fot. Łukasz Polus

Wciąż płynąć dalej

„»Klucz«” jest kluczem do mnie. Zależało mi na takim doborze piosenek, by mogły stanowić spójną opowieść. By były historią o życiu, której można wysłuchać, być może odnajdując w niej własne doświadczenia. Liczę na to, że ten klucz będzie pasował również do innych zamków i niektórzy odbiorcy będą mogli z jego pomocą otworzyć siebie” – mówi poznański piosenkarz i muzyk Jakub Paluszkiewicz, który właśnie wydał swoją drugą płytę pt. „Klucz”.

Sebastian Gabryel: Pod koniec listopada ukazała się twoja druga płyta zatytułowana „Klucz”. Idąc za tytułem, według jakiego klucza powstawała? I co znajdziemy za drzwiami, kiedy ten klucz przekręcimy?

 

Jakub Paluszkiewicz*: Spodobało mi się to słowo, bo jest wieloznaczne, ale zawsze… coś obiecuje. Albo wspomniane otwarcie drzwi i możliwość poznania czegoś nowego, albo – przeciwnie – bezpieczne zamknięcie sekretów i wartościowych artefaktów, ich ochronę przed złem. Wiem, że brzmi to dość pretensjonalnie, ale płyta „Klucz” jest kluczem do mnie. Zresztą to nic nowego. Przecież w większości przypadków sztuka jest opowieścią o twórcy. Jeżeli zaś chodzi o klucz, według jakiego powstawała ta płyta, to zależało mi na takim doborze piosenek, by mogły stanowić spójną opowieść. By były historią o życiu, której można wysłuchać, być może odnajdując w niej własne doświadczenia. Liczę na to, że ten klucz będzie pasował również do innych zamków i niektórzy odbiorcy będą mogli z jego pomocą otworzyć siebie.

 

Jakub Paluszkiewicz, fot. materiały prasowe Jakuba Paluszkiewicza

SG: Nie ma wątpliwości, że twój drugi album jest jeszcze bardziej refleksyjny od debiutanckiego. Co sprawia, że twoja twórczość ma właśnie taki charakter? Czy ta muzyczna zaduma to bardziej efekt życia w niespokojnych czasach, czy może raczej coraz lepszej umiejętności zaglądania w głąb siebie?

 

JP: Faktycznie, te piosenki mają inny charakter. Zgodzę się też, że są bardziej refleksyjne, co wcale nie oznacza, że są smutniejsze. To raczej wyraz cierpliwego przyglądania się rzeczywistości, pokornego znoszenia wyroków losu, ale oczywiście z odrobiną nadziei, że „sprawy potoczą się w dobrym kierunku”. Ta zmiana charakteru faktycznie po części wynika z tego, że ostatnie lata dały nam wszystkim sporo bodźców i inspiracji do poważnego zastanawiania się nad samym sobą, przyszłością naszych małych społeczności, kraju i całej planety. Ale ta większa refleksyjność to również wynik naturalnych doświadczeń: po prostu było trochę okazji do prezentowania różnych piosenek podczas koncertów i mogłem poczuć, co mi jest najbliższe, w czym czuję się najlepiej, a co za tym idzie – w czym jestem dla słuchaczy wiarygodny. Myślę, że ta odsłona artystyczna jest najbliższa mojej naturze.

SG: „Klucz” to płyta, której wydźwięk jest bardzo prywatny, osobisty, ale z drugiej strony jest komentarzem do rzeczywistości. Pandemia, wojna, szeroko pojęty chaos… Czy czujesz się czasem przytłoczony tym, co nas otacza?

 

Jakub Paluszkiewicz fot. Monika Stachnik Czapla

JP: Ostatnie lata były szczególnie wymagające i – jestem o tym przekonany – poważnie nadszarpnęły naszą indywidualną i grupową odporność psychiczną. Mam nadzieję, że to przesilenie jest już za nami i teraz przyjdzie trochę oddechu. Niestety, z emocjonalnymi konsekwencjami koszmarnego sporu społecznego w Polsce, pandemii, wojny na Ukrainie i szeregu innych zjawisk musimy sobie radzić tu i teraz. I nie wierzę, że są ludzie, którym ten chaos wokół jest obojętny.

 

Nawet jeżeli robią przysłowiową dobrą minę do złej gry, nawet jeżeli wydaje im się, że wszystko mają pod kontrolą.

