Siła siostrzeństwa
Opublikowano:
29 listopada 2023
Od:
Do:
Początek:
Koniec:
Trenerka Magda Szewciów opowiada, na czym polegają prowadzone przez nią warsztaty samoobrony i asertywności dla kobiet i dziewcząt WenDo. Mówi o wadze nauki asertywności i wyznaczania własnych granic. A także o sprawczości strażniczek patriarchatu.
Jakub Wojtaszczyk: Jesteś trenerką WenDo. Co to za metoda?
Magda Szewciów: WenDo jest jedną z feministycznych metod samoobrony. Jednocześnie też przeciwdziała przemocy ze względu na płeć, głównie wobec kobiet, ale też osób socjalizowanych do roli kobiety. Właśnie wątek socjalizacji, a nie tożsamość płciowa, jest tutaj kluczowy.
Metoda powstała w poprzednim wieku w Kanadzie. Nazwa pochodzi od połączenia dwóch słów: „women”, z angielskiego „kobiety”, i „do” – „droga” w języku japońskim. Feministyczna plotka niesie, że kobiety przekazywały ją innym kobietom, z kręgu do kręgu, i tak trafiła do Europy. Na początku lat 2000. działaczki polskiej Fundacji eFKa zaprosiły do nas niemieckie trenerki WenDo.
Warsztaty zwykle trwają dwa dni, łącznie 16 godzin. W ich trakcie najbardziej kluczowymi aspektami jest nauka tak samoobrony, jak i asertywności. Uczymy samoobrony fizycznej i psychicznej. Ten drugi aspekt realizujemy poprzez wzmacnianie postawy asertywnej – spójny komunikat, stanowczość i poczucie siebie. Nie uczymy tylko kopnięć, ciosów i uwolnień, ale również wszystkiego tego, co sprawia, że mogę wykonać ten cios.
JW: Konfrontujecie się z socjalizacją do roli kobiety?
MSz: Tak. Socjalizacja do roli kobiety uczy wycofywania się i rozwiązywania konfliktów w sposób ugodowy. Zatem niemierzenia się z trudną sytuacją aktywnie, wychodząc do przodu. A już na pewno nie przez atak, co jest zbliżone do socjalizacji do roli mężczyzny. Tu konfrontacja jest wprost. Na warsztatach rozkładamy te elementy na czynniki pierwsze. Wzmacniamy osoby, aby socjalizacja do roli kobiety nie była ograniczająca, nie blokowała przed sięganiem po swoje, przed ochroną własnych granic i ich wyznaczaniem, przed rozumieniem, że ja też mam prawo do przestrzeni, zabierania głosu, ochrony siebie i samostanowienia o sobie.
JW: Kiedy trafiłaś na WenDo?
MSz: Prawie 20 lat temu. Warsztaty prowadziły Agata Teutsch i Monika Serkowska, które były jednymi z pierwszych trenerek w Polsce. Było to dla mnie ogromne przeżycie. Podczas warsztatów niemal zawsze jedna z osób uczestniczących mówi: „WenDo powinno być dostępne dla wszystkich kobiet”.
Też miałam taki przebłysk! Chciałam, aby każda osoba mogła doświadczyć metody.
Przez wiele lat nie mogłam tego pomysłu zrealizować, bo nie było u nas szkoły trenerskiej. Dopiero w 2014 Fundacja Autonomia ją zainicjowała. Odkąd skończyłam szkołę, pracuję jako trenerka tej metody. Poza tym zajmuję się edukacją antydyskryminacyjną, co się ze sobą wiąże.
JW: Co warsztaty zmieniły w twoim życiu?
MSz: Zaczęłam myśleć, że mogę, że nie jestem sama, że nie jestem bezbronna. Mam siłę. To elementy, które są odbierane kobietom. Na warsztatach WenDo mogą tej siły doświadczyć. To nie tylko siła woli, ale też realna, fizyczna, którą mam, tylko wykorzystywałam ją do zupełnie innych rzeczy, np. standardowych, jak przenoszenie i podnoszenie. Na warsztatach odkryłam ją dla siebie. Zrozumiałam też, jak ważna jest postawa asertywna. Stawianie granic chroni mnie przed sytuacjami, w których być może musiałabym się bronić fizycznie.
