Modernistyczne Leszno
Opublikowano:
20 listopada 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Wrocław ma osiedle Wuwa. Poznań m.in. Abisynię (choć ta nazwa nie uzyskała statusu urzędowego). W Lesznie natomiast nie ma całego osiedla reprezentującego międzywojenny modernizm. Nie oznacza to jednak, że lokalni architekci nie czerpali z tego stylu. W mieście stoi wiele imponujących modernistycznych budynków, które skrywają ciekawe historie.
O tym, jak rozwijał się modernizm, napisano już choćby przy okazji Kalisza. Na podstawie publikacji Grzegorza Piątka chciałbym zacytować fragment magazynu „Pani” z 1925 roku:
„Dawniej za pięknymi elewacjami skrywali architekci ciemne nory; dziś stwarzają wygodne wnętrza i wolą raczej jedną więcej umywalnię wstawić do mieszkania, niż nadwieszać gzymsy […]”.
Autor przytacza także mniej pozytywne opinie, iż modernistyczny dom przynależy do kategorii przedmiotów użytkowych, znalazłszy się w tej samej rubryce co kalosze i szczoteczka do zębów.
Zamierzając wypracować własną opinię, najlepiej zapoznać się z architekturą międzywojennego modernizmu. I najlepiej zrobić to we własnej okolicy. Zapraszam na spacer po modernistycznym Lesznie, podczas którego zobaczymy trzy budynki oraz poznamy ich właścicieli.
Plac Metziga 32
We wrześniu 1873 roku przyszedł na świat w ówczesnym Schmiegel Gustav Vogt. Pięć lat później w mieście wiatraków urodziła się Hedwig Charlotte Johanna Henniger (późniejsza Jadwiga Vogt). Trudno dziś określić dokładnie okoliczności i datę, kiedy wspomniani mieli okazję się poznać. Można zgadywać, że kiedy Gustaw odważył się na pierwszy krok, to następstwem tego były godzinne spacery trzymających się za rękę zakochanych uliczkami urokliwego miasteczka. Magia tego miejsca w późniejszym czasie musiała jednak prysnąć.
W 1901 roku para przeprowadza się do jednego z mieszkań przy dzisiejszym placu Jana Metziga w Lesznie.
Zachowana pocztówka, wysłana w 1905 roku przedstawia, jak wyglądał wówczas ten fragment miasta. Widoczny na niej charakterystyczny i niezwykle wąski budynek stoi do dziś w praktycznie niezmienionym stanie.
Spore zmiany nastąpiły natomiast w sąsiedniej zabudowie. Wpływ mieli na to również Gustaw i Jadwiga Vogt. W połowie lat 20. XX wieku Gustaw jest już właścicielem sporej działki. Na jego zlecenie powstają tutaj stajnie i szopy na potrzeby założonego przedsiębiorstwa rzeźnickiego. Dokumentację przygotował P. Nitsche, a za realizację budowy odpowiadał A. Diepelt. W tym czasie Gustaw sprzedaje też fragment gruntów przy placu właścicielowi młyna.
Wiele zmieniło się w 1931 roku. Podczas jednego z wyjazdów do dzisiejszego Wrocławia umiera Gustaw. Jadwiga rozpoczyna walkę o spadek i możliwość kontynuowania działalności. W roku następnym zwraca się do magistratu z informacją, że zamierza rozebrać chlew celem budowy domu mieszkalnego, co pozwala wnioskować, że starania Jadwigi przyniosły oczekiwany efekt. Otrzymanie zgody rozpoczyna modernistyczną historię przy placu. Zatrudniony przez Jadwigę Bruno Spichał przygotował niezbędną dokumentację do rozpoczęcia prac.
Budowa domu z warsztatem rzeźnickim niosła ze sobą spore wymogi dotyczące bezpieczeństwa i higieny. W wykazie niezbędnych do spełnienia warunków możemy przeczytać m.in. o zakazie spania w warsztacie oraz o tym, że powierzchnia okien powinna wynosić 1/10 podłogi. Warsztat wyposażono w narzędzie do napychania kiszek, kuter i wilk (do krojenia) oraz różne topory i noże.
25 listopada 1932 Jadwiga rejestruje przedsiębiorstwo, prowadzącym zakład został syn Hubert, który w 1938 roku dołączył do cechu rzeźnickiego. Postać Jadwigi jest niezwykle ciekawa. Opuściła miasto rodzinne, w Lesznie z kolei pozostała, kiedy to wróciło w granice odrodzonego państwa polskiego. A należy zaznaczyć, że nie znała języka polskiego. Budowę domu rozpoczęła już po śmierci męża. Spacerując schodami i podziwiając wygodną balustradę, zastanawiałem się nad rozterkami, jakie mogły trapić pierwszą właścicielkę tego obiektu. Właścicielkę, która zapewne kilka razy każdego dnia pokonywała tę drogę. Czy po stracie Gustawa rzuciła się w wir pracy? Ostatecznie kontynuowała działalność rozpoczętą przez partnera. Nie zmieniła też imienia w nazwie firmy. Pozostawiła po sobie budynek jedyny w swoim rodzaju przy placu w centrum miasta. I choć nie błyszczy od świeżo ukończonego remontu, to zasługuje na uwagę. Podobnie jest przy innym miejskim placu.
