Czy roboty żartują?
Opublikowano:
9 lutego 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Od nauki oczekujemy wyjaśniania świata i niestety często nazbyt naiwnie do tych wyjaśnień podchodzimy. Tu właśnie sztuka przychodzi nam z pomocą…” Niecodzienny projekt w Galerii Fotografii CK Zamek objaśnia Jacek Zydorowicz, kurator wystawy prac Przemysława Jasielskiego.
Barbara Kowalewska: To, co spotyka odwiedzającego Galerię Fotografii w CK Zamek trudno nazwać wystawą… To zdarzenie jak z filmu SF. Myślimy, że oglądamy, a tymczasem…
Jacek Zydorowicz: …a tymczasem jesteśmy również oglądani i… fotografowani. Acz bardziej zaniepokoił mnie pani niepokój, że trudno to nazwać wystawą. Dlaczego trudno? Zabrałem tam studentów kulturoznawstwa i nie doznali żadnych traum poznawczych (mam nadzieję). A już tak bardziej serio, to może w istocie pod względem wizualnym rzecz wymyka się standardom, do których przywykliśmy w galeriach o profilu fotograficznym. Jednak zapewniam, iż nasze wielogodzinne dyskusje z artystą dotyczyły nie tylko tematyki tego projektu, ale i samego procesu eksperymentalnego dochodzenia do ostatecznego efektu.
Cały czas patronowało nam przeświadczenie, że jest to jednak działanie quasi-fotograficzne, w którym decydującą rolę pełnią światło i chemia. Powstawanie tych obrazów było jednak tak dalece odmienne od tradycyjnej ciemni, że postanowiliśmy je udokumentować, realizując swoisty „making of”. Filmik ów towarzyszy ekspozycji.
Wracając zaś do tematyki – chodziło o przebadanie pewnych kulturowych stereotypów związanych z konwencją portretu, m.in. czy da się portretować byty nie-ludzkie, np. roboty? Czy autorem portretu musi być człowiek? Dlaczego od zawsze w produkcji obrazów kierujemy się pragnieniem maksymalnej kontroli nad wizerunkiem?
BK: Kim jest Przemysław Jasielski? Artysta, który „bawi się trzęsieniem ziemi”, konstruuje „zestaw do kontroli emocji” i jest sprawcą „małej apokalipsy”?
JZ: Jasielski od lat kroczy własną ścieżką, która sytuuje się gdzieś na pograniczach nurtów art and science i dziedzictwa szeroko pojętego konceptualizmu.
Faktycznie w wielu jego instalacjach dostrzec można przewrotne próby kontrolowania zjawisk, z którymi ludzkość na ogół sobie nie radziła, jak właśnie trzęsienia ziemi, efekt cieplarniany czy upadki meteorytów. W Montrealu zbudował nawet zestaw do kontrolowania prędkości ruchu obrotowego Ziemi – co podparte zostało precyzyjnymi obliczeniami. Zaś bliżej żywiołów związanych z ludzką psychiką – zaprojektował między innymi maszynę do analogowego pomiaru emocji oraz elektroniczną wyrocznię czytającą z dłoni.
Realizacje te pokazywane były również w USA, Japonii, Korei Południowej, Wielkiej Brytanii, we Włoszech i Niemczech.
BK: Artysta zajmujący się tworzeniem takich obiektów musi posiadać dodatkową wiedzę z dziedziny fizyki, elektroniki itd. Jakie umiejętności posiada Przemysław Jasielski?
JZ: Właściwie to współcześni artyści tego nurtu nie mają obowiązku znać się na wszystkim i wielu z nich całkowicie zleca inżynierom produkcję swych dzieł, podobnie jak ich programowanie. Problem tych prac polega jednak na tym, że stają się tym samym przewidywalne, logiczne. A to przecież nie są cechy, których oczekujemy od sztuki.
Wprawdzie Jasielski w niektórych realizacjach zapraszał do współpracy programistów, jednak większość rzeczy rozpracowuje sam – co oczywiście pociąga za sobą konieczność szybkiego uczenia się różnych technologii. Dzięki temu jego poczynania w świecie techniki są całkowicie wolne od takich paradygmatów jak skuteczność, wydajność, efektywność.
Tam gdzie „normalnie” stosuje się rozwiązania cyfrowe, Jasielski wprowadza analogowe i na odwrót – pozwala to m.in. swobodniej eksplorować artystycznie coś, co w technologii jest „wstydliwe”, czyli różne błędy systemowe, usterki, nieciągłości w zero-jedynkowej logice. A więc coś, co na gruncie literatury czy kina SF określaliśmy buntem maszyn – nieco na siłę je antropomorfizując.
BK: W opisie projektu cytuje pan Lema: „Nauka objaśnia świat, ale pogodzić się z nim może jedynie sztuka”. W Galerii Fotografii zastanawiałam się, gdzie leży granica między nowinką technologiczną a sztuką. Włączając technologię do sztuki, zacieramy granicę między jednym a drugim wytworem człowieka?
