Szamotulska meblarnia
Opublikowano:
18 sierpnia 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Któregoś popołudnia rozdzwonił się telefon – na jednej z internetowych aukcji wystawiono mebel wyprodukowany w Szamotułach. Szybka decyzja - kupujemy.
Po kilku dniach do muzeum szamotulskiego trafił niewielki okrągły stolik wsparty na czterech nogach zdobionych pionowymi liniami. Pod blatem umieszczono kartkę z napisem:
„Centralny Zarząd Przemysłu Meblarskiego Szamotulska Fabryka Mebli” (dzięki temu można ustalić czas jego powstania na lata pięćdziesiąte XX wieku).
Nie byłoby jednak szamotulskiej fabryki mebli, gdyby nie przedsiębiorstwo stworzone przez Braci Koerpel.
Wojna
W czasie II wojny światowej fabrykę Koerplów zajęli Niemcy – początkowo kierował nią miejscowy Niemiec Erdmann Hebisch (pracował tu jeszcze przed wojną jako szef stolarzy ręcznych). Jednak wiosną 1940 roku przeniósł się do Rogoźna, a zastąpił go Joachim Abel.
Zakład przestawiono na produkcję dla wojska – odtąd wytwarzano najpierw wojskowe szafy dębowe, potem zaczęto produkować części samolotowe dla zakładów FOCKE-WULF (z dostawą dla lotniska w Krzesinach) i łodzie dla marynarki, a w ostatnim okresie wojny czółna do przewozu sprzętu wojskowego po śniegu.
Pomimo terroru jaki wprowadzono – rozstrzelano mistrza malarskiego Werblińskiego, czeladnika stolarskiego Zeuschnera i robotnika Rakowskiego, szamotulanie podjęli ryzyko sabotażu. Celowo uszkadzali produkowane części samolotowe, co powodowało, ze nie nadawały się do montażu, a wadliwe elementy do łodzi sprawiały, że traciły one stabilność.
W odwecie okupanci skazali około czterdziestu pracowników na roboty przymusowe i wywóz w głąb Rzeszy. Fabrykę mebli mieszkańcy nazywali „szamotulskim Dachau”, co trafnie oddaje nieludzkie warunki, jakie tu panowały.
Po wyzwoleniu
Tuż po wyzwoleniu Szamotuł przez Rosjan w styczniu 1945 roku, pracownicy zdecydowali, że kierownictwo zakładu winna objąć pani Joanna (zwana Hanką) Bujakówna – przedwojenna buchalterka w firmie Braci Koerpel.
Jak sama mówiła w „Szamotulskim Informatorze”:
„wybrana kierowniczką, pomyślałam przede wszystkim o tym, by uchronić fabrykę od kradzieży, zabezpieczyć maszyny i narzędzia; dzięki ochotnej pomocy współpracowników udało mi się to w zupełności. Zaznaczam też, że fabryka przeszła w nasze ręce całkiem przez okupanta niezniszczona. Zaczęliśmy pracować już 17 lutego br. [tj. 1945] maszyny ruszyły w pełni dopiero 4 kwietnia”.
Zakład szybko otrzymał zlecenia: na meble biurowe dla Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego oraz na wyposażenie Domu Akademickiego Uniwersytetu Poznańskiego. Nadal specjalizował się w produkcji kuchni i sypialni.
Tuż po wojnie problemem był brak surowca. Udało się jednak zakupić ciągnik, który wyruszał w odległe rejony kraju, aby stamtąd przywozić deski. Żeby usprawnić funkcjonowanie zakładu postanowiono uruchomić przyzakładowy tartak (istniał do 1953 roku).
Tak J. Bujakówna opowiadała dziennikarce „Szamotulskiego Informatora” o jego powstawaniu:
„Sprowadzamy trak, maszynę do przeróbki okrąglaków. Pracy mamy niemało; teren musimy osuszyć, rów biegnący przez plac będzie zasypany, od ulicy posadzimy żywopłot. I stąd rozpoczną deski wędrówkę po halach fabrycznych”.
I dalej relacjonowała autorka artykułu:
„ładowane na małe wagoniki, suszone w wielkich suszarniach, przechodzą deski do pierwszej hali. Ogłuszający jazgot, stukot. Ani odrobiny pyłu drzewnego w powietrzu. Specjalna instalacja pochłania wszelki kurz. Tuż obok okleja się gotowe części fornierem. Potężna prasa podnosi się ukazując płyty stołów. […] W drugim gmachu gotowe meble. Stoją łóżka przeznaczone dla domu wypoczynkowego do Spały. Szafy biurowe, krzesła, stoły do Warszawy. Piękne są meble przeznaczone dla pracowników jednej z fabryk w Poznaniu. Biało lakierowane, wygodne, praktyczne, a jednocześnie wytworne w linjach. Cała hala pachnie lakierem”.
