fot. Dawid Stube, na zdj. Katarzyna Jędraszczyk

Najważniejsza jest empatia

Z dr Katarzyną Jędraszczyk - o Ukrainie, po roku od pełnoskalowej inwazji Rosji na ten kraj, o współpracy Instytutu Kultury Europejskiej w Gnieźnie ze wschodnimi uczelniami, o kulturalnych i pomocowych akcjach, bieżących potrzebach Ukrainek i Ukraińców w Polsce, a także wnioskach dla Europy i możliwościach zakończenia wojny - rozmawia Kamila Kasprzak-Bartkowiak.

Kamila Kasprzak-Bartkowiak: Mija rok od wybuchu kolejnej wojny w Europie, tym razem w postaci rosyjskiej napaści na Ukrainę. Czy jako osoba współpracująca z ramienia Instytutu Kultury Europejskiej Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Gnieźnie z ukraińskimi i rosyjskimi uczelniami oraz znająca realia naszych wschodnich sąsiadów obawiałaś się, że do tego dojdzie?

Katarzyna Jędraszczyk: Chciałabym uściślić pytanie, aby podkreślić ważną dla wielu Ukraińców kwestię. Agresja na Ukrainę trwa dłużej niż rok. Wszystko zaczęło się wiosną 2014 roku. Aneksja cudzego terytorium, mam na myśli Krym, a potem wprowadzenie wrogich wojsk do obwodu donieckiego i ługańskiego, to agresja niedopuszczalna w prawie międzynarodowym i pogwałcenie integralności terytorialnej państwa sąsiedniego.

 

Warto pamiętać, że do 24 lutego 2022 roku Ukraina była cały czas zaangażowana militarnie w obronę swego terytorium. Do tego dnia zginęło ponad 13 tysięcy żołnierzy i cywili. Przez ostatni rok około 9 tysięcy. Te liczby pokazują, że atak trwa od 9 lat, a ostatni rok to eskalacja i nowa faza tej wojny. W latach 2014–2021 swoje domy porzuciło, stając się tak zwanymi uchodźcami wewnętrznymi, około 2 miliony osób.

Państwo musiało ich wspomóc w adaptacji. To było duże wyzwanie logistyczne, społeczne i finansowe. Zrujnowano kopalnie, fabryki, nowe lotnisko w Doniecku. Pamiętajmy, że chodzi o miasta bardzo zindustrializowane i przed 2014 rokiem generujące dla Ukrainy duże dochody. Donieck liczył prawie dwa miliony mieszkańców, czyli więcej niż Warszawa. Obecnie ma mniej niż połowę tej liczby To była wojna, o której Zachód zapomniał, ale Ukraińcy przez te lata ofiarnie wspomagali armię i upamiętniali kolejne ofiary, dokładając wciąż nowe portrety poległych żołnierzy na murze wokół Soboru Michajłowskiego w Kijowie. Ten widok pozostał mi w pamięci. Rzędy, dziesiątki metrów portretów…

 

To był być może największy błąd – przyjęcie przez dużą część państw UE i NATO, że to, co się dzieje na Ukrainie, to sprawa Rosji i jej strefa wpływów. Ukraińcy przez te lata stworzyli jednak sprawną, nowoczesną armię, system obrony terytorialnej, nauczyli się zarządzać kryzysem. To pozwoliło im nie poddać się w pierwszych dniach zmasowanego ataku w lutym i marcu 2022 roku.

 

K.K.-B.: W jakich okolicznościach zastała ciebie informacja o wojnie i jakie emocje oraz reakcje wywołała?

K.J.: Pomimo że wiele tygodni wcześniej słyszeliśmy niepokojące informacje o przemieszczeniu się wojsk rosyjskich i manewrach wojskowych, widzieliśmy zdjęcia satelitarne, to analitycy nie dowierzali, że atak w takiej formie nastąpi. Dziś można już tylko bić się w piersi i żałować, że pozwolono wojnie tak się rozwinąć. Po prostu świat zachodni tkwił mentalnie w myśleniu postkolonialnym, dając Rosji przyzwolenie na kontrolowanie obszaru dawnego ZSRR. Nawet jawne groźby pod adresem Łotwy, która jest przecież członkiem UE i NATO, szantaże gazowe, przechodziły prawie niezauważane.

