fot. M. Adamczewska

Biblioteki niezwykłe – Biblioteka na Głównej

Są biblioteki wojewódzkie, uniwersyteckie, szkolne i pewnie jeszcze wiele innych, ale w Poznaniu jest również wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju – Biblioteka Sąsiedzka. Nie mogło jej więc zabraknąć w cyklu o bibliotekach niezwykłych.

 

Na ile główna jest Główna?

Jak sama nazwa wskazuje, powstała z inicjatywny sąsiedzkiej i jest biblioteką społeczną, stworzoną przez mieszkańców i dla mieszkańców dzielnicy Główna. Dzielnicy położonej nad rzeką Główną, sama zaś biblioteka mieści się, oczywiście, przy ulicy Głównej.

 

fot. M. Adamczewska

fot. M. Adamczewska

Nazwa zawsze mnie zastanawiała. Wydawało mi się, że to ze względu na dominującą ulicę w tej części Poznania. Nazwa ta jednak może mieć znacznie ciekawsze znaczenie. Dawny, średniowieczny zapis brzmiał „Głowno” i możliwe, że pochodził albo od słowa „głowa”, która w kontekście topograficznym znaczy wzniesienie, albo od słowa „goły”, czyli nieporośnięty. Za tym drugim wariantem świadczy zapis z 1564 roku, mówiący o tym, że dokoła wieś porastały bory.

Jest jeszcze legenda, powtarzana przez mieszkańców, która opowiada, iż terenem tym zachwycił się sam Napoleon Bonaparte, który miał w pobliżu rzeki kwaterę główną i… stąd, wiadomo, Główna.

Jak było – nie wiem. Jedno jest pewne: dzielnica te nie jest już wsią. Nie porastają jej bory. Zmienia się, i to ostatnimi czasy bardzo, tracąc swój unikalny małomiasteczkowy charakter. Pojawiają się nowe osiedla, pomiędzy wiekowe magazyny i fabryki deweloperzy wciskają swoje bloki. Obok wielopokoleniowych rodzin ze starych kamienic zaczynają tu mieszkać zupełnie nowi ludzie, jedni na chwilę, inni na dłużej. I nie jest już tak, że prawie wszyscy lepiej lub gorzej się znają.

Sąsiedzi

Jednakże dzięki niezwykłej inicjatywie, jaką jest Fyrtel Główna, ci nowi i starzy mieszkańcy mają miejsce, w którym mogą się spotkać. Budynek domu kultury z prawdziwego zdarzenia jeszcze nie powstał, ale na poddaszu stuletniej „czerwony szkoły” na ulicy Głównej pod numerem 42 narodziło się społeczne centrum kultury. Tam też pojawiła się Biblioteka Sąsiedzka.

 

fot. M. Adamczewska

fot. M. Adamczewska

Biblioteka stworzona przez zamieszkującą tu społeczność, czyli wszystkich, którzy zaangażowali się w zaprojektowanie i wyremontowanie poddasza, wyposażenie go w regały i książki, stworzenie katalogu i udostępnianie ofiarowanych egzemplarzy. Sami mieszkańcy i mieszkanki zbili regały ze skrzynek po warzywach i upakowali w nich ponad dziesięć tysięcy tytułów.

Zrobiło się przytulnie, jak to na poddaszu. A co najważniejsze, powstała też przestrzeń do spotkań i warsztatów, wymiany myśli i pomysłów, i to wszystko dla ludzi w różnym wieku. Od najmłodszych mieszkańców fyrtla Główna do seniorów.

Czytać ze SMAKiem

SMAK, czyli Stowarzyszenie Młodych Animatorów Kultury, organizuje i angażuje się w działania wolontariatu. Czytają, grają, gotują, przeprowadzają warsztaty wszelkiego rodzaju, porządkują książki i organizują niebanalne akcje czytelnicze. I przy tych właśnie książkach chciałabym się jeszcze chwilę zatrzymać.  

Potrafię sobie wyobrazić radość, jaka pojawiła się przy zbieraniu pierwszych tytułów. W dniu otwarcia było ich dwa i pół tysiąca, a w kilka dni później już trzy tysiące. Teraz ponad dziesięć tysięcy i niestety poszerzanie zbiorów należy powstrzymać. Książki się nie kurczą, półki nie rozciągają, a miejsca nie przybywa. Należy też prowadzić selekcję. Wypożyczają się romanse, kryminały, lektury, książki dziecięce i wiele innych. Ale niestety są też takie, których czasy świetności już dawno minęły.