Zanim do tego dojdzie, być może mogę coś powiedzieć, wykonać jakiś gest.
Warsztaty były też jednym z pierwszych momentów, w których przebywałam w grupie z samymi kobietami. Poczułam, czym może być siostrzeństwo. Doświadczałyśmy więzi, a przecież wcześniej się nie znałyśmy. Zrozumiałam, że tak też można. Wcześniej myślałam, że z kobietami się nie dogadam. Teraz wiem, że w pełni nie zrozumiem się z każdą, ale mamy punkty styczne. Wystarczy porozmawiać o tym, czego doświadczamy ze względu na naszą tożsamość i o tym, jak nas świat odbiera i jakie przypisuje nam cechy, niekoniecznie będące tym, co indywidualnie reprezentujemy sobą.
JW: Dziś wiele mówi się o potrzebie siostrzeństwa, które przeżyło swój renesans za kadencji PiS-u. Czy na twoje warsztaty przychodzą kobiety z potrzebą takiego wsparcia?
MSz: Kiedy zaczynałam prowadzić warsztaty, mało która wiedziała, czym jest siostrzeństwo. Pytałam: „A wiecie, czym braterstwo?”. Przytakiwano. Teraz częściej jest pół na pół. Niektóre osoby praktykują siostrzeństwo, mają je głęboko w sercu. Inne po raz pierwszy go u nas doświadczają. W WenDo pracujemy z osobami od 7. roku życia. Nie ma granicy górnej. Dzieciaki i nastolatki dużo częściej niż dorosłe osoby wiedzą, czym siostrzeństwo jest. Mają książki, internet. Zdarza się, że mówią im o tym ważni dorośli.
JW: Jak definiujesz siostrzeństwo?
MSz: Wsparcie, solidarność i wzajemny szacunek. Siostrzeństwo jest praktyką tworzenia więzi, która zakłada, że nie muszę wszystkich kobiet od razu lubić i zmuszać ich do przyjaźni ze sobą (śmiech). Natomiast mogę dostrzegać elementy naszej wspólnej historii, związanej z systemem, w którym żyjemy.
To sprawia, że może częściej będę hamować w sobie impulsy szkodzące innym.
Nie muszę ze wszystkimi się zgadzać, ale nie muszę też szkodzić. System patriarchalny uczy nas, że druga kobieta to moja rywalka. To rywalizacja niemobilizująca do rozwoju, do zmiany, w której mogę czuć zabawę, radość, inspirację. Jedyne, co mną ma kierować, to chęć zniszczenia tej drugiej osoby.
JW: Jak budować siostrzeństwo, kiedy do głosu dochodzą kobiety nieprzychylne kobietom?
MSz: Strażniczki patriarchatu może i mają podobne doświadczenia z dyskryminacją, ale inaczej sobie z nimi radzą. Strategie są różne. Jedną z nich jest przyjęcie sposobu funkcjonowania i wartości opresora. System jest tak skonstruowany, że to mężczyźni windowani są ze względu na własną tożsamość. To ona daje im wyższą rangę społeczną. Niezależnie, czy tego chcą czy nie. Tak działa przywilej, który jest z góry nadany. Nie za bardzo go można zneutralizować ani się go pozbyć.
W systemie, gdzie mamy nierówną dystrybucję władzy (wiele osób nie może samodzielnie zdobyć przywileju), rangi i dostępu do dóbr, strategie, by osiągnąć akceptację, szacunek, sprawczość, będą bardzo różne.
