Coś więcej niż cień rzeczywistości
Opublikowano:
4 lipca 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Przyglądając się temu, co przedmioty naszej obserwacji w nas pozostawiły, co pozostawiła w nas zniszczona przez deszcz i wiatr macewa, częściowo zatarta inskrypcja, rzeźba, pejzaż – kontemplując to – możemy to zobaczyć w nas. Przypatrując się sobie, patrząc w siebie, widząc poprzez to dalej, niż widzimy naszymi oczami, bowiem stanowimy dla siebie jedynie skuteczne narzędzie i źródło poznania” – mówi fotograf Jacek Lidwin, który w ramach stypendium Marszałka Województwa Wielkopolskiego dokumentuje i interpretuje ślady istnienia kultury żydowskiej w Kaliszu.
Sebastian Gabryel: Kalisz, jedno z najstarszych miast Polski, ma bogatą historię, która obejmuje również obecność i wpływ społeczności żydowskiej. Dlaczego postanowiłeś się nad nią pochylić ze swoim aparatem?
Jacek Lidwin*: Kalisz jest miastem symbolicznym dla społeczności żydowskiej w Polsce. To właśnie tam w 1264 roku książę Bolesław Pobożny wydał przywilej dla Żydów mieszkających w jego państwie – zwany Statutem kaliskim – który na wiele stuleci stał się podstawą życia tej grupy społecznej, najpierw w księstwie kaliskim, a następnie w całej Koronie Królestwa Polskiego.
SG: Gdybyś na mapie Kalisza miał wskazać najważniejsze miejsca, w których ślady po kulturze żydowskiej wciąż pozostają wyraźne, to które na pewno byś zaznaczył?
JL: Mógłbym oczywiście wskazać Talmud-Torę – jeden z nielicznych zachowanych obiektów publicznych, służących kiedyś kaliskiej społeczności żydowskiej – czy nowy cmentarz, jednak dla mnie istotniejsze są ślady drobne, czasami trudne do odszukania…
SG: Współczesne ślady kultury żydowskiej można znaleźć w postaci ocalałych cmentarzy, tablic pamiątkowych, w muzeach i archiwach. Ja jednak zastanawiam się, czy w trakcie swojej fotograficznej wędrówki natknąłeś się na coś, co sprawiło, że poczułeś się jak odkrywca. Praca nad „Śladami” bywa zaskakująca?
JL: Tak, i ta praca wciąż trwa, więc jak na razie trudno mi jeszcze w jakikolwiek sposób podsumowywać ten projekt. Obecnie znajduję się głównie na etapie wędrówek po mapach, książkach, archiwach.
SG: Jak zapowiedziałeś, „Ślady” to nie tylko fotograficzna dokumentacja, ale i interpretacja tytułowych śladów. Dlaczego postanowiłeś nie poprzestawać jedynie na wykonaniu zdjęć, ale zdecydowałeś się na rozwikłanie znaczenia tego, co zobaczyłeś przed swoim obiektywem?
JL: Przyglądając się temu, co przedmioty naszej obserwacji w nas pozostawiły, co pozostawiła w nas zniszczona przez deszcz i wiatr macewa, częściowo zatarta inskrypcja, rzeźba, pejzaż – kontemplując to – możemy to zobaczyć w nas. Przypatrując się sobie, patrząc w siebie, widząc poprzez to dalej niż widzimy naszymi oczami, bowiem stanowimy dla siebie jedynie skuteczne narzędzie i źródło poznania. W nas, a przez to poza nami, poza światem – jest coś więcej niż tylko cień rzeczywistości.
SG: Jak sam podkreślasz, fotografujesz „ślady, pozostałości, blizny”. Skąd w tobie tak silna potrzeba dokumentowania właśnie tego, co minione?
JL: Kiedy zaczynałem fotografować cmentarze żydowskie, czytałem powieść Marcela Prousta „W poszukiwaniu straconego czasu”. Rozpoczynałem i kończyłem jej lekturą każdy dzień.
Wiele jest w niej – w moim odczuciu – poświęcone pamięci i przemijaniu, temu, ile pozostało w naszych wspomnieniach po osobach, które odeszły, i czasie, kiedy żyły, i temu także, co te wspomnienia przywołuje.
Pewne doznania zmysłowe, jak smak ciastka magdalenki, umoczonej w herbacie, potknięcie o nierówne kamienne płyty, dźwięk łyżki uderzającej o talerz, wycie płynącej w rurze wody, wywołują w umyśle bohatera tej powieści obrazy przeszłości z tymi doznaniami związane, tak jak doświadczenie materii cmentarza tworzy w odwiedzających to miejsce wyobrażenie pochowanych tam ludzi, ich życia, pracy, dokonań, prywatności.