 

Katarzyna Jędraszczyk, fot. Dawid Stube

Katarzyna Jędraszczyk, fot. Dawid Stube

Zachód nie chciał wierzyć, że Rosja funkcjonuje według zupełnie innych standardów i dziwił się polskiej rusofobii. To, co zrobiła Rosja, nie mieściło się w żadnych możliwych scenariuszach i wyobrażeniach. Ta wojna jest poniekąd wojną tradycyjną, ale zaawansowanie techniczne, groźba katastrofy nuklearnej, oblężenie czy paraliż wielusettysięcznych, nawet milionowych miast, zależnych jak nigdy przedtem od mediów dostarczanych przez zakłady tak zwanej infrastruktury krytycznej, czyni z tej wojny agresję bezprecedensową w historii Europy.

Sytuacja wydawała się trudna już na przełomie 2021 i 2022 roku. Mieliśmy doniesienia z Białego Domu, gdzie padały nawet daty inwazji, ale wydawało się wciąż mało prawdopodobne, że Rosja dokona bombardowań całej Ukrainy. Myśleliśmy, że wszyStko da się przedyskutować, że to groźby szalonego dyktatora. Mnie dodatkowo uspokajały rozmowy z Ukraińcami. Pytałam ich, czy im też pokazują informacje z USA, mówią o terminach ataku. Gdy słyszałam, że ukraińskie media praktycznie o tym nie mówią, nie ma paniki, nikt nie robi zapasów, to czułam się spokojniejsza. Chciałam wierzyć, że to gra nerwów, a informacje z USA mają wywrzeć jakiś nacisk na Putina, może to gra wywiadów.

 

Wszyscy się myliliśmy. Pamiętam ranek 24 lutego, obudziłam się około 6.30. Włączyłam tv i wiedziałam już, że świat się zmienił. Napisałam nawet na swoim profilu na Facebooku zdanie „Obudziliśmy się w innej rzeczywistości…”.

Oczywiście nie przewidziałam skali exodusu ludności, wydarzeń z Buczy, Irpienia… Z każdym dniem gorzej… Tamtego dnia miałam od ósmej rano zajęcia ze studentami. Tematyka bloku zajęć dotyczyła pamięci, polityki historycznej i tożsamości. W tej grupie było kilkoro studentów z Ukrainy. Nie mogli wtedy normalnie uczestniczyć w zajęciach. Widziałam, jak nieustannie zerkają w telefon. Nie zwracałam im uwagi, choć w innych okolicznościach pewnie tak by było. Wiedziałam, że piszą do rodziny, śledzą portal społecznościowy Telegram, bardzo popularny na Ukrainie. Czasem wychodzili z sali, po chwili wracali. Tego dnia trzeba było porozmawiać o tym, czym jest „russkij mir” w praktyce…

 

K.K.-B.: Zanim przejdziemy do wcześniejszych i obecnych reakcji oraz działań w obliczu tej tragedii, powiedz kilka słów o ukraińskich i rosyjskich studentkach oraz studentach w IKE UAM oraz jak wygląda lub wyglądała współpraca ze wschodnimi uczelniami.

K.J.: Jeśli chodzi o Ukrainę, to IKE UAM (wcześniej Kolegium Europejskie UAM) współpracuje najdłużej, bo około 20 lat, z Uniwersytetem im. Tyczyny w Humaniu (Humań jest miastem partnerskim Gniezna). Podpisano umowy o współpracy miast Gniezna i Humania, a parę lat później międzyuniwersyteckie. W ramach tej inicjatywy powołano Centrum Polskie w Humaniu, gdzie do dziś można się uczyć języka i kultury polskiej. Wielu studentów uczestniczyło w programie, który roboczo nazywaliśmy „podwójny dyplom” albo „paralelny dyplom”. Mamy też umowy z uniwersytetami w Iwano-Frankowsku, Lwowie, Kamieńcu Podolskim, Chmielnickim.

