Biblioteki niezwykłe: Biblioteka szkolna w Specjalnym Ośrodku Szkolno-Wychowawczym dla Dzieci Niewidomych w Owińskach
Opublikowano:
14 sierpnia 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Zdarzyło mi się być w bibliotece niebieskiej, gdzie setki książek miały okładki w niezliczonych odcieniach kobaltu. To była Pracownia Zbiorów Masońskich w Bibliotece Uniwersyteckiej. Tym razem trafiłam do biblioteki białej. Tysiące lub dziesiątki tysięcy wyłącznie białych, grubych stronic. Wszystkie w jednym formacie, podobnej wielkości, wypełnione niezrozumiałym dla mnie szyfrem – to biblioteka szkolna w Owińskach.
Cała biała
Zdarzyło mi się być w bibliotece niebieskiej, gdzie setki książek miały okładki w niezliczonych odcieniach kobaltu. To była Pracownia Zbiorów Masońskich w Bibliotece Uniwersyteckiej. Tym razem trafiłam do biblioteki białej. Tysiące lub dziesiątki tysięcy wyłącznie białych, grubych stronic. Wszystkie w jednym formacie, podobnej wielkości, wypełnione niezrozumiałym dla mnie szyfrem – to biblioteka szkolna w Owińskach.
Dla profanów takich jak ja miejsce niezwykłe. Myśli, pojęcia, historie, opowieści – wszystko zapisane nieczytelnym dla mnie alfabetem brajlowskim. Bardzo często myślę, jak się czuł człowiek niepiśmienny w bibliotece. Musiało być to dojmujące uczucie, zapewne onieśmielające. Tyle słów, tyle wrażeń, tyle przygód, tyle wiedzy i wszystko zanotowane małymi literami w linijkach, nie do poznania, jeśli się tego kodu nie zna. Jakiś odblask tego stanu udzielił mi się, gdy patrzyłam na półki z książkami i podręcznikami dla niewidomych i słabowidzących.
Rzędy wyżłobionych kropeczek, układających się w znaki, a te w całe słowa i zdania. Alfabet ten wymyślił Louis Braille w pierwszej połowie XIX wieku. Louis Braille stracił wzrok już w dzieciństwie w wyniku wypadku. Jednak szczęśliwe zbiegi okoliczności sprawiły, że kontynuował naukę. Alfabetu uczył się, rozpoznając kształt liter utworzonych przez powbijane gwoździe tapicerskie.
Natomiast swój alfabet stworzył, dowiadując się od emerytowanego wojskowego o nowym systemie korespondencji, który miał ułatwić odczytywanie rozkazów w ciemnościach. System ten miał być oparty na dwunastu wypukłych punktach. On opracował swój kod, wykorzystując w różnych kombinacjach sześć kropek, które tworzą znak. Układał je w dwóch kolumnach, po trzy w każdej. Daje to możliwość zapisu sześćdziesięciu trzech znaków, a tym sposobem można już zapisać wszystko. Powstał również zapis matematyczny, chemiczny, fizyczny i muzyczny. W Polsce podjęto wiele prób adaptacji brajlowskiego systemu przez dołożenie polskich znaków. Przyjęła się metoda stworzona na początku XX wieku przez Elżbietę Różę Czacką i Teresę Landy.
Trzydzieści tomów „Słownika wyrazów obcych”
W owińskiej bibliotece szkolnej jest większość podręczników, jakie powinien mieć uczeń. Wyglądają jednak one zupełnie inaczej. I nie chodzi już tylko o wypukłość znaków, ale o gabaryt, gdyż ta forma zapisu sprawia, że zwykły podręcznik do klasy siódmej to kilkanaście oddzielnych tomów. Stronice muszą być odpowiednio grube, by wypukłości były wyczuwalne. Gdy się to sobie uświadomi, już mniej dziwi fakt, że „Słownik wyrazów obcych” Kopalińskiego to… trzydzieści tomów, a książki zamówione pocztą z Działu Zbiorów dla Niewidomych przychodzą w dużych płóciennych workach.
Nie mniej ciekawa jest drukarka znajdująca się w szkolnej bibliotece. Mieści się w szafie, której drzwiczki są szklane. Przyznaję się: myślałam, że to ze względu na wartość, jaką z reguły mają specjalistyczne sprzęty. Może i jest to powód, ale jest też drugi, istotniejszy – szafa jest dźwiękoszczelna, ponieważ drukarka robi nieprawdopodobnie dużo hałasu; co najmniej jak najgłośniejsze drukarki igłowe sprzed dwudziestu lat. Ale i tak warto posłuchać, jak drukuje się własne nazwisko alfabetem Braille’a.