Rynek 17
Modernistyczną perełkę możemy zobaczyć także na leszczyńskim Rynku. Jest to najmłodszy gmach w tym miejscu.
Dzięki zachowanym fotografiom wiemy, jak budynek wyglądał, zanim do pracy przystąpił seryjny producent modernistycznych budynków w Lesznie Bruno Spichał.
Szyld na elewacji zdradza dawnych właścicieli. Kupiecka rodzina Hamburgerów wyznania mojżeszowego nie była jednak pierwszym posiadaczem tej parceli. Była nią Zuzanna Elżbieta Wachner. Kolejnymi właścicielami zostało rodzeństwo Klementyna, Henryk i Ida Schoepe, a następnie została kupiona przez Hamburgerów. W posiadaniu rodziny kamienica była przez blisko 100 lat. W tym czasie kilkakrotnie ją przebudowywano. Kolejne zmiany nastąpiły już w okresie międzywojennym na zlecenie Henryki Przymuszałówny. Ta przebudowa zupełnie zmieniła oblicze budynku przy leszczyńskim Rynku. Zachowało się poświadczenie miejskiego magistratu, w którym czytamy:
W piwnicy pobudowano wszystkie ściany od fundamentów jako zupełnie nowe […]. Na parterze pobudowano zupełnie nową klatkę schodową z nowymi schodami i ścianą rozdzielczą, nową, masywną […]. Frontowa ściana od strony podwórza jest nowa wraz z oknami i drzwiami […]. Na I i II piętrze, oraz na poddaszu wszystkie wewnętrzne ściany wykonane są z nowego materiału, posiadają nowe okna i drzwi […]. Pozatem otrzymała cała fasada od strony Rynku nową powłokę tynkową i nowe balkony. Wyżej opisaną przebudowę przeprowadzono tak gruntownie, że budowa ma charakter zupełnie nowy […].
Spacerując leszczyńskim Rynkiem i przyglądając się jego północnej pierzei, można dostrzec, że kamienica numer 17 wyróżnia się na tle pozostałej zabudowy. Wpływają na to przede wszystkim dwa balkony, przypominające kapitańskie mostki. Po wejściu do budynku wita nas wystrój i wyposażenie w sporej większości pamiętające czasy międzywojenne. Naszym oczom ukazuje się ciekawie zaprojektowana przestrzeń klatki schodowej, sprawiająca wrażenie labiryntów, w których, dzięki uprzejmości mieszkańców, chętnie się gubiłem. Po odnalezieniu drogi do wyjścia przyjrzałem się jeszcze jednemu obiektowi. Przemaszerowałem w kierunku koszar.
Racławicka 26
Inaczej przebiegały prace nad budową domu dla Stanisława Franciszczaka. Zakupił grunty bez balastu przeszłości i wielowiekowych nawarstwień. Franciszczak urodził się w marcu 1897 roku w Poznaniu. Tam też ukończył szkołę handlowo-kupiecką. Następnie wcielony został do armii pruskiej. Zapewne nie przypuszczał wówczas, że przygoda z wojskiem potrwa dłużej. Podczas powstania wielkopolskiego brał udział w kompanii wildeckiej oraz przy zdobywaniu koszar saperów i Ławicy. Podczas drugiej wojny światowej uczestniczył w walkach nad Bzurą. Następnie służył w U.S. Army pod pseudonimem Dzierżykray Stanisław. Odznaczony został m.in. Krzyżem Orderu Wojennego „Virtuti Militari”, Krzyżem Walecznych, Medalem Niepodległości, Krzyżem Zasługi czy Krzyżem Wojsk Wielkopolskich.
Po wojnie nastąpił rozbrat z wojskiem i Franciszczak zatrudnił się na stanowisku pracownika umysłowego. Wróćmy do okresu międzywojennego, kiedy w stopniu starszego sierżanta pełnił służbę w leszczyńskich koszarach. Założył też w Lesznie rodzinę i podobnie jak inni mundurowi w tej sytuacji, zaciągnął kredyt i rozpoczął stawianie domu. Dokumentację niezbędną do budowy przygotował nie kto inny jak Bruno Spichał.
Budynek wygląda dziś inaczej niż w dwudziestoleciu międzywojennym. Nie zobaczymy już charakterystycznego dla modernizmu płaskiego dachu. Niemniej przykuwa uwagę detalami. Okrągłe okno przypominające bulaj czy symetrycznie ułożony klinkier podpowiadają styl architektoniczny, w jakim go zbudowano.
Płynąć przez Leszno
Balustrada, którą można płynąć, okno jak bulaj i balkony przypominające kapitańskie mostki. Pozostaje zaprosić na pokład i odbyć wspólny rejs po Lesznie!