Kolekcja szklanych negatywów Jana Idaszewskiego. Wystawa w Muzeum Śremskim
Opublikowano:
9 lutego 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
14 stycznia w Muzeum Śremskim odbył się wernisaż wystawy „Kolekcja szklanych negatywów Jana Idaszewskiego”. To była długo wyczekiwana wystawa. Nawet bardzo długo.
Zacznijmy od początku
W 1994 roku Muzeum Śremskie otrzymało od pani Marii Idaszewskiej prezent. Dwa pudełka szklanych negatywów, w sumie 153 sztuki, które przeleżały w starej szafie w domu rodzinnym Idaszewskich, zakurzone i zapomniane przez wiele lat. Nikt nie zdawał sobie wtedy sprawy jak cenny jest to dar. Trudno też było stwierdzić co i kto się na nich znajduje, ze względu na to, że były to negatywy i to w dodatku na szklanych płytkach… Udało się jednak ustalić, że są fotografie rodzinne, pamiątkowe, portrety, a także kadry dokumentujące życie gimnazjalne autora i jego przyjaciół. Trafiły do muzealnego magazynu i tam przeleżały 30 lat. W międzyczasie zainteresowano się nimi jeden raz. Marta Kujawa, w 2013 roku napisała na temat tych negatywów pracę licencjacką na Uniwersytecie Artystycznym w Poznaniu. Autorka opisała istniejące wtedy archiwa cyfrowe zbiorów fotograficznych w Polsce i praktyki digitalizacji zbiorów. Przedstawiła krótko sylwetkę autora fotografii i podjęła próbę opisania wybranych negatywów. Niestety, ta dwudziestostronicowa praca nie zapoczątkowała kolejnych prób opracowania kolekcji.
Minęło kolejnych parę lat. Negatywy, zapakowane każdy oddzielnie w bezkwasowy papier, nadal czekały na swój czas. I ten czas nadszedł.
Udało nam się, dzięki pomocy i zaangażowaniu Wirtualnego muzeum historii Poznania CYRYL, w całości, profesjonalnie je zdigitalizować. Cyfrowe, pozytywowe już obrazy można było w końcu obejrzeć i zabrać się do ich opisywania. A było to zadanie trudne, ponieważ fotografie pochodzą głównie z lat 20. i 30. ubiegłego wieku. Jest też kilkanaście fotografii z okresu I wojny światowej. Świadkowie i uczestnicy tych wydarzeń już nie żyją. A i pamiętających te czasy, też właściwie już nie ma. Udało nam się odnaleźć członków dalszej rodziny, którzy bardzo pomogli i będą pomagać nadal w identyfikacji osób i miejsc.
Mimo niepełnego opisu zdjęć, kolekcja została pokazana na wystawie. Na 30 dużych planszach można obejrzeć wszystkie zdjęcia, które znajdowały się w podarowanym nam pakiecie. Autorem jest głównie Jan Idaszewski, kilkanaście wykonał prawdopodobnie jego ojciec – Józef, znany i szanowany w Śremie człowiek, który od 1930 roku kierował Spółdzielnią rolniczo- handlową „Rolnik”.
Kim był autor tych niezwykłych fotografii?
W „Słowniku biograficznym Śremu” czytamy:
„Jan Florian Idaszewski urodził się 26 kwietnia 1911 roku w Śremie. Był synem Ireny i Józefa. W Śremie skończył szkołę podstawową i gimnazjum. Brał aktywny udział w życiu szkoły. Należał do Gimnazjalnej Drużyny Wioślarskiej. Brał udział w wielu wyprawach wodnych. Po uzyskaniu matury w 1931 roku, podjął studia na AGH w Krakowie, które zakończył uzyskaniem dyplomu inżyniera hutnika. W 1939 roku został zmobilizowany w stopniu podporucznika rezerwy do 57 pułku Armii Poznań.. Brał udział w kampanii wrześniowej. W rejonie Brześcia nad Bugiem, po nieudanej ewakuacji, został internowany przez wojska sowieckie i osadzony w obozie dla polskich jeńców w Kozielsku. Z obozu został wywieziony w drugiej połowie kwietnia 1940 roku i zamordowany w Katyniu. Jego nazwisko znajduje się na liście ofiar ekshumowanych w lesie Katyńskim. Zwłoki nie zostały jednak rozpoznane”. Przy wykazie znalazła się adnotacja: „Idaszewski Jan, ur.1911, bez nazwiska, w mundurze, część koperty z nadawcą :”Idaszewski, Schrimm, Warthegau”.
Miał 29 lat, kiedy został zamordowany. Zdjęcia, które po sobie pozostawił są niezwykłą rodzinną pamiątką. Wiele z nich nie znalazło się nawet w rodzinnych albumach, choć niektóre przygotowywał chyba do wywołania zaznaczając kadry taśmą.
Zastosowane przez Idaszewskiego szklane płytki, były wielkim udogodnieniem dla fotografujących, którzy wczesniej posługiwali się skomplikowaną techniką z użyciem mokrego kolodionu. Wynalazcą nowej techniki, bromowo- żelatynowej, był brytyjski lekarz Richard Leach Maddox, który w 1871 roku stosując zawiesinę bromku srebra w żelatynie zastąpił nią używany do tej pory mokry kolodion, co zapoczątkowało rozwój nowoczesnej fotografii i doprowadziło w późniejszym czasie do powstania nowej gałęzi przemysłu zajmującej się produkcją błon zwojowych.
