Na początku był miedziak…
Opublikowano:
14 listopada 2022
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
70 lat temu, 17 listopada 1952 roku umarł Feliks Sałaciński. Piekarz - cukiernik. Regionalista. Kolekcjoner. Twórca pierwszego, prywatnego muzeum w Śremie, o którym rozpisywała się przedwojenna prasa. To od niego wszystko się zaczęło. To dzięki niemu, jego pasji i zbiorom od 1976 roku działa w Śremie muzeum.
Zacznijmy od początku
Feliks Sałaciński urodził się 11 listopada 1884 roku. Rodzice, Antoni i Franciszka prowadzili w domu przy ul. Poznańskiej 12 (dawniej H. Święcickiego) restaurację i kawiarnię. Kolekcjonerską pasję Feliksa Sałacińskiego zapoczątkował przypadek. Jako 10- letni chłopak znalazł na polu monetę z czasów Zygmunta III. Ten przypadek zaważył na jego całym życiu. Początkowo zbierał numizmaty, z upływem lat gromadził coraz cenniejsze obiekty. Poszukiwał, rozpytywał, kupował, wymieniał, dostawał za darmo.
Sałaciński nie miał historycznego wykształcenia. Nie miał też wielkich pieniędzy, magnackiej fortuny, rodowych koligacji rodzinnych, które umożliwiałyby mu kupowanie cennych eksponatów. Był cukiernikiem. Pieniądze, które zarabiał, w całości przeznaczał na rozwijanie swojej pasji.
Pasji, która coraz bardziej pochłaniała jego czas. Pasji, która doprowadziła do powstania w mieszkaniu w rodzinnej kamienicy prywatnego muzeum, w którym zostały wyodrębnione trzy działy: etnograficzny, archeologiczny i historyczny.
Do wybuchu wojny znajdowało się tam ponad 5000 eksponatów – numizmatów, obrazów, grafik, fotografii, militariów, porcelany i różnego rodzaju pamiątek związanych z regionem. Angażował się również w prace związane z wykopaliskami prowadzonymi w okolicach Śremu przez poznańskich archeologów, a znajomości tam nawiązane często owocowały pozyskaniem do kolekcji ciekawego eksponatu. Sam też próbował amatorskich poszukiwań wokół rozbudowującego się coraz bardziej miasta.
Pozyskiwanie i przekazanie zbiorów
W czasie II wojny światowej, po wkroczeniu do miasta Niemców, Sałaciński został wysiedlony. Wojnę spędził w Generalnym Gubernatorstwie. Zbiory uległy częściowemu rozproszeniu. Część zaginęła, część ukryli mieszkańcy, część rozkradziono. Po powrocie, po zakończeniu wojny zaczął porządkowanie muzeum.
W poszukiwaniach pomagali mu mieszkańcy, którzy też przynosili z powrotem zabezpieczone eksponaty, a także władze miejskie, powiatowe i milicja. Dzięki tej akcji już w 1947 roku jego muzeum pokazało pierwszą wystawę.
Muzealnikiem Sałaciński był do końca życia. Zajęcie to łączył z pracą zawodową. Rodziny nie założył. Muzeum było dla niego najważniejsze. Działał też społecznie. Aktywnie uczestniczył w pracach Towarzystwa Przemysłowców. Był również członkiem Koła Śpiewackiego. Całe życie marzył o przekazaniu zbiorów na rzecz miasta. Nie zdążył tego zrobić formalnie przed śmiercią. Umarł w 1952 roku. Został pochowany na cmentarzu parafialnym przy ul. Cmentarnej w Śremie.
Początkowo sprawa przejęcia przez miasto zbiorów przez niego zgromadzonych wydawała się prosta. Majątek po zmarłym przejął bratanek Leon Sałaciński, ale i on w końcu nie przekazał ich miastu. Potem było tylko gorzej. Cała batalia zakończyła się dopiero w 1974 roku, decyzją o przejęciu zbiorów przez miasto za kwotę 283094 zł.
