Małżeństwo z rozsądku
Opublikowano:
30 kwietnia 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Bardzo się kochali. Niestety nie mogli być razem. Przeszkodą do wspólnej przyszłości stały się pieniądze. Choć brzmi to niczym scenariusz popularnego serialu, to wydarzyło się w połowie XIX wieku w Wielkim Księstwie Poznańskim. O kim mowa? O Marii z Mańkowskich i Janie Działyńskim.
Ona i on
Ale zacznijmy od początku. Ona przyszła na świat 28 grudnia 1837 roku w rodzinnym majątku Dąbrowskich – Źrenicy, jako córka Teodora Mańkowskiego herbu Zaremba i Bogusławy z Dąbrowskich herbu własnego. Jej dziadkiem ze strony matki był generał Jan Henryk Dąbrowski.
Jan Kanty był osiem lat starszy, urodził się 28 września 1829 roku w Kórniku. Jego ojcem był jeden z najbogatszych mieszkańców Księstwa Poznańskiego – Tytus Działyński herbu Ogończyk, a matką Celestyna z Zamoyskich herbu Jelita.
Poznali się w 1854 roku, gdy ojciec Marii zdecydował się sprzedać Źrenicę Janowi Działyńskiemu. Między młodymi zaiskrzyło.
„Mama kochała się w p. Janie Działyńskim i on podobno w niej. Z Kórnika do Winnogóry konno dojeżdżał, kawał drogi. Czytali Słowackiego, Beniowskiego, Nieboską, psalmy” – pisała po latach córka Marii (również Maria) w swych pamiętnikach.
Ona liczyła na niego jak na Zawiszę…
Mańkowscy zaczęli odwiedzać Działyńskich w Poznaniu. Maria przypadła do gustu matce i siostrom swego oblubieńca. Ostatnie słowo należało jednak do nestora rodu – Tytusa, który miał inne plany wobec swego syna. Zapragnął on bowiem ożenić go z księżną Izabellą Czartoryską i tym sposobem połączyć fortuny obu rodów. I choć, jak pisał Józef Łoś:
„Panna Mańkowska liczyła na niego jak na Zawiszę”, nie mając wyboru, Jan musiał wziąć za żonę Izabellę. „Biedna księżna Iza” – skwitował dalej pamiętnikarz.
Autor pamiętnika był guwernerem u Czartoryskich. Spora część jego wspomnień dotyczy burzliwych relacji między Janem i Izabellą.
I tak, gdy przed Bożym Narodzeniem 1855 roku siostry Działyńskiego wznosiły toast za pomyślność brata i Izabelli, cieszyli się wszyscy z wyjątkiem Jana.
Miesiąc później podobno relacje narzeczonych zostały zerwane z uwagi na jakieś jego paryskie listy, w których dał słowo Mańkowskiej, ale już tydzień później Józef Łoś odnotował, że w rodzinie Działyńskiego mowa jest tylko o ślubie, a Maria [Mańkowska] odstąpiła już zupełnie od matrymonialnych planów.
Pobrali się. Ostatecznie…
Księżna również nie paliła się do tego ślubu. W listopadzie 1856 roku podobno załatwiono już większość formalności związanych z ceremonią, ale nadal nie wyznaczono daty. Pamiętnikarz skwitował to krótko: widocznie Izabella nie była rada dać rękę. Krótko potem kolejna informacja, że ślub już wkrótce, ale nie, znowu nie. A to Izabella wyjechała do Włoch, a to do Hiszpanii. I tak to trwało do lutego 1857 roku. Aż w końcu wyznaczono datę – 18 lutego 1857 – ale i ten termin zmieniono.
Ostatecznie pobrali się 21 lutego 1857 roku, w Paryżu.
Ceremonię urządzono z wielką okazałością. Zaproszono wielu ważnych gości, ślubu udzielił kardynał Ferdinand Donnet, a ówczesne gazety prześcigały się w relacjach z tego wydarzenia.
„Radość więc w rodzinie [Działyńskich] jest bardzo wielka. Czy księżna znajdzie w niej szczęście dla siebie? Wątpię” – odnotował wspomniany wcześniej Józef Łoś.
Łuk i światełka
Kilka dni po ślubie młodzi przyjechali do Kórnika, powitanie było bardzo huczne. Na granicy majętności ustawiono łuk tryumfalny. Wieczorem oświetlono zamek, kościół i kamieniczki, a na cześć małżonków strzelano z moździerzy. Stamtąd pojechali do Gołuchowa, zakupionego przez Tytusa dla Jana.
Zamek nie przypadł jednak Izabelli do gustu. W listach do ojca pisała: „Gołuchów wygląda jak siedziba niedużej kasztelanii w Średniowieczu po ataku i po złupieniu”.
Małżeństwo Działyńskich było tylko pozorne. Małżonkowie często mieszkali oddzielnie, mieli także spisaną intercyzę majątkową. Józef Łoś wspominał m.in., że Działyński spędzał samotnie Boże Narodzenie 1857 roku, a nieco wcześniej pisał:
„Pani Janowa nie może się zaaklimatyzować w rodzinie”.
Jan zmarł 30 marca 1880 roku, spoczął w krypcie kórnickiego kościoła. Izabella zmarła dziewiętnaście lat później (18 marca 1899 roku). Została pochowana w mauzoleum w Gołuchowie. Małżeństwo było bezdzietne.
Jako wnuczka generała Dąbrowskiego miała prawo do ogólnej sympatii…
Kilka miesięcy po ślubie Działyńskiego, 29 września 1857 roku doszło do ślubu Marii z Mieczysławem Kwileckim herbu Byliny (ur. 1833). Uroczystość odbyła się w Kościele św. Małgorzaty, a ceremonii przewodniczył ksiądz arcybiskup.
„Zebrał się liczny poczet obywateli wiejskich, cała, a tak liczna rodzina Kwileckich. Panna Mańkowska, jako wnuczka generała Dąbrowskiego miała prawo do ogólnej sympatii, a […] cały prawie kościół zastałem ciekawymi zapełniony” – relacjonował Józef Łoś.
Początkowo Kwileccy mieszkali w Poznaniu, później przeprowadzili się do majątku Mieczysława w Oporowie (gmina Ostroróg). Po roku przyszedł na świat pierwszy syn – Hektor. Potem kolejne sześcioro dzieci (Władysław, Jadwiga, Kazimierz, Maria, Anna i Julia). Zapewne około 1858 roku, jak pisała wspomniana już wcześniej Maria zwana „Mimisią”, Mieczysławowie Kwileccy gościli na balu w Pałacu Działyńskich w Poznaniu.
Podobno, gdy opuszczali przyjęcie, Jan chciał ich zatrzymać, a gdy Maria odpowiedziała, że nie może, bo musi nakarmić syna (Hektora), Działyński miał rozłożyć ręce, powiedzieć „siła wyższa” i zetrzeć łezkę z oka.
W 1917 roku małżonkowie Kwileccy obchodzili złote gody szczęśliwego pożycia. Mieczysław zmarł rok później (5.06.1918), Maria przeżyła go o sześć lat (20.05.1924). Choć tworzyli zgodne i udane małżeństwo, to kto wie, czy gdzieś na dnie serca Marii nie zostały okruchy młodzieńczego uczucia.
Literatura:
Józef Łoś, „Na paryskim i poznańskim bruku. Z pamiętnika powstańca, tułacza i guwernera 1840–1882”, Polska Akademia Nauk, Kórnik 1993
Andrzej Kwilecki, „Z Kwilcza rodem”, Wydawnictwo Nauka i Innowacje, Poznań 2012