fot. Klaudyna Schubert

Każdy ma swojego Woyzecka

Pewnego razu wydawało mu się, że jakiś głos mówił do niego, a pomiędzy nimi odezwał się trzeci głos: opowiadają sobie coś nawzajem. Przez większość czasu miał wrażenie, że to dwie osoby kłóciły się ze sobą, jedna ostrzegała go, a druga próbowała sprowadzić na manowce. Wyobrażał sobie czasem, że to głos sumienia, ale on nie mógłby przecież mówić głośno. Kilkakrotnie użył tego wyrażenia swoich opowieściach: to krzyczało na niego.

Charakterystyka Woyzecka według ekspertyzy lekarskiej dr Johanna Clarusa, 28 lutego 1823

 

Niestety, niedawno stracono tu mordercę, dzieci widziały, jak złamano laskę na rynku, a Ludwik poszedł z ojcem na miejsce egzekucji; skazany dwa lata temu zabił leśniczego.

Caroline Büchner w liście do przebywającego w Zurychu syna, 30 października 1836

 

Dobry mord, prawdziwy mord, piękny mord. Tak piękny, jak tylko wymarzyć sobie można. Już dawno nie mieliśmy równie pięknego.

policjant w scenie końcowej dramatu „Woyzeck”

 

spektakl WOYZECK, fot. Klaudyna Schubert

Niewielkie polskie miasteczko. Czas? Współczesność, aczkolwiek wyczuwalnie już miniona bądź na zapóźnionej prowincji kulturalnie cofnięta o dobre dwie dekady wstecz. Franciszek Woyzeck (fenomenalny Jan Romanowski), dziwnie wesołkowaty i jakby lekko odklejony od rzeczywistości elektryk pracuje w szpitalu wojskowym. Jest podejrzany o morderstwo swojej partnerki, taksówkarki Marii Lenz. Obcesowo, wręcz bezczelnie przesłuchują go lokalny glina Krystian Klarus (obrazowo kolesiowski i subtelnie cwany Sebastian Grek) i przyjezdny, stołeczny detektyw, Artur Schneider („światowy” i profesjonalny Michał Kocurek). Prowokują Franka obraźliwymi pytaniami, lecz ten zdaje się zupełnie obojętny na takie traktowanie i jeszcze w dodatku bezczelnie i błyskotliwie im pyskuje.

 

Miasteczko zaludniają barwne indywidua – pozornie jednostki, a jednak w gruncie rzeczy warianty typów ludzkich.

Doktor Emil August (autorytarny Paweł Hadyński) prowadzi podejrzane eksperymenty, w tym i na nieszczęsnym, zdesperowanym z braku pieniędzy Franku. Krytykuje je zresztą widocznie sfrustrowana Maria (tajemnicza i hipnotyzująca Martyna Zaremba-Maćkowska), lękając się o zdrowie fizyczne i psychiczne partnera. Z niesmakiem obserwuje je też rozgoryczona zielarka Juta (zagadkowa i enigmatyczna Maria Rybarczyk) o pogmatwanej przeszłości, która niegdyś straciła licencję medyczną. W szpitalu przebywa poturbowany weteran wojenny, kapitan Szymon (posągowy i refleksyjny Tomasz Mycan). Lokalny zakład samochodowy prowadzi Andrzej (Walery Ptak), bodaj jedyny przyjaciel Franka. Jest i miejsce dla miasteczkowego dziwaka Karola (barwny, lekko groteskowy Bartosz Włodarczyk) – biedaka, który zawsze snuje się z reklamówką i ma wiele zbytecznych słów do powiedzenia. Próbuje tanio kupić buty u Małgorzaty (hiperenergiczna Weronika Asińska) – ekscentrycznej właścicielki lumpeksu, która kilka lat temu przyjechała w te strony, by sprowadzać na prowincję skrawki wielkiego świata w wersji second-hand, ubierając w nie lokalsów. Przejazdem trafia w te strony Stanisław (idealnie pyszałkowaty Łukasz Szmidt), popularny aktor telewizyjny w poszukiwaniu letniskowej przygody miłosnej.

 

spektakl WOYZECK, fot. Klaudyna Schubert

W przedstawieniu śledzimy tok metodycznie prowadzonego śledztwa.