 

fot. M. Adamczewska

fot. M. Adamczewska

Książki, które za młodu pachniały nowością, zdobiły meblościanki, były brane do rąk, gładzone, czytane. Pamiętam czasy, kiedy to jednym z moich ulubionych zajęć było kartkowanie „Encyklopedii PWN”, czytanie na wyrywki „Słownika wyrazów obcych” lub dla odmiany „Mitów i tradycji kultury”. Zdobycie każdej z tych pozycji to zupełnie oddzielna opowieść, czasami mrożąca krew w żyłach, przede wszystkim od stania w kolejce przed księgarnią w zimę. 

Dziś czasy się zmieniły, wszelkie leksykony, opasłe angielsko-polskie i polsko-angielskie „oxfordy”, księgi cytatów, historie literatur wszelakich są dzisiaj niepotrzebne. Zastąpiły je wersje internetowe i – jeśli nie nadejdzie jakaś apokalipsa – to się już nie zmieni. Niektóre książki z kolei zestarzały się ze względu na tematykę lub rażącą nieprawdziwość historyczną i polityczną. Chyba nikt już nie będzie czytał wielu książek mojego dzieciństwa.  

Nowe miejsce dla starych książek

Często właśnie dla nich szuka się nowego miejsca. Czasami ktoś umarł, wyjechał lub przeprowadza do nowego mieszkania, a cennych metrów kwadratowych mało.

Smuci mnie to zawsze, że książki się starzeją, że robią się niepotrzebne. Z drugiej jednak strony pocieszający jest fakt, że w dalszym ciągu książka to taki przedmiot, który darzy się większym szacunkiem, którego tak bezmyślnie do kosza się nie wyrzuca. Że ciągle tli się nadzieja, że mogą jeszcze się przydać, że jeszcze komuś posłużą, że może ktoś coś jeszcze z nich wyczyta.

 

fot. M. Adamczewska

fot. M. Adamczewska

W Bibliotece Sąsiedzkiej znaleziono sposób, by choć niektóre książki nie wylądowały w niebieskim worku. Wymyślono, co bardzo mi się spodobało, by je ustawić jedna na drugiej, wygiąć w łuk i niech tryumfują od podłogi do sufitu, rzeźbiąc przestrzeń i obwieszczając, że to wejście do zupełnie innego świata. Świata sąsiadów, mieszkańców i mieszkanek Fyrtla na Głównej. Miejsce, w którym bez zapisów, bez opłat mogą sobie wypożyczyć książkę, przyjść i pobyć trochę w miłej atmosferze.

Bo biblioteki tak już mają, że odcinają świat zewnętrzny i przenoszą w zupełnie inne miejsce. Zupełnie niespodziewanie można zostać bibliotekarzem, animatorem, wolontariuszem… i odnaleźć się w zupełnie innych rolach. Poznać trochę bardziej siebie i innych.

W mojej opinii ani miasto, ani Główna nie mają szczęścia do urbanistów z wizją, ale wiem, i tego akurat jestem pewna, że ma szczęście do wspaniałych, zaangażowanych ludzi, którzy poświęcają swój czas, by nam wszystkim żyło się lepiej. Podziwiam i gratuluję.

 

Biblioteka Sąsiedzka to był świetna inicjatywa, kto to wymyślił i z jakiej potrzeby?

 

Na terenie dzielnicy nie funkcjonowała żadna biblioteka, dlatego postanowiliśmy zrobić ją sami. Biblioteka Sąsiedzka to pomysł, który zainicjowała Beata Rosińska, jedna z mieszkanek Głównej. Potem dołączyła do niej jej szwagierka Joanna Rosińska oraz małżeństwo Tarasków — Michał i Paulina, która jest obecnie przewodniczącą zarządu osiedla. W powstawanie biblioteki zaangażowana była również przewodnicząca Rady Osiedla, czyli Marzena Strzyżewska, oraz wiele innych mieszkańców i mieszkanek dzielnicy. To oni wspólnie przygotowali przestrzeń, zbili półki ze skrzynek po warzywach oraz rozpoczęli zbiórkę książek, a później opiekowali się księgozbiorem. Biblioteka działa na poddaszu siedziby Stowarzyszenia Młodych Animatorów Kultury od 2020 roku.

 

Biblioteka Sąsiedzka to projekt, który ciągle żyje i się rozwija, prowadzi nawet własne badania nad rozwojem czytelnictwa, w które zaangażowani są wolontariusze.

