fot. Materiały prasowe

Muzyka bezcenna w Wielkopolsce #70

„Muzyka bezcenna w Wielkopolsce” to rekomendacje albumów z naszego regionu, których autorzy umożliwiają ich bezpłatne pobranie. W tym odcinku Darius Gidi, LockDown i UR.

DARIUS GIDI
Asysta zgniłych owoców
wydanie własne, 2024

Słuchając „Asysty zgniłych owoców” i widząc jej okładkę, nietrudno o skojarzenia z „Krainą Grzybów” – artystycznym uniwersum, szczególnie popularnym w polskiej sieci w latach 2013-2017. Przez długi czas seria była otoczona aurą tajemnicy, jej twórca pozostawał anonimowy, a widzowie wciąż próbowali rozgryźć ukryte znaczenia oraz motywy serii, snując przy tym najrozmaitsze teorie spiskowe.

 

Tym, co sprawia, że „Kraina Grzybów” tak przyciąga, jest przede wszystkim niezwykła estetyka wizualna i dźwiękowa – to surrealistyczny, mocno psychodeliczny świat, z wykorzystaniem kolaży i niepokojących obrazów z niskobudżetowymi efektami specjalnymi, które tylko dodają mu niepokojącego uroku.

Filmiki o Agatce i jej przyjaciołach przypominają stare programy telewizyjne dla dzieci – z niską jakością obrazu, statycznymi planszami i charakterystycznym brzmieniem. Zapadające w pamięć, niby beztroskie melodie zasnute zostały nostalgiczną mgłą, tworzącą efekt podprogowy, z jakiego znana jest duchologia. Zniekształcone partie elektroniki i hipnagogiczny pop sprzed dekad dały tam osobliwy rezultat i w niemal takie same rejony przenosi nas poznański producent Darius Gidi.

Jego „Szafy pełne piekieł”, „2023 Kontrolowane alternatywy” czy „A w maszynach Dickens obcy”, to podobnie hipnagogiczne wojaże do przeszłości, choć jeszcze bardziej nieoczywiste, bowiem zamiast konkretnych struktur dźwiękowych mamy tu jedynie coś w rodzaju plam – mleczny ambient i szarobury drone powlekają polifoniczną, ospale ciągnącą się elektronikę, utrzymaną w kosmicznych, a jednocześnie bardzo przyziemnych tonach.

Galaktyka wpada nam do rąk wprost z peerelowskiej meblościanki.

 

LOCKDOWN
We Are The Change
wydanie własne, 2023

Punkowa radość, że aż serce rośnie! Gdyby takich zespołów jak poznański LockDown było więcej, można by nie tylko powiedzieć, że punk faktycznie nie jest martwy, ale że nadchodzi fala, której nie zatrzymają nawet najmniej sprzyjające czasy dla wszelkiej muzyki gitarowej.

 

„We Are The Change” – grzmi tytułem swojej debiutanckiej płyty ta grupa dzieciaków, ale to, co się za nim kryje, przerasta oczekiwania. No bo jak to możliwe, że takie młode osoby mogą grać aż tak melodyjnego i mocnego punk rocka?!

Jak zauważają sami zainteresowani, gdy ktoś mówi o zespole składającym się z dzieci, zwykle myśli o Arce Noego albo Fasolkach, wspomina „Domowe Przedszkole” i wszystkie te słodkie piosenki o Puszku Okruszku i Panu Tik-Taku… Ale tym razem nic z tego – LockDown to dziesięciolatek na bębnach, dwóch czternastolatków na wokalu i gitarze oraz tylko jeden grający na basie dorosły. W żyłach płynie im ta sama krew, co u takich zespołów jak Rise Against, Fever 333 czy Ignite.

 

„Gramy mocną i pełną zaangażowania muzykę, płynącą prosto z młodych serc i głów!” – obwieszczają dumnie na swojej stronie, a ich pierwszy krążek pokazuje, że to żadne czcze przechwałki.

 

Są tak energiczni, że zawstydzą niejednego panczura ze starej gwardii, zadziwiająco świadomi społecznie i politycznie, a przy tym bardzo profesjonalni. No gówniarze, jakich mało!

 

„Mówisz, że możesz narzucać zasady, mówić, co mam myśleć, co czuć (…) / Mówisz, że ważna jest kasa i władza, pociągasz za sznurki, przeliczasz hajs / Dla mnie to wszystko dziś się nie liczy, nie ma znaczenia ten cały szajs!” – śpiewają w „Pokoleniu” i nagle pojawia się taka myśl, że może rzeczywiście jeszcze nie wszystko stracone…

 

UR
Obelga
Old Temple, 2020

Właściwie nie ma racjonalnego wyjaśnienia, dlaczego takie grupy jak Mgła, Furia czy Odraza zrobiły na polskim black-metalowym podwórku furorę, a UR z Leszna nie. Zwłaszcza po wydaniu „Obelgi”, która okazała się nawet lepsza, niż tak wysoko oceniany przez wielu poprzedni krążek duetu – „Black Vortex”.

 

Co przede wszystkim trzeba powiedzieć o tym czarnym jak karbon krążku, to że wzorem wcześniej wspominanych bandów, jego twórcy w żadnym razie nie polegają na banałach – nieustannie tworzą kontrasty.

Gregor i Kroll, których niektórzy z pewnością znać będą również z innych tworów, takich jak Martwa Aura czy Old Skull, jak szatańskie węże lawirują między agresywnym black metalem a przebojowym thrashem, nawiedzonym doomem a wstrząsającym heavy. Jest w tym inteligencja i dobrze rozumiana nowoczesność, ale i sentymentalna aura lat dziewięćdziesiątych.

Na tle wszystkich tych krzyżówek dobrze wyglądają również teksty, w których głównym tematem jest przede wszystkim zajadła krytyka prymatu Kościoła, bogobojności naiwnego ludu i poszukiwanie mądrości w pogańskich wierzeniach. To parę słów o potędze śmierci i wiecznej pustce, która czyha na nas za rogiem, raz artykułowane growlem, a raz teatralnym zaśpiewem, niekiedy niemal przypominającym średniowieczne, mnisze inwokacje.

Zbierając to wszystko do kupy, otrzymujemy wywar, który tak samo zasmakuje fanom starego Samaela, jak i jeszcze większych dinozaurów wciąż zasłuchanych w płytach Bathory. Ale „Obelga” to również materiał skrojony pod zwolenników nowszego Bölzera czy In Solitude, tym bardziej, że technika, warsztat i produkcja stoją na zbyt wysokim poziomie, by ostatni krążek UR włożyć do szufladki z kaseciakami.

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
0
Świetne
Świetne
0
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0