fot. Maksym Szalkowski

Michalewiczowie i ich malarstwo

W piątek 3 lutego 2023 r. w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Lesznie odbył się wernisaż wystawy malarstwa Ewy i Marcina Michalewiczów.

Kim są? Kiedy pracują? Czy lubili w szkole plastykę? I jak doszło do zorganizowania leszczyńskiej wystawy?

Mateusz Gołembka: Skąd sztuka w waszym życiu? Czy zamiłowanie do niej towarzyszy wam od zawsze? Może już w szkole zaliczaliście plastykę do ulubionych przedmiotów?

Marcin Michalewicz: Od najmłodszych lat lubiłem rysować i w ten sposób spędzać wolny czas. To było coś na wzór zaczarowanego ołówka – jak czegoś nie posiadałem, to zawsze mogłem to sobie narysować. Jednak to była dziecięca fantazja i zabawa…

 

Zamiłowanie do sztuki dojrzewało we mnie latami. To był długi i złożony proces.

Jeśli chodzi o szkolną plastykę, to jak pamiętam, rysowałem na tyłach zeszytu praktycznie na wszystkich lekcjach poza plastyką właśnie. Głównie za sprawą przestarzałego systemu nauczania i wiekowej nauczycielki na tych zajęciach w mojej szkole nie działo się zbyt wiele. Nie było możliwości pogłębiania wiedzy i rozwijania talentu. Mam nadzieję, że dziś wiele się zmieniło na lepsze.

Ewa i Marcin Michalewicz, fot. archiwum prywatne

Ewa i Marcin Michalewicz, fot. archiwum prywatne

Ewa Michalewicz: Sztuka pojawiła się w moim życiu dość wcześnie, jednakże występowałam głównie w roli obserwatora. Mój tata miał talent plastyczny.

 

Pamiętam też, że kiedy poznałam męża, zawsze z niecierpliwością obserwowałam, jak brał ołówek, słuchawki i kawałek kartki, na której powstawały pierwsze linie. Czekałam, aż swoje myśli przeleje na papier, nadal będąc biernym obserwatorem.

Mimo pierwszych prób szkicowania moje życie dalej kroczyło w inną stronę. Do pewnego momentu. To dowód na to, że sztuką można się zarazić, i tak właśnie zaraził mnie nią mąż, choć ja odnalazłam się na innym kierunku. A jeśli chodzi o lekcje plastyki, to zawsze chętnie w nich uczestniczyłam, jednakże patrząc z perspektywy czasu, dużo bym w nich zmieniła.

 

MG: Co i dlaczego przedstawiał pierwszy rysunek/obraz? Ten pierwszy, jaki pamiętacie, i ten stworzony na drodze kariery artystycznej.

Obraz PANTEON MYŚLI, fot.

Obraz PANTEON MYŚLI

MM: Nie mam pojęcia, jak wyglądał pierwszy rysunek. Jako mały chłopiec często prosiłem rodziców, aby mi coś narysowali, a później zastanawiałem się, w jaki sposób to zrobili, od czego powinienem zacząć, aby ten rysunek odwzorować. Z pewnością były to jakieś postaci z bajek, wozy bojowe, rycerze itp.

 

Do dziś mój ojciec przechowuje moje prace z dzieciństwa. Jeśli chodzi o karierę artystyczną, to już od 15 roku życia postanowiłem się temu poświęcić na poważnie.

Dużo wtedy rysowałem przeróżnych rzeczy ze zdjęć, z wyobraźni, szlifując umiejętności rysunku. Była tego cała masa.

EM: Pierwszy rysunek? Pierwsze, co przychodzi mi do głowy, to różowe niebo, zachodzące słońce, woda. A do narysowania użyłam zużytych kredek Bambino. A dlaczego taki rysunek? Do dziś uwielbiam patrzeć na barwy nieba czy to przy wschodzie, czy przy zachodzie słońca. A jeśli chodzi o mój pierwszy obraz w karierze, to chyba wolę o nim nie pamiętać.

 

MG: Z jakim materiałem pracujecie najczęściej, czego używacie do tworzenia?

MM: Głównie używam farb akrylowych. Bardzo lubię też farby olejne. Jednak częściej sięgam po akryl, bo jego szybkie schnięcie ułatwia mi pracę nad obrazem.

