fot. J. Jurek

Kto się zmieści w wierszu

„Traktuję pisanie jako rozmowę z drugim człowiekiem” – Mirka Szychowiak, rezydentka projektu „Goście Radziwiłłów” o tych, którzy zaludniają jej wiersze.

Barbara Kowalewska: Poeci w swoich wierszach trochę się odsłaniają, trochę chowają. Na ile pani? 

Mirka Szychowiak: W różnych książkach dzieje się to różnie. W tomie „Trzeci migdał”, w wierszu „Uwaga, obiekt monitorowany” jestem obserwatorką, stoję z boku, podglądam,  jednak odkrywam tylko część kart, i niekoniecznie te, które trzymam w ręku. W moich opowiadaniach żaden bohater, miejsce, sytuacja nie są wymyślone. Piszę o ludziach, których  znałam lub ktoś mi o nich opowiedział. Mam taką naturę – to obciążające psychicznie – że ludzie chętnie mi się zwierzają, czasem z historii tragicznych. Parę lat temu rozmawiałam z matką dziecka zasztyletowanego przez sąsiada. Opowiadała, ja to nagrywałam, ale mam też bardzo dobrą pamięć, więc chociaż tego nie chcę, wszystko we mnie zalega. Zamykam oczy i widzę kawałek noża, który wtedy znaleźliśmy w trawie. To, co ludzie mi opowiadają, tak mnie gryzie, że staram się to przemycić w wierszu czy opowiadaniu. Robię to często w pierwszej osobie liczby mnogiej, żeby ci, o których piszę, nie czuli się roznegliżowani. Dla ich  komfortu wolę obciążyć jakimiś przeżyciami siebie.

Ostatnia książka, „Poza zasięgiem” jest natomiast w dużej mierze o mnie, o tym, że coś zawaliłam w różnych sytuacjach. To próba rozgrzeszenia siebie z różnego rodzaju zaniedbań, zrzucenia ciężaru. Jest tam o dziewczynie, która przerwała studia i prostytuowała się, żeby zarabiać na rodzinę. I ja jej nigdy nie zdążyłam powiedzieć, jak bardzo ją za to szanuję. I o dziewięcioletniej dziewczynce z sąsiedztwa, która wyskoczyła z okna. Ona mnie denerwowała, zaczęłam od niej stronić. Denerwowała też swoją rodzinę. Myślałam, że  gdybym ją jakoś inaczej potraktowała, może by się to nie stało?

BK: Udział w programie „Goście Radziwiłłów” był ważny dla procesu twórczego?

MSZ: Tę nową książkę „Poza zasięgiem” zaczęłam pisać właśnie w Antoninie. Atmosfera tam panująca była niesamowita. Każdemu artyście polecam taką rezydencję. Było tak gorąco, że dopiero wieczorem siadałam do pisania na tarasie.

 

Mirka Szychowiak "Trzeci migdał", Wydawnictwo j, Jacek Bierut

Mirka Szychowiak „Trzeci migdał”, Wydawnictwo j, Jacek Bierut

Pan Mariusz przynosił kocyk na plecy, Alinka dzbanek z herbatą, ktoś inny poduszkę i zapaloną świecę, wino. Jako twórca nigdzie nie doświadczyłam takiego klimatu i szacunku ze strony innych. Myśmy się tam wszyscy zaprzyjaźnili, nie tylko między rezydentami, ale również z pałacową obsługą. Podczas trzech tygodni, które tam spędziłam, robiłam codzienne relacje na Facebooku z pobytu w Antoninie. Wielkopolska jest niesamowita, stąd pochodzi rodzina mojego męża i ojca.

Dowiedziałam się o regionie dużo nowych rzeczy: że w Russowie jest dworek Dąbrowskiej, a całkiem niedaleko także muzeum Mariana Falskiego, autora słynnego elementarza. W Ostrzeszowie kupiłam ten elementarz i potem oddałam go na licytację w ramach Orkiestry Świątecznej Pomocy Owsiaka.

BK: Czym jest dla pani pisanie? Słowa mają leczyć? Ujarzmiać uczucia? Zapisywać traumy? Odczarowywać coś?

MSZ: Można się skupić na jednym rejestrze: od pierwszej książki traktuję pisanie jako rozmowę z drugim człowiekiem. Wiersz czy tekst to tylko zlepek słów, zaczyna żyć wtedy, gdy między czytającym a tekstem tworzy się most, na którym się spotykają. Poetyckim sukcesem dla mnie jako autorki jest moment, kiedy czytelnik czuje, że ja piszę także o nim. Staram się więc zuniwersalizować moje wiersze, żeby ludzie się z nimi utożsamiali. To w pewnym sensie nieustająca rozmowa.

BK: W pani wierszach mieszkają ludzie o przetrąconym życiu, zwichniętych losach, ofiary obojętności świata lub zwykłego nieszczęścia. Kim są? 

MSZ: Kochają mnie bezdomni (a ja ich), mam mnóstwo „szemranych” znajomych, odwiedzałam schroniska i zakłady karne. W jednym z nich założyłam Teatr w Kratkę. Kiedyś pięknie ktoś mnie skomplementował: „Pani Mirko, recydywa panią szanuje”. Niektórzy pytają:  „Dlaczego siedzisz na murku z tym człowiekiem, czemu im pomagasz?”. Pamiętam z dzieciństwa, jak pod naszym blokiem umarł sąsiad, który był alkoholikiem. Leżał tam trzy godziny, a sąsiedzi tylko plotkowali i dopiero gdy przyszedł syn, zaczął go szarpać i krzyczeć, bo okazało się, że ojciec nie żyje. Od tej pory nigdy nie przejdę obok kogoś, kto leży, jeśli nie sprawdzę, czy żyje. Jest  we mnie dużo empatii dla takich ludzi. Ludzi „dotkniętych”.