Tak, momentami czuję się przytłoczony, chyba jak każdy. I jak każdy zmagam się z rzeczywistością, a od czasu do czasu udaje mi się cieszyć dobrymi chwilami. Moje piosenki to głośne rozmyślanie o tych uniwersalnych sprawach, a po części autoterapia. W przypadku występów na żywo to rozmyślanie, bądź monolog zmienia się w rozmowę ze słuchaczami. Dla mnie – bezcenną. Liczę na to, że nowa płyta będzie pretekstem do częstszych spotkań i częstszych rozmów.

 

SG: Jednym z moich ulubionych utworów na płycie jest „Zestaw przetrwania” – piosenka, do której zaprosiłeś Oksanę Hamerską, ukraińską solistkę Teatru Muzycznego w Poznaniu. Podejrzewam, że to ważny i symboliczny utwór również dla ciebie?

 

JP: Wybuch wojny w Ukrainie w lutym 2022 roku był dla nas szokiem. Niby już wcześniej oglądaliśmy relacje z różnego rodzaju walk toczących się w różnych zakątkach świata, ale po raz pierwszy poczuliśmy wojnę bezpośrednio. Nie potrzebowaliśmy wybuchów, strzałów, ryku czołgów czy płonących ruin.

 

Wystarczająco sugestywny był widok setek tysięcy mieszkańców Ukrainy uciekających przed wojną. W takim momencie nie sposób nie uświadomić sobie, jak kruche jest nasze bezpieczeństwo i jak złudne jest nasze poczucie stabilności.

Jakub Paluszkiewicz fot. Helena Zuszek

Najbardziej wstrząsnął mną widok bagaży uchodźców. Bo to były niewielkie torby i małe plecaki, do których mogły się zmieścić tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Skojarzenie z losem rozbitków, ratujących w pośpiechu swoje życie podczas katastrofy statku przyszło od razu. Zacząłem się też zastanawiać – jakie są kryteria wyboru tego niezbędnego „zestawu przetrwania”? Co ja wziąłbym ze sobą, gdybym został postawiony w podobnej sytuacji? Praktycznie codziennie gdzieś na świecie ktoś musi skądś uciekać, by ratować swoje życie. Ale nam, w Polsce, najbliższy jest los uchodźców z Ukrainy, dlatego mówienie o uniwersalnej tragedii z tej perspektywy wydaje się najlepsze. To, że pochodząca z Ukrainy Oksana Hamerska, błyszcząca w pierwszoplanowych rolach w spektaklach poznańskiego Teatru Muzycznego, zgodziła się wziąć udział w nagraniu, było dla mnie zaszczytem.

 

Idealnie odczytała moje intencje i przełożyła je na przejmującą wokalizę – trochę kołysankę, a trochę szloch… Nie mogę w tym miejscu nie wspomnieć o pozostałych, zaproszonych do nagrania muzykach z Wielkopolski.

Piękne solo na saksofonie dołożył do mojej płyty Maciej „Kocin” Kociński – jazzman, kompozytor i wykładowca Akademii Muzycznej, a zadania sekcji rytmicznej w kilku piosenkach realizowali Marcin Chenczke na kontrabasie i Mirek Kamiński na perkusji – instrumentaliści cenieni nie tylko w naszym lokalnym środowisku.

SG: Podobno część „Klucza” powstała na środku Morza Śródziemnego, a dokładnie w kabinie kontenerowca. Jak do tego doszło?

 

Jakub Paluszkiewicz, fot. materiały prasowe Jakuba Paluszkiewicza

JP: Wymyśliłem sobie, że ciekawym urozmaiceniem jednej z piosenek będzie brzmienie banjo i że do zagrania tej partii zaproszę Pawła Grodzkiego – muzyka folkowego związanego między innymi z trójmiejskim zespołem Formacja. Rzecz w tym, że Paweł jest zawodowym marynarzem i bardzo dużo czasu spędza na morzach i oceanach, ostatnio prowadząc ogromne kontenerowce na linii handlowej łączącej Amerykę Południową z portami Morza Śródziemnego. Na szczęście nowoczesne statki wyposażone są w stały dostęp do internetu, a sam Paweł ma w swojej kapitańskiej kajucie sprzęt umożliwiający dokonywanie nagrań. Zarejestrował więc swoje solo gdzieś na morzu, a następnie przesłał do Joachima Krukowskiego odpowiedzialnego za miks utworów, który usunął z brzmienia banjo charakterystyczne, niskie dudnienie wielkiego silnika okrętowego i skleił solówkę z resztą utworu.