Patrzę na kobiety z prawicy jako naprawdę sprawcze kobiety. Bardzo bym sobie życzyła, aby z taką samą siłą, energią i determinacją walczyły o postulaty, które będą również dla nich uwalniające. Nie zgadzam się z nimi, nie muszę tego robić. Jest wiele sposobów, by neutralizować skuteczność ich działań. Możemy nawet skorzystać z władzy formalnej. Dlatego np. przeciw działaniom Kai Godek wnoszone są pozwy sądowe.
Dla mnie bardzo istotne jest to, by nie uderzać w kontekst bycia kobietą.
Podczas ostatnich wyborów pojawiły się oskarżenia, np.: „Jak kobiety mogą głosować na Konfederację?!”. Mogą, bo to robią. Kobiety do tej partii też należą. Są tam, bo daje im to jakieś poczucie własnej wartości, sprawczości, możliwości i walczenia o ich wizję rzeczywistości. Oczywiście nie jest to moja wizja. Generuje to we mnie poczucie lęku o ich potencjalne powodzenie. Natomiast staram się wracać do tego, co wiem o dyskryminacji i systemowej przemocy. Wiem też, jakie są strategie radzenia sobie na poziomie jednostkowym.
JW: Jakie?
MSz: Na przykład jedna osoba będzie się układać, inna radykalizować, jeszcze inna wejdzie w aktywizm, a kolejna w uciekanie i odizoluje się. Możliwości jest bardzo wiele. Jak już to wiem, te wszystkie negatywne emocje – rozczarowanie, niezrozumienie, złość – we mnie się uspokajają. Nadal działania kobiet z prawicy budzą mój sprzeciw, ale jednocześnie szukam podobnych nam kawałków. Myślę, że Godek przytaknęłaby, gdyby ktoś zadał jej pytanie: czy to, co robi, wynika z chęci zbudowania bezpiecznego świata dla niej i jej bliskich?
Również ja chcę zbudować bezpieczny świat. Tyle tylko, że one się od siebie różnią. Dlatego staram się nie skupiać na radykalnych jednostkach.
Nie mam tyle czasu i energii, aby się do nich przedostać. Stąd zastanawiam się, z kim mogę tworzyć sojusze, aby powiększać przestrzeń do tego, by każda osoba żyła tak, jak chce, a nie tak, jak ja chcę. Pamiętajmy tylko, że każdy i każda z nas ma niezbywalną godność. Mogę się z kimś nie zgadzać, ale staram się działać tak, by nie naruszać czyjeś godności.
JW: Jak to, co mówisz, przekładasz na warsztaty?
MSz: Osoby po nich dostają kopa, aby sięgać po swoje. Mamy różne cele. Któraś będzie chciała inaczej żyć, inna będzie chciała inaczej budować relacje, a jeszcze inna zmienić to, jak funkcjonuje świat. Osoby socjalizowane do roli kobiety nie są uczone tego, aby zabierać głos, wychodzić przed szereg. Często nie wierzą, że to, co robią, ma sens. Zmiana tego myślenia to kawał roboty do zrobienia. Najpierw musimy zrozumieć, że możemy – nie wszystko – pamiętajmy o granicach wpływu – ale bardzo dużo. Na warsztatach pracujemy nad tym, aby osoby dowiedziały się, ile ograniczających je i ich potencjał rzeczy mają uwewnętrznione, a nawet ucieleśnione. I jak powoli zacząć to zmieniać, by odzyskać poczucie, że mogą o sobie w pełni decydować.
Magda Szewciów – trenerka samoobrony i asertywności dla kobiet i dziewcząt WenDo, trenerka antydyskryminacyjna, a także certyfikowana providerka TRE® – metody pracy z napięciami i stresem w ciele. Jako trenerka zajmuje się edukacją z zakresu różnorodności, równości płci, a także przeciwdziałania przemocy i przeciwdziałania dyskryminacji (zwłaszcza ze względu na płeć). W trakcie 4-letniego kursu psychoterapii w Szkole psychoterapii w nurcie analizy bioenergetycznej Alexandra Lowena PSAB. Strona: magdaszewciow.pl