Dziś wszyscy uczniowie niewidomi muszą poznać ten alfabet. Choć pewnie część woli już słuchać audiobooków, to z podręcznikami trzeba się zapoznać. Poza tym znajomość brajla przydaje się w codziennym życiu, chociażby na opakowaniach leków są wytłoczone znaki pozwalające odczytać nazwę medykamentu, i w setkach innych sytuacji, których nie sposób wymienić. Najnowsze technologie są również bardzo pomocne. W owińskiej bibliotece jest nie tylko urządzenie lektorskie, które automatycznie łączy w sobie funkcje skanowania, rozpoznawania tekstu i zamiany na mowę syntetyczną (text to speech). Mają tu również komputer wyposażony w program typu screen reader, czyli czytnik ekranu z syntezatorem spod której unoszą się punkty, układające się w poszczególne znaki. To monitor brajlowski popularnie zwany linijką. Niewidomy może więc korzystać ze zwykłej klawiatury qwerty lub tej z klawiszami do pisania punktowego.
O tym, czy bolą palce, gdy się czyta książki, będzie można przeczytać w kolejnym tekście, w którym znajdzie się wywiad z polonistką Aleksandrą Kleszcz, absolwentką owińskiej szkoły.
A tymczasem kilka pytań zadam Katarzynie Wawrzyniak, bibliotekarce i tyflopedagożce, która w szkolnej bibliotece spędziła już 30 lat i poznała dziesiątki uczniów, dla których kropki pod palcami nie mają tajemnic.
Joanna Jodełka: Kasiu, jak długo uczyłaś się brajlowskiego alfabetu i czy każdy pracownik owińskiej szkoły go zna?
Katarzyna Wawrzyniak: Nauczenie się układu punktów w 63 znakach brajlowskich jest bardzo proste, to zwykła „pamięciówka”. Twoje imię to: 46 245 135 1 1345 1345 1. Wszyscy pedagogiczni pracownicy placówki muszą mieć dodatkowo kwalifikacje z tyflopedagogiki, więc brajla powinni znać. Problemem jest sprawne posługiwanie się tym systemem.
Ja zaczynałam przygodę z brajlem od ręcznego wyciskania pojedynczych punktów rylcem na papierze umieszczonym w specjalnej tabliczce. Pisać trzeba było od strony prawej do lewej lustrzane odbicia znaków, aby po odwróceniu kartki mieć prawidłowe znaki wypukłe. Później korzystałam z mechanicznej maszyny brajlowskiej z 7 klawiszami (6 do punktów i spacja). Tu problemem jest jednoczesne, równomierne uderzanie wszystkimi klawiszami potrzebnymi do stworzenia znaku.
Obecnie technologia komputerowa pozwala widzącym dokonać szybkiej translacji tekstu ze zwykłego edytora do zapisu brajlowskiego i to wydrukować.
Teksty humanistyczne łatwo przerobić na brajla, a zapis matematyczny, chemiczny czy nutowy znają zwykle tylko nauczyciele konkretnych dyscyplin.
Czytanie brajla to wyzwanie. Widzący raczej nie robią tego palcami (chociaż znałam takich zapaleńców), odczytywanie wzrokiem punktów wyciśniętych dwustronnie w białej kartce jest bardzo trudne i męczące przez brak kontrastu. Nawet jednostronnie, jeśli dorzucimy do tego błędy robione w zapisie przez uczniów, każdy sprawdzian i kartkówka to nie lada łamigłówka.
JJ: Mnie już wystarczy moje imię, które wygląda jak numer telefonu, którego nie odważyłabym się odebrać. A powiedz mi, proszę, jak się czyta taki tekst, chodzi mi o technikę.
KW: Czytanie pisma punktowego przez niewidomych opiera się wyłącznie na wrażeniach dotykowych. Znajduje tu zastosowanie tzw. dotyk ślizgowy. Narzędziem czytającym są czubki palców wskazujących. Opuszka palca obejmuje całość znaku (litery) i przechodzi dalej. Najlepsze efekty przynosi czytanie przy pomocy obydwu rąk. Lewy palec wskazujący odczytuje początek wiersza, następnie dołącza do niego prawy, który samodzielnie kończy linię. W tym czasie palec lewej ręki odszukuje następny wiersz i cykl się powtarza.
Specyfika odbioru dotykowego powoduje, że nawet bardzo sprawnie czytający niewidomi zapoznają się z tekstem mniej więcej trzy razy wolniej, niż można to osiągnąć wzrokiem.
