Namacalność fotografii
Opublikowano:
22 stycznia 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Piotr Nowak od lat fotografuje, pisze i animuje. Lubi podkreślać, że jest zwykłym chłopakiem z osiedla, stąd. Spotkaliśmy się w jego rodzinnej Wrześni, w jeden z tych zimowy dni, który zachęcał tylko do wypicia ciepłego kakao i rozmów o fotografii, czyli w sumie o życiu.
Adrian Wykrota: Czy maj to dobry miesiąc na fotografowanie?
Piotr Nowak: Wieczorem tak.
AW: Dlaczego?
PN: Odpowiedziałem spontanicznie – każda pora jest dobra!
AW: Zdobyłeś Grand Prix konkursu Wielkopolska DOC za cykl „Majowi Ludzie”. Jakie masz podejście do konkursów fotograficznych?
PN: Mam być szczery do bólu? Nienawidzę konkursów. Brałem w nich udział może ze trzy razy… W 2012 roku zdobyłem nagrodę w konkursie Moja Wielkopolska, a potem miałem takie dziwne poczucie, że one są… delikatnie, dyplomatycznie mówiąc, niesprawiedliwe. Sposób ich organizacji nie przypadał mi nigdy do gustu. Ale tak naprawdę nie miałem na to czasu. Po prostu fotografując, robiąc swoje, nigdy nie myślałem w ten sposób, że to co robię, robione jest pod konkursy. Oczywiście oglądam to, co się dzieje dookoła. Znajomi wysyłają mi linki do zgłoszeń, a ja zawsze mówię, że nie… nie mam czasu, nie chce mi się. Może to była wymówka, ale nigdy też nie miałem poczucia, że te moje zdjęcia są faktycznie niezłe i może coś się uda wygrać.
AW: Zmieniły się założenia i koncepcja konkursu organizowanego przez Wielkopolską Bibliotekę Publiczną i Centrum Animacji Kultury w Poznaniu. Wielkopolska Press Photo to teraz Wielkopolska DOC. Czy twoim zdaniem nowa formuła jest bardziej na miarę naszych czasów?
PN: Przekonało mnie to, że organizatorzy postawili na zewnętrzne jury. Można śmiało użyć tego słowa: niezależne jury.
To jest dobra zmiana.
Oczywiście słyszałem różne opinie o tegorocznym werdykcie, głosy za i przeciw, ale trudno jest dogodzić wszystkim. Dla mnie ważne jest to, że ocenia moje zdjęcia ktoś, kto mnie nie zna i nie ma żadnych sugestii.
AW: O czym jest cykl „Majowi Ludzie”?
PN: No właśnie. Na początku była to w sumie taka dokumentacja. Nie będę kłamał… nie dokumentowałem wydarzenia, bo ja nigdy tak nie fotografowałem. Może raz gwiazdy, które przyjechały – miałem załatwioną akredytację, żeby tam wejść.
AW: Zacznijmy od genezy! Projekt był realizowany we Wrześni, w maju. Dlaczego w maju?
PN: Od wielu lat na naszym wrzesińskim rynku przez pierwsze trzy dni maja organizowany jest Wrzesiński Weekend Muzyczny. Zapraszani są różni artyści i ta impreza przyciąga naprawdę sporo ludzi.
AW: Czyli jest to ważne wydarzenie dla społeczności lokalnej?
PN: Bardzo ważne! Z moich obserwacji wynika, że ludzie pokonują nawet 150 km, żeby przyjechać na wybrane koncerty.
AW: Postanowiłeś zatem fotografować coś, co jest ważne dla innych, a dla ciebie?
PN: Nie obędzie się bez prywatnych historii. To się zaczęło od, jak to nazywam, bezcelowych spacerów w dosyć trudnym okresie mojego życia. Nie pamiętam, czy to był 2013 czy 2012 rok. To były ciężkie dla mnie lata. Przechodziłem tam i pierwsze, co mnie dotknęło, to to, że tłum ludzi dobrze się bawi. Poszedłem do domu, rozebrałem się, spojrzałem na aparat i stwierdziłem, że wracam. Ale w sumie po co? Tak to spacerowanie między ludźmi się zaczęło.
Fotografowanie na początku nie było łatwe i przyjemne z powodu moich przeżyć – wszyscy się bawili, a ja fotografowałem to, czego nie mam.