 

Zgadza się. Działania badawcze to ważny aspekt naszej działalności. Pomagają nam w programowaniu wydarzeń, ale pełnią również funkcję promocyjną. W ramach Biblioteki Sąsiedzkiej prowadzimy badania preferencji czytelniczych. Chcemy poznać gust literacki naszych mieszkańców i mieszkanek, żeby wiedzieć, o jakie książki powinien być uzupełniany księgozbiór, albo kogo powinniśmy zapraszać na spotkania autorskie. Sondaże uliczne są też okazją do tego, aby bezpośrednio opowiadać o funkcjonowaniu biblioteki. Mimo że Biblioteka Sąsiedzka działa na Głównej od 3 lat, nadal nie wszyscy o niej wiedzą. Wspomniałaś o wolontariuszach i wolontariuszkach — to właśnie wolontariat młodzieżowy, którym opiekuje się Marysia Lehmann, podjął się przeprowadzania badań czytelniczych. Nad procesem czuwała Marysia, która z wykształcenia jest socjolożką.

 

Wiem, że też bardzo chętnie wychodzicie z działaniami poza gmach budynku przy Głównej…

 

Zależy nam na decentralizacji działań związanych z Biblioteką i wyjściu do osób, które z różnych powodów nie mogą nas odwiedzić. Z myślą o nich prowadzimy akcje czytelnicze w parku Nadolnik czy przy Dworcu Wschodnim. Jedną z nich jest tzw. rozproszony bookcrossing. Przyjmuje on formułę zabawy w podchody. W dniu wydarzenia na naszym koncie na Instagramie @fyrtel_glowna pojawiają się zdjęcia albo mapki, na podstawie których mieszkańcy i mieszkanki mogą zlokalizować książki, odnaleźć je i wziąć ze sobą do domu. Książki pakujemy w paczki, dlatego to, jaki tytuł znajduje się w konkretnym miejscu, pozostaje tajemnicą. Choć nie do końca — na paczkach zamieszczamy krótkie notki-podpowiedzi. Wieczorem wszystkie książki znikają, więc śmiało możemy powiedzieć, że akcja cieszy się dużym zainteresowaniem. Oprócz tego latem i wczesną jesienią podróżujemy po dzielnicy z mobilnym regałem na książki. Można złapać książkę i wziąć ją do domu albo poczytać ją, rozkładając się obok nas na kocu w parku Nadolnik.

 

Bibliotekę Sąsiedzką poznałam przy okazji zaproszenia na spotkanie autorskie. To są cykliczne spotkania. Kto w najbliższym czasie?

 

Jesteśmy świeżo po dwóch spotkaniach — z Aleksandrą Boćkowską, autorką książki „To wszystko nie robi się samo. Rozmowy na zapleczu kultury”, oraz z Agnieszką Pajączkowską, która ostatnio wydała „Nieprzezroczyste. Historie chłopskiej fotografii”. Kolejne spotkania planujemy dopiero na przyszły rok. Bardzo chcielibyśmy zaprosić Łukasza Drozdę, Joannę Erbel, Małgorzatę Lebdę, Kacpra Pobłockiego czy Joannę Kuciel-Frydryszak. Zdradzając nazwiska tych badaczek i badaczy, autorek i autorów, sygnalizujemy już tematykę idiomów, wokół których będziemy programować działania biblioteki. W 2024 roku bohaterką części wydarzeń będzie przepływająca przez dzielnicę rzeka Główna. Rok później świętujemy 100-lecie przyłączenia Głównej do Poznania — będzie to okazja, aby przyjrzeć się temu, jak zmieniła się nasza dzielnica.

 

Bardzo ciekawie i sensorycznie brzmi wasz nowy projekt. Może kilka słów o wykluwającej się idei…

 

Ostatnio zastanawialiśmy się nad definicją biblioteki i nad tym, jakie funkcje powinna dziś pełnić i na czyje potrzeby odpowiadać. W ten sposób powstał pomysł na czytelnię i ścieżkę sensoryczną. Oba projekty poszerzają rozumienie tego, czym jest czytanie. Czytać możemy nie tylko teksty literackie, ale też dźwięki, zapachy, ruch czy faktury. Takie ujęcie tematu sprawia, że nasza biblioteka staje się bardziej dostępna i atrakcyjna dla najnajów, osób niewidomych i słabowidzących oraz neuroróżnorodych.

 

Jednym z największych lokalnych świąt są Dni Sąsiada? Co się działo ostatnio i kiedy następne?

 

Dni Sąsiada to dwudniowe święto organizowane przez partnerstwo Koalicja dla Głównej, zrzeszające instytucje i organizacje działające na terenie dzielnicy. Od czterech lat spotykamy się, żeby wspólnie spędzić czas i pielęgnować sąsiedzkość. Dzieje się dużo — pokazy filmowe i dźwiękowe, spektakle kamishibai, mecze piłki nożnej, koncerty, gry terenowe, a na podsumowanie grillowanie w Otwartym Ogrodzie Nadolnik. Kolejne dni sąsiada za rok. Data prawdopodobnie pozostaje bez zmian — widzimy się w pierwszy weekend września!

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
2
Świetne
Świetne
3
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0