Nibyland Adama Lacha. Recenzja książki z cyklu Kolekcji Wrzesińskiej
Opublikowano:
13 maja 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Dlaczego proponuję raz jeszcze przyjrzeć się bliżej książce „Nibyland” Adama Lacha, zrealizowanej w ramach Kolekcji Wrzesińskiej 5 lat temu? To jedna z najbardziej poetyckich fotograficznych publikacji, jakie w ostatnich latach powstały w Polsce, jedna z tych, które skutecznie zaklinają rzeczywistość.
Odrealniony obraz codzienności
A gdyby nieistotne spotkanie, dyskotekę, zawody sportowe, pokaz iluzjonisty – potraktować tak, jakby miały się już więcej nie zdarzyć? Gdyby codzienne sytuacje pozbawić ich zwykłej rutyny? Spacer po parku albo rodzinny jubileusz zobaczyć jak senne wspomnienie lepszych czasów, nieprzystające do dzisiejszych realiów?
Gdyby zwykłe interakcje i ludzie, których spotykamy na ulicy, pochodzili z innej, równoległej rzeczywistości? Gdyby podejść do najbardziej oczywistych wydarzeń małomiasteczkowego życia jak do sytuacji pozostawiających po sobie trwały ślad, rezonujących w wyobraźni?
Jasne, taka poetyka może się wydawać infantylna albo patetyczna – ale w sytuacji kiedy przez kwarantannę mecz piłki nożnej albo pokaz cyrkowy okazały się niemożliwe, propozycja, by z większą czułością pomyśleć o banalnej codzienności, jest bardzo aktualna.
Dlatego proponuję raz jeszcze przyjrzeć się bliżej książce „Nibyland” Adama Lacha, zrealizowanej w ramach Kolekcji Wrzesińskiej 5 lat temu. To jedna z najbardziej poetyckich fotograficznych publikacji, jakie w ostatnich latach powstały w Polsce, jedna z tych, które skutecznie zaklinają rzeczywistość. Subiektywna, bajkowa sekwencja osobistych spostrzeżeń, sprawiająca, że Września staje się miejscem symbolicznym.
Wyobraźnia
Podobnie jak Mariusz Forecki, Rafał Milach, Zuza Krajewska czy Filip Springer – między innymi Adam Lach stanął przed zadaniem sportretowania Wrześni. Wziął udział w jedynym w Polsce tak ambitnym przedsięwzięciu – w którym co roku inny artysta pracuje nad własnym obrazem wrzesińskiej codzienności. Jeśli skupić się na treści jego zdjęć, można by odnieść wrażenie, że Lach zachował się jak reporter, którym jest na co dzień. Dokumentował amatorski sport, rodzinne uroczystości, pocałunki w knajpie, potańcówkę i dworzec kolejowy.
Całą listę miejsc i zdarzeń, które mogłyby nam dać socjologiczny zapis różnorodności tego miasteczka, dostarczyć danych do jego obiektywnego opisu, pokazać, jak jest naprawdę.
Taka relacja z rzeczywistością jest jednak tylko punktem wyjścia. Prawdziwe sytuacje i bohaterowie są w tej książce jedynie impulsem uruchamiającym senne skojarzenia. Zdjęcia opierają się na faktach, ale służą czemu innemu niż opis rzeczywistości. Doświetlone lampą błyskową sceny zamrażają kadry coraz głębiej wpadające w fikcję. Pudel skaczący na skakance, iluzjonista w triumfalnym geście zaklinający publiczność, przypinana do klapy marynarki odznaka, jazda na sankach pod górę, symbole bez określonego kontekstu i jednoznacznego odczytania. Chociaż narracja opiera się na konkretnych zdarzeniach, w tym fabularnej perspektywie tracą one swój związek z Wrześnią, z określonym czasem, z portretowanymi bohaterami.
Zdjęcia przeplatane wierszami szóstoklasistki Nadii Smolarkiewicz wymagają, by czytać je nie jak zapis faktów, ale jak poezję, luźno opartą na codzienności.
