Lirycznie i światowo
Opublikowano:
27 kwietnia 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Nawet jeśli pomysł zestawienia kompozycji Roxanny Panufnik i Mikołaja Piotra Góreckiego wziął się z analogii biograficznej, to przyniósł ciekawy efekt także w słuchaniu, zwłaszcza dzięki wykonaniu Amadeusa.
Dzieci znanych rodziców
Osobom interesującym się muzyką poważną zarówno nazwisko Panufnik, jak i Górecki są oczywiście dobrze znane – Andrzej Panufnik (1914–1991) i Henryk Mikołaj Górecki (1933–2010) to jedni z najbardziej cenionych polskich kompozytorów czasów współczesnych. W obu przypadkach talent muzyczny odziedziczyły dzieci twórców, co nie jest wcale zjawiskiem rzadkim. Nie szukając daleko, można sięgnąć po przykład Agnieszki Duczmal i jej córek: Anna Duczmal-Mróz także została dyrygentką, a Karolina Jaroszewska wiolonczelistką. Z jednej strony to piękna i wspaniała sytuacja, z drugiej jednak – ma swoje kłopotliwe aspekty. Założycielka Orkiestry Kameralnej Polskiego Radia Amadeus zapewne nieraz o tym myślała, bo jak mówiła w zeszłorocznej rozmowie z Anną Kochnowicz-Kahn:
„Dzieci znanych rodziców w ogóle nie mają łatwego życia. Muszą w dwójnasób udowadniać swoją wartość, swoje umiejętności, aby nie być posądzonymi o koneksje rodzinne”.
Mikołaj Piotr Górecki
W przypadku komponujących dzieci kompozytorów sprawa wydaje się jeszcze trudniejsza: już nawet mniejsza o kwestię koneksji, ale jak wypracować własny styl, odróżnić się, wyjść z cienia? Ciekawego materiału do przemyśleń dostarcza artystyczna biografia Mikołaja Piotra Góreckiego. Urodzony w 1971 roku artysta od małego zajmował się muzyką, najpierw uczył się gry na skrzypcach, potem też na fortepianie.
Później jednak zdecydował się poświęcić komponowaniu – studiował na Akademii Muzycznej im. Karola Szymanowskiego w Katowicach u… swojego ojca. Warto na marginesie dodać, że dużo później syn dał się poznać jako znawca stylu ojca, co jest niejako naturalne w tym przypadku, a dowodem tego fakt, że podjął się ukończenia instrumentacji kilku utworów, których Henryk Mikołaj Górecki nie zdążył sfinalizować (jak choćby IV Symfonii „Tansman Epizody” czy „Postludiów Tristanowskich” i „Chorału”).
O obawach przed wpływem jednak nie mogło być mowy, bo Mikołaj Piotr Górecki wykształcił własny muzyczny głos już dużo wcześniej. W książeczce do płyty wydanej przez DUX Dariusz Marciniszyn trafnie go podsumowuje, pisząc o „onirycznej łagodności”. Dodaje też, że
„Górecki do perfekcji opanował umiejętność operowania delikatnymi brzmieniami i harmoniami, tworzącymi wręcz hipnotyczną muzyczną mozaikę”.
Idealnie ilustrują to zamieszczone na krążku „Concerto Notturno” (2000), „Divertimento” (2009), „Pożegnanie” (2009) i „Concerto lirico” (2016). To muzyka pełna emocji, ale nie gwałtowna, raczej operująca nastrojem, czasem melancholijna, jednak nie mroczna, bo bywa, że urzekająco hipnotyzująca.
Roxana Panufnik
Podobnie przystępne oblicze muzyki współczesnej prezentuje twórczość Roxanny Panufnik. Urodzona w 1968 roku w Londynie, gdzie jej ojciec wyjechał czternaście lat wcześniej, studiowała na Royal Academy of Music u Paula Peterssona, Melanie Daiken i Hansa Wernera Henzego. Muzyką swojego ojca zajmowała się, przygotowując serię programów dla BBC, z którym współpracowała też przy innych okazjach. Jest kompozytorką rozpoznawaną nie tylko w Wielkiej Brytanii, wykonywaną choćby na renomowanych Promsach, ale i na całym świecie. Natomiast w Polsce wciąż nie weszła do koncertowego, czy nawet festiwalowego, obiegu. Oczywiście zdarzają się wykonania, a nawet spore zamówienia, można tu wymienić „Faithful Journey: A Mass for Poland”, czyli wspólną inicjatywę City of Birmingham Symphony Orchestra i Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, napisaną na okoliczność stulecia niepodległości Polski. Z dawniejszych przedsięwzięć warto przypomnieć (może też ponownym wystawieniem?) operę kameralną „The Music Programme” stworzoną na zaproszenie Teatru Wielkiego – Opery Narodowej. Roxanna Panufnik zresztą lubi głos ludzki, ma w dorobku nie tylko jeszcze dwie opery skomponowane na zamówienie Garsington Opera Festival („Silver Birch” i „Dalia”), które spotkały się z przychylnymi recenzjami, ale także liczne utwory chóralne. Teraz natomiast stoi przed nietypowym wyzwaniem artystycznym – została wybrana do elitarnego grona kompozytorów, których nowe utwory mają uświetnić ceremonię koronacji Karola III na króla.
To dzieło będzie raczej miało inny charakter niż „Cztery pory świata”, ale zapewne będzie równie radosne jak ten utwór. Panufnik napisała go na prośbę cenionej skrzypaczki Tasmin Little w 2011 roku, luźno inspirując się arcydziełem Antonia Vivaldiego. Mamy więc cztery części, ale nie oddają one charakteru pór roku – inspirują się natomiast czterema odmiennymi kulturami muzycznymi. Skoczna „Jesień w Albanii” opiera się na tanecznych melodiach muzyki ludowej, kojarzy się także z brzmieniami klezmerskimi.
„Tybetańska zima” uspokaja odniesieniami do tradycyjnych pieśni, „Wiosna w Japonii” pobudza do życia filigranowymi motywami wywiedzionymi ze śpiewu wierzbówki chińskiej (bo ten ptak jest dla Japończyków symbolem wiosny). Całość zamyka „Indyjskie lato”, w oryginale „Indian Summer”, co oznacza nasze babie lato, ale tutaj nie ma wątpliwości, że chodzi o muzykę hinduską, bo słychać inspirację tamtejszymi skalami z ich charakterystycznymi zwrotami harmoniczno-melodycznymi. Nie ma też wątpliwości, że prowadzony przez Agnieszkę Duczmal Amadeus nie tylko czuje tę muzykę, ale także się nią cieszy.