Jeśli pytasz o studentów z Rosji, to ponad 10 lat temu rozwinęliśmy umowę ogólnouniwersytecką i dobrze rozwijała się nam współpraca z uniwersytetem w Irkucku na Syberii. Jest tam duże środowisko potomków dawnej Polonii, a kilkoro studentów miało nawet Kartę Polaka. Po 2014 roku nadal przyjeżdżali, ale było ich już z każdym rokiem mniej. Atmosfera jakby gęstniała.

 

Katarzyna Jędraszczyk, fot. Dawid Stube

Katarzyna Jędraszczyk, fot. Dawid Stube

Wsparcie przez Polskę Ukrainy po aneksji Krymu i wejściu Rosji do obwodu donieckiego i ługańskiego powodowało, że propaganda rosyjska nie oszczędzała Polaków. Rodzice młodzieży wahali się, czy ich dzieci powinny jechać na studia do Polski. Bogaci Rosjanie posyłali dzieci na studia do Wielkiej Brytanii i innych krajów zachodnich, a w Polsce studiowały raczej dzieci ze „zwykłej” klasy średniej. Z każdym rokiem dystans ideologiczny i izolacja Rosji się zwiększała.

Po 2014 roku odcięto Rosję od większości programów unijnych wspierających naukę i mobilność. Kres współpracy po lutym 2022 roku nie był przełomem ani zaskoczeniem. Nie było to też bolesne organizacyjnie czy moralnie. Stopniowo przyzwyczailiśmy się do tego przez 8 lat. Czasem trudno dokończyć zaczęte badania, ale są to raczej jednostkowe przypadki. Zadajemy sobie jednak w środowisku uniwersyteckim pytanie, czy nauka w takiej izolacji, jak jest teraz w Rosji, ma szansę się podźwignąć. Bardzo wątpię, zwłaszcza że sankcje pogłębią zapóźnienia.

Czy kiedyś będzie z kim budować nową Rosję? I jaka ona w ogóle będzie? Pytamy o kondycję elit intelektualnych. Ile lat to potrwa? Jakiej jakości elity intelektualne będą tworzyć Rosję? Trudne pytania, a odpowiedzi pesymistyczne. Ale życie nie znosi próżni. Widać, jak duży potencjał intelektualny uwalnia Ukraina. Dla ludzi zmotywowanych i wykształconych być może ujawnią się nowe szanse na rozwój.

Luty 2022 zastał nas właściwie z kilkoma studentami z Rosji na czasowym stażu w ramach programów bilateralnych wymian. Wtedy UAM jak większość polskich uczelni, jeśli nie wszystkie, zawiesił działanie umów z uczelniami rosyjskimi, anulowano planowane wystąpienia konferencyjne, członkostwo naukowców z Rosji w radach wydawniczych i gremiach kolegialnych. Blokada kont bankowych obywateli Rosji, zamknięcie tradycyjnych dróg lotniczych oraz deklaracje poparcia polityki Putina przez niektórych rektorów rosyjskich uczelni spowodowały, że studenci na krótkoterminowych stażach w większości opuścili Polskę w ciągu kilku, kilkunastu tygodni od przyjazdu. Raczej nie mieliśmy problemów, których nie dałoby się jakoś przeczekać czy wyjaśnić. Rosyjscy studenci też wiedzieli, że będzie im coraz trudniej wrócić. Większość osób z Rosji dość szybko opuściła nasz uniwersytet, zwłaszcza że nawet czołowe uczelnie w Rosji groziły relegowaniem studentów, którzy natychmiast nie wrócą do macierzystych szkół.