JJ: Co jest szczególnie trudne w czytaniu palcami? Jak szybko zużywa się podręcznik? A jak niszczy?
KW: Czytanie dotykiem wymusza dużą koncentrację na technicznej stronie odczytywania znaków, a przecież czytanie to również procesy myślowe, skojarzeniowe, odwoływanie się do pojęć, wyobrażeń, symboli. Następuje więc nie tylko wydłużenie procesu czytania, ale również szybsze wyczerpanie psychiczne. Do tego dochodzi spadek wrażliwości dotykowej w opuszkach palców. Punkty brajlowskie mogą być mało wyraźne lub zbyt ostre, temperatura powietrza może powodować marznięcie lub pocenie się dłoni, także pozycja ciała przy czytaniu musi zapewniać swobodę ruchów dłoni i przedramienia.
Najszybciej niszczą się książki brajlowskie dla najmłodszych uczniów, chodzi o zatarcie punktów. Mała biegłość w czytaniu powoduje, że nacisk palców jest silniejszy, następuje wodzenie po znaku, liczenie punktów, upewnianie się, drapanie paznokciem. A jeśli ręce nie zostały przed czytaniem umyte, to tłuszcz z masła od śniadania czy sosu z obiadu przyspiesza proces zanikania wypukłości.
Charakterystyczne jest większe zużycie pierwszych tomów, wyraźny dowód, że czytelnik poddał się i nie dokończył czytania książki, może mu się nie spodobała, a może sięgnął po audiobook tego tytułu.
Podręczniki, tak jak te dla uczniów widzących, przewidziane są do użytku dla trzech roczników.
JJ: Czy drukuje się mapy w podręcznikach do geografii?
KW: Podręczniki do geografii i historii mają dołączone wypukłe, uproszczone mapy. Są one zebrane w osobnych tomach, oprawionych w poziomie, na kartach dwukrotnie większych niż te z podręcznika. Dla innych przedmiotów, np. matematyki, biologii czy fizyki, kartki z rysunkami wypukłymi niezbędne do zrozumienia treści dołączone są w tomie w odpowiednim miejscu. Do wydruku grafiki używa się innych specjalistycznych drukarek niż ta, którą widziałaś w bibliotece.
JJ: Czym się różną stare wydania brajlowskich książek od nowych?
KW: Różnica między starymi a nowymi książkami wynika z tego, że dawniej brajl był najpierw tłoczony na aluminiowych blachach i takie matryce podkładano razem z papierem pod prasę. Punkty były więc wyciskane, bardziej obłe. Teraz igły drukarki uderzają bezpośrednio w papier, dlatego punkty są ostrzejsze.
Przy starej technologii można było wykonać tylko kilka „wycisków” i blachy się zużywały, czyli cykl przygotowania książki był długi, nakład maleńki, brakowało wznowień. Obecnie z komputerowych plików można drukować, kiedy się chce i ile się chce, ale cena i tak przeraża – oprawiony introligatorsko jeden tom to około 130 zł.
JJ: Czy urządzenie lektorskie potrafi doskonale przeczytać książkę?
KW: Ono jest bardzo przydatne, ale nie doskonałe. Bardzo dobrze spisuje się w przypadku beletrystyki. Nie poradzi sobie z ilustracjami, wykresami, diagramami, tabelami, tekstem rozrzuconym, tekstem na ciemnym tle, nietypową czcionką, pismem odręcznym. Ale i w prostej książce napotykamy różne przeszkody – błędne odczytywanie znaków, obcinanie ogonków i kreseczek w znakach diakrytycznych. Dużo zależy od jakości zwykłego druku, papieru, oprawy pozwalającej na szerokie otwarcie tomu. Jeśli w tekście występują obcojęzyczne imiona, nazwiska, nazwy czy wtrącenia, polski syntezator nie odczyta ich w poprawnym brzmieniu. Zdarzyć się mogą różne zabawne odczytania, np. jeśli syntezator w swoich ustawieniach ma zakodowane, że „ust.” powinien odczytywać jako prawniczy ustęp, to w pięknym romansie usłyszymy zdanie „… zbliżył swe wargi do jej ustęp”.
JJ: I to taka pomyłka, która burzy nastrój nieodwołalnie. A tak z ciekawości, ile tomów ma Trylogia albo Lalka?
KW: „Lalka” Prusa w brajlu została wydana w 15 tomach, „Trylogia” Sienkiewicza to łącznie 45 tomów.
JJ: Robi wrażenie!