EM: Do budowania form strukturalnych wykorzystuję w głównej mierze wszelkiego rodzaju masy plastyczne. Uwielbiam również wykorzystywać farby metaliczne, które sprawiają, że obrazy pod wpływem światłą po prostu „żyją”.

 

MG: Co was inspiruje?

MM: Przede wszystkim ludzie i otaczająca nas rzeczywistość. To ona jest podstawą do przemyśleń, marzeń i fantazji. Do przeglądu życiowych spraw i sytuacji. Jest kluczem do ludzkiego wnętrza, które na co dzień gdzieś skrywamy, a czasami wręcz boimy się przyznać, co tak naprawdę siedzi w nas samych, w naszych sercach i umyśle.

EM: Inspiracją dla mnie może być wszystko, otoczenie, niepozorne linie spękanej ziemi, kora drzewa, kolor napotkanego przypadkiem kamienia – choć jakby na przekór zawsze powtarzam, że przypadków nie ma w naszym życiu. Zawsze coś się dzieje po to, aby w przyszłości móc połączyć to ze sobą. Swoje obserwacje, myśli, rzeczywistość ubieram w harmonijną całość i przelewam na płótno.

 

MG: Z kim chcielibyście nawiązać współpracę?

MM: Na pewno z osobami, które chętnie pomogłyby nam w propagowaniu naszej sztuki, aby dotarła do jak najszerszego grona odbiorców.

 

Obraz ISTOTA SPOJRZENIA, materiały

Obraz ISTOTA SPOJRZENIA

Świat artystyczny od kuchni to ciężka i żmudna praca, często niewdzięczna, pełna wyrzeczeń, uporu i wytrwałości. To świat, w którym potrzeba trochę życiowego szczęścia i życzliwych, pełnych pasji ludzi.

A jeśli chodzi o samo malarstwo, to uwielbiam malować w pełnym odosobnieniu, w świecie, w którym istnieję tylko ja i obraz. Choć zdarzają się sytuacje, gdzie – jak wspomniała moja żona – współpracujemy ze sobą.

EM: Jeśli chodzi o tę kwestię, to zgadzam się z mężem. Ważne jest, aby na swojej drodze napotykać osoby pełne pasji, chcące działać i promować sztukę.

 

MG: Pracujecie codziennie czy czekacie na natchnienie?

MM: W takim świecie nie istnieje coś takiego jak dni wolne. Po prostu nie można w jednej chwili wyłączyć myślenia albo wstrzymać wizji twórczej, a ona z kolei potrafi przychodzić w niespodziewanych chwilach i miejscach. Na spacerze, podczas jazdy samochodem czy na zakupach. Jak już się zaczęło, to nie idzie się od tego uwolnić. Dlatego zawsze staram się mieć przy sobie kartkę i ołówek. Po to, aby chociaż zapisać pomysł, aby nie uciekł z mojej pamięci.

 

Zawsze najpierw szkicuję obraz, później układam sobie w wyobraźni kolory, dodatki, szczegóły. Staram się mieć wszystko przemyślane.

Następnie przez kilka dni maluję, a w dalszej kolejności jest werniksowanie i na koniec samodzielne wykonanie ramy.

EM: Tak, tworzymy prawie każdego dnia. Marcin swój czas poświęca przede wszystkim malarstwu, ja natomiast zajmuję się także organizacją wystaw i innymi techniczno-artystycznymi sprawami. Zdarzają się chwile, że bardzo chciałoby się chwycić za pędzel czy szpachelkę, ale staję przed płótnem i cisza. To znak, że należy odpocząć.

 

MG: Ale znajdujecie czas na wakacje i macie wolne w święta?

MM: Oczywiście wyjeżdżamy na wakacje, uwielbiamy zwiedzać i aktywnie spędzać czas, kiedy jest to tylko możliwe. Święta staramy się spędzać w rodzinnym gronie. Niemniej jak wspomniałem, wizji twórczej nie da się zatrzymać.

EM: Na wakacje wyjeżdżamy też najczęściej całą rodziną, ona jest najważniejsza. Zwiedzamy, odpoczywamy, choć nie potrafimy z natury leżeć plackiem na plaży, to raczej nas męczy.