Dziennikarka wspominała również o lokomobili, dzięki której możliwe było uruchomienie produkcji, zaś kierowniczka Bujakówna dodawała, że:
„w pierwszych miesiącach pookupacyjnych lokomobila dostarczała energii prawie dla całego miasta”.
W tym powojennym okresie robotnicy pracowali bez wynagrodzenia, a zapłatą za pracę była żywność dla nich i ich rodzin. Wraz z końcem 1945 roku nastąpiły zmiany na stanowisku kierowniczym i panią Bujak zastąpił inż. płk Czyżak, a po nim Zygmunt Wroczyński.
W fabryce powołano związki zawodowe i organizację Polskiej Partii Robotniczej.
W 1947 roku zakład został upaństwowiony i przeszedł na własność Powiatu Szamotulskiego.
Lata 50. XX wieku
Zaraz po wojnie wznowiono produkcję mebli kuchennych. Po podpisaniu umowy eksportowej z Anglią, poszerzono asortyment o sypialnie i przedpokoje. W latach 50. w ofercie pojawiły się również meble biurowe.
Do Anglii eksportowano stylowe stoliki, do Związku Radzieckiego i Izraela szafy, a toaletki, ławki świetlicowe, kuchnie i meble biurowe znajdowały nabywców w Szwecji, Belgii, Holandii, Kuwejcie i innych krajach.
Wtedy też powstała modelarnia przyzakładowa przygotowująca modele i wzorce nowych mebli, które prezentowane były na targach i wystawach międzynarodowych. W 1958 roku Kalendarz Ziemi Szamotulskiej odnotował:
„fabryka produkuje meble najwyższej jakości na eksport do Anglii, ZSRR, Belgii, a ostatnio z UNESCO otrzymała zamówienie na dostawę 500 szaf”.
W latach 70. popularne stały się zabudowy ścian (tzw. meblościanki) produkowane na potrzeby klienta w Europie Zachodniej, zaś dla odbiorców w krajach socjalistycznych przeznaczony był zestaw MOSKWA.
Rynek krajowy zaopatrywano w niewielkim stopniu – tu warto wspomnieć o lokalnym akcencie, jakim była zabudowa ściany nosząca miano HALSZKA.
Początek lat 80. przyniósł trudności, w wyniku których załamał się eksport mebli typu MODUL do Szwecji. Zwiększono natomiast produkcję meblościanek oraz zestawów młodzieżowych LARS przeznaczonych na rynek zachodnioniemiecki. Udało się też wdrożyć nową produkcję, dzięki której pozyskano umowy na wyposażenie zarówno obiektów krajowych, jak i zagranicznych.
Szamotulska meblarnia realizowała zlecenia między innymi dla takich ośrodków jak: Przedsiębiorstwo Połowów Dalekomorskich ODRA w Świnoujściu, Ośrodek HCP w Bolechowie, Wyższe Seminarium Metropolitalne w Warszawie, Ośrodek Kopalni Węgla Kamiennego SIERSZA, CHALKOZYN w Kołobrzegu, Lotnisko Okęcie w Warszawie, Obiekty Urzędu Rady Ministrów na ulicy Powsińskiej oraz Sejmu w Warszawie i ośrodki wypoczynkowe Urzędu Rady Ministrów w Jadwisinie, Serocku i Kołobrzegu.
Natomiast za granicą wyposażyła między innymi: Hotel LENINGRAD w Soczi, Restauracje PAROS, URUNG, ARAGIŁ w Erewaniu, Hotel Drużba w Warnie, restauracja SEETERRASSEN w Berlinie, Ambasadę Polską w Islamabadzie czy Hotel HILTON w Amsterdamie.
Ta ostatnia realizacja była niewątpliwie ogromnym wyróżnieniem i wzmacniała pozycję szamotulskiej meblarni na rynku, zapewniając jej odpowiednią renomę.
Jeden z dawnych pracowników Jacek Kłos opowiedział mi o tym jak dwa miesiące spędził w Nowosybirsku, gdzie szamotulanie meblowali ogromny hotel SYBERIA. Grupa około dwudziestu osób poleciała samolotem z przesiadką w Moskwie, zaś meble wyruszyły w kontenerach na lorach kolejowych. W Nowosybirsku od września do listopada 1990 roku skręcano je i ustawiano wyposażając pokoje i recepcję hotelową.