Działania śledczych uruchamiają zbiór retrospektywnych, rozbitych scen, które musimy samodzielnie uporządkować. Rozdzielają je rozbudowane numery taneczne w doskonałej choreografii Oskara Malinowskiego z turbochwytliwą, bogatą i zróżnicowaną muzyką Andrzeja Koniecznego. Zagadkę kryminalną otrzymujemy w wersji przeznaczonej w pewnej mierze do samodzielnego montażu w głowie. W którymś momencie przedstawienie nagle się urywa, a widz trwa jeszcze dobrych kilka chwil w oparach tego niezwykle angażującego zmysły show – przyszpilony do fotela, zdezorientowany i zachwycony.

Kto jest temu winny?

 

spektakl WOYZECK, fot. Klaudyna Schubert

Oglądając wiosenną premierę Teatru Nowego, „Woyzecka” w interpretacji Zdenki Pszczołowskiej, odruchowo zacząłem w myślach dokładać do doświadczenia tego świeżego, energetyzującego i błyskotliwego spektaklu niegdyś obejrzane wersje tej sztuki. Były to mniej i bardziej popularne adaptacje filmowe. Standardem pozostaje dla mnie najmniej znana z nich, acz rzecz bez wątpienia klasyczna – enerdowski, powojenny „Wozzeck” z końca lat 40., który powstał, nim jeszcze przywrócono dramatowi tytuł o poprawnej pisowni. W otwierającej go scenie medycznej wokół ciała nieszczęsnego fizyliera zebrała się grupka adeptów i mentorów, zgromadzonych w kadrze niczym w pokracznej, zdekonstruowanej „Lekcji anatomii doktora Tulpa”:

 

Lekarz: Dobry to trup.

Student: Świeżutki ten trup!

Drugi student: I jaki uroczy trupek!

Profesor: Tak przedniego trupa można li tylko sobie życzyć! Już dawno nie mieliśmy tak zacnego.

Student Büchner: To człowiek!

Lekarz: Jeśli już, toż to kreatura, studencie Büchner. Morderca!

Student Büchner: Którego to myśmy zamordowaliśmy.

Trzeci student: Słyszałeś? Jesteśmy niby katami?

Profesor: Interesujące.

Drugi student: Ja nikogo nie zabiłem.

Lekarz: Czyście twierdzicie, studencie Büchner, iż fizylier Wozzeck został niesłusznie skazany?

Student Büchner: Tak. Ponieważ werdykt zapadł, nim on jeszcze się urodził.

spektakl WOYZECK, fot. Klaudyna Schubert

Drugi student: Zwariowałeś.

Student Büchner: Co wy wiecie o fizylierze Wozzecku? Tu leży. On także był kiedyś dzieckiem, którego rękę głaskała matka. Być może jego matka była wartą jego miłości, jako że wydała go na świat w biednym domu. Tak mogło być. Ona także chciałaby zobaczyć Franza rosłego i w dobrym zdrowiu. Ale jakże to? W nędznej chacie? Przy biciu? I głodzie?

Czwarty student: Znów jest poetą.

Student Büchner: Nie trzeba być poetą, by odczuć tragizm człowieczej nędzy i komedyję ludzkiej sprawiedliwości.

Lekarz: Büchner jest buntownikiem! On nami gardzi!

Student Büchner: Nie gardzę nikim, bo nikt nie ma władzy, która chroniłaby go przed zostaniem idiotą czy przestępcą. O tem decydują okoliczności.

Lekarz: On atakuje system sprawiedliwości!

Student Büchner: Tu sprawiedliwość stała się dziwką władzy! (…) Jaki miał wybór? Najpierw zmienia ludzi w zwierzęta, a potem skazujecie ich za to, że nie czują jak ludzie. [w tle słychać musztrę] Słyszycie? Raz-dwa, raz-dwa, raz… Tak się zaczyna. Taką właśnie drogą kroczył. W tenże sposób Wozzeckowie są hodowani.

 

Wizja Woyzecka jako ofiary systemu – ubezwłasnowolnionego, stojącego na dnie hierarchii Jedermanna, poddanego okrutnym i pozbawionym sensu eksperymentom, tkwiącego w sieciach społecznej kontroli i przytłoczonego surowym, władczym okiem wojskowej władzy – jest bez wątpienia najpopularniejszą interpretacją sztuki.

 

spektakl WOYZECK, fot. Klaudyna Schubert

Dlatego grający Woyzecka przystojny, acz z wyglądu zgoła niecharakterystyczny Kurt Meisel znacznie lepiej zdaje się pasować do tej roli niż indywidualista Klaus Kinski z późniejszej adaptacji filmowej, zrealizowanej w RFN przez Wernera Herzoga.