BK: Poprzedni tom poetycki „Kup mi las” jest o ludziach, którzy stracili chęć do życia z powodu wycinki lasów. Pisze pani: „Upomnimy się głośno o wszystko co żywe. / Będziesz musiał kupić mi las. / Poszukaj lasu, do którego trudno wejść”. Czy to wołanie o bezpieczne miejsce?

MSZ: O takie miejsce, ale też sposób życia, wolność, naturę. Ale jest tam także wiersz, w którym mówię: „Załatw mi tyle Polski, żebyśmy wszyscy się w niej zmieścili”. Las zawsze był nasz, należał do ludzi. Ale przyszły czasy, w których nie dość, że zabierają dom zwierzętom, to ekonomia zaczęła także niszczyć człowiekowi życie.

 

Mirka Szychowiak "Jakie to życie jest krępujące", Fundacja Duży Format

Mirka Szychowiak „Jakie to życie jest krępujące”, Fundacja Duży Format

Bo akurat przez las ma przechodzić jakaś droga. „Kup mi las” to historie osób, które zostały dotknięte przez skutki takich ekonomicznych decyzji i nie mogły już z tym żyć. Zaczęło się to tak, że mój brat przysłał mi wideo, na którym widać, że w pobliżu naszego rodzinnego domu w okolicy Kępna, blisko Antonina, wycięto trzy hektary lasu. Pamiętam, że wtedy pisałam inną książkę, i kiedy zobaczyłam ten film, wyrzuciłam cały plik do kosza, który opróżniłam, a na pustej stronie napisałam: „Kup mi las”.

Brat przysyłał mi zdjęcia, widziałam tylko pojedynczy rząd drzew i kojarzyło mi się to z filmem wojennym, w którym na polu bitwy ktoś szuka trupów. Zaczęłam płakać, myślałam, że nie wyjdę z tego lasu. Podczas zjazdu rodzinnego każdy z nas, przyjeżdżając, przywozi drzewa i w ten sposób staramy się stworzyć nowy las.

BK: W jednym z wierszy z ostatniego tomu pisze pani: „Bitwa ukryta w mojej pamięci ma się całkiem dobrze”. Jaka to bitwa?

MSZ: Chodzi o bitwę z 1109 roku na Psim Polu, gdzie Bolesław Krzywousty rozgromił wojska niemieckiego króla Henryka V. Pole, na którym odbyła się bitwa, nazwano tak, bo podobno psy roznosiły ciała. Myśmy byli dumni, że tu była bitwa, że tu się bili. I nagle dowiedzieliśmy się, że historycy zweryfikowali zapisy kronikarzy i stwierdzili, że nie było tu żadnej bitwy. Myśmy to strasznie przeżywali, głaz upamiętniający to wydarzenie został przeniesiony w miejsce, gdzie teraz jest komisariat. Robiliśmy sobie zdjęcia przy tym kamieniu. Nigdy nie przyjęliśmy do wiadomości, że tej bitwy tu nie było. Uważaliśmy, że udowodnić mają to ci, którzy twierdzą, że historia inaczej wyglądała. To pole zaczynało się właśnie za naszym blokiem nr 334, za którym kończyło się osiedle i zaczynała się wieś.

BK: Podczas rezydencji w jednym z wierszy zapisała pani: „Jestem ze sobą na obserwacji, założyłam kartę pamięci i czekam”. O jaką pamięć chodzi?

MSZ: To akurat o mojej pamięci, która bywa dla mnie z jednej strony przekleństwem, z drugiej skarbem; na przykład pracując w gazecie, mogłam dzięki niej nie używać dyktafonu. I to jest taki wiersz „na wszelki wypadek”, być może wyprzedzający to, co może się stać, na przykład: czasem wchodzę do kuchni, staję i nagle nie wiem, po co przyszłam.

 

Mirka Szychowiak "Kup mi las", Wydawnictwo papierwdole

Mirka Szychowiak „Kup mi las”, Wydawnictwo papierwdole

Na razie mój tryb życia wymusza, by moja głowa wciąż pracowała. A z tą pamięcią u mnie, jak już mówiłam, jest czasami aż za dobrze. Pamięć i jej brak pojawia się w książce bardzo często. Moja ukochana teściowa ją straciła, choć zostali w jej myślach nieżyjący krewni, którzy przychodzili do domu, widziała ich, rozmawiała z nimi.

Jeden z wierszy mówi o kimś też mi bliskim, kto chciałby mieć demencję i pamiętać tylko szczęśliwą przeszłość, bo przecież demencja, jeszcze w początkowym stadium, to zapamiętana jedynie przeszłość, bardzo dokładnie, ze szczegółami.

Mirka Szychowiak – polska poetka i prozaiczka. Debiutowała w 2005 roku. Autorka dziewięciu tomów poetyckich i zbioru opowiadań. Nominowana między innymi do Nagrody Literackiej Nike („Jeszcze się tu pokręcę”), Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej („Uwaga, obiekt monitorowany”). Finalistka XI Międzynarodowego Festiwalu Opowiadania („Wzgórze Olgi”). W 2021 roku była przez miesiąc rezydentką w mieszkaniu Wisławy Szymborskiej. Jej teksty były przekładane na język angielski, hiszpański, rumuński, ukraiński, włoski i rosyjski.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
1
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0