Wystawa w śremskim muzeum
Blisko 150 fotografii, które można oglądać na wystawie w śremskim muzeum, pokazuje barwne życie gimnazjalistów: spotkania, wycieczki, pikniki, ale również wielką pasję Jana i jego kolegów – wioślarstwo. W gimnazjum do którego chodzili, od I wojny funkcjonowała Gimnazjalna Drużyna Wioślarska. To w należącym do niej, znajdującym się nad Wartą Szałasie, wspólnie z kolegami budowali i remontowali łodzie i kajaki, którymi potem wypływali na wyprawy. I to nie byle jakie wyprawy.
Jedna z nich, do Gdańska, odbyła się w roku szkolnym 1929/1930. Trasa wiodła przez Bydgoszcz, a z powrotem przez Kruszwicę, jezioro Gopło i Konin. Całość, w obie strony liczyła 1102 km. Gimnazjaliści płynęli ciężką, wykonaną z dębowej klepki łodzią „Wanda”. Ona również została utrwalona na szklanych negatywach. Teraz, na wystawie, na dużych fotografiach widać dokładnie zadowolonych uczestników. A na zdjęciach zrobionych w porcie w Gdyni, widoczny jest również żaglowiec „Lwów”, czteromasztowy bark z 1868 roku, zakupiony w 1920 roku, dla nowopowstającej Szkoły Morskiej w Tczewie i przerobiony na statek szkoleniowy, którego kapitanem był m.in. znany z książki „Znaczy kapitan” Mamert Stankiewicz.
W tym samym roku szkolnym 1929/1930 pięciu innych gimnazjalistów: Władysław Ussorowski (sternik), Franciszek Janietz, Klemens Friedel, Stefan Surdyk i Arnold Ronke, popłynęło inną łodzią, „Goplaną” via Bydgoszcz do Warszawy i z powrotem. Ze względu na granicę polsko-niemiecką Wartą dopłynęli do Sierakowa, a później przetransportowano łódź konnym wozem drabiniastym do Noteci i dalej popłynęli Kanałem Bydgoskim i Wisłą do Warszawy. W drodze powrotnej trasa wiodła przez Kruszwicę, Gopło, Konin do Śremu. Pokonano trasę liczącą 1283 km. Na jednym ze zdjęć, został uchwycony moment przewózki łodzi konnym wozem.
Na jednej z fotografii, grupa młodych osób pozuje przed fontanną. To Bydgoszcz i fontanna „Potop”, która powstałą jako efekt konkursu ogłoszonego w 1897 roku przez Krajową Komisję ds. Popierania Sztuki Plastycznej w Poznaniu (Landes Kunstkommission für Forderung der Bildende Künste) na wodotrysk – rzeźbę w Bydgoszczy.
Konkurs, na który wpłynęło 44 prace, wygrał berliński artysta – rzeźbiarz Ferdinand Lepcke (1866 -1909). Prace nad wykonaniem i ustawieniem pomnika trwały 6 lat. Postawiono go w ogrodzie regencyjnym (dziś park im. Kazimierza Wielkiego).
Uroczystego odsłonięcia dokonano 23 lipca 1904 o godz. 11.00. Woda do wodotrysku została podłączona ponad rok później, ponieważ po uroczystości trzeba było konstrukcję ponownie rozłożyć na części i usunąć poważne usterki, a i tak początkowo fontanna nie działała jak należy. Dopiero po interwencji specjalistów z Berlina, w roku 1908 fontanna zaczęła działać poprawnie. W uroczystości odsłonięcia, która zgromadziła przedstawicieli władz z Berlina i Poznania oraz licznie przybyłych mieszkańców, udział wziął także autor. Rzeźba przetrwała do 7 stycznia 1943, kiedy to decyzją niemieckich władz okupacyjnych rozpoczęto jej rozbiórkę, w celu pozyskania metalu na potrzeby wojenne. Proces rekonstrukcji zainicjowano w 2004 roku a uroczyste odsłonięcie odbudowanej fontanny nastąpiło 26 czerwca 2014. Inwestycja kosztowała 2,5 mln złotych.
To, co najważniejsze
Idaszewski portretował kolegów i koleżanki, zatrzymywał w kadrach momenty spędzane nad rzeką, na szkolnych wycieczkach… Zwykłe chwile, zwyczajnych młodych ludzi…Ale na swoich fotografiach utrwalał też sytuacje ważne i niezwykłe dla gimnazjalistów: Powiatową Wystawę Szkolną w gimnazjalnej auli, chrzest zbudowanego przez gimnazjalistów z GDW kajaka „Lwów” czy rowerowe wycieczki z nauczycielami po okolicy.
Dużą część kolekcji stanowią zdjęcia rodzinne: portrety i fotografie grupowe. Nie wszystkie osoby na nich uwiecznione można już zidentyfikować, jednak dzięki pomocy krewnych udało się opisać wiele z nich. Matka, ojciec, rodzeństwo, ciotki, wujowie i przyjaciele rodziny w ogrodzie Idaszewskich w Śremie, na łące, przed domem. Większość fotografii rodzina widziała po raz pierwszy.
Szkoda, że tak późno wystawa została zorganizowana. Szkoda, że nie wszystkie zdjęcia uda się opisać. Ale fakt, że możemy zobaczyć to, co fotograf utrwalił, co było dla niego na tyle ważne, że chciał to zostawić na szklanych płytkach, i tak jest dla nas i odwiedzających wystawę rzeczą niezwykłą.