Zacytowany powyżej dialog, upstrzony naleciałościami komunistycznymi, obudowuje dydaktyczną ramą film ostentacyjnie staromodny i anachroniczny. Reżyser Georg C. Klaren sięgnął po poetykę ekspresjonistyczną, tworząc jej jakby spóźniony, bo już dźwiękowy wariant.

Duchologia polska

 

Ta dziś prawie zupełnie zapomniana ekranizacja jest zaskakująco odpowiednim kontekstem dla scenicznej adaptacji Pszczołowskiej. W produkcji Teatru Nowego mistrzowski popis swych zdolności dał w formie wideo Natan Berkowicz. Stworzył złożoną oprawę wizualną, która VHS-owymi szumami, niedostatkami kontrastowych obrazów, przetwarzanych w czasie rzeczywistym rejestracji wideo, estetycznie ciąży ku duchologicznie potraktowanych lat 90. Dopełniają ją wizualizacje retro, inspirowane formą gier wideo. Jeśli dodać do tego wieloplanowe choreografie w numerach tanecznych, dostajemy eksplozywną dawkę prawie że niemożliwą do całościowego, pełnego odbioru.

 

spektakl WOYZECK, fot. Klaudyna Schubert

I znów daje o sobie znać ta irytująca niekompletność!

Wydaje się, że słowo „Woyzeck” rozbrzmiewa w uszach Europejczyka, nim jeszcze w jego umyśle połączą się z tym mianem jakiekolwiek konkretne informacje. Z czasem łączą się z nim pierwsze nitki treści, stopniowo układając się w pewien wzór… zawsze pozostający jednak niekompletny, i tym brakiem finalności drażniący. Zdenka Pszczołowska była typową odbiorczynią nieukończonego (idealnie nieukończonego?) dramatu Büchnera. Jak relacjonuje w tekście „Śledztwo i gra” zamieszczonym w programie spektaklu:

 

„Woyzeck” zaciekawił mnie wiele lat temu, jeszcze przed lekturą. Intrygowały mnie wzmianki, plotki i prawdziwa historia morderstwa stojąca za powstaniem tekstu, zresztą okazało się później, że niejedna. Po przeczytaniu dramatu moje zainteresowanie jeszcze wzrosło, nie tylko ze względu na aktualność tekstu i jego uniwersalny charakter, ale przede wszystkim ze względu na liczbę luk. Tak napisany tekst zachęcił mnie do wszczęcia śledztwa w sprawie śmierci niedopowiedzianych w dramacie.

 

Gdy trwały już próby do przedstawienia, ukazała się przenikliwa i erudycyjna praca Anny Róży Burzyńskiej „Atlas anatomiczny Georga Büchnera”. Autorka dokonała humanistycznego badania – rewizyjnego „śledztwa”, odsłaniając przed polskimi czytelnikami kulisy sprawy z XIX wieku. To nowoczesny przewodnik po świecie twórcy dramatu i świetnie opracowane case study autentycznej historii, która zainspirowała twórcę do stworzenia „Woyzecka”.

 

spektakl WOYZECK, fot. Klaudyna Schubert

Pszczołowską umocniło to w poczuciu, że ten dramat można potraktować jako punkt wyjścia do kryminalnych peregrynacji.

Nic zatem dziwnego, że i w samym spektaklu, tekstowo i kontekstowo sytuującym się pozornie dość daleko od literackiego pierwowzoru, reżyserka skłania nas do uważniejszego przyjrzenia się zamkniętej, toksycznej społeczności małomiasteczkowej. W tym świecie wszyscy tylko zdają się niewinni, prości i nieświadomi. Jednak wiedzą o innych znacznie więcej, niż są skłonni przyznać. Pytanie, ile jednak wiedzą o samych sobie?

 

„Woyzeck”, na podstawie dramatu Georga Büchnera w tłumaczeniu Barbary Witek-Swinarskiej, reż. i dramaturgia Zdenka Pszczołowska, Teatr Nowy w Poznaniu, premiera 25 marca 2023

Bibliografia:
Georg Büchner, „Woyzeck”, tłum. Jerzy Liebert, [w:] „Utwory zebrane”, Warszawa 1956
Zdenka Pszczołowska, „Śledztwo i gra”, [w:] „Woyzeck”, program spektaklu, Poznań 2023
„Wozzeck”, scen. i reż. Georg C. Klaren, tłum. własne, NRD 1947
Woyzeck, scen. i reż. Werner Herzog, tłum. Jakub Jasieński, RFN 1979

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0