. z archiwum Latarni na Wenei

fot. z archiwum Latarni na Wenei

Mowa oczywiście o podopiecznych Środowiskowego Domu Samopomocy „Dom Tęcza” z niepełnosprawnością intelektualną czy autyzmem. Trudno o piękniejszy gest inkluzywności sztuki i równości w działaniach.

Podobny sens zdaje się mieć „Laurka dla osób niebinarnych” Małgorzaty Mycek, która przybrała formę papierowego serca z solidarnościowym hasłem „You will never walk alone” i w kojarzonych z tą społecznością barwach, które zawisło ponad głowami odwiedzających Latarnię.

 

Osobna kategoria prac prezentowanych na Wenei to wszystkie te puchate i „mięciutkie jak kaczuszka” instalacje w postaci „Letnich obiektów dywanowych” Wiktorii Młynarczyk, kolektywnego „Pawilonu weneckiego” oraz prac bez tytułu Joanny Riczi Ryczkowskiej.

Niewielkich rozmiarów dzieła studentki grafiki warsztatowej Wiktorii, o miękkiej fakturze i wielobarwnej, nieco abstrakcyjnej treści, porozwieszane w różnych miejscach Latarni, w tym na scenie, przydawały wręcz domowego ciepła. Podobne odczucia wzbudzał również „Pawilon wenecki” przypominający mały namiot przypięty do drzewa, w którym można było zanurzyć się niczym w ulubionym fotelu i odciąć od otoczenia, kontemplując wydziergane elementy będące jego częścią.

fot. z archiwum Latarni na Wenei

fot. z archiwum Latarni na Wenei

 

„Pawilon wenecki” stworzyły Dziergaczki z Latarni w składzie: Anna Tritt, Dominika i Julia Orzołek, Patrycja Siddiq oraz Joanna Michalak, a wsparcia technicznego udzielili Beata Maciejewska i Jarosław Michalak.

Natomiast prace bez tytułu Joanny Riczi Ryczkowskiej to „przytulne”, inspirowane głównie abakanami Magdaleny Abakanowicz tkaniny rozpięte na metalowym stelażu. Posiadająca artystyczne wykształcenie Riczi, która wcześniej w Gnieźnie dała się poznać jako projektantka ubioru czy organizatorka modowej imprezy Modeon, poza tkaninami zaprezentowała też dzieła malarskie. Jej abstrakcyjne obrazy utrzymane w jaskrawych i pastelowych barwach ożywiłby nawet umarłego.

Kurierka jak wisienka (na torcie Biennale)

I na koniec wisienka na tym artystycznym torcie, czyli „Kurierka Wenecka”. Na okładce tej gazetki – zina widnieje syrena. „Kurierkę” stworzyły osoby najbliższe Oślej Ławki, ale z czasem zapewne będzie ich więcej, bo już we wstępie czytamy, że tak się stanie w przypadku pozytywnego odzewu.

 

fot. z archiwum Latarni na Wenei

fot. z archiwum Latarni na Wenei

Tymczasem w swej pierwszej odsłonie zin zawiera w sobie opowieść o historii Wenei pt. „Miejsce z duszą”, rozmowę z wspomnianą tu Martą Konstancją Konefką, spis wymienionych powyżej dzieł stworzonych w ramach Biennale, komiksową historyjkę „Mleczna intryga”, a także przepis na tofu w pomarańczowo-imbirowej glazurze, kolorowankę czy krzyżówkę.

Jednak najważniejsze zdaje się otwierające „Kurierkę” przesłanie o tym, czym jest Latarnia, której de facto fizycznie nad jeziorem nie ma. Otóż Latarnią są wszyscy ludzie, zarówno ci robiący tam kulturę, jak i jej odbiorcy. To oni wytwarzają jej światło jakże potrzebne do życia w lepszym świecie.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
4
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0