 

K.K.-B.: Jakie przedsięwzięcia już w wojennej rzeczywistości podjęto w Instytucie Kultury Europejskiej jako filii Uniwersytetu im. A. Mickiewicza i czy obok działań pomocowych ważne też były kulturalne akcje? Czy także w IKE UAM w społeczności akademickiej można było poczuć ducha solidarności, który ogarnął Polki i Polaków wobec osób z Ukrainy?

K.J.: Po 24 lutego poczuliśmy, że trzeba zrobić coś od siebie. Jak wielu… Zachęcały do tego też władze rektorskie UAM. Zbiórki, zakwaterowanie w gnieźnieńskim domu studenckim dla rodzin naszych studentów, organizacja wyprawki dla urodzonego kilka dni wcześniej siostrzeńca naszej studentki i innych dzieci, które się u nas zatrzymały. Angażowaliśmy się też indywidualnie. Pomagałam szkołom i innym placówkom w rozeznaniu się, jakie są potrzeby edukacyjne. Razem ze studentką uczyłam wolontariuszy podstawowych zwrotów i słów potrzebnych w tych dniach. Czasem zdarzało mi się pójść z rodzicem zapisać dziecko do szkoły, bo bariera języka i strachu dla niektórych była trudna do przejścia. Uniwersytet wraz z filiami, takimi jak IKE UAM, zaangażował się także w organizację koncertów, licytacje charytatywne, programy stypendialne dla naukowców, tandemy naukowe, pomoc socjalną dla studentów.

 

Czasem wstrząsały nami informacje, że nasi studenci muszą przejąć opiekę nad swoim małoletnim rodzeństwem. Dowiadywaliśmy się, jak można pomóc takim osobom formalnie i praktycznie. Dla mnie trudne było przyjęcie do wiadomości o śmierci na froncie brata naszej byłej studentki. Był młodym chirurgiem, zginął od kul podczas wyzwalania miast obwodu charkowskiego.

Bardzo zaangażowali się też nasi studenci. Sama doświadczyłam na sobie, jak bardzo potrzebni byli ludzie znający język ukraiński, ale też rosyjski, bo osoby ze wschodnich i południowych terenów Ukrainy są często rosyjskojęzyczni. Od razu zwrócono się do nas ze sztabów kryzysowych w Gnieźnie i w gminach ościennych z prośbą o pomoc w koordynacji pomocy, tłumaczeniach, nadawaniu Ukraińcom numerów PESEL, tłumaczeniu pism urzędowych, pomoc policjantom. Osoby znające język ukraiński, takie jak ja i nasi studenci, potrzebni byli naprawdę wszędzie. W Poznaniu studentów z Ukrainy było znacznie więcej, więc i o wolontariuszy ukraińskojęzycznych też było łatwiej. Gorzej było w mniejszych gminach. Tu nasza dość duża grupa była bardzo cenna. To się pewnie fachowo nazywa kapitał społeczny w regionie. Teraz ta pomoc doraźna jest mniejsza, ale nadal działamy.

 

Zorganizowaliśmy z naszymi partnerami z Uniwersytetu im. Tyczyny w Humaniu charytatywny koncert zespołu Gonta, grającego dobry folklor. Przyszło około 150 osób, w tym wielu gnieźnian, których nazywam sympatykami Ukrainy. Przyjechał też prorektor Uniwersytetu w Humaniu. Jako organizatorka z ramienia Instytutu Kultury Europejskiej UAM i osoba prowadząca koncert odebrałam dużo podziękowań, widziałam łzy wzruszenia i wspólny śpiew. Widać, że także inicjatywy kulturalne są bardzo potrzebne.