Nie interesowało mnie fotografowanie koncertów, tylko ci wszyscy ludzie dookoła, którzy są zawieszeni w swojej przestrzeni, w innym świecie. To też trzeba podkreślić, że byłem powietrzem dla nich i ta moja obserwacja mogła być bardzo bliska. To chyba najbardziej mnie przyciągało.
AW: Zdjęcia, które powstały, sięgają do klasyki fotografii dokumentalnej. Z drugiej jednak strony lubisz eksperymentować i do tego zajmujesz się poezją. Czy taki klasyczny sposób opowiadania obrazem, eksperyment i poezję da się jakoś połączyć?
PN: Ten wątek przewija się często w rozmowach ze starszymi kolegami po fachu. Jest takie ortodoksyjne podejście, że fotografia i słowo nie idą w parze. Przez całe życie słyszałem, żeby nigdy nie mówić o swojej fotografii i nie pisać o niej. Fotografia musi bronić się bez słów. Myślę, że tym straszono nie tylko mnie, ale każdy ma na to swój pogląd. Mówisz: tutaj poezja, tu analog, a tam eksperyment. A jeszcze gdzie indziej klasyczna fotografia dokumentalna. Jakie mam do tego podejście? Może zabrzmi to trochę banalnie, ale faktycznie traktuję to jako życie, jak oddychanie, jak coś, co jest mną. Życie składa się ze słów i obrazów, a wysoka wrażliwość na to wszystko sprawia, że słowo i obraz stają się jednym.
AW: Czyli w pewnym sensie unikasz zaszufladkowania?
PN: Nigdy nie wchodziłem w taką analizę. Moje pisanie pojawiło się wcześniej niż fotografia, tylko ja bardzo długo to ukrywałem. Nie miałem śmiałości, żeby to pokazać, jednak powstało też wiele moich fotografii, które są opatrzone krótkimi wierszami. Takie projekty, które gdzieś tam w szufladach istnieją. Dla mnie sama fotografia jest także rodzajem poezji. Często o tym opowiadam, że jest to po prostu wiersz tworzony światłem.
A czemu analog i eksperyment? Może fizycznie nie jestem tak stary, ale chyba duchowo bardzo i nie ma w tym żadnego artystycznego podtekstu.
Analog jest namacalny, a namacalność w tych czasach jest magiczna. Choćby pisanie listów – to wszystko znika. Nie mam misji ocalenia tego, to raczej sentyment i smutek, że świat się zmienia i wszystko znika, że młodzi nawet już nie wiedzą, jak wygląda prawdziwy list. Technika analogowa sprawia, że człowiek jest nadal człowiekiem w tych trochę dziwnych, współczesnych czasach.
AW: Gdybyś mógł podsumować, to czy ważniejsza jest dla ciebie forma czy treść?
PN: Treść, bo wiesz co? Każdy z nas ma swoją technikę fotografowania i pisania – możemy ją wyrobić przez lata praktyki. A jeżeli zrobię zdjęcie i tam nie ma treści, jakiejś poważnej, dobrej treści, którą się zapamięta, do której się będzie wracać, to nie ma wtedy tego zdjęcia! Chociaż dobrze wykonana fotografia, ciekawie skomponowana i do tego zawierająca treść, no to jest coś, co pozwala szybciej oddychać i wyrywa serducho. Nie lubię mówić: Patrz, to jest dobra fotografia. Wolę mówić, że jest ważna. Nie lubię też tego słowa – fajna, fajne. A czemu ważna? Możesz ją otworzyć jak książkę i przeczytać, coś przeżyć, zrozumieć. Taka fotografia może poruszyć, może zadawać pytania i do takiej fotografii będziemy wracać zawsze.
AW: Utrzymujesz się z fotografii czy zawodowo robisz coś zupełnie innego, a fotografia to twoja pasja?
PN: Pracuję od wielu, wielu lat w dziale kontroli w firmie produkującej karoserię samochodową. Praca nie jest najgorsza, ale trzyzmianowa. Nigdy nie miałem szczęścia do dobrej, lekkiej i przyjemnej roboty. Zawsze gdzieś po tych fabrykach się męczyłem. Pamiętam wywiad dla lokalnej gazety, chyba à propos mojej poezji. Nie miałem wtedy stałej pracy.
Powiedziałem, że gdy będę mógł fotografować, pisać i zap… w fabryce na trzy zmiany, to to mi starczy.