Muzeum Śremskie, które zostało otwarte w 1976 roku w śremskim ratuszu, oparło się w większości na zbiorach Sałacińskiego.
Ówczesna prasa szeroko rozpisywała się na temat zjawiska, jakim było funkcjonowanie w małym mieście prywatnego muzeum stworzonego przez amatora.
W „Kurierze Śremskim” nr 14 z 19.05.1928 r. w artykule „Muzeum historyczne w Śremie” czytamy:
„Rzadko zdarza się fakt istnienia większych zbiorów prywatnych, posiadających wartość muzeum lokalnego. W Śremie istnieje muzeum historyczne jako własność p. Feliksa Sałacińskiego, który z górą 30 lat gromadzi zbiory, przedstawiające już obecnie poważny dorobek kulturalny. […] Muzeum obejmuje razem około 2000 obiektów. Największą wartość stanowi seria oryginalnych sztychów Wallota z XVI w., cenny zbiór najrozmaitszych zegarków, począwszy od XVI w., oraz imponująca zbrojownia. Dwie ubikacje zawierają osobno broń sieczną i palną z różnych czasów i wszelkich krajów: szable, kusze, pistolety, bagnety, kindżały, buldogi, karabiny, sztucery, broń myśliwską, krzemieniówki, dzidy indyjskie itd. Zbrojownia obejmuje ok. 915 przedmiotów pochodzących niekiedy z rąk wielkich dygnitarzy. Specjalnie interesujący jest zbiór broni polskiej, wśród której znajdują się kusze z XV i XVI wieku, szabla z roku 1839, kosa z powstania z 1848 roku, perkuzówka z 1863 roku i pistolety z 1863 roku. Wśród przyborów wojskowych znajdują się rozmaite mundury, stare lunety, hełmy, prochownice, amunicja i różne pamiątki z wojny światowej.
Pokój trzeci zawiera spory zbiór archeologiczny: kilkanaście półek z urnami, wykopanymi w okolicach Śremu i zachowanymi w b. dobrym stanie, gabloty z wykopaliskami z epoki rzymskiej (również z okolicy Śremu), pamiątki drobne historyczne i przyrodnicze, gabloty zawierające pieczęcie miasta Śremu i Krzemu, pieczęć sądu ordynaryjnego I instancji miasta Krzemu z roku 1792, pieczęć cechową z 1692 roku, obrazy, porcelanę itd.
Osobny pokój zawiera numizmatykę: monety zagraniczne i polskie, pieniądze papierowe, bilon, falsyfikaty itd. Mnóstwo tych zbiorów jest naprawdę zdumiewające.
Ostatni pokój, poświęcony przyborom kościelnym, zawiera przeważnie pamiątki pochodzące ze Śremu: wota srebrne począwszy od roku 1617, antyfonarz z XVII wieku, kielichy, relikwiarze, lichtarze, wizerunki, obrusy itd. […]”.
Co pozostało z tamtych lat ?
Niewiele. W księgach Muzeum Śremskiego, które od 1991 roku mieści się w budynku należącym kiedyś do adwokata Tadeusza Mierzejewskiego, znajduje się tylko 2778 eksponatów z kolekcji Sałacińskiego i na pewno nie ma wśród nich figurujących w spisach: szabli z 1839 r., pistoletów z 1863 r. ani kosy z powstania 1848. Nie ma też Arki Noego, laski czarnoksięskiej, ani sztychów Walotta, pieczęci miasta Śremu i Krzemu.
Są za to m.in.: kości mamuta, „miecz” ryby piły, muszle oceaniczne, popiersie gen. Henryka Dąbrowskiego w todze rzymskiej, polichromowana rzeźba św. Kingi, liczne dokumenty, księgi i skrzynie bractw cechowych oraz oryginał armatki-wiwatówki, z której samobójczą śmiercią zginął hrabia Raczyński, a także XIX wieczna kopia zbroi dziecięcej z XVI wieku.
W połączeniu z całą tą niezwykłą historią może to jednak nie tak mało… Bo najważniejsza jest jednak pamięć. Pamięć o człowieku, od którego pasji wszystko się zaczęło.