Działaniem długofalowym jest przyjęcie na studia na kierunkach: zarządzanie w administracji lokalnej, projektowanie kultury i komunikacja europejska kilkanaściorga studentów, którzy opuścili Ukrainę po 24 lutego 2022. Dla osób z numerem PESEL UKR studia są bezpłatne. Prowadzimy też projekty naukowe związane z Ukrainą. Nadal potrzebna jest pomoc rzeczowa, ale wiemy też, że ważna jest integracja, kultura i próba ofiarowania wędki, a nie tylko ryby. Lokalne domy kultury, szkoły, biblioteki też to rozumieją. W lutym zorganizowaliśmy w Bibliotece Publicznej w Gnieźnie pokaz filmu pt. „Syndrom Hamleta”. To wybitny dokument, nominowany do nagrody „Orły”, dotyczący psychiki młodych ludzi po traumie wojennej. Współpracujemy ze środowiskiem lokalnym, bo jesteśmy jego częścią i istotnym ogniwem.

 

K.K.-B.: Jednak, jak to zawsze bywa, wszelkie emocje w końcu opadają. Co w tej chwili jest twoim zdaniem najważniejsze?

K.J.: Wszystko, co było ważne wcześniej, jest nadal ważne. Najważniejsza jest empatia. Dajmy to, co możemy, co wydaje się nam istotne. Pytajmy o to, co możemy zrobić dla naszych sąsiadów, koleżanki w pracy czy w klasie. Liczy się także wsparcie psychologiczne. Wiele osób przestało już chcieć być „dzielnymi”, już nie dają rady. Należy włączyć do systemu wsparcia psychologicznego psychologów z Ukrainy, oni mogą to wsparcie dać bardziej profesjonalnie, bo w ich języku.

 

Katarzyna Jędraszczyk, fot. Dawid Stube

Katarzyna Jędraszczyk, fot. Dawid Stube

Ukraińcy często narzekają na gorszą niż u nich opiekę zdrowotną. I to jest prawda. Na Ukrainie naprawdę łatwiej dostać się do lekarza, na rehabilitację, krócej czeka się na SOR. Irytują się, bo nie rozumieją systemu. Czasem to tłumaczę i okazuje się, że jest to naprawdę zawiłe i absurdalne. Nawet wezwanie karetki pogotowia to całkiem inna procedura.

Pilnie należy zadbać o edukację. Wiele dzieci jest poza systemem polskim, bo wybrały ukraiński system nauki online. I może by się to udało, gdyby nie to, co wydarzyło się jesienią – system jest niewydolny z powodu bombardowań infrastruktury technicznej i przerw w dostawach prądu. Przypominam, że po dwóch latach pandemii oni mają kolejny rok w trybie online. To już ponad trzy lata i końca nie widać. Kryzysy są szczególnie częste wśród starszych nastolatków, które nie mają grupy rówieśniczej, bo chcąc ukończyć edukację podstawową czy średnią, pozostały w szkołach ukraińskich online.

Na rozwiązania czeka też system opieki zastępczej. W wielu miastach brakuje woli, by wspomagać rodziny ukraińskie, które chcą stać się rodzinami zastępczymi lub stworzyć rodzinne domy dziecka. Porzucone, osierocone czy wychowujące się w patologicznym środowisku dzieci ukraińskie przybyłe z Ukrainy to temat, który wymaga szybkiego i systemowego podejścia. Do tego narasta zmęczenie, irytacja czy poczucie beznadziejności u obu stron. Siły skrajnie prawicowe też są coraz aktywniejsze. Trzeba systematycznie i uparcie diagnozować oraz rozwiązywać problemy.

 

K.K.-B.: A czego o Ukrainie i Rosji dowiedziała/nauczyła się Europa oraz polskie społeczeństwo? I czy myślisz, że mimo negatywnego wpływu wojny na gospodarkę, Europa pozostanie solidarna do końca?

K.J.: Europa nauczyła się ważnej rzeczy, dobitnie i do bólu… Rosja nie dotrzymuje żadnych umów, ani międzynarodowych, ani gospodarczych. O etyce już nie wspomnę. Walczy każdą bronią. Nie zasiada się do partii szachów z kimś, kto nie zna zasad i nigdy ich nie zastosuje. Ta gra nie ma sensu. Zostaje płacz nad wywróconą szachownicą. Zawiedzione zostały nadzieje na biznes, dobre relacje, demokrację. Może kiedyś… Nie dziś. To zrozumiała Europa. Wciąż jeszcze niektórzy mają nadzieję. Polacy nie… my intuicyjnie znaliśmy reguły tej gry.