SG: W twojej twórczości czuć miłość do morza. Czy od zawsze miałeś słabość do morskiej toni?

 

JP: Myślę, że słabość do wody miałem zawsze, a kiedy – jako nastolatek – poznałem uroki żeglarstwa, ta pasja wykrystalizowała się i do dzisiaj znajduje wyraz w wielu moich piosenkach. Natomiast ilekroć mam okazję o tym mówić, powtarzam – wcale nie czuję, żebym pisał i wykonywał „morskie piosenki” albo „szanty”.

 

Ten świat jest mi bliski, dlatego często właśnie w tych okolicznościach umieszczam swoich bohaterów, natomiast ich przeżycia mają już bardzo uniwersalny charakter.

Miłość, radość, smutek, strach, zawód, nadzieja. Opowiadam właśnie o tym, a morskie dekoracje czasami w tym pomagają. Robi się taka soczewka, przez którą ludzkie sprawy widać lepiej.

 

SG: „Dla mnie morze jest jak osoba – jak dziecko, które znam od dawna. To brzmi jak szaleństwo, wiem, ale gdy pływam w morzu, to z nim rozmawiam. Nigdy nie czuję się tam samotna” – powiedziała kiedyś Gertrude Ederle, pierwsza kobieta na świecie, która przepłynęła wpław kanał La Manche. A czym jest morze dla ciebie?

 

Jakub Paluszkiewicz, fot. materiały prasowe Jakuba Paluszkiewicza

JP: To piękny cytat. Mogę się pod nim podpisać. Dla mnie morze to kwintesencja przyrody – obdarzającej wieloma darami, a jednocześnie – budzącej respekt i potrafiącej okazać swoją moc. Morze podziwiane z lądu jest fascynujące, a odczuwane na pokładzie – jest już uzależniające, hipnotyzujące. Ale morze jednocześnie uczy pokory, rzetelności, odpowiedzialności, bycia fair w mikro-społeczności załogi. Daje też obietnicę nieskończoności… Za pustym horyzontem jest kolejny horyzont, jeżeli opłyniemy kulę ziemską, możemy płynąć dalej. To magia. Ale uwaga – pisząc o morzu łatwo o grafomanię, więc raczej tego unikam, wolę skupić się na prostych opowieściach o człowieku.

 

SG: Przeglądając twoją dotychczasową twórczość, widać, że zawsze byłeś niespokojnym duchem, a może raczej wilkiem morskim. Grałeś pop, bluesa, funk, piosenkę kabaretową… Jak to się stało, że doszedłeś do takiego etapu, w którym mniej zaczęło znaczyć więcej – w którym zapanował spokój, refleksja, intymność?

 

JP: Wszystkie te muzyczne przygody zapewniły mi wiele emocji, a każda z nich zostawiła jakiś ślad. Dojście do tego intymnego, bardzo osobistego, może nawet ekshibicjonistycznego tworzenia i grania to pewnie kwestia bagażu życiowych doświadczeń i przemyśleń. W którymś momencie życia poczułem, że mam już o czym opowiadać i chyba potrafię to nieźle robić, a ascetyczna forma muzyczna w tym pomaga i daje najlepsze tło.

 

*Jakub Paluszkiewicz – poznański piosenkarz i muzyk. Jego fascynacja muzyką rozpoczęła się w momencie, gdy nauczył się świadomie jej słuchać i odnajdywać w niej głębsze znaczenia. Po eksploracji różnych gatunków takich jak pop, blues, funk, piosenka kabaretowa i poetycka, Jakub osiadł na etapie tworzenia spokojnych, nostalgicznych i czasem intymnych ballad. Obecnie koncentruje się na solowych występach, prezentując autorski repertuar w ascetycznych aranżacjach. Choć jego piosenki często poruszają tematykę morską i żeglarską, traktuje je przede wszystkim jako punkt wyjścia do uniwersalnych przemyśleń o ludzkiej naturze, potrzebach, pragnieniach, chwilach szczęścia i momentach zwątpienia. W listopadzie 2023 roku wydał swoją drugą płytę pt. „Klucz”.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
5
Świetne
Świetne
2
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0