Muzyka bezcenna w Wielkopolsce #78
Opublikowano:
11 grudnia 2024
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
„Muzyka bezcenna w Wielkopolsce” to rekomendacje albumów z naszego regionu, których autorzy umożliwiają ich bezpłatne pobranie. W tym odcinku Bezkwit, Burroughsiada i Pansy Alert.
BEZKWIT
Shimmer Goes
wydanie własne, 2024
Niewiele ponad pół roku temu pisaliśmy o ich poprzednim wydawnictwie, zachwycając się świeżością i odwagą tego tria, jednak „Shimmer Goes” nie pozostawia wyboru – Wielkopolanie proponują nam nowe doświadczenie, które nie tylko pokazuje, jak intrygujący jest ich projekt, ale także jak wielki, wciąż niegasnący potencjał skrywa w sobie nasze muzyczne podziemie, bez względu na to, o jakim stylu mówimy.
Zanurzony w głębiach polskiej awangardy, Bezkwit na „Shimmer Goes” stawia na free-jazzowe eksploracje, które w połączeniu z krautrockową repetytywnością i noise’ową ekspresją tworzą coś doprawdy hipnotyzującego. Kamil na perkusji nie ogranicza się do tradycyjnego zestawu – wykorzystuje również rury i elementy hydrauliczne, tworząc bogate spektrum perkusyjnych tekstur. Jego gra oscyluje między subtelnymi, polirytmicznymi pulsacjami a intensywnymi, quasi-industrialnymi eksplozjami, przypominając dokonania takich perkusistów jak Jaki Liebezeit z Can czy Han Bennink z ICP Orchestra.
Fryd na saksofonie barytonowym wprowadza ciemniejsze tonacje, eksplorując możliwości instrumentu poprzez techniki rozszerzone – multifony, frullato czy overblowing – nawiązując do tradycji europejskiej sceny free-jazzowej, z odniesieniami do Petera Brötzmanna czy Johna Surmana.
Z kolei Kacper łączy akustyczne brzmienie trąbki z elektronicznymi modulacjami, przypominając o podejściu twórców takich jak Jon Hassell czy Nils Petter Molv?r. Jego syntezatorowe tekstury dodają muzyce ambientowej głębi, a eksperymenty z loopami i efektami wprowadzają klimat, który zwykle przypisalibyśmy właśnie wyżej wymienionym. Zbierając to wszystko w całość, „Shimmer Goes” to album oparty na swobodnej improwizacji, lecz z wyczuwalną wewnętrzną strukturą.
Długie formy pozwalają na rozwinięcie motywów i tematów, a interakcje między muzykami są pełne telepatycznego zrozumienia. Słychać tu wpływy szkoły chicagowskiej AACM, gdzie granice między kompozycją a improwizacją są płynne, a muzycy tworzą w duchu kolektywnej kreacji.
Bywalcom poznańskich klubów jazzowych, z Dragonem na czele, „Shimmer Goes” sprawi wiele przyjemności – i to bez ruszania się z fotela!
BURROUGHSIADA
Zachodnie Krainy
wydanie własne, 2024
„Zachodnie Krainy” to niewątpliwie płyta nie tyle do słuchania, co do doświadczania – immersyjny lot, w którym granice między rzeczywistością a wyobraźnią zdają się zacierać. Burroughsiada zgłębia magię chaosu, szukając w niej ukrytego, być może ezoterycznego piękna. Bawi się dźwiękową przestrzenią, tworząc iluzję wielowymiarowości, potęgowaną spokojem ambientu, ale i szaleństwem eksperymentalnej elektroniki, w której najbardziej wyrazisty jest abstrakcyjny IDM.
Sama nazwa projektu – Burroughsiada – to zresztą oczywiste nawiązanie do Williama S. Burroughsa, którego technika cut-up i eksploracja podświadomości miały ogromny wpływ na kulturę beatników i późniejsze ruchy awangardowe, a przecież pisarz nigdy nie stronił od mocnych, opisanych w swoim „Nagim lunchu” narkotyków.
Nie brakuje ich i tutaj, co słychać choćby w utworze „Exterminate All Rational Music”, który mógłby być odpowiednikiem słynnego zdania Burroughsa: „Język to wirus z kosmosu”. Muzyka staje się tu jakby narzędziem do rozbicia racjonalności, ale jednocześnie dotyka bardzo egzystencjalnych tęsknot. W „I Don’t Care Where You Bury My Body When I’m Gone” osaczający słuchacza szum może wyraża ulotność życia i nieuchronność przemijania, ale przy całej tej mistycznej aurze, ten album jest żonglerką konwencjami muzycznymi, dekodującą elementy kultury hip-hopowej, a nawet muzaku, znanego jako elevator music.
Jak ujął to Rainer Maria Rilke:
„Nie szukaj odpowiedzi, które nie mogą ci być teraz dane, bo nie byłbyś w stanie ich przeżyć. Chodzi o to, by przeżyć wszystko. Teraz musisz żyć pytaniami”.
„Zachodnie Krainy” to właśnie takie pytanie – otwarte, głębokie, prowokujące do refleksji. Tylko czy jesteś gotów je sobie zadać?
PANSY ALERT
Wither EP
wydanie własne, 2020
Pansy Alert płynnie porusza się między stylami, choć niewątpliwie – nomen omen – domem dla wszystkich jest szeroko pojęty house. To właśnie on, w wydaniu minimal, wprowadza elementy redukcji, skupiając się na subtelnej precyzji rytmu, niemal medytacyjnej w swoim charakterze. W wersji organic dodaje naturalności, ciepła i pewnego rodzaju intymności, tymczasem acid przynosi surowość i nieskrępowaną energię, przypominającą, że house może być nie tylko kojący, ale i brutalnie żywiołowy.
Jednak na „Wither” pojawia się jeszcze wiele innych rzeczy – typowo breakbeatowa dynamika starej szkoły oraz estetyka lo-fi, która otula całość nostalgicznym szumem. Delikatne, rozmyte akordy pianina unoszą się nad połamanymi beatami, co przypomina ten szczególny moment na domówce, kiedy rozmowy stopniowo cichną, światła stają się bardziej rozproszone, a zabawa przechodzi w zadumę.
Gdy zmęczony, ale szczęśliwy, siedzisz przed oknem, obserwując, jak pierwsze promienie słońca przebijają się przez śnieżną zasłonę i nagle przychodzi myśl, że może lepiej jest tak, jak jest, a wszystko inne może poczekać… „Wither” to nie tylko muzyczny zapis końca nocy, ale również początku dnia, ostatniego tańca na afterze.
Tytułowe „więdnięcie” można odczytać zarówno jako metaforę degradacji, jak i transformacji, która prowadzi do odrodzenia. Gdyby Pansy Alert był Japończykiem, można by go określić mianem twórcy wabi-sabi house’u – klubowej emanacji piękna tkwiącego w niedoskonałości i ulotności, przedstawionej w sposób czysto imprezowy, a jednocześnie pełen subtelnej melancholii.
„Wither” to house, który nie tylko każe tańczyć, ale i się zatrzymać. Spojrzeć na wschód słońca z nową perspektywą.