Jest wiele szans. Może to szansa na nowe źródła energii, całkowitą emancypację spod wpływów ekonomicznych Rosji? Okazało się, że można było zdywersyfikować źródła energii. Już nie będzie rosyjskich szantaży gazowych. To dobra perspektywa. Co do solidarności Europy, powiem tak: zależy, ile to jeszcze potrwa. Im szybciej Ukraina zwycięży, tym mniejsza szansa na rozbicie wewnątrz UE. O Ukrainie świat dowiedział się wielu pozytywnych rzeczy. Przede wszystkim, że to partner, któremu można zaufać w kwestii wykorzystania broni, procedur wojskowych. To społeczeństwo o dużym potencjale intelektualnym, waleczne, skłonne do wielu poświeceń dla kraju i idei. Ukraina zawstydziła świat zachodni, stając się dla niego wyrzutem sumienia. Wytrąciła też w wielu krajach oręż sympatykom sił prorosyjskich i skrajnym populistom.

 

K.K.-B.: No właśnie, skoro jesteśmy już przy końcu, to czy według twojej wiedzy i kontaktów, doczekamy wreszcie końca tej okrutnej inwazji?

K.J.: Doczekamy się, ale nie potrafię powiedzieć kiedy. Czynników jest tak wiele, same niewiadome w tym równaniu. W kwietniu 2022 roku mówiono nam, że koniec jest już blisko. Kiedy dziś słyszę, że idzie dobrze, bo jest szansa na zwycięstwo Ukrainy do końca 2023 roku, to jestem jednak przerażona. To jeszcze prawie rok, a mówimy o tym tak lekko. Ile jeszcze miast wielkości Gniezna będzie zrównanych z ziemią przez te miesiące. Dla zobrazowania – Bachmut jeszcze rok temu miał mniej więcej tyle mieszkańców, ile ma Gniezno…

 

K.K.-B.: A jak realna jest przyszłość według hasła „Wolna Ukraina, Norymberga dla Putina!”?

K.J.: Norymberga, Haga, Warszawa… Nieważne gdzie. Putin i inni zbrodniarze… Ukraina będzie wolna, a zbrodnie muszą być osądzone. Nie można zrobić tego błędu, by pozwolić zbrodniarzom rozbiec się po świecie, schować się na dziesiątki lat. Już teraz Ukraińcy mają unikatowe w skali świata doświadczenie w zbieraniu dowodów zbrodni wojennych. Setki koronerów, biegłych, prawników na Ukrainie i w innych krajach pracują nad tym od miesięcy. Niestety pracy mają coraz więcej.

Nie wiem, czy sam Putin trafi pod trybunał, ale wierzę, że wszystkim wystarczy determinacji, by to doprowadzić do końca. Osądzić przywódców, dowódców, propagandzistów i żołnierzy, wszystkich, którzy dopuścili się zbrodni na dzieciach, kobietach, starcach, niszczyli obiekty cywilne. Sąd i kara potrzebne są żyjącym, opłakującym straty i złamane życie. Wszystkim, którzy z traumą będą się zmagać latami. Bez tego trudno będzie pójść dalej.

 

BIOGRAM:
Dr Katarzyna Jędraszczyk, pracowniczka naukowo-badawcza w Instytucie Kultury Europejskiej w Gnieźnie, filii Uniwersytetu im. A. Mickiewicza w Poznaniu, w Zakładzie Badań nad Tożsamością Kulturową. Specjalizuje się w najnowszej historii Ukrainy, relacjach ukraińsko-polskich, w polityce historycznej Ukrainy. Bierze udział w projekcie dokumentacyjno-badawczym pt. „24 lutego 2022, 5 rano: Świadectwa wojny”.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
4
Świetne
Świetne
4
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0