SG: Śladów kultury żydowskiej poszukujesz nie tylko w Kaliszu, ale na terenie całego kraju – w Sopocie, Bielsku-Białej. Czuję, że twoja działalność twórcza ściśle wiąże się z twoją własną historią – na poziomie emocjonalnym. Co zyskujesz, nie tylko jako fotograf, ale po prostu jako człowiek, szukając i odnajdując fragmenty tej historii?
JL: Pozwolę sobie przeczytać tu Marcela Prousta:
„Wówczas całkiem poza tymi zainteresowaniami i nie wiążąc się z nimi niczym, nagle jakiś dach, blask słońca na kamieniu, zapach przydrożny kazały mi się zatrzymać dla osobliwej przyjemności, jaką mi dawały; zdawało mi się zarazem, iż poza tym, co widzę, kryją one coś, do czego mnie zapraszają i czego mimo wysiłków nie mogę odkryć. Ponieważ czułem, że to znajduje się w nich, stałem w miejscu, nieruchomy, patrząc, oddychając, starając się wyjść myślą poza obraz lub zapach. I jeżeli mi trzeba było dogonić dziadka, iść dalej, starałem się odnaleźć je, zamykając oczy, siliłem się przypomnieć sobie dokładnie linię dachu, barwę kamienia, które – nie umiałem powiedzieć czemu – zdawały mi się przez chwilę pełne, gotowe się rozchylić, wydać mi to, czego były jedynie pokrywą ” [Marcel Proust, „W poszukiwaniu straconego czasu”, tom I: „W stronę Swanna” w tłumaczeniu Tadeusza Boya-Żeleńskiego – przyp. red.].
SG: Podejrzewam, że za kilka miesięcy „Ślady” będą mieć swoją premierę – gdzie i kiedy będzie można obejrzeć twoje fotografie?
JL: To stanie się na pewno w tym roku, choć jeszcze za wcześnie na konkrety. Mam nadzieję, że będę mógł w tym miejscu zaprezentować wybrane prace z projektu. Tymczasem zachęcam do zapoznania się ze zdjęciami z moich poprzednich projektów dotyczących polskich Żydów, niezwiązanych w Wielkopolską. I tak na przykład cmentarz w Rybniku został zniszczony podczas drugiej wojny światowej, a Niemcy urządzili na jego miejscu park z sadzawką, który znajduje się tam do dzisiaj.
Spędziłem tam kilka godzin, będąc przekonany, że miejsce to wciąż należy do pochowanych tam niegdyś osób, że nadal jest cmentarzem. Szukałem i znalazłem to, co widać na tych zdjęciach, a także to, czego nie widać.
Cmentarz w Raciborzu z kolei zlikwidowano w latach 1972-1973. Pozostała brama wjazdowa i kilka ocalałych fragmentów macew. Ponoć najpiękniejsze macewy zabrano na odbudowę zamku królewskiego w Warszawie jako materiał, a resztę sprzedano okolicznym kamieniarzom. Kirkut w Kłobucku podczas drugiej wojny światowej został doszczętnie zniszczony, ocalała jedna macewa i kilka nagrobków. Według spotkanego przeze mnie na cmentarzu mieszkańca Kłobucka, znajduje się tam zbiorowy grób zamordowanych podczas wojny Żydów. Na koniec mam prośbę do osób czytających ten wywiad – jeżeli ktoś chciałby wzbogacić moją wiedzę na temat historii społeczności kaliskich Żydów, miejsc z nią związanych, będę wdzięczny za kontakt [jaceklidwin@wp.pl – przyp. red.].
*Jacek Lidwin – artysta wizualny, fotograf i projektant książek. Specjalizuje się w tworzeniu projektów dokumentalnych i pejzażowych, portretowych, a także fotografii teatralnej i mody. Jest stypendystą Ministra Kultury, Samorządu Województwa Śląskiego w dziedzinie sztuk wizualnych oraz Marszałka Województwa Wielkopolskiego w dziedzinie kultury. Jego prace były prezentowane w licznych galeriach, takich jak galeria Akademii Sztuk Pięknych i Muzeum Archidiecezjalne w Katowicach, a także w galeriach handlowych i centrach kultury. Jego książki są dostępne w księgarni Amazon i innych.