Niemoc
Opublikowano:
24 kwietnia 2020
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Z pewnością jesteśmy w jakimś krytycznym punkcie, po którym nastąpi zmiana. Jakość tej zmiany zależy również od tego, jak poradzimy sobie z tym, co jest teraz. Mija miesiąc odizolowania i nikomu nie jest łatwo.
Jestem człowiekiem kultury, muzykiem i liderem lokalnych społeczności. Moja praca to głównie praca z ludźmi. Czyli teraz nie mogę robić prawie nic. Nie wiem dokładnie, jak sobie radzicie zostając w domu. Wśród moich znajomych jest różnie. Od akceptacji, prób internetowych aktywności, przez bunt, apatię, aż do panicznego strachu. Ja się zamknęłam i próbuję sobie radzić sama z różnym skutkiem.
Należę do szerokiego grona osób bardzo współodczuwających i ilość otaczającego mnie strachu – choć nie wiem, jak bym się tego wypierała – mnie zatrzymała.
Facebook, media, telefon odłożone na bok, czekają na lepsze czasy. Nic twórczego nie mogę z siebie wykrzesać. Ogarnęła mnie twórcza niemoc – jedna z najgorszych konsekwencji odizolowania od pracy z ludźmi.
Empatia, strach, zmęczenie
Wszyscy współodczuwamy. Nawet jeśli się do tego nie przyznajemy – w tej chwili wszyscy żyjemy strachem. Bo to jest pandemia strachu.
Ludzie kultury bywają nadwrażliwi, co jest ogromną zaletą – jeśli można tworzyć.
Jednak umysł owładnięty strachem przełącza się na tryb „przetrwanie” i choć można tego nie zauważyć – przetwarza mniej danych. Tak jak zamulony komputer nieustannie się zawiesza, tak my w sytuacji zagrożenia pracujemy wolniej – o ile w ogóle udaje nam się twórczo pracować. Czasami zwykłe aktywności wypełniają nam cały dzień. Jesteśmy takimi dniami zmęczeni i rozdrażnieni. To jest naturalne. Oddychamy strachem o zdrowie i życie własne i najbliższych. Ten strach to wielka destrukcyjna siła.
Piszę ten artykuł ponieważ wiem, że wiele osób nie radzi sobie z tą sytuacją – a mnie się powoli udaje. I chciałabym, żeby wam też się udało.
Świadomość tego, co dzieje się z nami, przyspiesza proces powrotu do sił. Racjonalne myślenie, twórczość i kreatywność to potężne siły. Skorzystajmy z nich.
Zrozumienie
Pierwszą rzeczą, którą zrozumiałam podczas mojego wielkiego kryzysu było to, że nie jestem zbiorem informacji medialnych. Drugą była stara prawda, że jeśli nie mam na coś wpływu, to mogę to tylko zaakceptować i kontynuować robienie tego, co umiem najlepiej.
Czy wiecie, jak funkcjonuje nasz umysł? Czasami jedna podszyta strachem myśl wystarczy, aby zablokować cały proces twórczy. Całą kreatywność. To prawdopodobnie przytrafia się teraz nam wszystkim. Niektórym częściej, innym od czasu do czasu.
Ludzki mózg ma 85 miliardów neuronów, małych cudów natury. Każdy z tych neuronów może tworzyć synapsy czyli połączenia z innymi. Kiedy myślimy twórczo, pomysły się mnożą, łączą, a nasz mózg – dzięki tej rozszerzającej się siatce neuronów – iskrzy.
Idee rozprzestrzeniają się (jak wirus! sic!) i cały umysł pracuje na najwyższych obrotach. Jesteśmy wtedy wyczerpani, ale też szczęśliwi. Niestety nasz mózg pracuje tak samo (no prawie!), kiedy myślimy „Nie mogę tego znieść.”, „Nie dam rady.”, „To koniec, zbankrutujemy wszyscy.”. To też jest praca na najwyższych obrotach i też jesteśmy później wyczerpani, ale niestety już nie – szczęśliwi.
Wtedy dobrze jest poszukać innej perspektywy – duchowej albo naukowej. Żyć potęgą teraźniejszości, jak poleca doradca duchowy Erhard Tolle, lub przypomnieć sobie, że myślenie to reakcje chemiczne i można je zmienić.
Należy zabronić sobie myślenia w destrukcyjny sposób. To jest reżim – niezbyt dobre słowo na ten czas, ale skuteczne. Można zająć się rzeczami, które są w stanie pochłonąć nas w 100%, a nie są przy tym bardzo wymagające. I najlepiej, żeby przynosiły szybki efekt. Można sprzątać, szyć maseczki, czytać nieskomplikowaną beletrystykę, słuchać klasycznej pogodnej muzyki (serenady lub koncerty instrumentalne Mozarta w tonacji dur).
I koniecznie trzeba pilnować umysłu. Jak konkretnie to zrobić? Przekierowywać uwagę, kiedy tylko pojawiają się trudne emocje. Zmusić się do myślenia o kimś miłym, o naturze, o ciekawej książce, czy filmie. I nie kończyć tego dobrego toku myślenia podsumowaniem „No ale teraz, niestety….”. Trzeba oddalać czarne scenariusze.
Poza tym można też oszukiwać swój umysł – co jest może zabawne, ale też potwierdzone przez badaczy.
Trzeba przypominać sobie wspaniałe momenty i koncentrować się na nich tak intensywnie, aż nasze umysły i ciała odczują oraz uwierzą, że to się właśnie dzieje.
W oczekiwaniu na zmianę
Z pewnością jesteśmy w jakimś krytycznym punkcie, po którym nastąpi zmiana. Jakość tej zmiany zależy również od tego, jak poradzimy sobie z tym, co jest teraz. Mija miesiąc odizolowania i nikomu nie jest łatwo. Nie możemy realizować wypracowywanych latami projektów.
Można oczywiście oglądać wcześniejsze koncerty, przedstawienia teatralne, na które nie było czasu. Można spędzać 15 godzin na dobę przed komputerem. Ale przez miesiąc?
Jak i do czego wykorzystać ten czas? Chyba najlepiej do spotkania z samym sobą. Uciec do własnego wnętrza i zaprzyjaźnić się z tym, kto tam jest. Można ćwiczyć – jeśli ktoś gra na instrumencie, komponować muzykę, pisać wiersze albo eseje, malować, rysować mandale, sadzić rośliny.
Można spotykać się on-line z pozytywnymi ludźmi tylko po to, żeby z nimi porozmawiać. Każdy pomysł jest dobry, byle tylko był zrealizowany. Świadomie. Żeby nasze umysły się nie rozleniwiły, bo czeka nas potężna praca, której już wkrótce będziemy musieli podołać.
Więc, nie(ch) moc będzie z wami!