Złote lata
W latach 1945 – 1960 fabryka miała własne przedszkole, świetlicę, dom kultury i hotel zlokalizowane przy ulicy Rewolucji Październikowej (obecnie ulica Poznańska). Przy zakładzie funkcjonowały chór mieszany i zespoły: orkiestry dętej, taneczny, recytatorski, teatralny. Ten ostatni wystawił wiele sztuk prezentując je na scenach w województwie i kraju. Popularnością cieszyły się przedstawienia „Królowa Przedmieścia”, „Imieniny Pana Dyrektora” czy „Grube ryby”, które były nagradzane i chętnie oglądane.
Ponadto w późniejszych latach zakład miał do dyspozycji własny ośrodek wypoczynkowy w Świnoujściu i autobus, który dowoził pracowników zamiejscowych.
Zakład wielokrotnie podlegał reorganizacji uzyskując samodzielność bądź wchodząc w skład innych przedsiębiorstw. Zmieniały się nazwy od: Państwowa Fabryka Mebli w Szamotułach poprzez Szamotulska Fabryka Mebli w Szamotułach czy Obornickie Fabryki Mebli, aż po Wielkopolskie Fabryki Mebli i Wyposażenia Wnętrz Zakład w Szamotułach. Wśród mieszkańców i pracowników najbardziej popularne było określenie „Meblarnia”.
Zakład zlokalizowany przy ulicy Dworcowej 23 zajmował powierzchnię około 4,5 hektara, na której mieściły się hala produkcyjna, magazyn, lakiernia, hala obróbki maszynowej, przyrzynalnia, warsztaty: mechaniczny, obróbki zasadniczej i wykańczalni, obróbki wstępnej, kotłownia, magazyn materiałów łatwopalnych. W pobliżu tego ostatniego zlokalizowany był staw przeciwpożarowy. Firma posiadała bowiem zakładową straż pożarną z własnym samochodem.
Spółka akcyjna
Początek lat 90. to czas wielkich zmian w kraju i upadku licznych przedsiębiorstw. Tymczasem szamotulska meblarnia początkowo nie tylko, że modernizowała się i zatrudniała nowych pracowników, ale i zdobywała nowe zlecenia. Kiedy doszło do prywatyzacji zakładu (1995) spośród sześciu oferentów wybrano amerykańską firmę Schooener Capital Corporation z Bostonu.
Powstała spółka akcyjna z 49 procentowym udziałem kapitału amerykańskiego, 41 procentowym udziałem skarbu państwa i 10 procentowym załogi.
Pod koniec lat 90. w meblarni było zatrudnionych 479 osób. Dwadzieścia dwie osoby pracowały w pionie technicznym a jedenaście w administracji. Pracownicy fizyczni zatrudnieni byli w działach: obróbki zasadniczej, szlifierek, montażu, wykańczalni, c.s.o.[centralna składnica oklein], ekspedycji, pakowni, magazynie, warsztacie mechanicznym, kotłowni, modelarni, kontroli jakości i dziesięć pań pracowało na stanowisku sprzątaczki. Warto podkreślić, że sporą część załogi tworzyły kobiety.
Prywatyzacja i upadek
Po sprywatyzowaniu meblarni rozpoczął się powolny upadek firmy – w niespełna osiem lat doprowadzono do likwidacji zakładu. Odtąd opuszczone budynki popadały w ruinę, część z nich rozebrano i wzniesiono na ich miejscu market.
Los fabryki dopełnił się niedzielnego lipcowego poranka 2014 roku, kiedy to pożarł zniszczył to, co jeszcze trwało.
Teren po meblarni został sprzedany i dziś na tym miejscu mieści się centrum handlowe. Z przestrzeni ulicy Dworcowej zniknął na zawsze tak ważny element kulturowego i architektonicznego dziedzictwa Szamotuł. Nie tylko mnie, ale i wielu innych mieszkańców zastanawia, dlaczego nie zadbano o to, aby ocalić i wykorzystać (chociażby symbolicznie) modernistyczny budynek, który stał tuż przy ulicy.
Miał interesującą fasadę z rytmicznie ułożonymi oknami na piętrze i dużymi witrynami na parterze i śmiało można powiedzieć, że był ciekawy pod względem architektonicznym. Mógł stać się ozdobą ulicy Dworcowej i świadczyć o świetności tego miejsca i jego historii.
Ceniono Szamotulską Meblarnie za wysoką jakość oferowanych produktów, za to, że zapewniała mieszkańcom zatrudnienie i że pracowało tu wiele pokoleń Szamotulan.
Jednak ani bogata ponad stuletnia historia ani rzetelność usług i interesująca oferta nie uchroniły firmy przed upadkiem.
Co gorsza dziś w Szamotułach nie ma śladu po dawnej meblarni. Nie tylko, że zniknęło materialne dziedzictwo, ale nie zadbano też o pamięć po nim. Dla kogoś, kto nie zna historii miasta, adres „Dworcowa 23” jest zupełnie pozbawiony treści.