fot. "Nieustannie: Historia Michaela J. Foksa", fot. materiały prasowe

Recenzja: Nieustannie: Historia Michaela J. Foksa

Aktor znany z „Powrotu do przyszłości”, u którego w wieku 29 lat zdiagnozowano chorobę Parkinsona, w poruszającym dokumencie opowiada o blaskach i cieniach swojej wieloletniej kariery.

fot. materiały prasowe „Nieustannie: Historia Michaela J. Foksa”

Jest rok 1991, a 29-letni Michael J. Fox po mocno zakrapianej imprezie nad ranem budzi się w hotelowym pokoju. Jego mały palec lewej dłoni drga, jakby… należał do kogoś innego. „Drżenie palca było wiadomością z przyszłości”, aktor deklaruje z offu na samym początku intymnego i poruszającego, ale też zabawnego dokumentu o jego życiu.

 

Gdy widzimy go współcześnie, ma 60 lat, zmarszczki i zmierzwioną fryzurę.

Niespokojnie kręci się na obrotowym krześle. Reżyser Davis Guggenheim (twórca m.in. oscarowej „Niewygodnej prawdy”) pyta Foksa, jak chciałby, aby film o nim wyglądał. „Smutna historia brzmi: Michael J. Fox cierpi na wyniszczającą chorobę”, mówi Guggenheim. Aktor odpowiada: „To nudne”. „Nieustannie…” nic w sobie z nudy nie ma.

Świat u stóp

Na początku lat 90. Fox – po sitcomie, który przed telewizorem gromadził miliony, trzech częściach „Powrotu do przyszłości” i kolejnym filmie na szczycie box office’u – w kieszeni nosi legitymację hollywoodzkiego celebryty pierwszej klasy.

 

Jego twarz znają wszyscy i wszyscy chcą się z nim przyjaźnić.

fot. materiały prasowe „Nieustannie: Historia Michaela J. Foksa”

Zresztą Fox ma też taką skracającą dystans aparycję najlepszego kumpla. Kiedy każdy chce z nim przebywać, aktor zaczyna się ukrywać, by wreszcie, lata po diagnozie, publicznie zacząć mówić o chorobie Parkinsona, o której większość osób myśli, że dotyka tylko starych ludzi. Zresztą w filmie Fox szczerze przyznaje, że „nie był kimś, kto powinien na nią zapaść”. Nie powinien, bo Fox był nie tylko młody, ale też uprzywilejowany. Miał świat u swoich stóp. Między innymi właśnie to dostrzeżenie i (też krytyczne) komentowanie własnej wyjątkowej pozycji społecznej sprawia, że „Nieustannie…” nie powiela klisz innych dokumentów o celebrytkach i celebrytach.

 

Guggenheim unika również przedstawiania historii aktora przez pryzmat trudów nastoletniej popularności, jak i szlachetności i odwagi osoby z niepełnosprawnością.

W filmie brak „gadających głów” do posępnej muzyki w superlatywach perorujących o Foksie, jego dokonaniach dla amerykańskiej kultury i trwodze diagnozy. Wypowiada się tylko aktor, często z widocznymi siniakami po upadku lub zderzeniu z meblami. Słyszymy też młodszą wersję Foksa z audiobooka jego autobiografii „No Time Like the Future”, która zostaje wpleciona w dokument. Guggenheim jednak nie ekranizuje książki, tylko wykorzystuje głos jako jeden z elementów zjawiskowego kolażu składającego się z archiwalnych wywiadów, rodzinnych nagrań, skrupulatnie wybranych fragmentów filmów i seriali aktora, a także wyśmienicie skonstruowanej dramatyzowanej rekonstrukcji niektórych scen z życia Foksa. Natomiast wybitny montaż sprawia, że 90-minutowy obraz trzyma nas w transie na skraju fotela. W jednym z wywiadów reżyser powiedział: „Chciałem zabrać widownię w szaloną podróż”. Niewątpliwie mu się to udaje. Stworzył hybrydę redefiniującą gatunek.

Obraz pełen humoru

fot. materiały prasowe „Nieustannie: Historia Michaela J. Foksa”

Kiedy Guggenheim – którego żona, Elisabeth Shue, partnerowała Foksowi w drugiej i trzeciej części „Powrotu do przyszłości” –  zwrócił się do aktora z pomysłem na film, ten podszedł do niego niechętnie. Po co miał powielać to, co opowiedział w autobiografii? Reżyser jednak był nieugięty w namowach. Nie chciał opowiadać, jak choroba Parkinsona wpłynęła na karierę i życie rodzinne aktora. Wymarzył sobie obraz, który będzie pełen humoru i zapału jak jego główny bohater.

 

Co prawda „Nieustannie…”  nakreśla oś czasu Michael J. Foksa, ale robi to bez wspominkowego patosu osób „z bliskiego kręgu aktora”.

Młodość i pierwsze próby przed kamerą zostają niemal w całości rewelacyjnie odegrane w przypominającym film o dojrzewaniu fragmencie. Poznajemy młodego Michaela Foksa („J” zostało dodane później w przypływie aktorskiej pretensjonalności) jako osobę, która nie mogła usiedzieć w miejscu (stąd też przewrotny oryginalny tytuł „Still”, czyli „nieruchomy”, „spokojny”). Niski, obdarzony chłopięcą wdziękiem i uśmiechem, na którego widok rozczulały się zarówno starsze, jak i młodsze osoby, Fox szybko trafił na plan kanadyjskiego serialu „Leo and Me”, gdzie, mimo swoich 15 lat, grał 12-latka. Jednak to dopiero „Więzy rodzinne”, telewizyjna produkcja z lat 80., zrobiła z Michaela gwiazdę. Jego niesamowite, jak na mało doświadczonego aktora, wyczucie komediowe i charyzma z drugoplanowej postaci zmieniły go w pierwszoplanowe bożyszcze. Kradł każdą scenę.

 

fot. materiały prasowe „Nieustannie: Historia Michaela J. Foksa”

Serial przyniósł mu nie tylko ogromną popularność, ale też miłość. Na planie poznał Tracy Pollan, z którą jest do dziś.

 

Podczas kręcenia „Więzów…” producent Steven Spielberg polecił aktora Robertowi Zemeckisowi, który właśnie kręcił „Powrót do przyszłości”, lecz obsadzony Eric Stoltz nie sprawdzał się w roli Marty’ego. Przez trzy i pół miesiąca Fox łączył serial i film. Był w ciągłym biegu. Raz jeszcze nie mógł usiedzieć w miejscu. Tak, jak tamten czas był zaczątkiem jego kariery, tak samo parkinson – wedle samego aktora – spowodował początek nowego życia. Nie tylko zdarzało mu się na małym ekranie portretować postaci z parkinsonem, ale też stał się aktywistą na rzecz osób zmagających się z tą przypadłością. Jaka przyszłość czeka Michaela J. Foksa? Prawdziwy Marty McFly nie ma wehikułu czasu. Jedno jest pewne – na pewno będzie w ruchu.

 

Film do zobaczenia na Apple TV+

Podziel się kulturą!
What’s your Reaction?
Ciekawe
Ciekawe
1
Świetne
Świetne
2
Smutne
Smutne
0
Komiczne
Komiczne
0
Oburzające
Oburzające
0
Dziwne
Dziwne
0