Wiarygodność takiej narracji, zarówno w zdjęciach, jak w tekstach, nie wynika już z tego, czy jest rzeczowa, czy przedstawia miasto, jakim jest, a jego mieszkańców zgodnie z ich charakterami. Tu do oceny trzeba użyć innych kryteriów – dobra poetycka opowieść może nas poruszyć, przekonać autentycznością emocji, zachwycić wewnętrzną spójnością kreowanego świata. Jest fikcją, i tak należy ją czytać.
Patrzymy więc na świat odrealnionej Wrześni przez filtr, przez jaki fotograf zniekształca mieszkańców uczestniczących w swoich dziwnych rytuałach.
To on wyobraża sobie emocje ich codziennych spraw i on, wchodząc w bliskie interakcje, dzieli się tymi emocjami. Śledzimy projekcje o świecie złożonym z ludzi grających role w przedstawieniu o tytule „Nibyland”.
I tylko od jego całkowicie subiektywnej decyzji będzie zależało, czy to fikcyjne miejsce złożone będzie z optymizmu, czy zauważymy w nim kłębiące się na horyzoncie czarne chmury.
Książka jest właśnie taką fabułą. Składa się z naiwnego, bajkowego zakrzywienia rzeczywistości, które nie pozostawia wątpliwości – znaleźliśmy się w równoległym świecie rządzonym własną logiką, jaką fotograf nam proponuje, zestawiając zdjęcia z dziecięcymi wierszami, funkcjonującymi w tych samych emocjonalnych rejestrach.
Przerysowane postacie i senna poetyka dyktują warunki wszelkich wydarzeń, jakie mają tu prawo zaistnieć.
Jednocześnie Adam Lach bardzo świadomie używa retorycznej figury intuicji. Odwołuje się do fotografii dokumentalnej zacierającej granice między zewnętrzną rzeczywistością a fikcją. Jego książka używa tej samej strategii intymnego kontaktu z bohaterami, wrażeniowej narracji złożonej raczej z symboli niż faktów, co epopeje Larry’ego Towella. Bezpośrednio cytuje też prace Aleca Sotha. „Nibyland” świetnie zagrał zresztą zestawiony z prowincjonalnym portretem Stanów Zjednoczonych Sotha właśnie – ich wspólna prezentacja na łamach „Vice” w 2017 roku była mocnym głosem za poetyką tej szarej codzienności, przeżywanej wspólnie.
Soth porządkował swoją wizję Ameryki, skupiając się na potańcówkach w przydrożnych barach, jego „Songbook” cytuje melodie powtarzające się w tym prowincjonalnym kontekście. Podróż po Wrześni uzasadniona jest dziecięcą poezją.
Może to ckliwe i banalne, i może łatwo można by zbyć takie romantyczne zapędy, ale bywają one czasami szczere, przekonujące i ważne.
Język wizualny
Do tego, by konsekwentnie użyć intuicji i sprawdzić, dokąd nas zaprowadzi, potrzebna jest spora odwaga. Naiwność przestaje być wstydliwą wadą albo dziecięcym atrybutem, a staje się filtrem, umożliwiającym odkrycie znaczeń banalnej codzienności. Pozwala przypisać powszednim zdarzeniom symbolikę i wagę, jakiej nigdy by nie zyskały pod trzeźwym spojrzeniem. Pozwala stworzyć przekonującą fikcję. W zamkniętej ramie publikacji, z określonymi granicami, zasadami, estetyką – nie mamy innego wyjścia jak uwierzyć w ostrożny optymizm, jaki w tym świecie panuje, i uwierzyć, że zachwyt nieistotnymi z pozoru fragmentami tej codzienności jest szczery. Do tego służy w książce poezja dwunastoletniej Nadii Smolarkiewicz, której teksty są refrenem opowieści.
„Nibyland”
Adam Lach
Kolekcja Wrzesińska 2015
Wydawnictwo Muzeum Regionalnego im. Dzieci Wrzesińskich
fotografie: Adam Lach
wiersze: Nadia Smolarkiewicz, w 2015 roku uczennica VI klasy Zespołu Szkół w Otocznej
kurator: Karol Szymkowiak
edycja: Filip Ćwik
projekt książki: Adam Lach, Tomek Wojciechowski
wybór wierszy i redakcja: Katarzyna Lach
tłumaczenie wierszy: Anna Rosiak
tłumaczenia: translateria