JZ: Ma pani rację – wiele granic zostało zatartych w punktach stycznych nauki i sztuki. Jednakże mieliśmy sporo czasu historycznego, aby przyglądać się tym spotkaniom. Nie chciałbym tu sięgać aż do Leonarda da Vinci, ale przecież czas awangard początku minionego stulecia to właściwie wieloaspektowa fascynacja artystów zdobyczami techniki.
To, co od zawsze wspólne dla nauki i sztuki, to potrzeba eksperymentowania, przekraczania granic czy innowacyjność myślenia. No i faktycznie chyba przywykliśmy do tego, że od nauki oczekujemy wyjaśniania świata i niestety często nazbyt naiwnie do tych wyjaśnień podchodzimy. Tu właśnie sztuka przychodzi nam z pomocą – pomaga kwestionować, zadawać właściwe pytania, niejednokrotnie wytrącając nas tym samym z poznawczej strefy komfortu.
BK: Stworzony przez Przemysława Jasielskiego „Photo robotoid” uświadamia nam, jakie pielęgnujemy złudzenia dotyczące technologii. O niebezpieczeństwach związanych z zachłyśnięciem się odkryciami w dziedzinie techniki pisał Stanisław Lem, trochę już dziś o tym zapominamy. Kanoniczna powieść Aldousa Huxleya „Nowy wspaniały świat” także kreśli dystopijny obraz świata kontrolowanego systemowo. Z drugiej strony panika, którą przeżywamy w związku z rozwijającą się technologią, przypomina czasem tę z czasów maszyny parowej. Jakim głosem przemawia Jasielski?
JZ: Wydaje mi się, że w historii cywilizacji i jej wynalazków zawsze miotamy się pomiędzy skrajnościami – od ślepej fascynacji technologią po dystopijne lęki i fobie.
Tak się też jakoś składa, że sztuka szczególnie lubi wypełniać te skrajne pozycje, ale całą resztę „pomiędzy” zagospodarowuje rynek kierujący się – a jakże – logiką kapitalizmu. Jasielski zdaje się patrzeć na całe to spektrum logiki i emocji nieco z ukosa. Od wielu lat rozwija bowiem autorską koncepcję „Nonsense technologies” – które to sformułowanie samo w sobie jest przecież oksymoroniczne, a więc wewnętrznie sprzeczne. Jednak właśnie otwarcie się na paradoks i przyjęcie postawy ironicznej pozwalają na krytyczny dystans do świata techniki i jego wytworów.
A takiego dystansu potrzebują przecież nie tylko artyści, ale i użytkownicy wszelkich maszyn i e-gadżetów.
BK: „Robotyczny kurator” stawia pod znakiem zapytania rolę, jaką odgrywa kurator. Interesujące wydaje mi się zadanie panu, jako kuratorowi, pytań ze strony internetowej Jasielskiego. Czy w czasach współczesnych kurator jest badaczem czy twórcą kultury? A może raczej jej producentem? Czy jest prawodawcą, czy raczej tłumaczem sztuki? A może negocjatorem? Czy możliwe jest powierzenie jego roli maszynie?
JZ: „Robotyczny kurator” zakradł się do tej wystawy niejako tylnymi drzwiami, gdyż jedynie występuje na portrecie obok innych, dość tendencyjnie dobranych robotów. Natomiast miałem okazję przyglądać się reakcjom, jakie obiekt ów budził pośród osób zwiedzających rodzime i nowojorskie galerie sztuki. Dominowało zaciekawienie, ale zawsze dość zdystansowane. Należy bowiem dodać, iż robot-kurator Jasielskiego nie usiłuje swym wyglądem naśladować człowieka, za to przejawia wiele ludzkich zachowań.
Wizytując galerię, żywo się rozgląda, komentuje, niekiedy się ekscytuje, innym razem nudzi. Wydaje mi się, że z perspektywy czasu może się on okazać ironicznym ogniwem pośrednim pomiędzy epoką żywych kuratorów a projektami kuratorskimi tworzonymi od A do Z przez sztuczną inteligencję. Wszak te ostatnie są już dziś całkowicie wykonalne, tylko po co?
Z drugiej strony pocieszajmy się tym, że świat sztuki ma swoją inercję, szczególnie „Artworld” w rozumieniu Arthura Danto, a więc obejmujący artystów, instytucje, ludzi nimi zarządzających, teoretyków, krytyków, kuratorów, rynek i wreszcie publiczność. Odpowiadając zatem na pytania o kulturowe funkcje współczesnych kuratorów – oczywiście muszą pomieścić wszystkie te wymienione przez panią role, elastycznie balansując pomiędzy nimi. A czy możemy rolę kuratora powierzyć maszynie? Oczywiście – jeśli tylko nie będzie „gwiazdorzyć”.
Jacek Zydorowicz – dr hab., prof. UAM, pracuje w Instytucie Kulturoznawstwa UAM w Poznaniu, badacz sztuki współczesnej i kultury wizualnej; opiekun Galerii Akademickiej na kampusie Ogrody, autor książek „Artystyczny wirus. Polska sztuka krytyczna wobec przemian kultury po 1989 roku” (2005), „Kultura wizualna w dobie terroryzmu” (2018), publikował w „Kulturze Współczesnej”, „Art Inquiry”, „Czasie Kultury”, „Przeglądzie Religioznawczym” itp.