 

MG: Do kogo kierowana jest wasza sztuka? Czy tworząc, bierzecie pod uwagę młodszych odbiorców, dzieci, młodzież?

MM: Chciałbym swoją sztuką dotrzeć do jak największej liczby odbiorców niezależnie od wieku. Nie stanowi on żadnej przeszkody w odbiorze sztuki. Każdy będzie ją przyjmował przez pryzmat własnych życiowych sytuacji. I o to właśnie chodzi, aby dzieło było aktualne niezależnie od wieku i pokolenia.

 

MG: Co sądzicie o edukacji, o merytorycznym przygotowaniu do odbioru sztuki w szkołach publicznych?

MM: Co do edukacji artystycznej, to jak już wspomniałem, mam nadzieję, że dziś wiele się zmieniło na lepsze, ponieważ młodzi ludzie mają niesamowity potencjał i ambicje. Wystarczy nakierować ich na odpowiedni tor i wspierać. Ufam, że dzieje się tak nie tylko na zajęciach plastycznych, ale na każdej lekcji.

 

MG: A jak oceniacie sztukę w przestrzeni publicznej: pomniki, murale? Może powinny być bardziej prowokujące? Miasta bywają przesycone monumentami tych samych osób i malowidłami o tej samej tematyce.

MM: To bardzo dobre i wbrew pozorom bardzo trudne pytanie. Nie da się dogodzić wszystkim i nie wszystkim dana forma sztuki odpowiada.

 

Konkurs Konfrontacje, archiwum prywatne

Konkurs Konfrontacje, archiwum prywatne

Murale potrafią ożywić i udekorować przestrzeń publiczną, nadając jej niepowtarzalnego klimatu i kolorytu w szarej codzienności dnia. A jak do tego mają historyczny przekaz, to już niesamowita sprawa. Z pomnikami jest trochę inaczej.

Najczęściej upamiętniają wydarzenie historyczne lub osobę i mniej w tym czystej artystycznej formy wyrazu. Ufam, że będą się zmieniać na lepsze. Jestem fanem wrocławskich krasnali i rzeźb Magdaleny Abakanowicz, które czasem pojawiają się w przestrzeni publicznej.

EM: Jeśli chodzi o sztukę w przestrzeni publicznej, jestem jak najbardziej na tak. Podziwiam murale, rzeźby, ich wykonanie i ogrom pracy włożony w realizację. Jest to ciężka praca, do której przede wszystkim należy podejść z szacunkiem.

 

MG: Jak doszło do wystawy w MBP w Lesznie?

EM: W grudniu 2022 r. odbyła się nasza wspólna wystawa w Kościanie. Na niej dowiedzieliśmy się o niesamowitej przestrzeni w MBP w Lesznie. W tym czasie odbył się ogólnopolski konkurs literacko –fotograficzno – plastyczny „Konfrontacje” organizowany przez Leszczyńskie Stowarzyszenie Twórców Kultury.

 

Marcin zaprezentował swoje prace i został wyróżniony w sekcji plastycznej. Będąc w Lesznie, odwiedziliśmy bibliotekę. To miejsce od razu nas urzekło. Od razu widzieliśmy w niej nasze obrazy…

Nie zastanawiając się długo, zaproponowaliśmy zorganizowanie wystawy. I tak przy współpracy z Dyrektorem MBP oraz panią Hanią Kaczmarek, która nadzorowała przebieg przygotowań, pojawiliśmy się w Lesznie z naszą twórczością.
Dziękujemy wszystkim, którzy odwiedzili wystawę, za miłe słowa, za chęć obcowania z naszą twórczością. Jednocześnie dziękujemy Maksymowi Szalkowskiemu, autorowi zdjęć.

 

MG: Gdzie w najbliższym czasie będzie można zobaczyć wasze prace?

MM: Na wystawie zbiorowej w „Galerii 5” w Bydgoszczy, do której nas zaproszono. Najbliższe działania planujemy na maj oraz czerwiec, jednakże na ten moment nie chcemy zdradzać więcej szczegółów.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
2
Świetne
Świetne
11
Smutne
Smutne
1
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0