Teraz to moje myślenie trochę się zmieniło. Może też dlatego, że problemy zdrowotne sprawiają, że to kiepski czas na zmiany. Od prawie dziesięciu lat prowadzę także klub fotograficzny Moment we Wrzesińskim Ośrodku Kultury, jestem również redaktorem „Kwartalnika Fotografia”, ale to nie są opcje, z których by się dało w dzisiejszych czasach wyżyć.
AW: Myślisz, że doświadczenie życiowe ma wpływ na twoją twórczość?
PN: Na pewno to wszystko mnie uwrażliwia. Ci, co mnie znają, wiedzą, że jestem zwykłym chłopakiem z blokowiska z dosyć biednej rodziny. Całe życie tu mieszkam, w tym małym miasteczku [Wrześni], więc mogę siedzieć nawet w najgorszej melinie tutaj i być z ziomkami i to jest OK, a mogę siedzieć z burmistrzem na poważnej kolacji i to też jest OK.
Myślę, że właśnie te doświadczenia życiowe i nieodwracanie się od żadnej ze stron jest ważne.
Wiesz, zrobiłem wiele – i jestem z tego zadowolony – żeby to moje życie wyglądało dzisiaj poprawnie, żeby nie skończyło się jak żywot wielu moich kolegów z podwórka, a skończyli fatalnie. Te furtki są jednak otwarte i to pozwala być tu, być tam i widzieć autentycznie otaczający mnie świat. Nie jestem tylko człowiekiem z zewnątrz, który przyjdzie pod bloki na trzepak i sfotografuje ostrą libację. Jestem trochę jednym z nich i tak będzie zawsze.
AW: Jaka jest według ciebie przyszłość fotografii? Szczególnie mając na uwadze nowoczesność, która mocno puka nam do drzwi – mam na myśli sztuczną inteligencję i wszystko, co się dzieje teraz z obrazem, z jego wytwarzaniem i z manipulowaniem nim.
PN: Myślę, że tak jak współczesny hip hop – nic ciekawego i szybko zniknie. A fotografia jako forma dokumentalna będzie zawsze potrzebna, zawsze trzeba będzie coś udokumentować. Na nic wybryki tej naszej pięknej sztucznej inteligencji. Ktoś musi świat przedstawić, pokazać, sfotografować. Oczywiście AI pozwoli się rozwijać różnym artystom wizualnym, którzy pobiegną w stronę totalnego surrealizmu i abstrakcji swoich obrazów. To jest nieuniknione, tak jak wykorzystywanie tej technologii chociażby w reklamie. Ale tak jak setkę lat temu objazdowy fotograf będzie potrzebny. Trzeba będzie udokumentować choćby to, co ta sztuczna inteligencja wygenerowała.
AW: Nadal lubisz fotografię?
PN: Brownie lubię. Ciekawe pytanie, nie wiem, jak ci odpowiedzieć. Jest mnóstwo osób kochających czy lubiących fotografię. Dla niektórych jest to zawód, dla innych pasja.
Mi nadal, po dwudziestu latach fotografowania, trzęsą się dłonie, gdy wywołuję film w koreksie. Przeżywam ten proces tak jak poród.
Gdyby mi ktoś wyłączył fotografowanie, gdyby ktoś mi wyłączył pisanie, to wyłączy mnie. Wtedy mnie nie ma. To jest mój jedyny cel życia: pisanie, poezja, fotografowanie, a w sumie to wszystko w jednym. Nie można ot tak przestać żyć i przestać kochać to, co ci daje życie. Także odpowiadając w skrócie – tak, lubię!
AW: Jak brownie…
PN: Tak jak brownie!
Piotr Nowak – fotograf samouk, urodzony we Wrześni. Członek Związku Polskich Artystów Fotografików. Dokumentalista rejestrujący otaczającą go rzeczywistość, regionalny „włóczęga” kradnący kadry napotykane na ulicach. Zwolennik klasycznego dokumentu oraz fotografii tradycyjnej. Sięga również po abstrakcyjne formy i alternatywne techniki fotograficzne. Nie stroni też od surrealistycznych wypowiedzi fotograficznych, które bardzo często ozdabia własną poezją. Organizator wystaw i imprez kulturalnych we Wrześni. Założyciel kilku miejscowych klubów fotograficznych. Od 2012 roku prowadzi klub fotograficzny Moment we Wrzesińskim Ośrodku Kultury. Redaktor „Kwartalnika Fotografia”.